| Mary |
Nie do końca świadoma i półprzytomna włożyłam na nogi papcie i z zaklejonymi powiekami
poczłapałam na dół do kuchni.Majaczyły tam jakieś sylwetki,nawet lekko się zdziwiłam,że
widzę ich aż tyle ale nadal myśląc że to tylko sen,lub lunatykowanie podeszłam do lodówki,
wyciągnęłam mleko w kartonie,następnie nasypałam sobie do buzi płatki po czym zalałam
usta zimnym mlekiem.Po trzykrotnej serii odłożyłam mleko do lodówki i przetarłam oczy.
Pierwsze co zobaczyłam to czarną kamerę tuż przed moim okiem a tuż za nim bujną,
rudowłosą czuprynę.Zaraz za nią dostrzegłam osobę mojego brata.Ale zaraz zaraz...co w
moim domu robią Harry Styles,Zayn Malik i Louis Tomlinson?!
-Matko czy was naprawdę zdrowo porąbało żeby odwiedzać nas z samego rana?-spytałam
ziewając i patrząc na każdego po kolei.Nie przejmowałam się tym,że wszyscy na mnie
patrzyli z pewnym zdziwieniem.Zastanawiałam się tylko czy dlatego że,moje włosy sterczały
na każdą możliwą stronę,z tego że byłam w piżamie (czyt.luźna koszulka i kompletnie
niepasujące spodenki a do tego wielkie królicze papcie) czy z tego,że bluzka od piżamy
właśnie została poplamiona mlekiem i okruszkami płatków.
-Rose,zabieraj tą kamerę bo nakręcasz wszystkie moje niedoskonałości.-zasłoniłam
obiektyw (czy jak mu tam) dłonią.-A i Max zapraszając was wczoraj do nas miał raczej na
myśli jakieś odpowiedniejsze pory dnia,a nie wtedy kiedy ludzie dopiero wstają.
-Normalni ludzie o tej porze zabierają się za obiad.-odchrząknął Zayn
-Co?-uniosłam zdziwiona brew
-A no to,droga siostrzyczko...że jest godzina CZTERNASTA.
-Pierdzielisz?!-wybałuszyłam oczy
-Nie,Max nie pierdzieli,ale za to ja mam to wszystko nagrane.-odrzekła zadowolona
Rose-Uwielbiam dokumentować nasze wspólnie spędzone chwile.
-Aha.-mruknęłam i zaczęłam zawzięcie macać się po oku.-Oko mnie swędzi...
-Tak z drugiej strony to myślałem,że trochę bardziej przerazi Cię fakt o której zwlekłaś
się z łóżka.-zacmokał Louis
-Eee tam,wakacje są.-wzruszyłam ramionami i przeciągnęłam się
-Tak przy okazji Mary,to gdzieś ty się wczoraj szlajała z Jamesem?-zapytał ciekawsko
Max i oparł się o blat-Bo wróciłaś chyba jakoś o trzeciej nad ranem.
-Słyszałeś mnie w nocy?
-Nie trudno Cię było nie usłyszeć,skoro wspinałaś się po tych swoich pnączach na balkon.
Czy ty zdajesz sobie sprawę jak to wszystko wtedy dudni? Ciesz się,że rodziców nie ma.
-Sorry,spidermanowi na filmach zawsze to tak zgrabnie wychodzi...-ziewnęłam
-Dobra,to może idź się kobieto jakoś ogarnij bo zabieramy was dzisiaj na wycieczkę.-
odezwał się Harry-Po drodze zgarniemy jeszcze Nialla,Liama i tą waszą..Sam,tak?
-No tak.A co z moim chłopakiem?
-James nie da rady z nami jechać.Pisał dzisiaj rano,że pojechał z Chrisem na tą imprezę,
nie będzie go do jutra.-Max spojrzał na mnie z wyraźną troską
-Jak to pojechał?! Próbowałam mu to jakoś wyperswadować,myślałam że mnie posłucha!-
zawołałam zawiedziona i poczułam,że łzy pchają mi się do oczu.
