29 lipca 2013

Rozdział 44

Rozdział z dedykacją dla Iwony :)


Gdy obudziłam się następnego dnia,czułam się jakoś...dziwnie.Bardzo dziwnie.Byłam niewyspana i stłumiona,jakby coś mąciło mi w głowie.Kilka minut zajęło mi zlokalizowanie gdzie jestem,ale kula dyskotekowa,sprzęt muzyczny i podest utwierdziły mnie w przekonaniu,że to właśnie tutaj miała wczoraj miejsce impreza.Usłyszałam ciche szepty i zauważyłam,że oprócz mnie w salonie znajdują się Sam,Rose i...zaraz,zaraz czy to są moi rodzice?
-Mógłby mi ktoś podać szklankę wody,albo coś?-spytałam zachrypniętym głosem.Nie minęły dwie minuty kiedy ugasiłam narastające pragnienie,a potem moja rodzicielka przytuliła mnie mocno do swojej piersi.Zdziwiło mnie to jeszcze bardziej niż fakt,że starzy przyszli odebrać mnie z imprezy.Swoją drogą,ciekawe gdzie jest Max.
-Poczekam na zewnątrz,Audrey.-mama pokiwała głową na słowa taty i pogłaskała mnie po policzku.
-Mamo...ja mam tylko kaca...nic mi nie jest.-poklepałam ją po ramieniu,ale ona pociągnęła nosem,skinęła w kierunku moich przyjaciółek i poszła w ślady taty.Jednak zanim wyszła,odwróciła się.
-Marina...-westchnęła głęboko wypowiadając moje imię i otarła kilka pojedynczych łez spływających po jej policzkach.-...masz szlaban.-i wyszła.
-Co się tu do cholery dzieje?-wydobyłam z siebie w końcu,a one podeszły do mnie powoli.
-Tylko delikatnie.-szepnęła Rose,a Sam klepnęła koło mnie.Jej mina,ku mojemu zaskoczeniu,była poważna.
-Drake dosypał Ci pigułkę gwałtu do drinka.-powiedziała nie owijając w bawełnę,a ja zakrztusiłam się wodą.
-Słucham?! Bez takich żartów proszę!
-To żaden żart.-Rose spuściła wzrok i dopiero wtedy to do mnie doszło.Ona nigdy nie okłamała by mnie w takiej sprawie.To dlatego nie pamiętam jak zasnęłam,to dlatego są tu rodzice i mama płakała.Czułam jak dłonie zaczynają mi się pocić.
-Chciał Cię zgwałcić a...a potem prawdopodobnie porwać żeby szantażować Zayna.
Chciał Cię zgwałcić...Porwać...Szantażować Zayna...te słowa dudniły w mojej głowie jak echo.
-Kto mu przeszkodził?-wychrypiałam.
-Danielle i Eleanor.Szły akurat na górę po wodę.El widząc was zaczęła krzyczeć,a wtedy kumple Drake'a ją dorwali.Danielle udało się zbiec na dół.Spotkała Liama i Nialla,którzy od razu tam pobiegli,a ona zawiadomiła ochronę.-ciągnęła Sam.-Niall rzucił się na Drake'a tyle że on...on był silniejszy.I miał przewagę.Nie wiem jakim cudem złamał Niallowi rękę,ale to nie był koniec.Gdy leżał na ziemi,jego kumple...to okropne,zaczęli go kopać.Kopali leżącego,rozumiesz? To tylko świadczy o ich słabości i kompletnego braku szacunku dla przeciwnika.
Słuchając jej nieprawdopodobnej relacji,oczy wypełniały mi się łzami.To przecież niemożliwe,że to wszystko zdarzyło się wczoraj,w tym domu,a ja o niczym nie widziałam.Cały czas łudziłam się,że moi bliscy wbiegną przez drzwi tarasowe i krzykną,że to jeden,wielki żart.Minuty mijały a ich nadal nie było.
-My w tym czasie szukałyśmy Cię w tym tłumie i dopiero Lou Teasdale nas zawiadomiła,że źle się czułaś i okropnie wyglądałaś.Jakbyś nie wiedziała co się wokół Ciebie dzieje.Widziała jak idziesz gdzieś z Drakiem.Natknęłyśmy się na Zayna,przekazałyśmy mu jej słowa pytając czy Cię czasem nie widział,a on wtedy wyraźnie się zaniepokoił i kazał nam Cię szybko znaleźć.Na całe szczęście,Danielle powiedziała nam co się dzieje i Zayn dotarł tam szybciej niż ochrona.Udało mu się pobić Drake'a,który próbował zwiać.Jak przyszła ochrona to szybko zadzwonił na pogotowie,bo z Niallem było kiepsko.
-O mój Boże.-nie mogłam uwierzyć w słyszane słowa.Dlaczego znowu ja? Zbyt mało przeszłam w ciągu tego roku? Gwałt,zerwanie z Jamiem,jego śmierć...a teraz jeszcze to.Zdecydowanie nad moim życiem wisiało jakieś fatum,bo wszystko czego się dotknęłam,w co się angażowałam,kończyło się istną porażką.Wiem,że nie jestem aniołem,ale nie wydaje mi się abym była na tyle okropna,żebym na to wszystko zasługiwała.Moje życie...chyba z góry jest skazane na klęskę.
-Mimo pozorów czuje się o wiele lepiej niż wygląda.-odezwał się znany nam głos z nutką irlandzkiego akcentu.Odwróciłyśmy głowy ku drzwiom,gdzie stanęli chłopcy.Podbiegłam do blondyna i rzuciłam się mu się na szyję,który wydobył z siebie ciche 'auć!'.Liam,Lou i Harry objęli naszą dwójkę i trwaliśmy w wspólnym uścisku.Zauważyłam,że Zayn zamierza się aby odejść,ale ostatecznie zostaje przy nas...
Bo powstrzymuje go moja dłoń,która splotła się z jego dłonią.
-Ostrzegałeś mnie,a ja Cię nie posłuchałam.Czemu ten jeden,cholerny raz Cię nie posłuchałam?!-pociągnęłam nosem,a on wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie.
-Bo nazywasz się Marina Davies.-powiedział i wszyscy,włącznie ze mną,zachichotali.-Chodź tutaj.-wyciągnął do mnie ręce,a ja podeszłam i wtuliłam się w niego.Dosłownie jak mała dziewczynka,która ze strachu wtula się w swojego tatę aby choć przez chwilę poczuć się bezpiecznie.Uniosłam głowę i pocałowałam go w usta tak jakbym robiła to na co dzień.A on mi ten pocałunek oddał.
-Przynajmniej jeden z tego pożytek.-podsumował Louis wzdychając.
-Taak...-Harry oparł ręce na biodrach.-I nawet nasze London Eye może się przy tym schować,Niall.



