7 czerwca 2012

Rozdział 10

Muzyczka do rozdziału :D


| Mary |
-Nie wiem jak wy,ale ja już odpadam...-odezwałam się zmęczona i powoli skierowałam w stronę ławki z zamiarem chwilowego odpoczynku,kiedy poczułam czyjeś dłonie na swoich biodrach.Dopiero wtedy spostrzegłam się,że moich przyjaciół ani brata nie ma nigdzie w pobliżu.
-Mary,Mary,Mary,Maryy...-westchnął czyjś głos,który niestety bardzo dobrze znałam.-Wiedziałem,że prędzej czy później twój związek z Jamie'm okaże się klapą,ale dobrze wiesz,że bardzo wam kibicowałem...
-No co do tego nie mam wątpliwości,Chris.-jego imię wypowiedziałam z jawną niechęcią
-Teraz kiedy jesteś już wolna...-szepnął mi do ucha-Może byśmy się się tak czasem spotkali...i pogadali? Co ty na to?-opuszki jego palców zaczęły błądzić po mojej szyi.
-Jesteś pewien,że chodzi Ci tylko o pogawędkę?-odwróciłam się w jego kierunku i za jego sylwetką zauważyłam jak znajoma postać pomału zbliża się w naszym kierunku.Był to nie kto inny tylko Zayn Malik w czapce i papierosie w ręku.Na jego widok od razu przypomniałam sobie wczorajszy wieczór,a raczej noc bo wyobraźcie sobie,że ten palant nachlał się jeszcze bardziej i wydzwaniał do mnie,a kiedy w końcu zaczęłam ignorować jego połączenia,po prostu zapisywał mnie sms'ami,które musiał pisać z wielkim trudem.Gdy tylko go zobaczyłam nie wiem co to było,ale jakiś impuls kazał pocałować mi stojącego przede mną chłopaka.Sama nie mogę w to uwierzyć,ale tak,zrobiłam to...Gdy Mulat był tuż obok,zawiesiłam swoje ręce na szyi Shelley'a i złożyłam na jego ustach pocałunek,a oderwałam się od niego dokładnie kiedy brunet nas mijał.
-O,dzień dobry!-zawołał radośnie jak gdyby nic się nie stało-Wspaniały dzień,prawda? Może się przejdziemy?
-Ja...jasne...-wyjąkałam i zmusiłam się na uśmiech podczas gdy zszokowany Chris obejmował mnie mocno w pasie.
-Mary,ale co to by...
-Ani słowa!-przerwałam mu szeptem i wskazałam żeby szedł za Malikiem.Ten z cwaniackim uśmieszkiem złapał mnie za dłoń i zrównaliśmy kroki.-Zarąbiście...-mruknęłam sama do siebie
-Co?-powiedzieli w tym samym czasie
-Niee,nic...Dokąd idziemy?
-Na lody,ja stawiam! Opowiecie mi o waszym związku,a nawiasem mówiąc słodko ze sobą wyglądacie,mówił wam to ktoś? Tak w ogóle to jak długo już ze sobą jesteście?-z uśmiechem spojrzał w moim kierunku.Dobrze wiedziałam co oznaczały jego spojrzenia-jeszcze wczoraj byłam z Jamesem a dzisiaj całuję się z jego kumplem,który apropos pobił się właśnie z nim.Świetny pomysł Davies,świetny...
