23 lutego 2013

Rozdział 26


MUZYKA
| Marina |
-Wiedziałam,że nie będę musiała mówić wam żebyście się rozgościli.-powiedziałam wchodząc do salonu.Nie było mnie przy nich zaledwie dwie minuty i te dwie minuty wystarczyły aby wszyscy poczuli się jak u siebie.-Chcecie coś gorącego do picia?
-A naprawdę chce Ci się robić?-spytał Liam oglądając zdjęcie znajdujące się na szafce.
-Nie.-odpowiedziałam szybko i opadłam na fotel.
-Co to za niewiniątko?-spytał pokazując fotografię swojej dziewczynie.-Chyba nie powiesz mi,że to ty?
-Jak nie chcesz to wcale nie muszę Ci mówić,że to ja.-złapałam za pilota.
-To nie mów.-zachichotał i odstawił je na swoje miejsce.
-Marinko,nie spytasz gdzie jest Zayn?-zagadnął mnie Louis przyglądając mi się badawczo.Po chwili to samo zrobił Liam i Niall.Okej,a więc powinnam udawać,że jest mi przykro,że go nie ma? Kurczę,wcześniej nie znałam takich manier dobrego zachowania...
-Gdzie jest Zayn,pytam?-wyszczerzyłam zęby w sztucznym uśmiechu i włączyłam The CW.Akurat leciały powtórki 4 sezonu 90210,o yeah.
-Poszedł gdzieś z kumplami,może wpadnie potem,jak już musisz wiedzieć.
-Excellent.Mógłbyś przynieść mi piciu z lodówki,Lou?-zamrugałam ładnie rzęsami,ale ten złapał się za oko.
-A jedzie mi tu czołg?
Pokazałam mu język i usiadłam obok Niallera,który był zapatrzony w moment kiedy Naomi wyprawiała Bal Karnawałowy roku.
-Niall?
-Hm?
-Mam dwie puszki coca-coli w lodówce.-szepnęłam,a jego już nie było.Wyłożyłam nogi na stół i spojrzałam w kierunku Louisa,który kręcił głową z niedowierzaniem.
-Tak to się robi.-skrzyżowałam ręce na piersi i puściłam oczko do Danielle.

| Max |
Co ja sobie myślałem zabierając ją na miasto w styczniowy wieczór?! Pewnie właśnie marznie i zastanawia się,który idiota zaprasza dziewczyny na taki mróz.No tak,jeden z takich stoi tuż obok niej.
-O czym tak zawzięcie myślisz?
-Co? Ja...Zastanawiałem się czy widziałaś kiedykolwiek Londyn z góry?-stanąłem tuż przed nią.
-Niee...a bo co?-uśmiechnęła się tworząc w obu policzkach niesamowite dołeczki.
-W takim razie chodź.-uścisnąłem delikatnie jej dłoń i pociągnąłem.Podobało mi się to i miałem wrażenie,że jej chyba też.

| Harry |
-Dobra,już nie będę taka chamska i czymś was ugoszczę.-Marina niechętnie poderwała się z kanapy i ruszyła do kuchni.To była dobra okazja.
-Pomogę Ci.-zaoferowałem się i szybko do niej dołączyłem.Gdy zaczęła wyciągać różne smakołyki z lodówki,znowu zacząłem się zastanawiać po jaką cholerę to wczoraj zrobiłem.-Mary,ja...Kurde,strasznie mi głupio i nie wiem jak mam Cię przeprosić za wczoraj.
-Weź mnie na drinka i pozwól mi zapomnieć.-jęknęła odwracając się do mnie.
-Serio?
-Nie,Styles!-oberwało mi się ścierką.-W sumie Ci się nie dziwie,że to zrobiłeś.Nie zawsze uroda idzie w parze z inteligencją,ale u mnie tak jakoś wyszło.-wzruszyła ramionami.
-No tak.-zaśmiałem się.-Przynajmniej dobrze się rozumiemy.
-A na poważnie...czasu nie cofniesz choćbyś pragnął tego najmocniej na świecie.
Popatrzyłem na nią lekko zdziwiony.Powiedziała coś sensownego,tym razem nie zgrywając się.
-Wiesz...czasami jesteś w porządku.Nawet Ci to wychodzi.
-Och,dzięki.-wcisnęła mi w ręce miskę z czipsami.-A teraz wyjdź bo przy moich zdolnościach kulinarnych może wyrządzić Ci się krzywda,a tego by twoje fanki nie chciały.

| Max |
Zaciągnąłem ją na dach jednego z wieżowców,na którym niegdyś tak często przebywałem.Właśnie tu odcinałem się od świata kiedy coś mi nie wychodziło,lub wszyscy byli przeciwko mnie.
-To nic nadzwyczajnego,ale zakochałem się w tym widoku.Przychodzę tu odkąd skończyłem 10 lat.
Rose oparła się na murku i zaczęła się rozglądać.Wiatr mierzwił jej włosy miotając nimi na wszystkie strony,ale ona się tym nie przejmowała.W świetle bijącego księżyca...była jeszcze piękniejsza.
-Tu jest...przepięknie!-zawołała z zachwytem.-Jeszcze nigdy nie postrzegałam Londynu w ten sposób.
-Cieszę się,że mogłem być pierwszym,który Ci to pokazał.-wyznałem sam będąc zdziwiony,że zdobyłem się na tak odważny gest.Kurcze,te kobiety mnie zmieniają.
-Nie wiem co mam powiedzieć.-przygryzła dolną wargę.-Dziękuję.
Uśmiechnąłem się pod nosem.To miejsce musi być magiczne.