-Jeszcze raz bardzo was przepraszam,że zepsułam waszą imprezę pożegnalną.-mówiłam do telefonu,wpatrując się w sufit mojego pokoju.-Chciałabym być tam teraz z wami i pomóc wam w sprzątaniu,ale obawiam się,że nie wyjdę z domu przez najbliższe...kilka lat? No,odliczając zeznania na policji i szkołę.
-Najważniejsze,że jesteś cała i zdrowa.-odezwał się Liam.-A my tu sobie sami świetnie poradzimy.
Nagle usłyszałam głośne krzyki,przekleństwa i donośny śmiech Sam,a potem wrzaski z których uchwyciłam coś na kształt ''jak tylko ściągną mi gips to uduszę Cię gołymi rękoma!'' , ''jesteś psychiczna!'' i ''strzel fotę i wstaw na instagrama,twoje fanki i tak będą wniebowzięte''.
-O co chodzi?-spytałam wyraźnie zaciekawiona i odpowiedź dostałam dopiero wtedy kiedy Liam przestał chichotać.
-Sam narysowała Niallowi ee...męskiego członka na gipsie,kiedy ten usnął.Teraz biega za nią po całym domu,bo jeszcze przed chwilą mówił,że podoba mu się taka nieskazitelna biel jego gipsu.
Wybałuszyłam oczy i wyobraziłam sobie tą dwójkę.Dobrze wiedzieć,że wszystkich stać na poczucie humoru.W końcu to ostatki,które spędzamy razem.No a raczej...oni spędzają.
-Chciałabym to zobaczyć.-przyznałam szczerze.-Już za wami tęsknię,a co dopiero jak będziecie w tej cholernej trasie koncertowej!
-Może jeszcze zobaczysz,bo namalowała go markerem.-zaśmiał się.-My też będziemy tęsknić.
-No ja to swoją drogą...ale co dopiero Danielle? I Eleanor? Jak one przeżywają takie rozłąki?
-Nie są tym faktem ucieszone,ale wiedzą,że taka jest nasza praca.Staramy się nawiązywać z nimi kontakt jak tylko się da i spotykać w każdej wolnej chwili.Nie przejmuj się,na pewno prędko się zobaczymy!
-Tak się zawsze mówi,Payne! A potem się kompletnie zapomina! Dobra,lepiej już skończmy bo pewnie szkoda Ci kasy.
-Eee...w zasadzie...to chyba tobie szkoda,bo to ty do mnie zadzwoniłaś.-odpowiedział,a ja stanęłam na równe nogi i widząc,że rozmowa trwa już ponad 15 minut,wrzasnęłam po czym się rozłączyłam,słysząc na końcu jego śmiech.
-Cholera.Ojciec mnie zabije.-przeklęłam sama do siebie i już miałam wyjść,kiedy usłyszałam fragment piosenki You've got the love Florence jako dzwonek mojej komórki.
-Tak,Liam?
-Mary,ktoś chciałby jeszcze z tobą porozmawiać.-powiedział i najwyraźniej rzucił telefonem a ten spadł,bo słyszałam głośny huk wprost do mojego ucha,a potem słowa: 'Leeroy,durniu,nie umiesz rzucać!'.To z pewnością był głos Zayna,ale dlaczego nazwał Liama Leeroyem? Nie mam bladego pojęcia.
Odchrząknął po czym się przywitał.-Hej,Mary.
-Hm.Hej.-odpowiedziałam,a moje serce przyśpieszyło.I nie powiem,zaczynało mi się to podobać.Ostatnim razem moje serce szalało tak dla Jamiego.
-Tak sobie pomyślałem...skoro nie możesz wychodzić,to..to może ja wpadłbym do Ciebie?
-Hmm.-pomyślałam na głos i położyłam się na łóżku,wpatrując się w kolorowe lampki na ścianie.-A będziemy się całować?
Zanim odpowiedział,usłyszałam jego cichy śmiech.
-No jasne,a myślisz,że po co chcę do Ciebie przychodzić? Przecież ''nie jesteśmy nawet przyjaciółmi''.-zacytował moje słowa sprzed kilku dni,kiedy tłumaczył mi się z tego incydentu z Francescą.No właśnie,a co z nią? Przecież przez chwilę coś ich łączyło,a bynajmniej ona tak uważała,bo inaczej nie męczyłaby mnie tak tą sprawą.Powinnam była jej ustąpić,bo nie jestem typem dziewczyny,która podkrada innym chłopaków.Ale z drugiej strony...pieprzyć tą kobiecą solidarność.
-W takim razie okej.Możesz przyjść.



To była długa historia tego rozdziału.Napisałam go już dobry tydzień temu,siedziałam nad nim do 1:30 w nocy,dopieściłam każdy szczegół,a kiedy wczoraj chciałam go przepisać...Zniknął.Albo go wyrzuciłam,albo...magia? :)
Ale postarałam się aby jak najlepiej go odwzorować i mam nadzieję,że mi się to udało.

Przy okazji tego ostatniego zdjęcia z filmu Charlie,polecam ten film każdemu kto go nie widział i kto waha się czy go oglądać.Jest jednym z najlepszych jakie oglądałam,a na dodatek gra tam cudowna i niepowtarzalna Emma Watson :)

PS.Poważnie zastanawiałam się nad zakończeniem bloga w tym momencie jednak uznałam,że nie będę samolubna i zapytam was o zdanie.

Much love! xx

24 lipca 2013

Rozdział 43


Wystarczyło pojawić się w okolicy kilometra aby usłyszeć,że w wielkim domu One Direction ma miejsce dobra impreza.Jak to z dobrymi imprezami bywa,wejścia strzegło kilku ochroniarzy i zwykli przechodnie nie mieli tam wstępu.Ja weszłam bez najmniejszego problemu a towarzyszyła mi jedynie Samantha - bo Rosalie miała dotrzeć tu z moim bratem.To smutne,że dowiedziałam się tego od niej,a nie od niego,ale on nadal się na mnie boczył.A to,że on w ogóle zgodził się przyjść,no cóż,równa się z cudem.
Gdy tylko przekroczyłyśmy drzwi holu,ujrzałyśmy Danielle i Eleanor,które na wejściu rozdawały coś gościom.
-Hej laseczki,trzymajcie swoje numerki.-Danielle przyczepiła mi do ręki neonową bransoletkę z numerem 48,a na nadgarstku Sam świeciła się identyczna,tyle że z numerem 49.
-A co to ma być?-przyjrzałam się jej,podczas gdy one podawały je kolejnym gościom.
-Czuję się jak jakaś oznaczona owca.-mruknęła Sam.
-To wspaniały pomysł Harry'ego.-El wyszczerzyła zęby.
-Czemu mnie to nie dziwi...-blondynka westchnęła i zniknęła w tłumie.
-Będą z tym związane jakieś zabawy...On sam wszystko wkrótce wyjaśni.-dodała.Pożegnałam się z nimi i ruszyłam w poszukiwaniu Sam.Nie zdziwiło mnie wcale,że zastałam ją przy stole z szampanem.
-Co tak słabo?-uniosła brew i wypiła dwa kieliszki,jeden za drugim.
-Chodź,zrobimy obchód.-złapałam ją za rękę i przedostałyśmy się na taras.Większość osób taplało się w basenie i jacuzzi,inni zajadali się smakołykami z grilla za którym stało dwóch gostków w kucharskich czapach.Koło nich kręcił się Niall.Jak tylko nas zobaczył,nabił dwie kiełbaski na widelce i z uśmiechem nam je podał.
-Moje Panie..-skinął głową.
-Boże,Niall,ale ty jesteś romantyczny.-pokiwałam głową,wywołując u niego śmiech.
-Dobra,czyń swoją powinność.-Sam zabrała swoją kiełbaskę,porwała od kelnera kubek ponczu i wróciła do środka.W przeciwieństwie do Nialla,dobrze wiedziałam o co jej chodzi.
-Widzisz,Niall...-zawiesiłam mu rękę na szyi.-Chciałam Cię przeprosić za to,że byłam jędzą i Ci dokuczałam.Z bólem,ale przepraszam.
-Och,Mary!-przytulił mnie na moment do swojego ramienia.-Jakie to słodkie!
-Taa wiem...I to naprawdę do mnie nie pasuje więc...pociesz się na chwilę,a potem o tym zapomnij,dobra?
-Dobra.-kiwnął głową,pocałował mnie w czoło i powoli się wycofał.
-Hej,to było dziwne.-wskazałam na miejsce,gdzie przed momentem znalazły się jego usta.
-''Taa wiem...pociesz się na chwilę,a potem o tym zapomnij,dobra?''
-Dobra.-parsknęłam i obróciłam się na pięcie.
-Mary?-usłyszałam ponownie jego głos.-Jesteś dla mnie jak siostra.Będzie mi Ciebie brakować w trakcie trasy.
Spojrzałam w jego przepełnione błękitem oczy i mało brakowało,a uroniłabym łezkę.
-Nie zasługuję na takiego brata jak ty,blondasku.-szepnęłam,a on uśmiechnął się lekko.



