25 maja 2012

Rozdział 8

| Mary |
-A więc co stało się naprawdę?-zapytał kiedy wprowadził mnie do salonu.Wszędzie było pusto,nie było słychać nic prócz telewizyjnych wiadomości,więc podejrzewałam że został sam.
-Czy musiało się coś stać żebym miała was odwiedzić?
-Nie owijaj w bawełnę tylko siadaj i gadaj.-jak rozkazał tak zrobiłam.Wzięłam głęboki wdech i spuściłam wzrok.
-Rozstałam się z Jamesem...
-A jednak...Na pewno takiej decyzji chciałaś?
-Sama już nie wiem co chciałam i co chcę...Kocham go i zawsze będę kochać.
-Więc w czym problem?
-Nie układało nam się od pewnego czasu.Było jakoś inaczej...nie tak jak przez ostatni rok w którym obydwoje promieniowaliśmy.Coś się zmieniło...
-Może...może to nie był odpowiedni chłopak dla Ciebie? Bo widzisz,mówią,że prawdziwa miłość przetrwa wszystko więc jeśli to on byłby tym jedynym do takiego stanu by nie doszło.Ja nie chcę nic stwierdzać,nie znamy się zbyt długo żebym mógł postawiać wnioski...
-Nie nie,chyba masz rację.-przerwałam mu-Pewnie tak musiało być...
-Rozstania z bliskim i ważnym dla nas człowiekiem zawsze bolą,jednak pamiętaj że Jamie nie umarł,zawsze możesz się z nim spotkać,pogadać,nie musisz przekreślać waszej przyjaźni skoro tak długo ją budowaliście.Przyjaźń to piękne uczucie,należy o nie dbać.-uśmiechnął się a ja mu zawtórowałam.
-Jesteś najlepszym pocieszycielem jakiego znam,bijesz Rose na głowę,tylko jej tego nie mów.-szepnęłam i obydwoje zachichotaliśmy-Dziękuję Liam.
-Nie ma za co.Napijesz się czegoś? Chyba że wolisz się przejść a później odprowadzę Cię do domu.
-To może jednak to pierwsze...Zapomniałam kluczy od domu a Max gdzieś polazł więc...-zmieszałam się
-Spokojnie,możesz nawet u nas przenocować jeśli będzie trzeba.A więc herbata?
Pokiwałam z uśmiechem głową a chłopak zniknął za drzwiami kuchni.Kiedy wrócił postawił przede mną wielką filiżankę gorącego napoju,który nawiasem mówiąc przepięknie pachniał.
-Wybacz,że musiałaś oglądać Zayna w jego 'fazie'...-odchrząknął a ja tylko wzruszyłam ramionami.
-Często tak balują?
-No nie powiem,lubią się zabawić.

| Rose |
Nie ma to jak spanie pod gołym niebem na jakimś zadupiu w którym nie ma nawet zasięgu! Ugh...co mnie podkusiło do tego wyjazdu z rodzicami? Chyba tylko te ich błagalne miny i możliwość spędzenia w końcu z nimi trochę czasu nim znowu powrócą w wir pracy i zabiegania...Tylko jak mam wytrzymać tu jeszcze dwie doby bez kontaktu z Bożym światem,internetem,telewizją i muzyką...bateria mi padła więc jestem zdana tylko na śpiew ptaków o 3 nad ranem i wieczorne świergoty,które zaczynają mnie dobijać...
-Nie możemy wrócić wcześniej niż planowaliśmy?-zapytałam po raz kolejny dzisiejszego wieczoru.Siedziałam w namiocie wystukując palcem jakieś rytmy,mama przeglądała jakieś katalogi a tata majstrował z jakimś radyjkiem.Świetnie.
-Nie marudź Rose,przecież nic ci się nie stanie jak trochę odpoczniesz od tego wielkiego świata.-powiedziała nie podnosząc wzroku z nad gazety.
-Kiedy ja już tu totalnie...nie daję...rady!-zawołałam zabijając ósmego komara z rzędu.(z nudów liczyłam)
Tęskniłam za deską,za rampą,za Mary,Maxem,Jamiem,nawet za Sam,która na każdej okazji się ze mnie nabijała,no ale cała ona.No i tęskniłam też za One Direction,bardzo dawno się z nimi nie widziałam.A tu jeszcze ta cholerna bateria w telefonie i nic nie posłuchasz! Po pół godzinie mruczenia pod nosem usłyszałam jakieś dźwięki i odrazu spojrzałam w kierunku taty.
-No i widzicie,mówiłem że ja naprawię!-uradowany pogłośnił radyjko-A wy nie chciałyście go zabierać!
-Zwracam szacun!-rzuciłam się ku niemu i przystawiłam ucho do głośniczka-Oo tak,tego mi brakowało...