| Zayn |
-No proszę proszę,kto wreszcie znalazł dla nas czas!-dobiegł mnie głos Steve'a kiedy zbliżałem się do baru,w którym kiedyś potrafiłem się bawić niemalże dzień w dzień.
-Taak,ja też się za wami stęskniłem.-wyszczerzyłem zęby i przywitałem wszystkich.Mój wzrok przykuła wysoka blondynka ze szczupłymi nogami,która stała tuż obok Leo.Kumpel chyba to wyczuł.
-To jest Francesca.-wyjaśnił szybko.-Mieszka w Paryżu,ale dzisiaj chcemy jej pokazać jak bawi się Londyn.
-Bonsoir,mademoiselle.-ująłem delikatnie jej dłoń i ucałowałem,wywołując uśmiech na jej twarzy.Nie odezwała się słowem,tylko skinęła głową i odwróciła się na pięcie wchodząc do klubu.

| Harry |
-Okej,nic lepszego nie mogłam wymyślić od zwykłych kanapek.-powiedziała Mary wchodząc do salonu z talerzem w ręku.-Poddaje się.
-Kanapeczki są spoko.-powiedział Nialler biorąc jedną wciąż wpatrzony w ekran telewizora.Nie patrząc na to gdzie wsadza kanapkę,zamiast do ust trafił nią w nos.Tylko ja to zauważyłem i roześmiałem się.
-To lepiej się nimi naciesz,bo jak przyjdzie Sam to obawiam się,że znikną w ekspresowym tempie.
Jedno zdanie potrafiło zmienić moje samopoczucie w ciągu dwudziestu sekund.
-Sam przyjdzie?-przełknąłem głośno ślinę.-Tutaj?
-No a gdzie?-spytała siadając obok.Ciarki przeszły moją skórę i odechciało mi się tu siedzieć.Nie miałem ochoty oglądać jej po tym co powiedziała na imprezie.''To moja sprawa co robię,a tobie nic do tego,Styles.''
-
Masz minę jakby przejechał po tobie kombajn.-zaśmiała się Danielle.-Sam to twoja przyjaciółka,tak Mary? Brunetka pokiwała głową.-Powoli się uczę.
Nie minęło pięć minut kiedy drzwi wejściowe się otworzyły i zamknęły z głośnym hukiem.
-Miło,że pukasz,Sam!-zawołała Marina sącząc coke z rureczki,co drażniło Nialla,bo siorbała mu tuż za uchem akurat wtedy kiedy on był zajęty oglądaniem.-Wiem co to za ból kiedy ktoś Ci przeszkadza w oglądaniu,Niall.-powiedziała i zaczęła hałasować jeszcze bardziej.
-Cześć ludziska.-przywitała się blondynka z uśmiechem od ucha do ucha.Rzuciła torebkę na ziemię i klapnęła na wolnej pufie.-Sorry za spóźnienie,ale dopiero co wstałam.
-To o której ty wróciłaś do domu?-spytał Liam mrużąc brwi.Z jednej strony sam chciałem wiedzieć,ale z drugiej nie wiele mnie to obchodziło.Albo po prostu nie chciało obchodzić...
-Nie wiem,ale już świtało.Świetna była ta impreza! Kiedy powtarzamy?
Miałem ochotę wstać i powiedzieć,że nigdy,ale za bardzo bym się skompromitował.Po dziesięciu minutach chciałem wracać do siebie,ale wiedziałem,że byłoby to zbyt podejrzane.Nawet nie zauważyłem kiedy Liam,Lou i Danielle poszli za Mariną do piwnicy żeby zobaczyć mini studio jej taty.Nastała głucha cisza,a głos dobiegał jedynie z telewizora.Już chciałem wstać kiedy powstrzymał mnie jej głos.
-A jak ty się wczoraj bawiłeś,Harry?-wyszczerzyła zęby.
-Daj sobie spokój.
-Coś nie tak? Chyba nagle się na mnie nie obraziłeś? Nie przeżyłabym tego!
                       