-Przypominam jeszcze raz: Z mojej szklanej kuli losuję dwa numerki.Osoby,których numery wywołam,zapraszam na podest.Następnie nasz fenomenalny Dj.Malik wylosuje dla was piosenkę...iii ZACZYNAMY KARAOKE!-Harry ryknął do mikrofonu,a jego głos potoczył się chyba po całym mieście.Na pierwszy rzut poszedł damsko-męski duet,do piosenki Good Time - Carly Rae i Owl City.
-Pięknie wam to wyszło,naprawdę super! Proszę o oklaski dla Jane i Dave'a!
Zaczełam zastanawiać się gdzie podziała się Rose.Impreza trwała już godzinę,a ona nie miała w zwyczaju się spóźniać,to ja od tego byłam.A więc to zapewne sprawka Maxa.
-Haalo...Numer 48!-odzywał się Harry,szukając kolejnej ofiary.
-Ej,to twój numer!-syknęła do mnie Sam,a ja wybałuszyłam oczy.
-Kto ma numer 48?-spojrzałam na Sam,aby uświadomić jej,że ma siedzieć cicho,ale było już za późno.Stanęła na kanapie,unosząc w górę moją rękę i ryknęła:
-MARINA!
W ciągu tych sekund,kiedy wypowiadała moje imię,miałam ochotę ją zamordować,jednocześnie zapadając się pod ziemię.
-No proszę! Mary,spinaj dupsko i chodź tu do mnie!
-Zapomnij,Styles!-zawołałam,nie podnosząc się z miejsca.
-Jak chcesz..Ale jeśli nie przyjdziesz o własnych nogach,przyprowadzimy Cię tu siłą.-powiedział i zaczął się przechadzać.Sam złapała mnie za ręce i zaczęła pchać w kierunku podestu.Harry podał mi rękę,abym stanęła tuż obok niego i uśmiechniętej blondynki,która musiała zostać wylosowana przede mną.
-Zabiję was wszystkich.-mruknęłam do Loczka,ale echo moich słów potoczyło się w głośnikach i ludzie,z Hazzą na czele,zachichotali.Kątem oka zobaczyłam,że Malik też ma nie mały ubaw.
-Zayn,co masz dla naszych dziewczyn?
Mulat zawisnął nad komputerem.
-Jessie J,Who's laughing now.-powiedział,a na dźwięk jego głosu przeszedł mnie dziwny dreszcz.Gdy na niego patrzyłam,puścił ode mnie oczko,żeby dodać mi otuchy i popił ze swojej puszki.
-Świetnie.Zaczynajcie!-Harry klasnął w dłonie,światła zgasły,rozbrzmiała znana mi muzyka,a na ścianie pojawił się tekst.
-Mummy they call me names,they wouldn't let me play,I'd run home,sit and cry almost everyday..-zaczęłam.Nigdy nie byłam jakaś super w śpiewaniu,raczej przeciętna i teraz też nie zamierzałam się specjalnie starać.-..Oh,so you think you know me now? Have you forgotten how you would make me feel,when you drag my spirit down...But thank you for the pain,it made me raise my game and i'm still rising,i'm still rising,yeah yeah!


Zaraz po karaoke,na podest wprowadzono tort z pięcioma świeczkami.Do Harry'ego i Zayn'a dołączyła reszta zespołu,aby wspólnie podziękować za wszystko oraz zdmuchnąć świeczki,które miały symbolizować szczęście podczas trasy koncertowej.Całe to przedstawienie zakończyli wspólnym odśpiewaniem piosenki Live While We're Young,a następnie zaczęła się impreza.W głośnikach rozbrzmiała dyskotekowa muzyka,po ścianach tańczyły kolorowe światełka,a kelnerzy zaczęli serwować mocniejszy alkohol.
-No to teraz...za zdrowie twoich dzieci,Mary!-Sam,która przemyciła butelkę Jacka Daniellsa na naszą wyłączność,podała mi kieliszek i po stuknięciu się,wypiłyśmy do dna.
-Hej,dziewczyny,nie widziałyście czasem...-zaczął Louis przemykając koło nas,ale widząc nas w wyłożonych na kanapie,z butelką pośrodku,podszedł bliżej.-Wooho,widzę,że nie marnujecie czasu!
-Jasne,że nie,sami mówiliście...live while we're young.-wstałam i oparłam dłonie na jego ramionach.-Obiecuję,że nie nawalę się tak jak ostatnio.
-To dobrze.-rozbawiły go moje słowa.
-Będę za tobą tęsknić,debilu.Choć często mnie wkur...
-Och,jakaś ty słodka!-pogłaskał mnie pieszczotliwie po policzku,a ja odsunęłam się od niego mrużąc brwi.
-Nie chcę być słodka.
-Ale i tak jesteś.To wy się tu nie upijcie zbytnio i jak zobaczycie Zayn'a to powiedzcie mu że ma przyjść do kuchni.
-Tak jest,szefie.-Sam pociągnęła mnie abym z powrotem usiadła.-Ej,gdzie jest ta Rose?
-Tutaj!-rozległ się głos nad naszymi głowami i stanęła przed nami Rudowłosa.


/ perspektywa jednego z gości /
-A więc jednak przyszliście...-mina Malika nie promieniowała radością,ale mimo to wpuścił nas do środka.
-No jasne,stary,w końcu to twoja impra!-zawołałem klepiąc go po plecach.-Jak moglibyśmy to przegapić?!
-Dobra,ale żeby było jasne: tutaj zostawiacie laski w spokoju,okej?-spojrzał znacząco po każdym z nas,a my pokiwaliśmy głowami.Jak tylko się oddalił,odwróciłem się do reszty.
-Nas interesuje tylko jedna laska.-uśmiechnąłem się cwaniacko.
-Zaraz,czy to właśnie nie ona stoi obok tej rudej i blondyny?-spojrzałem we wskazanym kierunku i uśmiechnąłem się szeroko.
-Marina Davies.-zacmokałem.-Nieźle dzisiaj wygląda.Tak,mój przyjacielu,to dokładnie ona.