| Sam |
-Sam,ścisz tą muzykę!-usłyszałam kolejny z rzędu krzyk mojej zdenerwowanej rodzicielki.-Słyszysz?!
-Nie!
Wściekła wpadła do mojego pokoju i odłączyła laptopa od prądu.-Samantho McDoughty co się z tobą dzieje?! Wiedziałam od twoich najmniejszych lat,że będziesz trudnym dzieckiem ale to co ty wyprawiasz przekracza moje wszelkie oczekiwania!!
-A co ja mam powiedzieć?! Uwięziłaś mnie w tym domu,nie mogę jeździć na desce,nie mogę spotykać się z przyjaciółmi podczas gdy Mary mnie pilnie potrzebuje,już nic mi tu nie wolno!-wykrzyczałam z pretensją
-Och,oczywiście a ty jesteś potulna jak baranek i niczemu winna!
-SA WAKACJE MAMO,nie powinnaś się dziwić że chcę jeszcze trochę z nich czerpać skoro nawet nie pomyślałaś o żadnym wyjeździe!
-Co nie oznacza,że masz wracać do domu o 4 nad ranem! Mówię Ci po raz ostatni: nie przeginaj bo zabiorę Cię stąd i wyślę do szkoły z internatem.-pogroziła palcem i zrzucając kable na ziemie wyszła z pokoju.
Żeby trochę ochłonąć podeszłam do otwartego na oścież okna i łapiąc się za głowę zawołałam:
-Ja pierdole,weźcie mnie stąd zabierzcie!
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.-usłyszałam męski głos i zdziwiona uniosłam brew.
-Czy ja już przez to wszystko mam jakieś urojenia czy to nie dzieje się tylko w mojej głowie?-spytałam chyba bardziej samą siebie.
-Jeśli już mamy urojenia to we dwójkę.-wychyliłam się i pod moim oknem ujrzałam Harry'ego.
-Co ty tu odwalasz? I skąd wiesz gdzie mieszkam?
-Powinnaś wiedzieć,że Harry Styles jak czegoś chce to do dostaje.-wyszczerzył zęby-No to będziesz tam tak siedzieć czy wybierzesz się ze mną na spacer?
-Żartujesz sobie? Ona mnie zabije...
-Oj tam,raz się żyje.-machnął ręką
-A niby czemu miałabym z tobą iść?-spytałam-Przecież my nawet za sobą nie przepadamy...
-No jak wolisz...-wzruszył ramionami i powoli zaczął się cofać-Wieczór taki piękny...gwiazdy święcą,o chyba jutro będzie ładna pogoda...
-Ech...no dobra,poczekaj chwilę.-mruknęłam.Podleciałam do szafy,założyłam na siebie cieplejsze ubrania,następnie zamknęłam od środka drzwi na klucz i wcisnęłam pod nie kartkę z napisem: Poszłam spać,mam nadzieję że chociaż to mi wolno.NIE BUDZIĆ! - ostatnie słowa pogrubiłam i z powrotem wyjrzałam przez okno.
-Gotowa? No to dawaj,jakoś Cię złapię.Chociaż jeszcze nie wiem jak...-dodał już ciszej
-Skaczę z pierwszego piętra,jeśli mnie nie złapiesz to wiedz,że mój duch będzie nawiedzał Cię w snach!
-Dobra dobra,nie gadaj tyle bo twoja mama zaraz usłyszy i tyle z tego będzie!-pośpieszył mnie.Usiadłam powoli na parapecie,wysunęłam nogi,przymknęłam powieki iii...skoczyłam.Jednak ten dupowaty Styles po tym jak mnie ''złapał'' nie utrzymał równowagi i obydwoje przewaliliśmy się na stojącą obok domu choinkę.
-MIAŁEŚ MNIE ZŁAPAĆ!!-zawołałam a ten zasłonił mi usta dłonią
-Przecież złapałem!-szepnął-Nie moja wina,że jest rosa i się poślizgnąłem...
-Uhh chodźmy stąd bo babcia nas usłyszy.-wygramoliłam się cała poharatana i wylecieliśmy z ogródka.
-Udało się nam! Piąteczka!-podleciał do mnie z uśmiechem na gębie.
-Eee..nie?-uniosłam brew a ten zrobił smutną minkę-Na mnie twoje uroki nie działają,chłopczyku.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do przodu.
-Jak ty to robisz?-zapytał po kilku minutach doganiając mnie-Zazwyczaj dziewczyny nie mogą mi się oprzeć.
-Och,no popatrz...To teraz musisz czuć się strasznie!-wyszeptałam z przejęciem i zaśmiałam się ironicznie.

22 maja 2012

Rozdział 7

-Nie ma mnie w domu,stary...Teraz? Ech...no dobra,zaraz będę.Narazie.
-Już lecisz?-spytałam kiedy Zayn wstał i kierował się do drzwi wyjściowych.Chyba go przestraszyłam takim pojawieniem się znienacka bo podskoczył.
-Co? Aa no tak,muszę.Dzięki za przechowanie...No i życzę powodzenia,na pewno wszystko sobie wyjaśnicie.-dodał już trochę chłodniejszym tonem i zniknął.

Gdy dochodziła dziewiąta i miałam wychodzić w domu pojawił się Max.W głębi duszy byłam mu wdzięczna za to,że ostatnio rzadko przebywał w domu.Dlaczego? Po pierwsze dlatego,że przynajmniej on przyjemnie korzysta z ostatnich dni wakacji a po drugie...chyba te kilka dni spokoju i ciszy pozwoliły mi znaleźć odpowiedź której szukałam i z którą właśnie idę się zmierzyć.