-Możesz se darować takie gatki,naprawdę mnie one nie jarają.-syknąłem siłując się o spokój.
-Nie przejmuj się,jakoś pogodzę się z tym żyć.Długo się o mnie wczoraj zamartwiałeś?-uśmiechała się szerzej z każdym słowem.Jeszcze chwila,i wybuchnę.-Chyba nie...przecież te zdjęcia wszystko wyjaśniają!
-ZAMKNIJ SIĘ!-wstałem buzując cały od środka.-Dobry masz ubaw?! Ci debile mogli Cię gdzieś wywieźć i zgwałcić,a ty nawet nie wiedziałabyś jak trafić do domu,jeśli w ogóle udałoby Ci się uciec! Takie to zabawne,że chciałem Ci tego oszczędzić?! Powinnaś myśleć racjonalniej tym bardziej wiedząc,że te rzeczy do nie dawna działy się w twoim otoczeniu,i właśnie to przeżyła twoja przyjaciółka!-wydobyłem z siebie wszystkie myśli,a uśmiech spełznął z jej twarzy.
-Moi kuzyni musieliby mieć chyba nie równo pod sufitem żeby wywozić mnie z imprezy i gwałcić!
-Jeszcz...że co?-zatkało mnie.
-Moi kuzyni.To byli moi kuzyni,czubku!
-Ja..czemu mi nie powiedziałaś od razu?! Martwiłem się!
-Ej,dla waszej wiadomości,ja wciąż tu jestem.-odezwał się Niall,ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-Jesteś totalną snobką,Sam! Nie mogę na Ciebie patrzyć.-ruszyłem ku wyjściu,mijając po drodze pozostałą trójkę.Złapałem za kurtkę i założyłem ją na siebie w pośpiechu.
-Co się tu dzieje?-padło pytanie z ust Liama,ale nikt nie odpowiedział.
-Wracam do domu.-mruknąłem i wyszedłem na świeże powietrze żeby jak najszybciej ochłonąć.
                      
Kolejny rozdzial za pasem,mam nadzieje ze przypadnie wam do gustu! Dzieki za komentarze,choc nie ukrywam,ze byloby mi milo gdybyscie przelamali to lenistwo i skomentowali chociaz dwoma slowami :c
Jak wam sie podoba One Way Or Another? Ogladaliscie gale BRIT? ;) Bo ja tak.Buziaki!

+ jest juz nowy na http://www.alwaysgleamofhope.blogspot.com/

14 lutego 2013

Rozdział 25

muzyka

| Mary |
Zbliżając się do domu,zauważyłam,że nasza ulica jest jeszcze dość cicha.Wiadomo,że nie była tak ruchliwa jak na przykład Oxford Street czy Kingsway,ale grobowej atmosfery też tu nie zarzucałam.
-Która godzina?-spytałam brata,ale zdawało się,że on mnie nie słuchał.Podążyłam za jego wzrokiem.Aha!
-Nie wlepiaj się w nią tak,to ohydne!-trzepnęłam go w tył głowy.-Nie zapominaj,że to wciąż moja przyjaciółka...
-Pamiętam.-jęknął i zaczął macać się po kieszeniach.-Nie mów,że nie mam kluczy...
-Ja mam.Gdzieś.Chyba.-zanurzyłam dłoń w kurtce a tymczasem on próbował włączyć swój telefon.
-Zmoczył się bidak w basenie.-wyjaśnił.Otworzyłam po cichu drzwi i w tym momencie rozległ się głośny huk.Jego telefon wylądował wprost na panele.
-Świetnie!-syknęłam.-Czubek.
-Przestań się w końcu na mnie gniewać!...-zamknął delikatnie drzwi.-Jest 7 rano.
-Jaki w ogóle mamy dzień tygodnia?-podrapałam się po głowie a on sprawdził w kalendarzu.
-Poniedziałek.Ojciec powinien być już w pra...
-Ale nie jest.-rozległo się się chrząknięcie i tuż przy końcu schodów stanął Simon Davies.Zanim zdążyliśmy choćby mrugnąć,on zszedł na dół.
-Do salonu.I to już.
Max głośno przełknął ślinę,a ja uderzyłam się dłonią w czoło.
-Chodźmy.-mruknął i ruszyliśmy za ojcem.Na kanapie,jedną ręką podpierając brodę,a drugą paląc papierosa siedziała mama.
-Mamo...przecież ty nie palisz!-byłam zdziwiona jej widokiem,ale ona zlekceważyła mnie.Odłożyła go i spojrzała na nas.
-Maxymillianie i Marino Davies...-zaczęła.'Jest kiepsko'-pomyślałam.Ostatnim razem powiedziała tak do mnie kiedy dowiedziała się,że w zeszłe wakacje jeździłam po mieście na deskorolce, w samym staniku i napisem wykonanym czerwoną szminką; Wesley is our king,na brzuchu.Jak na złość zauważyła mnie jedna z jej stałych klientek i odrazu jej wygadała.(Pani Davies jest kosmetyczką).-Czy wy macie choć blade pojęcie co my tutaj przeżywaliśmy?!-ryknęła wstając.Spuściliśmy wzrok,a ona zabrała papierosa i zaczęła chodzić po pokoju.Niedbale zawiązany szlafrok wił się tuż za nią.
-Gdzie byliście?-zapytał ojciec,ale my nie odpowiedzieliśmy.Po chwili podniósł głos.-Pytam gdzie byliście!
-Na...imprezie.-szepnęłam.Chrypka i gorycz w gardle nadal nie ustępowały.Miałam ochotę pobiec do kuchni,odkręcić wodę i wypić ją prosto z kranu.
-Podczas gdy wasza matka odchodziła od zmysłów,wy byliście na imprezie.-powtórzył.-Gdzie i u kogo?
Jak powiemy,że u 1D to i oni będą mieli przechlapane-pomyślałam i gdy Max otwierał usta,nadepnęłam mu z całej siły na stopę.
-Auuć!
-U Sam.Wróciła od rodziny i urządzała...
-Imprezę powrotną?-przerwał mi.
-Tak i...
-A czy był tam ktokolwiek z One Direction?
-Co? Nie niee.Podobno byli zapraszani,ale mieli inne plany,bo...
-Marino Davies,jak długo zamierzasz jeszcze nas okłamywać?!-zawołała mama,już kompletnie wytrącając się z równowagi.Dawno nie widziałam jej tak wściekłej.-Jedyne czego nie potrafię znieść do kłamstwo!
-Ale ja nie...
-Skoro nie było tam nikogo z 1D,to co to są za zdjęcia?!-warknęła otwierając laptopa.Znajdowało się w nim zdjęcie na którym byłam ja i Harry,a z boku kawałek zalanego Zayna.Zostało zrobione gdy Lokowaty pochylał się nade mną i całował w usta.
-Shit.-syknęłam.
-Całowałaś się ze Stylesem?!-Max wybałuszył oczy.
-To nie tak!
-Co powiesz na te zdjęcia?-zaczęła przewijać po kolei.-Nadal twierdzisz,że nie było tam 1D?