-Dobra kochani...Na pewno się zmachaliście,więc zmniejszamy trochę tempo...-jak tylko Hazza wypowiedział te słowa,w głośnikach zabrzmiała wolna piosenka.-A teraz do dzieła,panowie proszą panie...
Zeskoczył z podestu i zaczął przeciskać się w kierunku naszej kanapy.W zwolnionym tempie widziałam jak zmieszany kilka razy wyciąga i cofa rękę w kierunku Sam,aż w końcu staje przed nią z wyciągniętą dłonią.
-Zatańczymy?-spytał z nadzieją w głosie.
-No chyba sobie...-zaczęła dość gwałtownie,ale szybko jej przerwałam.
-...nie mogłaś wymarzyć lepszego partnera do tańca?-dokończyłam za nią i wypchałam ją w jego ramiona.Harry szepnął krótkie 'dzięki' a ona drepcząc za nim,odwróciła się i gromiła mnie wzrokiem.-JESTEŚMY KWITA!-zawołałam pokazując jej język.Przyglądając się im zauważyłam,że to kompletnie inne charaktery i chyba to jest w tym najfajniejsze.
-Pójdę poszukać Maxa.-Rosalie podniosła się z miejsca i momentalnie zniknęła mi z pola widzenia.W taki oto sposób zostałam tylko ja,z butelką w ręce i dobijającą muzyką.Chciałam nalać sobie kieliszeczek,ale na moje nieszczęście,spadła tylko kropla.
-Cholera.-syknęłam i odstawiłam ją na stolik wzdychając.
-Też nienawidzę kiedy kończy się dobry alkohol,to strasznie irytujące.-odezwał się ktoś nad moją głową.Spojrzałam w górę i zobaczyłam uśmiechniętego bruneta,który trzymał w ręku dwie szklanki.-Trzymaj.-podał mi jedną i usiadł obok mnie.Stuknęliśmy się szklankami i wypiliśmy do dna.
-Co to było?
-Martini.-odpowiedział i odłożył nasze szklanki.-Skoro panowie proszą panie...mogę prosić?-spytał,a ja wzruszyłam ramionami i wstałam.Dołączyliśmy do innych par i zaczęliśmy się kiwać w rytm muzyki.
-Tak w ogóle jestem Drake.-szepnął mi do ucha.
Nie zdążyłam wyjawić mu mojego imienia,bo ktoś do nas podszedł.
-Odbijamy.-powiedział Zayn i nim się spostrzegłam,jedną ręką objął moją talię,a drugą uchwycił moją dłoń.
-Wow,to był chyba najdłuższy taniec w moim życiu.Trwał chyba z dziesięć sekund.-oznajmiłam,a on uśmiechnął się lekko.
-Jak się bawisz?-spytał i okręcił mną w około.-Chyba dobrze.Zapomniałem,że jesteś alkoholiczką.
-Nie jestem alkoholiczką,piję tylko dwa razy do roku.-Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.-W moje urodziny i wtedy kiedy nie ma moich urodzin.-wyjaśniłam,a on parsknął śmiechem.-Myślałam,że ty nie tańczysz.
-Skąd taka myśl?
-Z internetu.Chyba nikt nie zna Cię lepiej od tych waszych directioners,hm?
Nic nie odpowiedział,tylko znowu mną okręcił.Miałam ochotę spytać czemu mnie odbił,ale piosenka się skończyła i Harry znowu wkroczył na podest,zapowiadając coś weselszego.
-Słuchaj,Mary...-Zayn złapał mnie za ramię,kiedy zamierzałam odejść.-Ten gość z którym tańczyłaś,Drake...uważaj na niego.
-Wyluzuj,wygląda na spoko kolesia.-odparłam i odwróciłam się na pięcie.Miałam wrażenie,że w środku zrobiło się bardzo gorąco,więc wyszłam na taras.
-Hej,Mary!-usłyszałam swoje imię ale nie widziałam nikogo znajomego kto mógłby mnie wołać.Zamierzałam iść po szklankę wody,kiedy podbiegła do mnie średniego wzrostu blondynka.No,w sumie to jej włosy były bardziej białe niż blond.-Wybacz.Nie miałyśmy jeszcze okazji się poznać,jestem Lou.-podała mi rękę,ale ja patrzyłam na nią,nie mogąc jej z nikim skojarzyć.-Kosmetyczka i fryzjerka chłopaków?
-Aaa!-olśniło mnie-Lou Teasdale! Hej,bardzo mi miło.-uścisnęłam jej dłoń uśmiechając się lekko.-Wybacz,jestem jakaś taka...rozkojarzona.
-Nie szkodzi.-uśmiechnęła się.-Zechcesz się do nas przysiąść?-wskazała na grupkę swoich znajomych,którzy byli pochłonięci rozmową.
-Bardzo chętnie,ale może potem,bo na razie muszę znaleźć trochę wody.Jakoś dziwnie kręci mi się w głowie.-Nie próbowałam jej spławiać,to była prawda.Rześkie powietrze trochę mi pomogło,ale czułam,że robię się senna.
-Jesteś trochę rozpalona.-dotknęła ręką mojego czoła.-Może masz gorączkę.
-Nie..To pewnie od tańczenia i tyle.Pójdę się napić i trochę odpocząć.Do zobaczenia później,okej?
-Jasne.-uśmiechnęła się i wróciła do swoich przyjaciół.Nie mogłam być rozpalona od tańca,bo jak na razie zatańczyłam tylko do jednej piosenki,i to wolnej.Może faktycznie zbierała mnie jakaś choroba?
Podeszłam do dużego stolika z przekąskami,gdy ktoś zaszedł mnie od tyłu.
-Szukasz czegoś?-ktoś szepnął mi do ucha,a ja odwróciłam się lekko przerażona.-Hej hej,spokojnie,to tylko ja!-Drake uniósł ręce w geście poddania się.
-Och..przepraszam.-złapałam się za głowę i podparłam na pobliskim krześle.
-Nie wyglądasz najlepiej.
-I tak też się czuję.Szukałam wody.-wyjaśniłam.
-Widziałem całą zgrzewkę na górze,zdaje się,że jeszcze jej nie wypakowali.Idziemy?-kiwnął głową w stronę domu,a ja się zgodziłam i podążyłam za nim.Po kilku minutach przeciskania się,dotarliśmy na piętro gdzie było o wiele ciszej i spokojniej.W małym saloniku w odległej części domu znaleźliśmy kilka butelek niegazowanej wody.Drake otworzył mi jedną i przysiedliśmy na kanapie.
-Boże...Co się ze mną dzieje...-mruknęłam popijając.
-Co dokładnie Ci dolega?-spytał,a ja mrugnęłam kilka razy pod rząd.Obraz przed oczami zaczynał mi się rozmazywać.
-Czuję się taka...taka stłumiona i śpiąca...
-Poczekaj,zaraz tu wrócę.-oznajmił i wyszedł z pokoju zamykając drzwi.Musiała za nimi z kimś rozmawiać bo słyszałam niewyraźne głosy.
-Jeszcze chwila.-powiedział do kogoś i zdaje się,że zadzwonił jego telefon.Nawet gdybym chciała usłyszeć o czym mówi,nie byłam w stanie.Czułam jak powoli osuwam głowę na oparcie kanapy i przymykam powieki.Nie minęło kilka minut,jak odpłynęłam.


Cześć i czołem! Co sądzicie o nowym teledysku? ^^ Ja osobiście zakochałam się w Leeroy'u i Marcelu <3 Mam nadzieję,że prędko pojawi się jakaś nowa piosenka,z kolejnym świetnym video.
Dziękuję za te miłe 6 komentarzy :)
Cały świat żyje narodzeniem następcy tronu,muszę przyznać,że ja też :D Cholernie mnie interesuje to co się dzieje w UK,więc całymi dniami słucham Sky News xD Jakie imię nadalibyście książęcemu dzieciątku? Ja jestem za George'em,Louis'em i James'em ;p