-W zasadzie to my nie...-zaczęłam,ale Chris mi przerwał.
-Może i nie za długo,ale od zawsze wiedziałem,że do siebie pasujemy.Auuuć!-złapał się za stopę,która właśnie została podeptana przez mojego conversa.
-W takim razie nic innego jak życzyć wam szczęścia.
Po godzinnym siedzeniu w towarzystwie dwóch brunetów,którzy dogadywali sobie z jak największą uprzejmością miałam ochotę zwymiotować.Wracając do domu,w salonie zastałam zagubionych przyjaciół.
-Gdzieś ty była? Szukaliśmy Cię wszędzie!
-Słuchajcie...narozrabiałam i to bardzo...-skrzywiłam się i opowiedziałam im wszystko po czym załamana położyłam się na zimnych panelach żeby trochę ochłonąć.
-Oj siostra...Ciebie zostawić na minutę..-westchnął Max
-Co ja mam teraz zrobić?
-Zadzwoń do tego dupka i powiedz mu,że wcale nie jesteście żadną parą.-Sam wzruszyła ramionami
-Tak po prostu?-uniosłam brew-Nie zapominaj,że ja go pocałowałam.JA,nie on MNIE...
-To i tak nic nie da...Dokładnie pięć minut temu Chris oznajmił na twitterze o tym jaki to jest szczęśliwy będąc w związku z samą Mariną Davies za którą uganiał się od czwartej klasy...Nie będę tu przytaczał komentarzy jego kumpli,ale muszę Ci powiedzieć,że pomogłaś mu zgarnąć naprawdę dużo kasy...
Spojrzałam na Maxa i Samanthę,którzy nachylali się nad laptopem.
-Założył się,że Cię wyrwie...-mruknęła-Mówiłam,że to dupek.
-Zajebiśc...
-Ile razy wam już mówiłam,że nie wolno przeklinać w domu?-usłyszeliśmy kobiecy głos i wszyscy momentalnie odwróciliśmy się w kierunku drzwi u progu których pojawiła się moja mama.
-Mamo!-obydwoje z Maxem zerwaliśmy się i uściskaliśmy rodzicielkę.
-No już dobrze,dobrze.Max,leć pomóc ojcu wypakować torby z samochodu.Cześć dziewczynki,jak tam zdrówko?-usiadła pomiędzy moimi przyjaciółkami i zauważyłam,że kątem oka zagląda do laptopa.
-Mamo nie...!
-A co to?-zbliżyła swoją głowę do ekranu a ja nie wytrzymując stuknęłam czołem o drzwi zza których po momencie wyłonił się tata i Max.
-Mary,zechciałabyś nam to wytłumaczyć?-spytała-TERAZ.
-No to my może...
-Tak tak,my już pójdziemy,do widzenia!-Rose i Sam podniosły się i szybkim krokiem opuściły nasz dom.
-Co się stało,Audrey?-tata usiadł obok niej i podążając za jej wzrokiem przeczytał tweeta Chrisa.
-No bo chodzi o to,że...