| Harry |
Do dupy.Wszystko jest do dupy.Myślałem,że wczorajsza zabawa na imprezie i alkohol pomogą mi zapomnieć o problemach,ale jak głęboko się pomyliłem! Owszem,pomogło,na kilka godzin,ale dziś rano wraz z kacem gigantem powróciło z ogromną siłą.Sam zabawiała się wczoraj z podejrzanymi typkami,nie wiadomo kto to był i kiedy zdążyli ją wyprowadzić.Co jeśli coś jej zrobili? Jeśli ją zgwałcili tak jak Marinę...Co z tego,że jest silna,ta siła by jej tu nie pomogła.Mary też była silna,ale przez to wszystko się złamała.Apropos niej...Czemu ją pocałowałem?! Owszem,była świetną laską,ale,na miłość Boską,nasze zdjęcia krążyły po internecie i prasie z zawrotną szybkością! I wszystko przeze mnie...
-Cholera!-zacisnąłem pięść i walnąłem nią w drzwi lodówki,a ta nie wiedzieć czemu,otworzyła się.Na pierwszy rzut oka zauważyłem butelkę piwa.-Co mi szkodzi...-westchnąłem,otworzyłem ją i upiłem głęboki łyk.Wszystko jest do dupy.


muzyka

| Marina |
-Nie ma szans,Liam...jestem uziemiona.Nie mogę wychodzić z domu ze znajomymi przez miesiąc.Odebrali mi laptopa,którego dopiero co dostałam,ograniczyli oglądania telewizji,mogę oglądać tylko do 21,a akurat wtedy zaczynają się najlepsze programy! Cud,że zapomnieli o tablecie i notebooku.Schowałam je w pokoju gdyby czasem przypomnieli sobie,że mogę z tego czerpać przyjemność.
-Kurcze...to kiepsko.A jak trzyma się Max?-spytał,i nawet przez telefon wyczułam,że jest zmartwiony.
-Jemu się upiekło.Jakie to niesprawiedliwe! Ma zakaz na telewizor i internet,a wychodzić może pod warunkiem,że nie wróci później niż o 22 i że zgłosi im to wcześniej.-pożaliłam się.To na prawdę nie było fair.Ja tylko się upiłam,a on palił jointy.Jestem idiotką,że im tego nie powiedziałam.Mimo,że przepraszał mnie chyba sto razy,to nie mam zamiaru widzieć go przez najbliższe sto lat.
-To dlaczego tylko Ciebie tak surowo potraktowali?
-Po pierwsze nie spodobały im się te zdjęcia,które widzieli na necie.Ojciec był oburzony na wiadomość,że Harry Styles mnie pocałował,bo mimo,że was lubi,to nie chce żeby jego córka wiązała się z kimś sławnym.
-No wiesz,jakby nie patrzeć to troszczy się o Ciebie.
-Dzięki,ale sama umiem o siebie zadbać.Te zdjęcia to kompletna pomyłka,Hazzie odbiło,był pijany! Po drugie...Mama rozbeczała się,że ktoś znów mógłby mnie...wykorzystać dla swoich zachcianek...wiesz co mam na myśli.-westchnęłam.Nadal miałam przed oczami jej histeryczny płacz.Nie było mi fajnie drugi raz przez to przechodzić.-No i po trzecie uznali,że jestem zbyt młoda na taką dużą ilość alkoholu i dziewczyny nie powinny tyle pić.Chyba zapomnieli,że Max jest starszy jedynie o rok.A,no i oczywiście za to,że nie odbierałam telefonów.
-Strasznie mi przykro,Mary.To wszystko nasza wina,to my zorganizowaliśmy tą imprezę...Gdyby nie to,wszystko byłoby w porządku.
-Daj spokój,potrzebowałam takiej odskoczni.Za chwile znowu wracam do szkoły.-skrzywiłam się.-Ciekawe czy pozwolą mi chociaż wyjść na sylwestra,czy zamierzają zamknąć mnie w pokoju.
-Na pewno będzie wszystko dobrze.-powiedział.-Myślisz,że pogniewają się jak to my do Ciebie wpadniemy?
-Myślę,że gdyby byli w domu to zapewne tak,ale wychodzą.Ojciec ma jakieś spotkanie ze znajomymi i zabiera mamę ze sobą.
-To świetnie! O której możemy wbić?
-Wychodzą o 19,ale dla upewnienia się dam Ci znać jak samochód zniknie z podjazdu.
-Świetnie.To do zobaczenia.
Odłożyłam telefon i głęboko westchnęłam.Może nie będzie aż tak źle? Kilka dni przesiedzę w pokoju,przeglądając internet i oglądając telewizor,a później pójdę do szkoły i jakoś to przeleci.W końcu od dawna tęskniłam za przeleżeniem w dresie całego dnia,leniuchując jak tylko można.