-Wychodzisz gdzieś?-zapytał zaskoczony a ja pokiwałam głową-Noo to mi się podoba,nareszcie!-poklepał mnie po plecach a ja ze sztucznym uśmiechem opuściłam mieszkanie zarzucając na siebie kurtkę.W głowie cel przystanku ustalony,więc można jeszcze pomyśleć...Zachodzące słońce uporczywie próbowało przebić się przez szare chmury zanim całkowicie zniknie za horyzontem,a w powietrzu unosił się tak dobrze znany mi zapach deszczu,który na chwilę przystopował...Po dziesięciu minutach marszu doszłam na rampę.Już z daleka było widać na niej Jamesa,który patrząc w skrawek widocznej Tamizy obserwował ostatnie dzisiejszego dnia promienie słoneczne.Podeszłam do niego i bezszelestnie usiadłam na poręczy nie przejmując się tym,że jest mokra.Zerknęłam na chwilę w jego oczy,które były bardzo...smutne.Coś ciężkiego przewaliło mi się w żołądku.A więc tego żałował...
Stanęłam na wprost chłopaka,którego darzyłam ogromną miłością i wcale tego nie kryję.
-Nie wiem co się z nami stało,gdzie podziały się nasze rozmowy,wymieniane spojrzenia,skryte uśmiechy...-szepnęłam-Dlaczego ranimy się gestem i słowem? Zgubiliśmy się Jamie...Ostatnio zastanawiałam się czemu skończyliśmy nasz ostatni rozdział w ten sposób.Serce wyrywa się z piersi,bije z coraz mniejszą siłą,ale bije...walczy jeszcze.Słońce wciąż wzbija się ponad wyżyny,tylko że jego wschody nie są już te same,o zachodach nawet od kilku tygodni nie pamiętamy...Kiedyś bywaliśmy tu codziennie,o wschodzie i zachodzie obiecując sobie,że nie powiemy nikomu jak bardzo uwielbiamy te romantyczne chwile...-starłam łzę,która wolno spływała po policzku-Pogubiliśmy się w naszej miłości...-powiedziałam patrząc mu w oczy.Dostrzegł rozpacz jaka rysowała się na mojej twarzy.Dotknął dłonią mojego policzka i podszedł bliżej.
-Bałem się,że właśnie to mi powiesz...-zacisnął powieki z których też zaczęły wylewać się łzy.Staliśmy tak w ciszy przez chwilę kiedy ponownie się odezwał.-Nigdy więcej już nie płacz.-Pochylił się powoli i ostatni raz ucałował moje mokre i słone od płaczu usta.-Zawsze będę Cię kochał,pamiętaj o tym,dobrze?
-Ja Ciebie też.-szepnęłam i aby znaleźć się jak najdalej od tego bolesnego miejsca osunęłam się w dół po rampie.Wracałam do domu...jakże obojętna była moja reakcja na to,że nikogo nie było w środku a ja nie zabrałam kluczy...Ruszyłam przed siebie,nie mając konkretnego celu.Zapewne gdyby Rose była w domu a nie wyjechała ze swoimi rodzicami na weekend pod namiot,poszłabym wypłakać się do niej...Mogłabym też iść do Sam,ale ta dostała karę za późne wracanie do domu i nie może się z nami spotykać aż do rozpoczęcia roku.Nie wolałam też ryzykować znając jej groźną i stanowczą mamę...Wtedy do głowy przyszła mi jeszcze jedna myśl gdzie mogłabym się udać.Po dziesięciu minutach byłam na miejscu.Nacisnęłam na dzwonek i oczekując spojrzałam na swoje buty po czym wytarłam świeże łzy.Gdy podniosłam wzrok,stał przede mną Zayn i czwórka innych chłopaków,jednak nie byli to członkowie One Direction.
-Hej maleńka.-jeden z nich podszedł do mnie i zawiesił rękę na mojej szyi,na co reszta zachichotała.Na pierwszy rzut oka było widać,że każdy z nich jest nieźle podchmielony.Zmarszczyłam nos i strzepnęłam ją z siebie.-Zgubiłaś się?
-Niee...Ja do Liama.-palnęłam szybko bo Ci zaczęli coraz więcej rechotać z zachowań swojego kolegi.
-Uuu nie wiedziałem,że Liam ma swoją panienkę.
-Ma,ale to nie ona.-odezwał się Zayn-To jest Marina.
-Mariina...-powtórzył i szepnął mi do ucha-Piękne imię.
-Super,mnie też się podoba ale z łaski swojej zabieraj te rączki bo Ci tak przygrzmocę,że zapomnisz jak się rozpina rozporek!-wyburzyłam a ten zaskoczony spojrzał na mnie.Zayn i jego koledzy już dosłownie tarzali się ze śmiechu.
-No to mu pojechałaś po ambicji...-Brunet zachichotał i poklepał mnie po ramieniu-Jeszcze nikt się nie odważył,więc jesteś moim mentorem-złożył mi pokłon-Idziemy właśnie do klubu,może dołączysz do nas z Jamiem?-zapytał a ja przypominając sobie co się wydarzyło,poczułam wielką gulę w gardle.
-R..raczej nie.-odchrząknęłam i pociągnęłam nosem.
-A szkoda!-odezwał się ten koleś co wcześniej-Mielibyśmy okazję się lepiej poznać...
-No ja nie żałuję...
-Ej,ty płaczesz?-Malik podszedł do mnie uspokajając swoich towarzyszy
-Ja? No coś ty.
-Ale...
-Widocznie jesteście już nieźle nawaleni,powinniście już iść.-przerwałam mu
-Tak..chyba tak.Masz rację.-od razu humor mu się poprawił
-A ja nadal nalegam żebyś z nami szła...
-Co tu się dzieje?-usłyszałam znany głos i spojrzałam w kierunku schodów skąd schodził Liam.-Mary?
Co ty tu robisz,coś się stało? Czemu płaczesz?-podbiegł do mnie a później zmierzył wszystkich wzrokiem.-Zayn...
-To nie ja!-zawołał chłopak-Po za tym ona mówiła...
-Spokojnie! Ja nie płaczę.Po prostu...się potknęłam.Jak tu szłam nie zauważyłam krawężnika i trochę mnie...łupie w kolanie-skłamałam .Popatrzyłam znacząco na Payne'a a ten pokiwał głową.
-No dobra,w takim razie chodź,opatrzymy to KOLANO.-chrząknął i wciągnął mnie do środka.
Miałam dodać jutro ale stwierdziłam: a co mi tam...mam nadzieję,że nie jesteście źli i że się spodoba :) xx