| Rose |
-No i co im powiedziałaś?-zapytałam przyjaciółki kiedy tylko pojawiła się na skypie.
-No jak to co? Wszystko od początku,nie lubię mieć przed nimi tajemnic.A prędzej czy później i tak by się dowiedzieli,jestem tego pewna.
-I jak na to zareagowali?
-Mama się zmartwiła,z resztą ojciec też,obydwoje bardzo lubili Jamiego...Chrisa co prawda nie znają,ale wystarczyło przeczytać komentarze oraz wyrażenia takie jak 'wyrywanie' 'laseczka' 'dupeczka'...
-Dobra,załapałam.-przerwałam jej a ta westchnęła.Dopiero teraz zauważyłam zmartwienie narastające na jej twarzy.-Masz już jakiś pomysł co z tym zrobimy?
-Najlepiej będzie chyba jak nie będę na to zwracać uwagi.Jutro pierwszy dzień szkoły,ludzie na początku się tym podniecą,ale w końcu zapomną,nie?
-No nie wiem...przy Chrisie i jego kumplach?
-Jeśli nie no to...no to zerwę z nim na oczach wszystkich i wtedy będzie wszystko jasne!
-To już jest jakieś rozwiązanie.-uśmiechnęłam się lekko-Zmieniając temat to nie wiem co mam na siebie włożyć.Sukienka czy spodnie? A może spódnica...ty co ubierasz?
-Najchętniej to bym poszła w jeansach,białej bluzce i conversach,ale mama nakupowała mi ciuchów w tym Paryżu i właśnie wybiera mi strój na jutro...-podparła brodę na ręce i wywróciła oczami na co ja zachichotałam.
-Ciesz się,że ma dobry gust.
-No chociaż tyle.Makijaż też ma mi zrobić więc za wiele to ja się przejmować nie muszę.
-Takie życie księżniczki.-parsknęłam-Może moja mama też się zgodzi i też mi zrobi...-pomyślałam.
-Matki kosmetyczki,nie mogłyśmy sobie lepiej wymarzyć!
-Co prawda to prawda.Wiesz,tak sobie teraz pomyślałam..Może weź ubierz się tak,że Chrisowi na twój widok szczena opadnie,a później po szkole zerwij z nim! To by świadczyło,że byliście parą jedynie 24 godziny i to ty go rzuciłaś,a nie on jak to zwykle bywa.-podsunęłam
-Ja też teraz o tym myślałam i...nie.Mam już pomysł.Wieczorem jak co roku na rozpoczęcie szkoły wszyscy jadą na ognisko do starej chałupki Clarissy,pamiętasz?-Pokiwałam głową.-No! To wtedy to zrobię.
-Jak wolisz,chociaż myślę,że mój pomysł jest bardziej brutalny.
-Nie chcę żeby moja osoba była tematem do plotek przez najbliższe dwa tygodnie,wole spokojne życie na uboczu.
-Dobrze wiesz,że twoja osoba jest często temat do plotek..-parsknęłam a ta tylko wzruszyła ramionami.
Rankiem obudziłam się stosunkowo wcześnie.Zdążyłam na spokojnie zjeść śniadanie,obejrzeć kawałki meczu w telewizji i wybrać z pomocą mamy odpowiedni strój.Ostatecznie postawiłam na standardową białą koszulę i czarne jeansy,a makijaż tak jak poprosiłam zrobiła mi mama.O umówionej porze wyszłam przed dom gdzie w samochodzie Maxa czekał już on i Mary.Musiałam to przyznać...wyglądała zjawiskowo.
-Jakie piękne ciuszki!-zawołałam-Przynajmniej nutka oryginalności,nie to co ja,wszystko oklepane...
-Chyba wolałabym wyglądać tak jak ty,przynajmniej na luzie.-zaśmiała się-A tymczasem ja muszę się męczyć w obcasach...
-Nie marudź,zawsze sobie jakoś poradzisz,w końcu nie chodzisz w nich pierwszy raz.
Po drodze zgarnęłyśmy Sam,która także wyglądała bardzo ładnie,jak na swoje sceptyczne podchodzenie do mody i wszelakiego strojenia się.Tak jak prosiła Marina,weszliśmy do szkoły równo z rozpoczęciem apelu wbijając się w tłum aby nie zauważył nas jej nowy chłopak.Do spotkania z nim nie mogło jednak się obyć tuż po uroczystości...Ku naszemu zdziwieniu pod szkołę podjechał Louis z chłopcami i kiedy witaliśmy się z nimi,ten podszedł do niej i objął ją od tyłu.Niezłe zaskoczenie widniało na twarzach pozostałych,z wyjątkiem Zayna.Brunetka strzepnęła jego ręce i tłumacząc się brakiem czasu,powiedziała mu,że spotkają się wieczorem o Clarissy.
-Nie pytajcie.-dodała widząc pytający wzrok chłopców-Już dzisiaj wieczorem będzie po wszystkim...