MUZYKATak jak przewidywałam,zaczęło mi się to wszystko podobać.Gdy rodzice zbierali się już na wieczór,ja patrzyłam ze schodów jak mama goni tam i z powrotem w popłochu nie wiedząc,którą sukienkę wybrać.Zwykle zapukałaby do mnie i spytała,która lepiej leży,ale teraz by się nie odważyła.Wiedziała,że jestem na nich wściekła i była zbyt miękka żeby rozpocząć ze mną rozmowę tuż po awanturze.Tak więc uśmiechałam się cwaniacko pod nosem,bo obydwoje nie mieli pojęcia,że to wszystko zaczyna mi się podobać.Po kilku minutach wpatrywania się jak moja rodzicielka przymierza coraz to inne sukienki,udałam się do swojego królestwa i zamknęłam drzwi na klucz żeby nikt mi nie przeszkadzał.Kolorowe światełka wiszące na ścianie i zapachowe świeczki,były czymś co uwielbiałam i bez czego nie mogłabym przeżyć.Do głośniczków,które miałam w pokoju podłączyłam mojego iPhona i puściłam piosenkę Lovefool (ta sama,która jest pod linkiem),która zawsze wprawiała mnie w dobry nastrój.
Wiedząc,że mam jeszcze trochę czasu,wzięłam gorący prysznic,a następnie założyłam na siebie długie nadkolanówki i dużego rozmiaru sweter z motywem serca wyciętym na plecach.Wciąż podśpiewując pod nosem 'love me,love me,say that you love me' padłam na łóżko i dopadłam w swoje ręce tableta.Na twitterze wrzało od fotek z wczorajszej imprezy i w sumie,muszę przyznać,że to wszystko zaczęło mnie bardzo bawić.Na kilku portalach przeczytałam,że ja i Harry już od dawna ukrywaliśmy swój związek,a także,że Styles planuje mi się oświadczyć w najbliższej przyszłości.Nie wiedziałam jakim sposobem,ale ktoś znalazł moje konto i przybyło mi tysiące followersów,w tym większości pisało mi,że jestem suką i żebym odpierdzieliła się od Hazzy.
Usłyszałam jak rodzice wołają z dołu,że wrócą późno i że jak zrobimy coś niedozwolonego to oni i tak się dowiedzą.Taaa,z pewnością.
muzyka
Jak tylko trzasnęły drzwi i upewniłam się,że samochód zniknął z podjazdu,wychyliłam głowę zza drzwi.Max nie czekając ani minuty dłużej,przelotem wyperfumował się i jak torpeda wyleciał z domu,mówiąc żebym na niego nie czekała.
-Nawet nie miałam zamiaru!-zawołałam za nim i uśmiechnęłam się.-Życie jednak jest piękne,Mary.
Złapałam telefon do ręki i napisałam do Liama.
'droga wolna,bitches' na co on: 'przyjąłem,xx'.Pięć minut później usłyszałam dzwonek do drzwi.Zjechałam na poręczy i otworzyłam drzwi z wielkim uśmiechem na twarzy.Zdziwiłam się widząc w nich mamę Rosalie.
-Ale masz minę!-zaśmiała się.-Sprawdzam czy wszystko okej i czy niczego nie zdążyłaś naskrobać.
-Jestem wzorowym dzieckiem,Pani Fanning.-stanęłam na baczność i zasalutowałam.A więc to był ich sposób na pilnowanie nas.Ale są naiwni!-pomyślałam.
-Tak też myślałam.Mam nadzieję,że twój brat wróci prędzej niż twoi rodzice,bo inaczej będę miała po części przechlapane.Miałam się nie zapowiadać,ale wpadnę jeszcze potem zobaczyć czy żyjesz.-puściła mi oczko i zaczęła się cofać.-Aa i jeszcze jedno...Nie wiesz przypadkiem gdzie Max zabrał Rose?
Czy ja dobrze usłyszałam? Mój nikczemny brat zabrał gdzieś moją najlepszą przyjaciółkę?
-Nie,przykro mi.-Może poszli na jakiegoś małego jointa,lub coś w tym stylu.Teraz wszystkiego mogłam spodziewać się po moim braciszku.-Ale pewnie będą się dobrze bawić.-zapewniłam ją,a ona kiwnęła głową,pomachała mi i skierowała się do siebie.Nie minęła minuta jak pod moim domem,z piskiem zahamował czarny Range Rover.Jak się okazało kierował nie właściciel auta,tylko Louis.Za nim wysiedli Niall,Harry i Liam z Danielle.
-Mamy prowiant!-Dziewczyna podniosła do góry pudełko w którym zapakowane były cudeńka ze Starbucks'a i podleciała do mnie całując mnie na powitanie.
-W takim razie mogę was wpuścić.-uśmiechnęłam się szeroko i przepuściłam wszystkich w drzwiach.
Czołem zakochańce! Dzisiaj mamy niby tak wspaniałe,miłosne święto,ale ja go nie obchodzę,bo zwyczajnie...nie mam z kim,tak więc życzę wam WESOŁEGO DNIA CHORYCH PSYCHICZNIE.
Przyjmijcie ode mnie te życzonka,są naprawdę szczere i od serca :) huehue.
Pozwolę sobie zgarnąć filmik od Sabiny i udostępnić to cudeńko.Tylko ONI,nasi kochani mężowie,o mnie pamiętali!