-Wiesz,że jak ktoś styknie się z Chrisem...
-Wiem.-burknęłam i poleciałam do łazienki.
| Zayn |
-O co chodzi z tym Chrisem?-spytał zaciekawiony Louis i spojrzał na Rose i Maxa.
Szczerze mówiąc to mnie też zaciekawiło dlaczego Marina tak zareagowała.
-To taki jeden koleś w moim wieku,z którym raczej nie masz dużo do gadania jak już
sobie owinie Ciebie wokół palca,dlatego Mary tak martwi się o Jamiego.Tym bardziej,
że Chris zarywa do niej od kilku miesięcy a on baaardzo lubi bawić się uczuciami dziewczyn.
Mówią też,że sprzedaje prochy.No i na ogół jest typem agresywnego imprezowicza.
-Najbardziej boimy się o Marinę,bo on jest zdolny do wszystkiego...-westchnęła Rosalie
-Wystarczy ją trzymać z dala od niego,no nie?-zapytałem
-Gdyby to było takie łatwe...wszyscy chodzimy do jednej szkoły,widują się codziennie.
Pokiwałem głową i zacząłem wyobrażać sobie tego gostka.Z rozmyślań wyrwał nas
głos brunetki schodzącej po schodach.
-Jestem gotowa,możemy iść.-powiedziała i wcisnęła sznurówki do trampek
-Mary,zawiąż że w końcu te sznurówki chociaż raz!-Rose zawołała z politowaniem patrząc
na przyjaciółkę,która właśnie szperała w torbie przewieszonej przez ramię,ale nic nie
odpowiedziała.Zilustrowałem ją wzorkiem po czym wsiedliśmy wszyscy do auta.
Po zgarnięciu do niego Samanthy,Nialla i Liama doszedłem do wniosku,że chyba byłem
na początku zbyt oschły dla Mariny,chociaż sam tak naprawdę nie wiem dlaczego.
| Rose |
Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi,że kiedykolwiek będę jechała jednym samochodem wśród
członków zespołu One Direction,że będę miała okazję z nimi rozmawiać i to nie w spięciu i
nieśmiałości tylko jak najbardziej na luzie,spontanicznie,jakbyśmy znali się od dawna,to z ręką
na sercu mogę przysiąc że delikatnie mówiąc bym go wyśmiała.Ta atmosfera,która wisiała
w powietrzu była tak wspaniała,że pochłaniałam ją całą sobą.
Tak naprawdę nie wiem gdzie oni nas wiozą,ale z pewnością wyjechaliśmy już poza granice
Londynu.Wszyscy byli w bardzo dobrym humorze,tylko Mary siedziała przybita głową o szybę
bezsensownie wlepiając się w przemijający za oknem obraz i z słuchawkami na uszach,zapewne
słuchająca swojego zespołu McFly,którego była fanką.Szkoda,że siedziała koło Zayna,który
nie próbował jej ani pocieszyć,ani zagadać,on w ogóle był jakiś taki...dziwny.
Po godzinie jazdy nareszcie byliśmy na miejscu.Nie powiem,że nie zdziwiłam się kiedy Louis
zaparkował samochód pośrodku wielgachnej łąki,na której nie było nic innego oprócz kwiatów
i otaczającego lasu.Wysiedliśmy,a moją twarz uderzył przyjemny powiew wiatru.
-Gdzie my tak w ogóle jesteśmy?-zapytałam cykając już pierwsze zdjęcia
-Szczerze...to nie wiem,ale myślę że to miejsce idealnie się nadaje.-odpowiedział z uśmiechem
i ruszył z kluczykami do bagażnika.Marina spojrzała na niego niepewnie.
-Nadaje na co?-westchnęła i wygramoliła się tuż za Malikiem.
-Na piknik!!-zawołał i wyciągnął wielki kosz jedzenia.