| Mary |
Już dzisiaj wieczorem będzie po wszystkim? To na prawdę ja tak powiedziałam? Otóż wieczorem wcale nie było po wszystkim,wręcz przeciwnie,zdaniem Chrisa jego zabawa właśnie się zaczyna.A było to tak...
Około godziny 18 jak zaczynało się ściemniać spotkaliśmy się z chłopakami z One Direction i wspólnie pojechaliśmy na ognisko,które miało miejsce w leśnym domku tuż na obrzeżach miasta.

Na początku było fajnie,super i w ogóle bo w pobliżu nie było Chrisa.A nie było go dlatego,że zdążył się upić...a wszyscy dobrze wiemy jak alkohol działa na człowieka.Jednak gdy tylko się pojawił bez słowa zaciągnął mnie do domku,a dokładniej do pokoju na górze.

| Zayn |
-Może daj spokój z tym piwem,co Zayn?-usłyszałem nad sobą głos Liama.
-Nie bój żaby,to tylko jedno na dobry humor.-powiedziałem zerkając na zmartwioną twarz Rosalie.
-Co jest Rose?
-Martwię się o Marinę...miała tylko mu powiedzieć,że między nimi nic nie ma,a nie ma jej ponad dziesięć minut...-spojrzała na zegarek.
-Spokojnie,na pewno nic jej nie jest.-odezwał się Niall i objął ją ramieniem na co ta spłonęła rumieńcem.
-Mogę jej poszukać,przy okazji sprawdzę gdzie tu jest łazienka.-odstawiłem puszkę na bok i skierowałem się w stronę domku.W środku wszędzie było ciemno,wszyscy najwyraźniej bawili się na zewnątrz.Niepokoiły mnie jednak głosy dochodzące z piętra...Poznałem w nich Chrisa i Marinę.
-Puszczaj mnie,idioto! Jesteś jakiś chory...Nigdy nie byliśmy i nie będziemy razem,rozumiesz?!
-To tylko twój scenariusz.Albo będziesz robić to co mówię albo inaczej sobie pogadamy.
Wspiąłem się po cichu po schodach i stanąłem przy uchylonych drzwiach.Zamierzałem tam wejść,jednak czekałem na odpowiedni moment.Shelley wyrzucił pustą butelkę na parapecie otwartego okna po czym rzucił brunetkę na łóżko uniemożliwiając jakikolwiek ruch.Krzykom i przekleństwom dziewczyny towarzyszyły kpiące uśmieszki Chrisa,który jednym ruchem ręki ściągnął z niej koszulkę i wyrzucił na drugi koniec drewnianego pokoju.Gdy jedną dłonią zatkał jej usta,a drugą zabrał się za rozpinanie jej spodenek,całując ją przy tym po dekolcie rozchyliłem drzwi i od  razu do niego podbiegłem.Czułem w środku taką wściekłość i chęć zabicia tego drania,że o mało co nie zrzuciłem go ze schodów.
-Zabieraj stąd swój ryj i nie waż się już do niej zbliżać!-krzyknąłem po kilku ciosach w nos a ten wyraźnie przestraszony moim wybuchem bez słowa zleciał na dół.Oddychając głęboko odwróciłem się do Mariny,która lekko zszokowana leżała bez ruchu na łóżku chowając głowę w dłoniach.Bez słowa podniosłem jej koszulkę i usiadłem obok.
-Wszystko w porządku?-spytałem a ta pokiwała głową.Odsłoniła twarz na której malowała się raczej wściekłość a nie jakikolwiek rodzaj bólu.Spodziewałem się łez tymczasem ona założyła koszulę i zdenerwowana podeszła do okna.
-Mogłeś go zostawić,z chęcią bym mu teraz przywaliła.
-Będzie jeszcze okazja.-nie wiedzieć czemu zaśmiałem się.
Nic nie odpowiedziała tylko usiadła na parapecie i wzięła głęboki wdech.
-Dziękuję.Że się zjawiłeś i w ogóle...gdyby nie ty to nie wiem do czego by doszło.
-Nie ma za co.A mówiłem przedwczoraj żebyś została u mnie na noc! Wtedy wszystko inaczej by się potoczyło.-przygryzłem dolną wargę i czekałem na jej reakcję.

Ta zeskoczyła i stanęła przede mną wyciągając dłoń w kierunku mojej twarzy,ale w ostatniej chwili powstrzymała się.
-Malik...
-Słucham?-wyszczerzyłem zęby
-Och,po prostu zamknij się i zejdź mi z oczu.-westchnęła i wyszła z pokoju a ja wybuchnąłem śmiechem.Dogoniłem ją na schodach i razem wyszliśmy na zewnątrz.Przed domkiem w okół ogniska wszyscy otoczyli 'biednego' Chrisa i gdy tylko nas zobaczyli,ich twarze skierowali ku nam.Mary nie przejmując się tym podeszła do niego pewnym krokiem,a ja na wszelki wypadek za nią.
-Znalazłaś swojego pieprzonego obrońcę,co?-spojrzał w moim kierunku-Ale wiedz,że ja tak tego nie zostawię.-szepnął do jej ucha,ale ta odwinęła się i kopnęła go z całej siły...w krocze.Brunet jęknął i skulony upadł na ziemię.Reakcje zebranych były bardzo różne: jedni podlecieli do niego z pomocą,drudzy bili brawa dla dziewczyny,jeszcze inni poklepali ją zwycięsko po plecach,a ja...ja stojąc tuż za nią po prostu wybuchnąłem śmiechem.