18 lipca 2013

Rozdział 42


Oburzona trzasnęłam wyjściowymi drzwiami szkoły i w pośpiechu wypadłam na świeże powietrze.Nie,to nawet nie było oburzenie.Ja byłam śmiertelnie wkur.iona! Nie mogę uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.To...takie obrzydliwe!
-Och...tak będzie lepiej.-syknęłam sama do siebie,ściągając koszulkę Malika,na co kilku chłopaków zagwizdało.Nie spojrzałam nawet za nimi,tylko wybiegłam na ulicę.Na ojca nie ma co liczyć,bo jest już w domu,na przystanek mam za daleko,a na taksówkę poczekam wieczność,zanim wydostanie się z tego okropnego korku.A więc nie pozostaje mi nic innego jak pójście piechotą.
Mijając dziesiątki zdziwionych ludzi (no cóż,w końcu nie codziennie spotyka się na ulicy dziewczynę w staniku) po dwudziestu-paru minutach dotarłam pod dom One Direction.I byłam tak wściekła,że nawet nie przejmowałam się zadyszką.Bez pukania wparowałam do środka i odnalazłam ich wszystkich w salonie.W zasadzie,potrzebny mi był tylko jeden z nich.Malik.
-Dobrze,że jesteś Mary,musimy Ci coś...-zaczął Louis,ale kiedy zobaczył w jakim stanie przybyłam do ich mieszkania,przerwał i zmrużył brwi.-..czemu..
Ale nie pozwoliłam mu dokończyć,bo czerwona z wściekłości podeszłam do Zayn'a i rzuciłam mu jego koszulkę na twarz.
-Jak mogłeś mi dać koszulkę na której się z nią...-Nie skończyłam,bo jego ręka przywarła do moich ust.Zaczęłam się szarpać,ale Liam głośno odchrząknął i dał mi do zrozumienia,że w pomieszczeniu znajdują się dwie dziewczynki,uderzająco podobne do Louisa.
-Przepraszam.-powiedziałam,głośno oddychając,kiedy odzyskałam prawo do mówienia.-Załatwię to w bardziej ocenzurowanej wersji...Czemu robiłeś TO z NIĄ na TEJ koszulce,a potem mi ją dałeś?!-krzyknęłam prosto w twarz zdziwionego mulata.
-Po pierwsze: jest wyprana! Po drugie: sama ją sobie wzięłaś,nie pamiętasz? A po trzecie..-w jego oczach można było dostrzec lekkie przerażenie,wymieszane ze zdziwieniem.-..skąd to wiesz?
-Bo słyszałam jak twoja dziewczyna żaliła się w szkolnym kiblu,że to na pewno ta koszulka na której...-spojrzałam na młodsze siostry Louisa,które wybałuszały na mnie oczy.-...no wiesz.
-To nie jest moja dziewczyna!-wstał w oburzeniu na te słowa.
-Z łaski swojej..załatwcie te sprawy między sobą,okej?-między nami stanął Liam.-Najlepiej trochę później.I dobrze by było żebyś się ubrała,Mary,bo mamy tu nieletnie.-zachichotał.Spojrzałam na wszystkim po kolei i dopiero wtedy dostrzegłam,że oprócz 1D i dziewczynek,w salonie siedziały jeszcze Rose,Danielle,Eleanor i Sam.
-Wyprałem Ci twoją bluzkę.-odezwał się Harry znikając za drzwiami i wracając po minucie z moim białym t-shirtem w ręce.Szybko wcisnęłam go przez głowę i usiadłam na kanapie tuż obok Eleanor,która szepnęła do mnie,że już dawno się tak z Danielle nie uśmiały.Spojrzałam po nich,i rzeczywiście,Dani nadal tłumiła śmiech.

-No więc...zanim Mary wparowała tu w dość..ekhm,niecodzienny sposób...-zaczął znowu Louis,na co Danielle i Eleanor znowu zachichotały.-..chcieliśmy wam powiedzieć,że w piątek organizujemy imprezę pożegnalną i oczywiście wszyscy jesteście zaproszeni.
Wydaje się,że tylko ja nie zrozumiałam wypowiedzianych przez niego słów,bo cała reszta pokiwała powoli głowami.No dobra,może ja i Sam,bo ona też patrzyła na niego zdziwiona,z lekko rozchylonymi ustami.
-O czym on mówi?-spytała siedzącego najbliżej niej Harry'ego,a kiedy on zerknął na nią z osłupieniem,przypomniała sobie,że przecież ze sobą nie rozmawiają.
-Co masz na myśli mówiąc 'impreza pożegnalna'?-spytałam.-Kogo żegnamy?
-Nas.-odpowiedział wskazując na chłopaków.-W przyszłym tygodniu ruszamy w trasę koncertową.


Już ich nie będzie.Nie będzie ich na miejscu.Nie będzie do kogo przyjść,kiedy w domu zastanie nuda i wtedy kiedy będę się chciała z kimś podrażnić.Nie będzie się na kim wyżywać i komu podkradać smakołyki.Nie będzie troskliwego Liam'a,rozbawionego Louis'a,pożerającego wszystko w okół Niall'a,zirytowanego Zayn'a i Harry'ego,który,zdaje się,nadawał na podobnej fali co ja.Nie będzie One Direction.I niesamowite jest to,jak się do nich przywiązałam.
-Możemy porozmawiać,zanim wyjdziesz?-usłyszałam nad uchem głos Malika i w następnej chwili trzymał mnie już za rękę,ciągnąc na taras.-Jeśli chodzi o ten incydent z koszulką...To nie do końca tak..Francesca nie jest moją dziewczyną,ani nic takiego,tylko...
-Zdążyłam już załapać.-przerwałam mu,krzyżując ręce na piersi.-Przypomniałam sobie twoje towarzystwo z poza zespołu,a dokładniej to jak lubicie się zabawiać.I uwierz mi,nic mnie to nie obchodzi.-zbierałam się do odejścia,kiedy jego dłoń spoczęła na moim biodrze.
-Zaczekaj! Ja już taki nie jestem.Zmieniłem się odkąd...-spojrzał mi głęboko w oczy.-..odkąd dowiedziałem się,że mogłem zostać ojcem.
-Ale nim nie zostałeś i wróciłeś na stare śmieci.-wywróciłam oczami.-Ja to rozumiem.Nie musisz mi się tłumaczyć,nie jesteśmy nawet przyjaciółmi.-ruszyłam do drzwi,ale on znowu mnie powstrzymał.
-Nie chciałabyś tego zmienić?
Odwróciłam głowę i spojrzałam na jego zmęczoną twarz.Popatrzył na mnie oczekująco,a ja poczułam jak jakiś kilkutonowy ciężar spada mi na serce.Totalnie tego nie rozumiałam.Tego,co do mnie powiedział i tego,co właśnie czułam.
-Już jest za późno,wyjeżdżacie.-wydukałam i ze spuszczoną głową wróciłam do środka.

Po raz pięćsetny tej nocy przekręcałam się na łóżku,zmieniając pozycję.Żadna z nich jak dotąd nie pomogła mi w zaśnięciu.W głowie ciągle kłębiły mi się myśli dotyczące słów wypowiedzianych przez Zayna.
Nie chciałabyś tego zmienić? Niby jak miałabym to zmienić? Nasza dwójka nie przepadała za sobą już od pierwszej godziny naszej wspólnej znajomości! Tego się nie da zmienić.
Nadal nie dochodziło do mnie to,że chłopcy wyjeżdżają.Wspomniałam ten dzień w którym się poznaliśmy i cóż..wywrócili moje życie do góry nogami.Pewnie gdybym ich wtedy nie poznała,do dzisiaj cieszyłabym się życiem takim jakie miałam przed nimi.Życiem na deskorolce od rana do wieczora,życiem w bliskości z Maxem,być może życiem z Jamiem...
Ale równie dobrze,Jamie mógł wpaść pod ten samochód nawet wtedy gdybym ich nie znała.W końcu...czułam to,że się od siebie oddalamy już wcześniej,dużo wcześniej.To tak naprawdę moja wina.
Dużo łatwiej było mi przywoływać te chwile w których mocno cierpiałam,bo było ich zdecydowanie więcej,ale trzeba przyznać,że ONI mimo wszystko byli przy mnie i starali mi się pomóc.Nawet wtedy kiedy ja nie chciałam tej pomocy przyjąć,i to jest najpiękniejsze.
Starałam się przestać myśleć o tym wszystkim,ale to nie działało.Tej nocy uświadomiłam sobie jaką okropną osobą dla nich byłam,jak okropnie ich traktowałam,a oni mimo to nadal chcieli się ze mną przyjaźnić! To świadczy tylko o tym,że oni są...
Nienormalni.Poważnie! Wiem,że znowu ich obrażam,ale kto normalny chce zadawać się z osobą,która sprawia im same problemy? Jeśli to nie są prawdziwi przyjaciele,to ja już nie wiem kim oni są.Na piątkowej imprezie muszę ich przeprosić,po prostu muszę!