-No nie powiem,zaczyna się bardzo kusząco.-uśmiechnęłam się.Rozłożyliśmy wielki koc w
biało-czerwoną kratę na samym środeczku łąki.Pogoda była taka piękna...ptaki cudownie
śpiewały,kwiatki tańczyły do lekkiego powiewu wiatru,słońce przyjemnie ogrzewało nasze
twarze,a motyle fruwały nad nami z tak wielką gracją,że dziękowałam sobie w duchu za to,że
dzisiaj nie zapomniałam zabrać ze sobą aparatu.
-Na pewno jesteście głodni.-stwierdził Liam rozpakowując masę różnego rodzaju
jedzenia.-A szczególnie ty Mary,w końcu wyciągnęliśmy Cię tak brutalnie z samego rana!-zaśmiał się
-Nie jestem,dzięki.-szepnęła i usiadła,jak zazwyczaj,po turecku.
Wszyscy wymieniliśmy znaczące spojrzenia i pokiwaliśmy głową.Trzeba było ją jakoś rozweselić.
-Czego słuchasz?-klapnęłam koło niej i włożyłam jedną słuchawkę do ucha-Ymm..McFly,mogłam
się tego spodziewać.Ooo a pamiętasz jak próbowaliśmy zadzwonić na komórkę do Toma
Fletchera (członek zespołu McFly) bo Sam wcisnęła nam kit,że to jego numer?-walnęłam ją lekko
z łokcia,ale ta tylko kiwnęła głową,za to reszta słuchała mnie w skupieniu-Niestety,to nie był on bo
jak się szybko okazało SAMANTHA podała nam numer do naszego nauczyciela od Wf-u!-
zawołała z lekkim oburzeniem patrząc na blondynkę,która wyłożona rechotała na trawie.Chłopcy
też nie pogardzili uśmiechami.
-Ooo taaak! Jakbyście widzieli wtedy ich miny! Pan Atkinson był bardzo zdziwiony kiedy
usłyszał ich piski do słuchawki i wyznania miłosne!
-To wcale nie było śmieszne...-Mary próbowała udawać,że wcale ją to nie ruszyło jednak kąciki
ust uniosły się ku górze i po chwili wyszczerzyła pod nosem swoje białe ząbki.Ulżyło nam.-No dobra,
może i było,ale miałam ochotę Ci wtedy oczy wydrapać!-rzuciła się na Sam i zaczęły się 'bić'.
-Mary,niee! Uważaj,stanik stanik!-przerwała Sam,wybałuszyła oczy i wskazała palcem na jej biust.
-Co?
-Stanik ci się rozpiął!
-Co? Gdzie...?-Brunetka przerwała i zaczęła rozglądać się po sobie,z czego sprytnie skorzystała
Sam i uciekła chowając się za Harry'ego,który z wielkim uśmiechem przyciągnął ją do siebie.
-Łapy przy sobie Lokowaty!!
-Osz ty..!!-Marina rzuciła się na nią pędem i tak oto najbliższe dziesięć minut spędziły goniąc się
po łące.My rozbawieni całą tą sytuacją wyłożyliśmy się na kocu i przygryzając przekąski
obserwowaliśmy ich z wielkim zainteresowaniem.
-Uśmiechnęła się,piąteczka dla wszystkich.-odezwał się Niall kiedy padnięte położyły się obok.
Minęła godzinka,dwie i wszystko przebiegało w zabawnej i przyjemnej atmosferze.Pewnie
byłoby tak nadal gdyby nie jeden głupi telefon...
Jejku,już was przybyło! Dziękuję bardzo za wszystkie głosy i komentarze! xx
Nie do końca świadoma i półprzytomna włożyłam na nogi papcie i z zaklejonymi powiekami
poczłapałam na dół do kuchni.Majaczyły tam jakieś sylwetki,nawet lekko się zdziwiłam,że
widzę ich aż tyle ale nadal myśląc że to tylko sen,lub lunatykowanie podeszłam do lodówki,
wyciągnęłam mleko w kartonie,następnie nasypałam sobie do buzi płatki po czym zalałam
usta zimnym mlekiem.Po trzykrotnej serii odłożyłam mleko do lodówki i przetarłam oczy.