20 maja 2012

Rozdział 6

| Mary |
-Abonent czasowo niedostępny.Proszę spróbować później lub zostawić wiadomość po sygnale.Piiii!
-Ja Ci dam piii...-usłyszałam jak mruczy pod nosem i chichocząc otworzyłam drzwi.
-No dobrze...lecz porzućcie wszelką nadzieję,którzy tu wchodzicie...-westchnęłam i wpuściłam go do środka.-Co Cię sprowadza?
-Uwierzysz jak powiem Ci,że przyszedłem tu z tęsknoty do Ciebie?
-Nie.-odpowiedziałam szybko
-I słusznie.
-No to...wwejdź.-wskazałam ręką w kierunku salonu i zaprowadziłam go w głąb mieszkania.-Napijesz się czegoś? Mam kawę,herbatę,czekoladę,cappuccino,dżem,sok,mleko,mleko czekoladowe...
-A co ma dżem do napojów?-przerwał mi a ja tylko wzruszyłam ramionami i dalej wyliczałam.-Stop! Herbata wystarczy.
-No to zrobię nam czekolady.-powiedziałam i tanecznym krokiem poleciałam postawić wodę.Zauważyłam jeszcze jak ten poirytowany wywraca oczami na co zareagowałam cwaniackim uśmieszkiem.Po kilku minutach postawiłam przed nim dwa kubki cappuccino.Zaskoczony spojrzał na nie a później na mnie.
-Ty zawsze tak..?
Wzruszyłam ramionami i upiłam łyczek.
-No ale powiedz mi jak się tu znalazłeś?
-Zabrałem się z Louisem i Hazzą na zakupy.Z powrotem zauważyłem,że jadą do domu jakąś okrężną drogą,co było dziwne bo zawsze wracamy normalnie...Po chwili Louis ostro zahamował pod twoim domem,Harry wypchał mnie z samochodu na deszcz...i odjechali.-powiedział lekko zdenerwowany
-Och,akurat pod moim domem,powiadasz...
-Uwierz mi,że gdyby na zewnątrz nie było tak jak jest...
-Ależ nie ma sprawy,bardzo się...eee cieszę,że mnie odwiedziłeś,bo...bo naprawdę nie lubię być sama...w domu?-to zabrzmiało raczej jak pytanie a nie stwierdzenie.Na twarzy Zayna pojawił się delikatny uśmiech.
-Brzmi nawet przekonująco.
-Starałam się.-pokiwałam głową.-Co tak śmierdzi...
-Coś się przypala?
-O JA CIEŻ PIERDZIELĘ!-wybałuszyłam oczy i prędko poleciałam do kuchni a Malik za mną.Nieprzyjemnemu zapachowi towarzyszył unoszący się w powietrzu dym.
-Otwórz okno,a ja...ja muszę to wyciągnąć.Tylko jak to się wyłącza...-przygryzłam dolną wargę,nacisnęłam na wszystkie możliwe przyciski w piekarniku i bardzo mądra chwyciłam gorącej brytfanki gołą ręką.Z wielkim krzykiem zaczęłam skakać i chuchać na rękę.
-Co ty robisz?!-podleciał do mnie-Dawaj szybko pod wodę...zimną,nie gorącą!-zawołał kiedy moja druga ręka spoczęła na złym kurku-I teraz tak trzymaj...Co Ci przyszło do głowy żeby to tak normalnie wyciągać?-zapytał poirytowany-Nie macie rękawic kuchennych?
-A bo ja wiem...nigdy nic nie gotuję.To dlatego nie wpuszczają mnie do kuchni.
-No już widzę dlaczego.-pokręcił głową z niedowierzaniem
-Dobra,jakoś sobie poradzę.Idź dopij cappuccino bo wystygnie.
-Na pewno?
-Taak.Jakby było ze mną aż tak źle to rodzice nie zostawiali by mnie samej w domu.
-Masz jeszcze Maxa.
-Którego nie ma dniami i nocami.Idź i nie gadaj.-Brunet kiwnął głową ale nadal stał w miejscu.
-Dobrze by było to jakoś opatrzyć,macie bandaż?
-Powinien leżeć na stoliku obok telewizora,już dzisiaj bandażowałam stopę.
-Co zrobiłaś?
-Rozbiłam wazon i wlazłam nogą do szkła.
Ten zrobił facepalama i spojrzał na mnie.
-Na jakiej zasadzie ty jeszcze stąpasz po tej ziemi?
-Cappuccino.-wyminęłam jego pytanie
-Idę,idę...-westchnął i powrócił do salonu.Gdy wyciągnęłam zwęglone ciasteczka z piekarnika (tym razem przy użyciu rękawic) wyrzuciłam je do kosza i skierowałam się do pokoju.Od progu zauważyłam,że Zayn siedzi na ziemi i ogląda zdjęcia,które porozrzucałam z zamiarem ich uporządkowania.Przykucnęłam przy nim,miał w ręce to zdjęcie:

Widząc na nim siebie i Jamiego sprzed dwóch miesięcy coś niespokojnie poruszyło mi się w żołądku.Jak ujrzałam resztę poczułam jak bardzo się przez ten czas od siebie oddaliliśmy.