Dopiero wtedy kiedy do tego doszłam ( i to samodzielnie,ha!) mogłam spokojnie zasnąć.


Może wszystko to,do czego doszłam wczorajszej nocy,te wszystkie wnioski,były bardzo banalne,a nawet śmieszne,ale nie miało to dla mnie znaczenia.Liczyło się tylko to,że podniosłam się z łóżka z szerokim uśmiechem na twarzy,co zaraziło resztę domowników.Zdałam sobie sprawę z tego,że przyjaźń między mną a zespołem nie zginie tak szybko,bo przyjaźń nie zna umiaru ani granic.To,że wyjeżdżają,nie znaczy,że umierają,a to jedna z największych różnic pod słońcem.
Już dawno nie udałam się do szkoły w tak wyśmienitym humorze.Nie zraziło mnie nawet to,że musiałam iść na nogach,a w połowie drogi zaczął padać deszcz.Tym razem nie wściekłam się na chłopca,który wpadł na mnie na zakręcie,a jedynie uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam z podniesioną głową,pomijając fakt,że ubrudził moje spodnie lodem.Dość dobrze zniosłam te wszystkie nudne lekcje,a na niektórych zdarzyło mi się nawet notować,co zdaniem Nick'a świadczyło o tym,że muszę mieć gorączkę.
Ale najważniejsze było to,że nie zraziło mnie to,że pod moje nogi kolejny raz napatoczyła się Francesca vel Tapeta.Gdy podeszła do mnie w towarzystwie swoich przyjaciółek,uśmiechnęłam się do niej lekko i w oczekiwaniu skrzyżowałam ręce na piersi.
-Słucham,co chcesz mi tym razem powiedzieć?-odezwałam się,co spowodowało,że Nick,który stał koło mnie,zachłysnął się swoją coca-colą.Ją też musiałam zbić z tropu,bo zmrużyła brwi.
-Ja...chciałam spytać o tą...
-O koszulkę?-wywróciłam oczami.-Boże,dziewczyno,nie powinnaś pytać się o to mnie,tylko Zayna.-Jej usta zacisnęły się mocno i najwyraźniej zamierzała dodać swoje trzy grosze,ale ja kontynuowałam.-Tak,to jego koszulka,ale ja tylko ją pożyczyłam.Jeśli masz jakieś wątpliwości co do wierności swojego kochasia,to ja naprawdę nie jestem osobą z którą powinnaś o tym rozmawiać.I wierzę,że masz na tyle dużo szarych komórek,że wymyślisz do kogo się z tym udać.Chodźmy,Nick.-poklepałam przyjaciela po ramieniu i skierowaliśmy się na parking.-Naprawdę nie musisz mnie podwozić,mogę się spokojnie przejść,przestało padać.
-No coś ty,nie ma żadnego problemu,ale...co to było?-wskazał ręką w kierunku odchodzących blondynek i otworzył mi drzwi od fiata bravo swojego ojca.Kiedy odpowiedziałam zgodnie z prawdą,że nic,uniósł jedną brew i powoli ruszył.-Potraktowałaś ją tak...łagodnie.To nie w twoim stylu.Coś musi się z tobą dziać.
-Wiem,to dziwne,ale dzisiaj mam wyjątkowy humor.Spoko,do jutra mi przejdzie.-zaśmiałam się.Resztę drogi spędziliśmy na rozmowie o wyjeździe chłopaków w trasę,a pod moim domem Nick wyznał mi,że odważył się zagadać do dziewczyny,która od dawna mu się podoba - Jessici.Nareszcie!
Jak spędzacie wakacje,kochani? Mam nadzieję,że bardzo przyjemnie - nie ważne czy to w domu,na plaży,w górach,za granicą - ważne,że z dala od szkoły!
Nowy rozdział jest,przyznać muszę,delikatnie wymuszony,bo jakoś nie miałam natchnienia,ale jest chyba w nim wszystko co chciałam zawrzeć.Mam nadzieję,że nie wyszedł aż taki najgorszy :)

No to korzystajcie z tych wakacji,bo czas niestety leci nieubłaganie! Kocham was xx


8 lipca 2013

Rozdział 41

"po raz pierwszy któregoś dnia to ja popatrzyłem na Ciebie jak na przyszła żonę, nie jak na koleżankę lub czy zwykłą osobę na tym świecie. wtedy obudziła się we mnie chęć do walki z życiem. moja niezdolność do oddychania zmieniła się, powietrze uczyło jak oddychać. już nie byłem taki kruchy, w sposób niezwykły pochłaniałem ją. zdominowałem jej życie zaczęła mną się interesować. uświadomiłem jej że jest jedyną na tym świecie."

-O mój Boże,rzygam romantyzmem.-skomentowałam na głos,po przeczytaniu tych łzawych wyznań i już miałam przymknąć laptopa,kiedy Liam wcisnął na niego swoją rękę.
-Auu,czekaj!-zawył z bólu i z powrotem go otworzył.Po przeczytaniu,w jego oczach pojawiły się wesołe iskierki i uśmiech wkradł się na jego twarz.-Co Ci się tu nie podoba?
-Daj spokój,który normalny facet w dzisiejszych czasach mówi coś takiego?
-Kto i co mówi?-odezwał się Zayn i oparł się o kanapę,wychylając się między naszymi głowami,aby przeczytać tekst.-No no no.-uśmiechnął się tak jak Payne.Chyba miał dzisiaj dobry humor.
-Może podchodzisz do tego w ten sposób,bo sama chciałabyś żeby jakiś chłopak Ci tak powiedział,hm?-spytał Payne i dźgnął mnie łokciem.Tym razem udało mi się zamknąć laptopa i odłożyć go na stół.
-Jestem feministką.-powiedziałam wstając i idąc do kuchni po miskę popcornu,którą Niall postawił na blacie.
-Tylko nie zjedźcie wszystkiego.-szepnął z delikatnym uśmiechem i zaczął smarować chleb masłem orzechowym.Wróciłam do salonu,a Zayn i Liam pozostali w tych samych pozycjach.
-Nie potrzebuję faceta.-kontynuowałam,siadając na swoim miejscu.-Dam sobie radę sama.
-Och,jesteś tego taka pewna?-Liam nie dawał za wygraną.Puścił oczko do Zayna,Zayn mu odpuścił i pochylili się nade mną z dwóch stron.
-Do kogo się będziesz przytulała,kiedy złapiesz doła?-szepnął Liam.
-Mam niezawodnego,pluszowego misia.
-A kto Ci naprawi kran,jak się zepsuje?-zapytał Zayn.
-Wezwę hydraulika.
-Pluszowy miś nie odwzajemni twojego pocałunku.
-A hydraulik nadal pozostanie facetem.
-Nie kiedy go wykastruję.-uśmiechnęłam się cwaniacko,a oni spojrzeli po sobie i odsunęli się na odległość dwóch metrów.
-Jesteś dziwna.-stwierdził Zayn,zabrał garść popcornu i udał się do przedpokoju,gdzie zaczął ubierać buty.
-Dziękuję.-skinęłam głową i przypomniałam sobie,że muszę wysłać sms'a do babci.To niewiarygodne,że ciocia w końcu nauczyła ją odczytywać i wysyłać wiadomości! Ja próbowałam dużo razy,ale za każdym razem traciłam cierpliwość i musiałam przestać.No wiecie,nie chciałam używać wobec niej przemocy,a często się zapominam.
-Dokąd się wybierasz?-zaciekawił się Liam i podszedł do mulata.
-A czy to ważne?-odpowiedział mu,o dziwo,pogodnym tonem.Przeglądnął się w lustrze i nastroszył te swoje włosy,a ja wywróciłam oczami.
-To chociaż mi powiedz czy wrócisz na noc.-Rozbawiony Payne spróbował inaczej i skrzyżował ręce na piersi.Tymczasem ja próbowałam stłumić spam ze strony babci.Zaczynam żałować,że nauczyła się obsługiwać komórkę.
-To się jeszcze okaże,przyjacielu.-klepnął go po ramieniu.-Nie czekajcie na mnie z kolacją.Cześć,Mary.
-No hej.-mruknęłam,waląc telefonem o stół.Znowu się zaciął,dziad.
-Nie chcesz może kupić telefonu?-spytałam unosząc go w górę i w tym momencie,odleciał od niego główny przycisk.