Pierwsze co zobaczyłam to czarną kamerę tuż przed moim okiem a tuż za nim bujną,
rudowłosą czuprynę.Zaraz za nią dostrzegłam osobę mojego brata.Ale zaraz zaraz...co w
moim domu robią Harry Styles,Zayn Malik i Louis Tomlinson?!
-Matko czy was naprawdę zdrowo porąbało żeby odwiedzać nas z samego rana?-spytałam
ziewając i patrząc na każdego po kolei.Nie przejmowałam się tym,że wszyscy na mnie
patrzyli z pewnym zdziwieniem.Zastanawiałam się tylko czy dlatego że,moje włosy sterczały
na każdą możliwą stronę,z tego że byłam w piżamie (czyt.luźna koszulka i kompletnie
niepasujące spodenki a do tego wielkie królicze papcie) czy z tego,że bluzka od piżamy
właśnie została poplamiona mlekiem i okruszkami płatków.
-Rose,zabieraj tą kamerę bo nakręcasz wszystkie moje niedoskonałości.-zasłoniłam
obiektyw (czy jak mu tam) dłonią.-A i Max zapraszając was wczoraj do nas miał raczej na
myśli jakieś odpowiedniejsze pory dnia,a nie wtedy kiedy ludzie dopiero wstają.
-Normalni ludzie o tej porze zabierają się za obiad.-odchrząknął Zayn
-Co?-uniosłam zdziwiona brew
-A no to,droga siostrzyczko...że jest godzina CZTERNASTA.
-Pierdzielisz?!-wybałuszyłam oczy
-Nie,Max nie pierdzieli,ale za to ja mam to wszystko nagrane.-odrzekła zadowolona
Rose-Uwielbiam dokumentować nasze wspólnie spędzone chwile.
-Aha.-mruknęłam i zaczęłam zawzięcie macać się po oku.-Oko mnie swędzi...
-Tak z drugiej strony to myślałem,że trochę bardziej przerazi Cię fakt o której zwlekłaś
się z łóżka.-zacmokał Louis
-Eee tam,wakacje są.-wzruszyłam ramionami i przeciągnęłam się
-Tak przy okazji Mary,to gdzieś ty się wczoraj szlajała z Jamesem?-zapytał ciekawsko
Max i oparł się o blat-Bo wróciłaś chyba jakoś o trzeciej nad ranem.
-Słyszałeś mnie w nocy?
-Nie trudno Cię było nie usłyszeć,skoro wspinałaś się po tych swoich pnączach na balkon.
Czy ty zdajesz sobie sprawę jak to wszystko wtedy dudni? Ciesz się,że rodziców nie ma.
-Sorry,spidermanowi na filmach zawsze to tak zgrabnie wychodzi...-ziewnęłam
-Dobra,to może idź się kobieto jakoś ogarnij bo zabieramy was dzisiaj na wycieczkę.-
odezwał się Harry-Po drodze zgarniemy jeszcze Nialla,Liama i tą waszą..Sam,tak?
-No tak.A co z moim chłopakiem?
-James nie da rady z nami jechać.Pisał dzisiaj rano,że pojechał z Chrisem na tą imprezę,
nie będzie go do jutra.-Max spojrzał na mnie z wyraźną troską
-Jak to pojechał?! Próbowałam mu to jakoś wyperswadować,myślałam że mnie posłucha!-
zawołałam zawiedziona i poczułam,że łzy pchają mi się do oczu.
-Wiesz,że jak ktoś styknie się z Chrisem...
-Wiem.-burknęłam i poleciałam do łazienki.
| Zayn |
-O co chodzi z tym Chrisem?-spytał zaciekawiony Louis i spojrzał na Rose i Maxa.
Szczerze mówiąc to mnie też zaciekawiło dlaczego Marina tak zareagowała.
-To taki jeden koleś w moim wieku,z którym raczej nie masz dużo do gadania jak już
sobie owinie Ciebie wokół palca,dlatego Mary tak martwi się o Jamiego.Tym bardziej,
że Chris zarywa do niej od kilku miesięcy a on baaardzo lubi bawić się uczuciami dziewczyn.