Oprócz nich znajdowały się tam zdjęcia Maxa i jego kumpli jeżdżących na deskach:

-Ładne zdjęcia...wyglądacie na nich na bardzo szczęśliwych.
-Taak...wszystkie...wszystkie rob..robbiła Rose...-czułam jak łzy napływają mi do oczu.Przez kilka ostatnie dni zaprzątałam sobie głowę samymi pierdołami,byleby nie przypominać sobie o Jamesie.A teraz patrząc na te zdjęcia wszystko mi się przypomniało.
-Coś się stało?-odłożył zdjęcie i popatrzył na mnie.
-Niee...nic się nie stało.-uśmiechnęłam się delikatnie i przetarłam łzy.-Straszny bałagan się zrobił przez te zdjęcia,będę musiała je potem poukładać.-zaczęłam pośpiesznie je zbierać i wkładać byle jak do albumu.
-Nie wyjaśniłaś z NIM tego jeszcze?
-Nie widzieliśmy się od kilku dni.-odchrząknęłam i podniosłam się-Znalazłeś ten bandaż?
-Taak...daj rękę.
Gdy Zayn opatrzył mi ją,usiedliśmy na kanapie i w narastającej ciszy popijaliśmy z kubków.
-Może włączymy telewizor?-zapytał
-To raczej nie możliwe.Zalałam go wodą..-westchnęłam a ten cicho zachichotał.
-Czemu mnie to nie dziwi...
-Jestem do bani.
-Eee tam...przynajmniej koszulkę masz fajną.Liam i Lou mają taką samą.
-Przynajmniej...-powtórzyłam a on szybko dodał:
-Nie nie,to nie tak miało zabrzmieć!
-Niee,masz rację.Jedyne co potrafię to się ubrać,wszystkich naokoło ranię.-burknęłam i wstałam bo zadzwonił dzwonek do drzwi.Ku mojemu zdziwieniu przed moim domem stał James.
-Cześć.Możemy chwilę pogadać?
Nic nie odpowiedziałam tylko osłupiała stałam i patrzyłam na niego opustoszałym wzrokiem.
-Ja...nie teraz,mam gościa.-odpowiedziałam po chwili-Spotkajmy się o 21 tam gdzie zawsze,ok?
-Jasne.Będę czekał.-ucałował mnie w czoło i odwrócił się na pięcie.Dopiero po kilku minutach zdałam sobie sprawę,że to był on...mój Jamie,który pieszczotliwie pokazał,że nadal mu na mnie zależy.
Na wasze życzenie wstawiam nowy rozdział :) Mam nadzieję,że będziecie zadowoleni.Dziękuję
wszystkim którzy wchodzą i komentują - bo to właśnie komentarze podpowiadają mi czy mam
dodać ( i kiedy ) nowy. xxx


17 maja 2012

Rozdział 5

| Max |
-Och,i na co Ci to wszystko było? Mówiłem żebyś nie jechał,nie posłuchałeś.Ale skoro twoja dziewczyna Cię o to prosiła?! Dobrze wiesz jaki jest Chris,można było się tego po nim spodziewać...-chodziłem w te i wewte po salonie podczas gdy James leżał na kanapie z poduszką na głowie.
-Błagam Cię stary,ciszej! Głowę mi rozpieprza...-skrzywił się-Po za tym o czym ty mówisz?
-Nic nie pamiętasz? No tak,można się było tego spodziewać...
-Przejdziesz w końcu do rzeczy?
Spojrzałem na niego po czym westchnąłem i usiadłem na stole.
-Chris ją pocałował.
Poduszka,która do tej pory zasłaniała jego twarz,wylądowała z niesamowitą siłą po drugiej stronie pokoju.
-ŻE CO ZROBIŁ?!-wybuchnął
-To co słyszałeś.Może gdybyś nie był taki narąbany to by do tego nie doszło,ale twój nowy kumpel widocznie już doskonale poznał twoje słabości i perfidnie to wykorzystał.Masz szczęście,że Zayn był wtedy w pobliżu.
-Zabiję drania.-syknął i ruszył ku drzwiom,jednak drogę zastąpiła mu moja siostra.
-Nie,nikogo nie zabijesz.-powiedziała spokojnie-To wszystko twoja wina,tyle razy Cię prosiłam żebyś z nami został...
-Tak,wiem że wszyscy mnie o to prosiliście ale co się stało już się nie odstanie!-zawołał
-A więc właśnie,nawet jeśli zaczniesz się z nim lać,to i tak niczego nie zmieni.-odpowiedziała obojętnie
-Czy ty siebie w ogóle słyszysz?-spytał-Mam wrażenie,że ten pocałunek Ci się podobał!
-Sama już nie wiem co mam o tym myśleć.Przynajmniej Chris zachował się choć trochę odpowiedzialnie i zadzwonił po mnie zanim ty zdążyłeś zalać się w trupa,bo oczywiście ty nie dałeś żadnego znaku życia...
-I już wiadomo jaki był jego konkretny powód sprowadzenia Cię tam!
Brunetka tylko wzruszyła ramionami i ze smutnym wzrokiem wyszła z domu.Spojrzałem na Jamie'go z miną typu 'To-sprawa-pomiędzy-wami' po czym skierowałem się do kuchni.Po uchwili usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami.Ta dzisiejsza kłótnia nie wróży nic dobrego...