Najbardziej pożądana relacja damsko-męska tej wiosny? Szpilki i dżinsy typu boyfriend! Stylowo,nonszalancko i niezwykle kobieco.
-No no no...-zacmokałam.Chyba zagubiłam się już w modowym świecie,przydałyby się jakieś porządne zakupy.
-Hej,co tam?-Z przedpokoju dobiegł głos Rosalie,która zaledwie chwilę temu weszła do domu.No,jeśli tą wielką chałupę 1D można nazwać domem,ale nieważne.Wchodząc do salonu zastała mnie w trakcie przeglądania czasopisma Cosmo,a Harry'ego ślęczącego nad moją książką.
-Robimy zadanie z matmy.-odpowiedziałam powoli,przewracając kolejną kartkę,i zarzucając nogi za oparcie kanapy.
-''Robimy''?-Rudowłosa uniosła brew do góry,czekając na jakiś bunt ze strony Styles'a,ale takowego nie było,bo te cyferki pochłonęły go do reszty.
-Mmhm.Masz moje klucze?-spytałam i w odpowiedzi dostałam nimi w kolano.-Dzięki.Gdzie jest Max?
-Stwierdził,że będzie lepiej jeśli ja Ci je dostarczę.Rozumiesz,powiedział,że nie będzie przebywał w tym samym domu z...-tu westchnęła.-..Zaynem.
-Aha,no to tak się składa,że Malika nie ma.Możecie posiedzieć z nami.
-To się raczej nie uda,bo Max leci na jakąś imprezę,a mnie czeka wypracowanie z angielskiego,którego nawet jeszcze nie tknęłam.-skrzywiła się.
-To niewiarygodne jak mój brat Cię zmienia.-stwierdziłam.Odkąd pamiętam,Rosalie była kujonką jakich mało! Wszystko miała na czas,zawsze była przygotowana do lekcji,a kiedy dostawała słabe oceny,potrafiła się załamywać przez kilka dni z rzędu.Serio,nie kapuję takich ludzi.Wystarczy spojrzeć na mnie! I...na Harry'ego.Właśnie przebudził się z transu,mrucząc pod nosem: ''źle mi wyszło...źle...czemu...gdzie jest kalkulator?''
-Mnie się nie da zmienić,Mary.Po prostu mam mały poślizg.-wyszczerzyła zęby i wyszła.Nie minęła minuta,jak do pokoju wbiegł Niall.
-Słyszałem głos Rose?-wydukał,ale kiedy dowiedział się,że już wyszła,iskierki w jego oczach zgasły i wrócił do swojego pokoju.
-Skończyłem!-zawołał nagle Hazza,wybudzając mnie z drzemki.-Ej,nie śpij! Zrobiłem wszystkie te zadania,wyniki się zgadzają,mam nadzieję,że nic nie pomyliłem...-podrapał się po głowie.-Sprawdź.-podał mi zeszyt,a ja zdezorientowana spojrzałam na te wszystkie cyfry,pierwiastki,potęgi i Bóg wie co jeszcze to było.Jedno jest pewne: połowy z tego nigdy w życiu na oczy nie widziałam.
-Ee..dobrze jest,dobrze.Świetnie się spisałeś,dzięki Haroldzie.-poklepałam go po lokowatej czuprynie,a on w odzewie zaczął mnie dźgać po brzuchu i skończyło się to na tym,że Liam przyszedł nas uciszyć.Oczywiście,podziałało to tylko do momentu,kiedy znów wrócił do siebie,bo potem zaczęliśmy bitwę na poduszki.Nagle drzwi wejściowe zamknęły się z głośnym trzaskiem,i do salonu,chwiejnym krokiem przywędrował Zayn.
-Sześć wam!-zawołał,osuwając się na fotel.Powieki miał opadnięte,koszulę do połowy zapiętą,a na głowie wielki bałagan.
-Siedem Ci!-odpowiedzieliśmy z Hazzą w tym samym czasie po czym wybuchnęliśmy śmiechem i przybyliśmy sobie piątkę.
-A so wam tak wessoło?
-To już wyższa matematyka,mój przyjacielu...-westchnął Styles i zebraliśmy się do porządku.Przynajmniej mniej-więcej.Znienawidzoną przeze mnie matematykę wrzuciłam do torby i usiadłam na kanapie.
-Chyba zostało Ci jeszcze trochę szminki,o tutaj.-wskazałam na prawy policzek,a on,tak jak się spodziewałam,złapał się za lewy.-Nie nie,ten drugi.
Malik wyciągnął lusterko i widząc w nim swoje odbicie uśmiechnął się pod nosem.Nastroszył swoje potargane włosy,po czym bez słowa wstał i zaczął wspinać się na górę.
Ciepłe i jasne promienie słoneczne,które wtargnęły się przez okno,przyświeciły mi prosto w moje oczy,ale sen w którym trwałam był taki błogi,że nie miałam ochoty się podnosić.Ptaki wesoło ćwierkały,a świeże,wiosenne powietrze wlatywało do pokoju przez uchylone okno.Zapowiadał się świetny dzień.
Przytuliłam się mocniej do swojej poduszki i automatycznie przez sen,odepchnęłam nogę Harry'ego,która jakby sama powędrowała ku mojej twarzy.
Nagle,nie wiadomo skąd,rozległ się głośny huk i Harry momentalnie się podniósł,waląc mnie przy tym swoją girą prosto w nos.
-Auua!-jęknęłam i dźwignęłam się na łokciu do pozycji siedzącej.Spojrzałam na telefon i to co tam zobaczyłam,sprawiło,że wybudziłam się momentalnie.Zapowiadał się świetny dzień?! Jest po 10,powinnam być już w szkole! I co ja do licha robię u One Direction,zamiast być w swoim domu?!
-Ja pierdole.-usłyszeliśmy dość głośne przekleństwo ze strony schodów.Po chwili zza barierki wyłoniła się czarna czupryna.-Spadłem ze schodów...pierwszy raz w życiu!-zawołał zdziwiony Malik i podszedł do nas,kulejąc.-Normalnie jak na filmie! A chciałem tylko wyprasować ten t-shirt.-uniósł zmiętą koszulkę w górę po czym westchnął.-A wy co tacy zdziwieni?
-Co ja tu robię?!-zawołałam i złapałam się za włosy.-Muszę być w szkole!-Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i wrzucać je pojedynczo do torby.Gdyby nie to,że mam dzisiaj test z włoskiego i muszę oddać zaległą pracę z matematyki,odpuściłabym sobie szkołę.Ale nie tym razem.Złapałam torebkę i już miałam wybiegnąć,kiedy Harry mnie powstrzymał.
-Mary! Twoja bluzka z tyłu jest..uwalona.
Podążyłam za jego wzrokiem i rzeczywiście,na białej bokserce była jedna,wielka,brązowa plama.
-Cholera,to chyba ta czekolada.-powiedział,wskazując na kanapę,gdzie spoczywały resztki karmelowej milki.Przeklnęłam pod nosem.
-Pożyczam to!-wyrwałam Zanowi koszulkę z ręki,jednym ruchem ściągnęłam swoją,a drugim już ją wkładałam.Zdezorientowany Malik machnął ręką.
-Dobrze,tylko już tak nie krzycz.-mruknął i zasłonił uszy.Teraz już bez słowa pożegnania wybiegłam przed dom,ale Styles zatrzymał mnie po raz kolejny.