-Tee,Malik! Bo zaraz się udusisz.-dźgnęła mnie łokciem w brzuch po czym podeszła do jakiejś blondynki.
-Clarisso,przepraszam za to całe zamieszanie...
-Żartujesz?! Nareszcie ktoś mu pokazał! Gratulacje,Mary!
-Ee tam,nic wielkiego...-machnęła ręką i zanim odeszła spojrzała na mnie ostatni raz.
-Należało mu się.-skwitowałem a ta pokiwała głową i zniknęła w poszukiwaniu przyjaciółek.
No takie se,mnie się za bardzo nie podoba ale musiałam ten pomysł wykorzystać ;)
Rozpisałabym się ale niestety czas mnie goni,jadę do Cieszyna z księdzem i znajomymi ;p
Buziole i dziękuję za komentarze! xx

1 czerwca 2012

Rozdział 9

Muzyczka do rozdziału:


| Harry |

-Opowiedz mi coś o sobie.-zagadałem kiedy szliśmy w ciszy już dłuższą chwilę.
-Cześć,mam na imię Sam,mam 17 lat i lubię jazdę na deskorolce.-uśmiechnęła się sztucznie a ja nie wiedząc czemu wybuchnąłem śmiechem.
-Ty naprawdę jesteś zdrowo pokręcona...
-Jeśli to miał być komplement to Ci się nie udał,radziłabym już więcej nie próbować gdyż...
-Gdyż co?-przystanąłem nagle i stanąłem bardzo blisko niej
-A spróbuj przybliżyć się choćby o jeden,tyci kroczek...-pogroziła palcem i gdy wykonałem czynność o której przed momentem wspominała,nadepnęła mi z całej siły na stopę a następnie zdzieliła łokciem w brzuch.
-Ostrzegałam.-powiedziała tryumfalnie i zostawiła mnie na tyłach zgiętego w pół.

| Mary |

-Jeszcze herbaty?
-Liam,gdy mówiłam Ci wcześniej,że mam pojemny pęcherz,nie do końca miałam na myśli sześć filiżanek.-odpowiedziałam łapiąc się za brzuch.Miałam wrażenie,że nie będę dała rady się podnieść.
-Hahaha,w razie czego łazienka jest zaraz przy schodach.-rzucił ręką w kierunku drzwi,które właśnie się otworzyły i do mieszkania lekko chwiejnym krokiem wszedł Zayn.
-O,a ty dalej tutaj!-zawołał na mój widok.
-W prawdzie jak na nawalonego w trzy dupy,to jeszcze nieźle składasz literki.-przyznałam z podziwem,a Liam wybuchając śmiechem uciekł do kuchni.Malik tymczasem opadł na kanapę tuż obok mnie.-Czego nie można powiedzieć o powiekach..
-Ciekawe jak ty się prezentujesz nawalona w trzy dupy.
-Ja bez okazji nie piję,to po pierwsze.A po drugie,jak już to w cztery,trzy są dla cieniasów.
-Ohh,tak uważasz?-uniósł brew
-Tak właśnie uważam.
-To...to mam nadzieję,że kiedyś się przekooooonam.-tu ziewnął przez co poczułam ostry zapach alkoholu.
-Jak będę miała zamiar się schlać to dam znać,ale ty byś się może położył,co?