It's nice,is it?

Jestem mega happy bo już jutro PIĄTEK co oznacza WOLNOŚĆ od SZKOŁY na 3 dni (to i tak mało),ale też dlatego,że otrzymałam moją ukochaną rolę babci w przedstawieniu mojego kółka teatralnego do którego należę pierwszy raz w życiu ^^ Życzcie mi powodzenia,pod koniec kwietnia jedziemy do Krakowa na FAM,może ktoś z was jedzie i się spotkamy? :D

MASSIVE THANK YOU za wasze życzenia! xD A no,miałam urodzinki.Kobiety się o wiek nie pyta no ale dobra...17-ste.TAK,WIEM,STARUCH ZE MNIE :c

Na koniec mała historyjka i spadam.

Walentynki w szkole.Jako jedyna ich nie czuję i wchodzę do szkoły:
Koleżanki próbują przekonać mnie do szukania dla siebie faceta,a ja im na to:
Gdy mówią mi,że jestem dziwna:
Idąc korytarzem natykam się na ładnego chłopaka zmierzającego w moją stronę.Przyglądam się mu:

Moja mina,gdy ten mnie omija i podchodzi to innej laski:
Widząc innych przystojnych facetów,którzy całują się z innymi:
Kiedy jakiś brzydal zaczął przystawiać się do mnie:

Wybiegam ze szkoły i uciekam gdzie pieprz rośnie:
Gdy zaczynam dziękować Bogu,że tylko ja pozostałam w tym dniu normalna,
zostaję postrzelona strzałą amora:

A jak wy spędziłyście walentynki? ^^

ps,polecam:
http://your-action-speak-louder.blogspot.com/
http://favourite-boys.blogspot.com/
http://fate-is-always-connected.blogspot.com/
http://show-me-the-lovee.blogspot.com/
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
http://wszystkootobiekochanie.blogspot.com/

3 lutego 2013

Rozdział 24


Mam zimne dłonie i jest mi całkowicie obojętnie, chyba właśnie tego obawiałam się najbardziej.

Hahaha,kochani na wstępie chciałam przeprosić za moje gapiostwo :D Połowa imprezy działa się na zewnątrz i w basenie,a ja całkowicie zapomniałam,że jest tam GRUDZIEŃ i ZIMA jak CHOLERA aahahahaha xD nie będę już niczego zmieniała bo to wyjdzie głupio więc zapomnijmy na ten jeden dzień o tym,że jest ileś tam stopni na minusie :D


| Mary |
Okropny ból rozdzielał moją czaszkę jak tylko pochyliłam głowę w przód.Tak mocno,że aż mnie cofnęło...Po kilku minutach wiedziałam,że muszę napić się wody bo suchość i gorycz rozsadzały moje gardło.Podniosłam się i momentalnie poczułam mocny ból,a wraz z nim głośny huk.