-Może szybciej będzie jak Cię podwiozę,co?-skinął głową w kierunku swojego Range Rovera i wpakowaliśmy się do auta.Kiedy on jechał do centrum,stanowczo przekraczając dozwoloną prędkość,ja zdążyłam przetrzeć rozmazany tusz do rzęs,wcisnąć do ust z pięć miętowych gum na raz i przeczesać włosy palcami.Niestety,nie należałam do tych dziewczyn,które na każdym kroku nosiły swoją zapasową kosmetyczkę.-To tutaj?-spytał Styles po dziesięciu minutach,a ja skinęłam głową i jak tylko podjechaliśmy pod budynek,wyskoczyłam z samochodu,rzucając krótkie 'dzięki'.Moje wejście do szkoły można by także nazwać wejściem smoka,ale co tam.Nie przejmując się ludźmi,którzy zaczęli lustrować mnie wzrokiem,zaczęłam przepychać się do mojej szafki.Na początku miałam mały problem ze znalezieniem jej i zaczęłam włamywać się do szafki jakiegoś chłopaka,który uprzejmie mnie o tym poinformował i dopiero za trzecim podejściem udało mi się dostać do mojej.Wyrzuciłam z torby wszystkie nie potrzebne rzeczy,zapakowałam właściwe książki po czym popędziłam pod salę od włoskiego.Niestety zapomniałam o tym,że Pan Bernasconi przychodzi pięć minut przed dzwonkiem i nie toleruje spóźnień.Na szczęście ten facet chyba mnie polubił,bo jedynie poprosił mnie abym nie robiła tego więcej i kazał usiąść na miejscu.Nick,który siedział w ławce,wybałuszył oczy i odsunął mi krzesło.
-Po pierwsze..-szepnął-..czemu nie było cię na pierwszej lekcji? Po drugie: jak ty wyglądasz? Po trzecie: masz chyba dobry wpływ na Bernasconiego,bo Francesca przyszła dwie minuty przed tobą i prawił jej kazanie aż do teraz.-skinął głową na ową wysoką blondynkę,która zaczepiła mnie ostatnio na stołówce.Przyłapałam ją na tym,że gromiła mnie wzrokiem.
Okazało się,że test z włoskiego został przeniesiony na przyszły tydzień,więc przez całą lekcję mogłam spokojnie porozmawiać z Nickiem.Nie wiem co takiego było we mnie,że Bernasconi tak mnie lubił,ale przegadałam z blondynem całą lekcje i nie zwrócił nam uwagi,podczas gdy Francesce upomniał ze trzy razy.Po włoskim samotnie udałam się do szafki żeby odłożyć podręczniki i przy okazji ulżyć trochę mojemu ramieniu.Gdy zamykałam szafkę,myślałam,że zejdę na zawał,bo zza jej drzwiczek wyłonił się nie kto inny jak Harry.
-Je pierdziele!-złapałam się za serce.-Co ty tu robisz?-po zadaniu tego pytania,zauważyłam jak wszyscy wokół zwalniają tempa żeby przyglądnąć się Harry'emy Stylesowi.Szczerze? Wolałabym żeby oni nie byli tacy sławni bo pokazywanie się z nimi publicznie wprawiało mnie w żenujący nastrój.Nienawidziłam być obiektem czyichś zainteresowań,a przyjaźniąc się z One Direction niestety byłam na to narażona.
-Zostawiłaś w domu kartkę z zadaniami z matmy!-pomachał mi nią przed twarzą.-Mówiłaś,że to sprawa życia i śmierci więc Ci ją przywiozłem.
-O Boże,jesteś wielki!-zawołałam,wprawiając niektóre dziewczyny w wydobycie tęsknego: ''och!''.
-Wiem.-zachichotał.-Przy okazji zwędziłem ze stołu małe śniadanko dla Ciebie,bo nie zdążyłaś nic zjeść.-powiedział,podając mi woreczek z kanapkami,a ja dopiero teraz poczułam jak bardzo jestem głodna.
-Nie ma bata,musimy się napić,jestem Ci to dłużna.
-Och,okej.Zadbam o to żebyś czasem nie zapomniała.
Zaczęliśmy iść w kierunku wyjścia.
-Tak w ogóle,to jakim cudem obudziłam się u was a nie u siebie w domu? Moja mama chyba wpadła w szał!-przypomniałam sobie o telefonie,który wyciszony spoczywał na samym dnie torby.
-Musieliśmy zasnąć przy tym filmie.Louis mówił,że nie miał serca nas budzić.-zaśmiał się.-Ale nie martw się,zadzwonił do twoich rodziców już wczoraj,uprzedzając ich o tym,że nie wrócisz na noc.Dużo mają z tobą kłopotów,wiesz?
-Mnie to mówisz?-westchnęłam i przeczesałam palcami włosy.Doszliśmy do drzwi,gdzie umówiłam się wcześniej z Nickiem.
-Cześć Nick.-Styles uścisnął mu rękę na przywitanie po czym zeszliśmy na parking.-No nic,dzieciaki,to uczcie się ładnie.Czasem żałuję,że musiałem przerwać naukę.
-Żartujesz sobie? Oddam Ci moje lata edukacji bez wahania,tu i teraz!
-Gdybym mógł to z chęcią bym je przyjął.-wyszczerzył zęby.-Powodzenia!-zawołał i wsiadł do auta.Odjeżdżając pomachał do grupki dziewczyn,które o mało co nie zemdlały.
-To chore,nie?-mruknęłam do Nicka,wskazując na nie palcem,a on tylko przytaknął.
Po wejściu do sali od matematyki,od razu mieliśmy złożyć nasze prace na biurku nauczycielki.Dzięki Bogu,zanim ją oddałam,spojrzałam na kartkę i zamiast swojego nazwiska,ujrzałam staranny podpis: Harry Styles.Lokowaty chyba nie na żarty wczuł się w rolę ucznia.Skreśliłam szybko jego nazwisko i zamieniłam na swoje.Po dwóch kolejnych lekcjach,razem z Nickiem udaliśmy się na przerwę obiadową i po raz kolejny przekonałam się,że stołówka nie wróżyła dla mnie nic dobrego.A raczej przyjemnego,bo 'Francesca vel Tapeta' zbliżyła się do mnie kiedy stałam w kolejce po jedzenie.
-Skąd masz tą koszulkę?-wysyczała przez zęby.Dopiero teraz przypomniałam sobie,że mam na sobie t-shirt Malika,nie wyprasowany z resztą.Spojrzałam na napis Cool Kids Don't Dance,a potem na nią.
-A co Cię to?-oparłam ręce na biodrach,wprawiając ją przy tym w jeszcze większą wściekłość.
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie!-w sali zaległa głucha cisza.Nie mam,cholera,pojęcia kim ona była,ale zaczęła działać mi na nerwy.
-A ty kim jesteś żebym miała Ci się spowiadać z tego co noszę?
Zmrużyła oczy,zacisnęła usta po czym nie odpowiadając,wyleciała z sali szybkim krokiem.

Przepraszam! Za to,że długo nie było nowego i za to,że ten jest aż taki długi xD Mam nadzieję,że to was nie zrazi do przeczytania go.Wstawiam go właśnie takiego,dlatego,że nie wiem kiedy będzie następny,ale nie wcześniej niż w przyszłym tygodniu.

Widzę,że nadal nikt z was nie kojarzy Francesci,ale to nic,wszystko wyjdzie w praniu ^^

Wiem,że ostatnio trochę przynudzam,ale obiecuję,że to niedługo się zmieni.Czekam na wasze opinie,dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia :) xx

Z A P R A S Z A M
na moje drugie opowiadanie!
http://www.alwaysgleamofhope.blogspot.com/