-A chcesz się położyć ze mną?-z dziwnym uśmiechem oparł głowę o moje ramię i przymknął powieki
-A chcesz dostać tam gdzie słońce nie dochodzi?
-Ahh dziewczyno,nie jedna na twoim miejscu dałaby się zakłóć w dyby żeby wylądować ze mną w jednym łóżku...-westchnął i momentalnie złapał się za policzek,który oblał się czerwienią.-Osz ty...-spojrzał na mnie złowrogo i już chciał mnie złapać kiedy ja podniosłam się i skierowałam w kierunku kuchni
-A zbliż się tylko do mnie.-syknęłam i okropnie wkurzona odwróciłam się na pięcie-Liam,ja już pójdę.
-Co? Ale sama mówiłaś,że u Ciebie nikogo nie ma,a ja właśnie przygotowuję kolacje...
-Może Max już wrócił,a jak nie to przypomniałam sobie,że mogę wejść przez balkon o ile nie zamknęłam okna.Dziękuję Ci za wszystko,bardzo mi pomogłeś.
-Mam nadzieję,że już wszystko w porządku?-upewnił się kiedy odprowadził mnie do drzwi
-Tak,jest okej.-uśmiechnęłam się delikatnie-Pójdę za twoją radą,nie odtrącę przyjaźni z Jamiem i jeszcze dzisiaj mu o tym napiszę.Naprawdę dziękuję.-pocałowałam go w policzek,niestety w tym samym momencie kiedy w naszym kierunku zbliżał się Zayn.
-Uuu,no widzę,że robi się dosyć grubo.-palnął z cwaniackim uśmieszkiem-Co na to twój ukochany Jamie?
-Nie twój interes.-zmrużyłam oczy,pomachałam do Payne'a i zamknęłam za sobą drzwi,za którymi usłyszałam Liama.
-Porąbało Cię?!
-No co,ja po prostu martwię się o jej związek...
-Lepiej zejdź mi z oczu,natychmiast.
Nie chcąc słyszeć nic więcej,środkiem ulicy podreptałam do domu gdzie po przekonaniu się,że Maxa nie ma w środku,wdrapałam się po pnączach na balkon.Tak jak myślałam,wychodząc zostawiłam okno otwarte przez co starym,sprawdzonym sposobem wsunęłam się do swojego pokoju.Gdy tylko wzięłam gorącą,rozgrzewającą kąpiel,już w piżamie wślizgnęłam się pod kołdrę i dużo lżejsza na duchu wysłałam do Jamie'go smsa o treści:
*Hej,to znowu ja...Mam nadzieję,że nie obudziłam Cię ani nie przeszkodziłam w niczym ważnym.Chciałam Ci tylko powiedzieć,że mimo naszego rozstania ważne jest dla mnie abyśmy nie rezygnowali z naszej przyjaźni,w końcu nie po to budowaliśmy ją tyle lat..Co o tym sądzisz?*
Przygryzając wargę,na odpowiedź nie musiałam długo czekać.
*Och,nawet nie wiesz jak się cieszę,że to napisałaś...*
Może nie jedno z was postawia sobie właśnie pytanie: I tylko tyle? Jednak dla mnie oznaczało to bardzo wiele.James o tym wiedział,i wiedziałam też o tym ja,że to jedna z najlepszych odpowiedzi pod słońcem.