| Liam |
Cudowne uczucie otworzyć oczy i ujrzeć u swego boku ukochaną osobę,której nie widziałeś tak długo! Nie do opisania jest jak bardzo za nią tęskniłem.Wczoraj gdy ludzie zaczęli się rozchodzić zabrałem ją do pokoju,a ta momentalnie usnęła wtulając się w moją dłoń i tkwiąc w tej samej pozycji aż do teraz.Zauważyłem jak powoli otwiera oczy,a gdy dostrzegła mój wzrok uśmiechnęła się szeroko.
-Dzień dobry.-szepnęła,a ja pogłaskałem ją po policzku tą samą dłonią,którą do tej pory ściskała.-Pewnie nie wyspałeś się przeze mnie,hm?
-Racja.-odpowiedziałem.-Mąciłaś mi w głowie i patrząc na Ciebie nie mogłem zasnąć.
Zrobiła jedną z najsłodszych min jakie kiedykolwiek widziałem,pocałowała mnie i zniknęła za drzwiami łazienki.Czekając aż z niej wyjdzie,doszedłem do wniosku,że mam niesamowite szczęście jakim jest ona.
-Idziemy zobaczyć czy reszta domu nie jestem zbombardowana?-spytała wyrywając mnie z zamyśleń a ja pokiwałem głową i łapiąc ją za rękę pociągnąłem na dół.Jak tylko weszliśmy do salonu usłyszeliśmy GŁOŚNY HUK wydobywający się spod fortepianu.Momentalnie popatrzyliśmy w tamtą stronę i ku naszemu zdziwieniu,to Marina podniosła się waląc głową prosto w instrument.Ten dźwięk wybudził nie tylko ją,ale też Louisa śpiącego na kanapie i Harry'ego leżącego pod stołem.

| Harry |
Uchyliłem lekko powieki i miałem ochotę...zwymiotować.Zwymiotować tu i teraz nie zwracając uwagi na to gdzie jestem.
Próbowałem znowu zasnąć i prawie mi się to udało,gdy usłyszałem okropny dźwięk.Poderwałem się i chcąc stanąć szybko na równe nogi,uderzyłem tyłem głowy w coś mocnego,co jak się po chwili okazało,było stołem.Tylko czemu do licha,leżałem pod stołem?!
-Ku*wa...-usłyszałem zdaje się głos Mariny i spojrzałem w jej kierunku.Niedowierzające było to,że leżała pod fortepianem i zawzięcie masowała sobie czoło.Nie mogąc się powstrzymać wybuchnąłem śmiechem,a po chwili to samo zrobił Lou,który aż zleciał z sofy a także i Liam z Danielle wchodzący do salonu.
-No na prawdę bardzo śmieszne.-burknęła i sama zaczęła się śmiać.Po kilku minutach wygramoliłem się spod stołu i złapałem się za brzuch.
-Do..dość..-wziąłem głęboki oddech aby się uspokoić,a oni poszli w moje ślady.
-Co tu się działo pod koniec?-zapytał Lou ziewając.-Nic nie pamiętam.
-Teraz zastanów się czy to dobrze czy źle.-powiedziała Danielle podchodząc do fotela,zrzucając z niego...STANIK?!...i siadając na jego kraju.
Tomlinson zastanowił się chwilę po czym uśmiechnął się szeroko.
-Dobrze! To znaczy,że to była udana impreza!
-Zgadzam się.-niemal wysyczałem bo poczułem ostrą i gorzką woń w gardle.-Dajcie mi...wody!-zacząłem szukać w pobliżu jakiejś butelki.
-MI TEŻ!-zawołała Marina i wstała znowu uderzając się w głowę,ale tym razem nie zwróciła na to uwagi,ani na komentarz Louisa,tylko poleciała za mną do kuchni.Wyciągnąłem spod umywalki całą zgrzewkę wody niegazowanej i podałem jej jedną butelkę.Po kilku chwilach i moja,i jej były puściutkie.
-Popiliście wczoraj!-zawołał Liam stojący w drzwiach pomiędzy kuchnią i salonem.
-Tyle to ja też wiem,Liaś.-brunetka mruknęła i oparła się głową o blat.-Tak mi rozjeb...-zaczęła,ale przerwała gdy Daddy odchrząknął.-...rozpierdziela czaszkę...
-Było tyle pić?-zachichotałem ale niespodziewanie dostałem od niej w krocze.Zwinąłem się w pół i usłyszałem dziki śmiech Louisa.
-Dobrze młoda!!
-fuck you very much,Styles.-uśmiechnęła się a ja mimo okropnego bólu uniosłem kciuk w górę i parsknąłem śmiechem.Ta kobieta to istne zło.

| Rosalie |
Obudziłam się i na początku nie bardzo wiedziałam gdzie się znajduję,ale jak się po chwili okazało był to chyba pokój Niall'a choć nigdy w nim nie byłam.Obstawiałam jego,po gitarze powieszonej na ścianie,kilku opakowań chipsów na półce i po dwóch zdjęciach na których jak mniemam był ze swoją mamą.Jedno było gdy miał,na oko z 12 lat,a drugie musiało być zrobione całkiem niedawno.
 