Mówią też,że sprzedaje prochy.No i na ogół jest typem agresywnego imprezowicza.
-Najbardziej boimy się o Marinę,bo on jest zdolny do wszystkiego...-westchnęła Rosalie
-Wystarczy ją trzymać z dala od niego,no nie?-zapytałem
-Gdyby to było takie łatwe...wszyscy chodzimy do jednej szkoły,widują się codziennie.
Pokiwałem głową i zacząłem wyobrażać sobie tego gostka.Z rozmyślań wyrwał nas
głos brunetki schodzącej po schodach.
-Jestem gotowa,możemy iść.-powiedziała i wcisnęła sznurówki do trampek
-Mary,zawiąż że w końcu te sznurówki chociaż raz!-Rose zawołała z politowaniem patrząc
na przyjaciółkę,która właśnie szperała w torbie przewieszonej przez ramię,ale nic nie
odpowiedziała.Zilustrowałem ją wzorkiem po czym wsiedliśmy wszyscy do auta.
Po zgarnięciu do niego Samanthy,Nialla i Liama doszedłem do wniosku,że chyba byłem
na początku zbyt oschły dla Mariny,chociaż sam tak naprawdę nie wiem dlaczego.
| Rose |
Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi,że kiedykolwiek będę jechała jednym samochodem wśród
członków zespołu One Direction,że będę miała okazję z nimi rozmawiać i to nie w spięciu i
nieśmiałości tylko jak najbardziej na luzie,spontanicznie,jakbyśmy znali się od dawna,to z ręką
na sercu mogę przysiąc że delikatnie mówiąc bym go wyśmiała.Ta atmosfera,która wisiała
w powietrzu była tak wspaniała,że pochłaniałam ją całą sobą.
Tak naprawdę nie wiem gdzie oni nas wiozą,ale z pewnością wyjechaliśmy już poza granice
Londynu.Wszyscy byli w bardzo dobrym humorze,tylko Mary siedziała przybita głową o szybę
bezsensownie wlepiając się w przemijający za oknem obraz i z słuchawkami na uszach,zapewne
słuchająca swojego zespołu McFly,którego była fanką.Szkoda,że siedziała koło Zayna,który
nie próbował jej ani pocieszyć,ani zagadać,on w ogóle był jakiś taki...dziwny.
Po godzinie jazdy nareszcie byliśmy na miejscu.Nie powiem,że nie zdziwiłam się kiedy Louis
zaparkował samochód pośrodku wielgachnej łąki,na której nie było nic innego oprócz kwiatów
i otaczającego lasu.Wysiedliśmy,a moją twarz uderzył przyjemny powiew wiatru.
-Gdzie my tak w ogóle jesteśmy?-zapytałam cykając już pierwsze zdjęcia
-Szczerze...to nie wiem,ale myślę że to miejsce idealnie się nadaje.-odpowiedział z uśmiechem
i ruszył z kluczykami do bagażnika.Marina spojrzała na niego niepewnie.
-Nadaje na co?-westchnęła i wygramoliła się tuż za Malikiem.
-Na piknik!!-zawołał i wyciągnął wielki kosz jedzenia.
-No nie powiem,zaczyna się bardzo kusząco.-uśmiechnęłam się.Rozłożyliśmy wielki koc w
biało-czerwoną kratę na samym środeczku łąki.Pogoda była taka piękna...ptaki cudownie
śpiewały,kwiatki tańczyły do lekkiego powiewu wiatru,słońce przyjemnie ogrzewało nasze
twarze,a motyle fruwały nad nami z tak wielką gracją,że dziękowałam sobie w duchu za to,że
dzisiaj nie zapomniałam zabrać ze sobą aparatu.
-Na pewno jesteście głodni.-stwierdził Liam rozpakowując masę różnego rodzaju
jedzenia.-A szczególnie ty Mary,w końcu wyciągnęliśmy Cię tak brutalnie z samego rana!-zaśmiał się
-Nie jestem,dzięki.-szepnęła i usiadła,jak zazwyczaj,po turecku.