| Rose |
Siedziałam sama w domu co było już po prostu rutyną...Rodzicie jak zwykle zapracowani: mama w salonie kosmetycznym,który prowadzi razem z mamą Mary (przyjaciółki ze szkolnej ławy) a tata w biurze zawalonym papierami,które moim zdaniem do niczego przyjemnego nie doprowadzają.To jest po prostu śmieszne,to właśnie tata zawsze mi powtarzał żebym wybrała sobie taki zawód,który będę kochać i podchodzić do niego z uśmiechem a on sam zrobił odwrotnie.Codziennie wraca do domu zmęczony i ze standardową zmarszczką na czole,która dodaje mu kilka lat.Nie żebym narzekała na samotne popołudnia w domu przed telewizorem kiedy mogę robić co żywnie mi się podoba...a i tak niedługo się to zmieni bo za tydzień rozpoczęcie nowego roku szkolnego.Kierowałam właśnie swoje kroki do kuchni gdy ktoś zapukał w drzwi.Nie czekając na odpowiedź ktosiu pociągnął za klamkę,a więc już wiedziałam,że był to nie kto inny jak Mary.
-Życie jest do bani...-jęknęła i usiadła w kuchni opierając głowę o ławę.
-Napijesz się ze mną czekolady? Właśnie miałam zamiar sobie zrobić.
-Niech będzie,choć najchętniej to nachlałabym się tak jak...co poniektórzy...-westchnęła kiedy wspomniała o swoim chłopaku i zaczęła stukać czołem o niczemu winny stół.
-A więc co znowu zmalował Jamie?-położyłam gorące kubki i usiadłam na przeciwko niej.
-Pokłóciliśmy się...o Chrisa.
-Dowiedział się o tym pocałunku?
-Tsaa..Max mu powiedział.W sumie to i dobrze bo ode mnie by się tego nie dowiedział.
-No i zgaduję,że zareagował jak zwykle?
-No oczywiście to typowe dla niego.Ja nie wiem co jest ostatnio z nim nie tak...
-Jeszcze wszystko się ułoży,zobaczysz.Potrzeba tylko odrobiny czasu.
-Obyś miała rację.
-Na pewno mam.A teraz idź wybierz jakiś film,ja zrobię popcorn i pooglądamy,co ty na to?
-Szczerze to na nic innego nie mam ochoty od...wczoraj.Telewizor w salonie nam się spierniczył,nawet nie wiesz co ja wewnętrznie przeżywam!
-Jak to się spierniczył?-zachichotałam na minę przyjaciółki
-No...mama mi kazała podlewać kwiatki na jej nieobecność,no to wczoraj wspięłam się na szafkę nad telewizorem i podlewałam,tylko w tym samym czasie Max wołał mnie z kuchni,zagapiłam się a wtedy woda wypłynęła z doniczki i zaczęła spływać w dół...
-Dobra,nie kończ.-parsknęłam-I co teraz zamierzasz z tym zrobić?
-Powiem tacie,że sam się zepsuł.-wzruszyła ramionami

| Mary |
Do domu wróciłam dopiero o północy a daleko nie miałam bo nasze domy dzieliło jedne kilka metrów.Maxa nie było,zostawił mi karteczkę z napisem,że wychodzi z resztą paczki.Może to nawet i dobrze-pomyślałam.Nie rozmawialiśmy ze sobą tak na poważnie o tym całym zdarzeniu,które nie chciało opuścić mojej biednej głowy.Stwierdziłam jednak,że nie będę się tym zadręczać bo rzeczywiście,jak to powiedział James: co się stało to się nie odstanie.A sprawa prędzej czy później sama się rozwiążę.Minął kolejny dzień,który spędziłam na wielkich porządkach,a mówiąc wielkich mam na myśli naprawdę wielkich gdyż zbiłam dwie filiżanki na raz (jakby nie patrzeć to więcej przestrzeni dla tych,które przetrwały) wyrzuciłam kilka kwiatków mamy,które zostały z mojej winy okrutnie zatopione,oprócz tego umyłam wszystkie okna w domu,zmieniłam firanki i takie tam inne duperele,do których mój braciszek ani przez trochę się nie przyłożył bo praktycznie nie było go w domu.Z Jamiem nie widziałam się od dwóch dni.Nie pisał,nie dzwonił ani się nie pokazał.Wiem,że ja też mogłabym zrobić to samo ale...taka przerwa od siebie chyba dobrze nam zrobi,przynajmniej tak sobie wmawiałam.Jeśli chodzi o One Direction,z nimi też nie widzieliśmy się od tamtej pamiętnej nocy.Wiedziałam tylko tyle,że aktualnie ciągle gdzieś koncertują.
Następnego ranka obudziłam się w pokoju rodziców.Na początku nie mogłam przypomnieć sobie jak się tam znalazłam ale po chwili doszło do mnie,że przywlekłam się tu po wczorajszych porządkach wreszcie pooglądać telewizje,a tak się składało,że rodzice mieli w sypialni swój własny telewizor (co moim zdaniem było kompletnie nie w porządku).Rozciągnęłam się i wyjrzałam przez okno,za którym przewijały się szare chmury z czym wiązała się...ulewa.
-A niech to szlag.-przeklnęłam.Ja,Sam i Rose zamierzałyśmy się dzisiaj wygrzewać na słoneczku,które jeszcze wczoraj było takie piękne i gorące...Wzdychając zeszłam na dół,gdzie w kuchni minęłam się z Maxem.
-O,cześć siostra.Słuchaj,nie będziesz miała nic przeciwko jeśli Cię zosta...-zaczął zmieszany
-A idź!-machnęłam ręką.Nie chciałam wzbudzać w nim poczucia winy,jeśli ja mam podły humor to nie znaczy,że inni w około też taki muszą mieć.Ucieszony ucałował mnie przelotem w policzek i nakładając kurtkę zniknął za drzwiami wyjściowymi.Jak dobrze,że miałam jeszcze muzykę,bo inaczej przysięgam,że zwariowałabym w tej domowej ciszy.Podrygując do tej piosenki:

zjadłam płatki z mlekiem i prawie gdy się umalowałam,ubrałam i uczesałam rozległ się dzwonek do drzwi.
Zanim pociągnęłam za klamkę spoglądnęłam przez wizjera (judasza) i ku moim oczom ukazała się osoba zmokłego od deszczu Zayna Malika.

 No i jak się podoba? Piszcie,piszcie,piszcie! xDD

PS.WBIJAĆ NA TEGO BLOGA I KOMENTOWAĆ!! xDD

14 maja 2012

Rozdział 4

| Mary |
-Komuś dzwoni telefon,słyszycie?-Liam przerwał dzicz,która właśnie miała miejsce na tej pięknej
łące,a dokładniej ja i Louis,którzy udzielamy 'wywiadu' wprost do kamery Rosalie (czyt.paplanie
na tematy całkowicie pozbawione sensu takie jak na przykład dlaczego paski nazywają się
paskami,czemu ja wolę dżem jagodowy od brzoskwiniowego podczas gdy On odwrotnie,albo też
o tym jak to zarąbiście jest chodzić na imprezy i być przyłapanym na wagarach) ,Samantha
dokuczająca Harry'emu,który to próbuje ją poderwać,Niall,Zayn i Max prowadzący wielką bitwę na
jedzenie i tylko biedny Payne goniący wokół nas aby przypilnować czy nikt nie próbuje się
zabić (a takie przypadki już były w każdej z grup).
Właśnie rozpoczynałam kłótnię z Louisem o to,że lepsze są trampki od tomsów,gdy do moich
uszów doszedł dźwięk dzwonka z mojego telefonu.
-To mój!-ku mojemu zdziwieniu zawołałam to równocześnie z Malikiem.Obydwoje spojrzeliśmy
na siebie zdziwieni.
-Masz taki sam dzwonek jak ja?-spytał
-Albo ty jak ja.-poprawiłam go
-Kiedy go ustawiłaś?
-Zaraz przestanie dzwonić i tyle z tego będzie.-Liam podszedł do nas i podał mi mój telefon.-To
twój,bo Zayna leży nadal na kocu.
-Kto tak nachalnie dzwoni?-Reszta zebrała się wokół nas a ja zerknęłam na wyświetlacz.Chris.
-To dziwne...po kiego grzyba Chris do Ciebie dzwoni?-Max uniósł brew-Lepiej nie odbier..no i masz.
Powiedział to za późno bo właśnie nacisnęłam na zieloną słuchawkę.
-Halo? Chris?
-HEEJ KOCHANA!!-wrzask był tak głośny,że doskonale usłyszeli go wszyscy wokoło.
Ustawiłam na głośno mówiący i przyłożyłam komórkę do ust.
-Co ty wyprawiasz?
-Wiesz...bo jest taka pewna sprawa,kotku...-zarechotał-Twój kochaś troszkę się upił i...
-No z tego co słyszę ty także nie jesteś wyjątkowo trzeźwy.
-Ale tu nie chodzi o mnie...bo widzisz Jamie ma troszku słabą głowę...no i nie powiem,coś mu
odbiło jak graliśmy w prawdę czy wyzwanie,wtedy jak przyznałem się,że jesteś niezłą laską...
Wszyscy wymieniliśmy spojrzenia a ja zrobiłam tzw.facepalma.
-No i chłopak rzucił się na mnie...chciałem go oszczędzić ze względu na Ciebie,ale musiałem
bronić honoru,bo jest tu kupa dziewczyn,sama rozumiesz...
-Przejdziesz w końcu do rzeczy?
-No byłoby dobrze gdybyś go stąd odebrała bo teraz leje się o Ciebie z innymi gostkami...
Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki wdech.
-Przyślij mi smsem adres,jeśli literki jeszcze nie migają Ci przed oczami.-odpowiedziałam
sucho i rozłączyłam się.-Louis,mógłbyś mnie tam zawieźć?
-Jasne,że tak.
-Lepiej będzie jak wszyscy tam pojedziemy.-odezwał się Zayn a reszta pokiwała głowami i
zaczęli zwijać rzeczy do samochodu.Już po chwili byliśmy w drodze.