Wykonałam poranną toaletę,doprowadziłam swoje włosy do porządku i zmyłam makijaż,który całkowicie się rozmazał,po czym zeszłam na dół skąd dochodziły czyjeś głosy.W salonie zastałam Nialla zajadającego płatki z mlekiem,Liama ze swoją dziewczyną,która chyba miała na imię Danielle i Harry'ego z Louisem siedzących po obu stronach Mariny,która szczerze...wyglądała jak po bitwie.Widocznie nie była jeszcze w łazience,lub po prostu uznała,że dzisiaj nie musi przejmować się swoim wyglądem,a zamiast tego z wielkim przejęciem mówiła do Danielle.
-Oszczędzaj ruchy: pamiętaj,jak ktoś Cię irytuje to musisz użyć ponad 20 mięśni,żeby wykrzywić twarz,ale tylko czterech,żeby wziąć zamach i je*nąć go mordę!-zawołała i wszyscy wybuchnęli śmiechem.-Przepraszam za moje dzisiejsze wulgaryzmy,ale sama nie wiem dlaczego to robię.Chyba po prostu fajnie pasują do sytuacji.-wzruszyła ramionami.-O,cześć Rose.
-Hej hej.Jak się czujecie? Kac was nie męczy?-spytałam siadając obok blondyna,a oni skrzywili się.
-Weź nam o tym nie przypominaj.-mruknął Hazza i chwycił się za głowę.Wyglądał przezabawnie; jak jakieś wyrośnięte dziecko dłubiące sobie w oku.-Miałem nadzieję,że choć na chwilę o tym zapomnę.Już nigdy nie pozwolę polewać Zaynowi.
I w tym momencie on,Niall,Louis i Liam spojrzeli na siebie.
-Gdzie jest Zayn?-padło pytanie i wszyscy zerwali się na równe nogi.Przeszukaliśmy cały dom,ale nigdzie go nie było.Wpadłam na pomysł aby zajrzeć na zewnątrz i tak też zrobiliśmy.Na leżakach koło basenu leżeli Max i Joel,ale Malika nigdzie nie było.Dopiero po kilku minutach Loui zawołał nas na tyły domu.Na ceglanym murku tuż koło grilla leżał Zayn głośno pochrapując.
-Nasz dj się zmęczył i zasnął tu bidak.-parsknął Tommo i podszedł do niego.
-Barman od siedmiu boleści.-mruknął Hazz a Mary pokiwała głową.
-Teraz to winę się zrzuca na niego,co?-zaśmiałam się.
-Tak.-odpowiedzieli jednocześnie.Louis szepnął mulatowi do ucha,że ktoś obrabował akurat jego pokój i ten momentalnie zerwał się na równe nogi.Gdy dowiedział się,że Harry zamknął wczoraj wszystkie sypialnie na klucz,próbował udusić Louisa.Nikt z nich nie wiedział,że to wszystko na swoim telefonie nagrywał Liam.
-Nawet nie mają pojęcia ile to cacko dobije dzisiaj wyświetleń.

-Idę obudzić tego nicponia.-odezwała się Marina po kilku minutach podchodząc w kierunku swojego brata i jego przyjaciela.Nabrała do leżącego wiaderka wody z basenu po czym oblała jednego i drugiego.Zdziwieni podlecieliśmy ku niej,a chłopaki zaczęli się krztusić.
-Oszalałaś?!-zawołałam zaskoczona jej zachowaniem.Jak mało kto,jej kontakty z bratem były świetny,a taki żart nawet jak na nią był zbyt brutalny.
-Należało im się.-powiedziała chłodno.
-Co jest?!-krzyknął Max.
-Hehehe,Marinka jeszcze nie do końca wytrzeźwiała.
-Nie rozczulajcie się nam nimi,oni dobrze wiedzą za co to wszystko.I nigdy więcej tak do mnie nie mów.-zwróciła się do Tomlinsona.
-W takim razie jemy śniadanie i bierzemy się za sprzątanie!-Payne klasnął w dłonie aby rozładować napięcie,i wszyscy weszliśmy do środka.
-My z Maxem już pójdziemy.-oznajmiła Marina.-Musimy wymyślić jakąś dobrą wymówkę z tego wszystkiego.
-Wasi rodzice nie wiedzieli,że tu będziecie?
Obydwoje pokiwali przecząco głową.
-To niedobrze.Coś koło trzeciej nad ranem kręciła się tu policja,ale impreza już się wykruszała więc po chwili odjechali.Chyba nie chciało im się interweniować.
-Co tam policja,ważne żeby mama się nie dowiedziała.-powiedziała Mary a wszyscy włącznie z nią wybuchnęli śmiechem.Stwierdziłam,że i ja już pójdę,choć moi rodzice wiedzieli,że byłam na imprezie.
-30 nieodebranych połączeń!-zawołał Max,a jego siostra zmrużyła brwi.
-Ja mam 45.Czemu mnie bardziej pilnują?
Podeszłam do Nialla,który trzymał nasze kurtki.
-Dzięki za użyczenie pokoju.
-Nie ma sprawy,mam nadzieję,że się wyspałaś.
-Jak nigdy.-uśmiechnęłam się i staliśmy przez chwilę wpatrując się w siebie,kiedy dobiegł mnie głos Maxa.
-Rose,idziesz już?
-Co? Ach,tak tak.Pa,Niall.
-To jak,wpadniecie po południu? Pogadamy o imprezie.-wyszczerzył się Liam.
-Bo święta trójca: Zayn,Harry i Mary mało co pamiętają.-dodał Loui.
-Jak przeżyjemy...-westchnęła.