| Rose |

Jak dobrze znowu znaleźć się w domu! Zaraz po powrocie,który nastąpił wczoraj w nocy,przysięgłam sobie,że nigdy więcej nie dam namówić się na żadnego typu biwak,przynajmniej nie w ciągu najbliższych pięciu lat! W sobotę rankiem bardzo się zdziwiłam kiedy o 9 ze snu wybudził mnie telefon Sam.
-Ja też się za tobą stęskniłam i w ogóle...-zaczęłam przecierając oczy-Ale wykaż dla mnie odrobinę serca i daj mi spać,bo w samym środku tej cholernej natury nie idzie usnąć na spokojnie...
-To super,fajnie,świetnie,ale mamy problem,w zasadzie to Mary ma problem i choć nie znam się na tych wszystkich zasadach przyjaźni,to my w tym momencie powinnyśmy chyba przy niej być.-te słowa rozbudziły mnie lepiej jak nie jedno wiadro zimnej wody.Gdy Samantha w skrócie opowiedziała mi o zerwaniu Mariny i Jamesa powiedziałam jej żeby była u mnie za piętnaście minut a sama ubrałam się i pośpiesznie wleciałam do kuchni.
-A co ty tu robisz o tej porze,kochanie?-Wielkie było zdziwienie mamy kiedy zaczęłam sypać płatki do miski z mlekiem.
-Muszę się...śpieszyć,Mary...mnie....potrzebuje...-odpowiedziałam pomiędzy przeżuwaniem
-A co się stało? Obiecałam Audrey,że w razie czego zajmę się nią i Maxem,może mam pójść z tobą?-podniosła się wystraszona
-Nie nie...nie musisz...Sam idzie ze mną.
-No ale co...
-Zerwała z Jamie'm,wiesz który to?
-Och...no tak,pewnie że wiem.Ale jak to? Wydawało mi się,że byli ze sobą przeszczęśliwi!
-Ostatnio chyba im się jakoś nie układało.-odłożyłam miskę do zlewu,pożegnałam ją pocałunkiem w policzek i wyleciałam na zalaną słońcem ulicę na której czekała już zdyszana blondynka.
-Bieg... biegłam całą drogę...już nie mogę...-podparła się na kolanach.
-Chodź,to tylko dwa kroki.-pociągnęłam ją za ramię i bez pukania wbiłyśmy do domu przyjaciółki.Na schodach minęłyśmy się z rozespanym Maxem,który wcale nie zdziwił się naszym widokiem tylko uśmiechnął się do nas promiennie i po chwili zniknął za drzwiami łazienki,natomiast my po cichu weszłyśmy do jej pokoju.Podeszłam na palcach do okna i delikatnie rozsunęłam rolety aby do pomieszczenia wpadły promienie słoneczne.Gdy tak się stało bardzo się zdziwiłyśmy widząc wszędzie porządek...
-Prawdę mówiąc to spodziewałam się stosu porozrzucanych chusteczek,pudełek po lodach,pozostałości po czekoladkach,które nawiasem mówiąc chciałabym schrupać...-zaczęła Sam a ja ją uciszyłam.Marina zaczęła niespokojnie kręcić się w łóżku.
-Mogę sobie chociaż klapnąć? Umieram ze zmęczenia.-szepnęła i położyła swój tyłek w nogach,tfu NA NOGACH brunetki.
-Aaauuaa!
-O matko,Mary nie krzycz,nie chciałam!-zawołała Sam zrywając się
-Ja...Co..Co wy tu robicie?!-przestraszona złapała się za serce
-No i masz...Wybacz nam,nie chciałyśmy Cię budzić...-zaczęłam i podeszłam bliżej-Ale dowiedziałyśmy się o twoim rozstaniu i...Zaraz,dlaczego ty nie jesteś zapłakana i w depresji?-uniosłam brew
-A powinnam być? Tak w ogóle Sam,to myślałam,że masz karę...
-No tak,ale przyszedł do mnie wczoraj Harry i...ahh,to długa historia,lepiej ty gadaj co się wydarzyło!
-Zerwaliśmy,trochę pochlipaliśmy,ale postanowiliśmy nie kończyć naszej przyjaźni,to tyle.-odpowiedziała nawet z lekkim uśmiechem co mnie zaskoczyło-Zdziwione?
-No raczej...-powiedziałyśmy chórkiem-Niezłego nam stracha narobiłaś!
-Skoro ja i Jamie się nie martwimy to wy też nie powinnyście.Ale nawet nie wiecie jakie jesteście przez to okropnie słodkie! Ty jak zgaduję dopiero co zerwałaś się z łóżka..-wskazała na mnie,a następnie na Samanthę-A ty przyleciałaś tu niemalże z drugiego końca miasta...Ohh,chodźcie no tu do mnie!
-Aj tam,znalazłam kilka fajnych skrótów.
Po wspólnym wyściskaniu się zeszłyśmy na dół do kuchni gdzie Max przygotował dla nas wszystkich kanapki.
-Siadajcie,siadajcie,zapraszam do stołu.
-O kurcze...Mar,chyba pożyczę sobie czasami twojego brata do domu!-zawołała Sam i rzuciła się na jedzenie.Nasza trójka zachichotała.
-Tak w ogóle Mary,to strasznie mi przykro...Ale wiem,że wyjaśniliście sobie wszystko i cieszę się,że nie urywacie waszej znajomości tylko dlatego.-podszedł do niej i przytulił do siebie mocno a ja westchnęłam.
-Czasami to żałuję,że jestem jedynaczką...
-Och,Ciebie też mam przytulić?-uśmiechnął się i objął mnie drugim ramieniem.Po zjedzeniu śniadania zaczekałyśmy na Mary,która już ubrana zeszła na dół i całą czwórką wybraliśmy się na zakupy.

Bardzo przepraszam,że musieliście czekać na nowy rozdział tydzień,ale najzwyklej w świecie nie
mogłam się za niego zabrać.Jak już pisałam na Steal Heart,ostatnio jakoś nie mam weny ale teraz nawet nie poszło mi tak najgorzej :) Zostawiam wam ten rozdział do oceny i bardzo dziękuję za komentarze <3