Wszyscy wymieniliśmy znaczące spojrzenia i pokiwaliśmy głową.Trzeba było ją jakoś rozweselić.
-Czego słuchasz?-klapnęłam koło niej i włożyłam jedną słuchawkę do ucha-Ymm..McFly,mogłam
się tego spodziewać.Ooo a pamiętasz jak próbowaliśmy zadzwonić na komórkę do Toma
Fletchera (członek zespołu McFly) bo Sam wcisnęła nam kit,że to jego numer?-walnęłam ją lekko
z łokcia,ale ta tylko kiwnęła głową,za to reszta słuchała mnie w skupieniu-Niestety,to nie był on bo
jak się szybko okazało SAMANTHA podała nam numer do naszego nauczyciela od Wf-u!-
zawołała z lekkim oburzeniem patrząc na blondynkę,która wyłożona rechotała na trawie.Chłopcy
też nie pogardzili uśmiechami.
-Ooo taaak! Jakbyście widzieli wtedy ich miny! Pan Atkinson był bardzo zdziwiony kiedy
usłyszał ich piski do słuchawki i wyznania miłosne!
-To wcale nie było śmieszne...-Mary próbowała udawać,że wcale ją to nie ruszyło jednak kąciki
ust uniosły się ku górze i po chwili wyszczerzyła pod nosem swoje białe ząbki.Ulżyło nam.-No dobra,
może i było,ale miałam ochotę Ci wtedy oczy wydrapać!-rzuciła się na Sam i zaczęły się 'bić'.
-Mary,niee! Uważaj,stanik stanik!-przerwała Sam,wybałuszyła oczy i wskazała palcem na jej biust.
-Co?
-Stanik ci się rozpiął!
-Co? Gdzie...?-Brunetka przerwała i zaczęła rozglądać się po sobie,z czego sprytnie skorzystała
Sam i uciekła chowając się za Harry'ego,który z wielkim uśmiechem przyciągnął ją do siebie.
-Łapy przy sobie Lokowaty!!
-Osz ty..!!-Marina rzuciła się na nią pędem i tak oto najbliższe dziesięć minut spędziły goniąc się
po łące.My rozbawieni całą tą sytuacją wyłożyliśmy się na kocu i przygryzając przekąski
obserwowaliśmy ich z wielkim zainteresowaniem.
-Uśmiechnęła się,piąteczka dla wszystkich.-odezwał się Niall kiedy padnięte położyły się obok.
Minęła godzinka,dwie i wszystko przebiegało w zabawnej i przyjemnej atmosferze.Pewnie
byłoby tak nadal gdyby nie jeden głupi telefon...
Jejku,już was przybyło! Dziękuję bardzo za wszystkie głosy i komentarze! xx
Wow.. to bardzo wciągające :D juz czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńZarąbisty rozdział ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://kaiss-and-he.blogspot.com/
ooo i jest :D cudownie :D już nie mogę się doczekać następnego !
OdpowiedzUsuńwow.. jeden z lepszych jakie czytałam :D oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńSam miała dobry pomysł. Ha ha. Muszę wypróbować.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to pisanie z perspektywy kilku osób.
/www.gastric-love.blogspot.com
Cudownie piszesz i na prawdę ogromnie mi się podoba ..
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?? Już nie mogę się doczekać.
Jestem bardzo ciekawa go kogo był ten telefon ;D
Pozdrawiam : http://youthislikediamondsinthesun.blogspot.com/
miło się czyta . ; )
Usuńzapraszam do mnie. ; )
Haha bardzo się mi podoba że to wszystko jest na luzie XD
OdpowiedzUsuńOczywiście musiałaś skończyć w takim momencie... Robi się coraz ciekawiej i ciekawiej, hm, hm. Teraz tylko muszę czekać na następny :)
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga <3 nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu <3 ___ <3 ;D
OdpowiedzUsuńJESTEŚ CUDOWNA !!!! świetnie się zaczyna :D
OdpowiedzUsuńfszystko jest fajne tylko ten obrazek na koncu
OdpowiedzUsuń