| Zayn |
Nie wiem dlaczego,ale zrobiło mi się strasznie żal Mariny wtedy kiedy dzwonił do niej ten
czubek,a to naprawdę dziwne,bo ja wiele razy właśnie tak kończyłem swoje imprezy...
Nie mam pojęcia czemu tak dziwnie reaguję dzisiaj na jej osobę bo nie mieliśmy dobrego
początku znajomości...
Było już ciemno kiedy dojechaliśmy pod jeden z klubów mieszczących się poza Londynem.
Wydawało mi się jakbym już tam kiedyś był,ale musiało być to dawno temu.Weszliśmy do
środka,muzyka i bity były tak zachęcające,że przez chwile zapomniałem po co właściwie
tu przyjechaliśmy.Liam poklepał mnie po plecach i dogoniliśmy Mary,która zdenerwowana
szła przodem.Po pięciu minutach szukania odnaleźliśmy jej chłopaka,który z kieliszkiem
w ręku trzymał się za nos z którego ciekły strużki krwi,a także owego Chrisa,którego,mimo
iż go nie znałem,rozpoznałem od razu po chytrym uśmieszku.Już go nie lubiłem.
-Maaary,a so ty tu...
-Wstawaj James,wychodzimy.-podeszła do niego z grobową miną i złapała za koszulę.
-Hej hej,nie tak szybkoo!-zawołał Chris-Może zostaniecie na chwilę,pogadamy...
-Nie,nie mamy czasu.-Rose wtrąciła się do rozmowy,ale Louis szybko do nich podbiegł.
-Mary,ja i tak muszę pojechać na pobliską stację i zatankować bo inaczej nie wrócimy
do miasta...to może się rozdzielimy: Ja,Rose,Liam i Max pojedziemy a ty zostaniesz tu
z Sam,Zaynem,Harrym i Niallem,okej?
Spojrzałam na każdego z osobna,wszyscy wydawali się być zgodni z jego pomysłem.
-No dobrze,ale pośpieszcie się bo robi mi się tu nie dobrze.-zmarszczyła nos i usiadła
obok Chrisa,który był chyba najbardziej zadowolony z tego,że zostaje.Nie pozostało nam
nic innego jak jakoś się tu rozgościć...Harry i Niall poszli po jakieś małe drinki,a ja i Sam
usiedliśmy naprzeciwko Mariny,która próbowała opatrzyć nos swojego chłopaka.
Była wściekła.Mimo,że znaliśmy się tak krótko,to było to po niej widać.W pewnym
momencie James wstał i podszedł do jakiegoś gostka,który go wołał.Po ich minach było
widać że musieli się o coś założyć,a zagadka o co szybko się rozwiązała.Gdy Jamie wyszedł
do toalety,jego kumpel kiwnął głową do Chrisa,a ten wykorzystując chwilę (kiedy chłopak
Mary został spławiony a blond włosa przyjaciółka siedziała odwrócona do nich plecami)
podszedał do brunetki i zaczął namiętnie całować.A więc o to chodziło! Marina zaczęła go
od siebie odpychać,prawie jej się to udało bo była naprawdę silna,ale niestety szybko się
zmęczyła.Ten przygłup chyba nie pomyślał o tym,że ja przyjechałem z nią bo siedziałem
trochę dalej niż reszta.Momentalnie podleciałem do niego i jedną ręką odciągnąłem go od niej.
-Nie widzisz,że jej się to nie podoba?-spytałem chłodnym tonem i przybiłem go do ściany.
-Nie wtrącaj się koleś.-syknął i rzucił się na mnie z pięściami.

| Mary |
Kiedy widziałam do czego doszło pomiędzy Zaynem a Chrisem od razu do nich podbiegłam.
Razem z Sam próbowałyśmy ich rozdzielić,ale same nie dałyśmy rady.
-Leć po Harry'ego i Nialla!-zawołałam a blondynka pokiwała głową i już jej nie było.
-Ej,przestańcie!!
-Mary,odsuń się i nie wtrącaj!-Zayn odepchnął mnie wyjątkowo delikatnie w kierunku
czerwonej kanapy przez co został zdzielony w twarz.
-Kurwa,nie jak w tej chwili nie przestaniecie!!-wrzasnęłam i na chwilę zastopowali jednak
nie na długo to zadziałało.Po kilku minutach przyleciała Sam u boku Hazzy i Nialla,którzy
prędko ich rozdzielili.
-Porąbało was?!-zawołałam ale nie dostałam odpowiedzi.Sam złapała mnie za rękę i
zaczęła wyprowadzać na zewnątrz,tuż za nami szli Harry,Niall,Zayn i Jamie,który poczłapał
za nami nie bardzo wiedząc co się stało.Nikt się nie odzywał.
Louisa i reszty jeszcze nie było więc staliśmy kilka minut przy nieoświetlonej drodze.W głowie
kotłowało mi się tyle myśli,że w końcu nie wytrzymałam i wybuchnęłam.
-Co w Ciebie wstąpiło?!-spojrzałam na Malika,który wycierał nos i wargę z krwi.
-Och,przepraszam bardzo jeśli przeszkodziłem wam tą piękną chwilę!-krzyknął-Nie
pomyślałem,że tak Ci się to spodoba! Ale wiesz,sądzę że to było nie w porządku do twojego
chłopaka,który apropos jest tak zalany,że nie wie co się w okół niego dzieje...Chyba powinnaś
trafniej ich sobie wybierać.
-To moja sprawa z kim się spotykam i tobie nic do tego! Ale teraz masz za swoje...
-Och,zamknijcie się,dobrze?-przerwała nam poirytowana Sam-Obydwoje jesteście winni.
Ty nie musiałeś wyskakiwać na niego z pięściami...-wskazała palcem na bruneta a później
popatrzyła na mnie-A ty zamiast go opierdzielać może byś mu tak podziękowała,że się za tobą
wstawił,hę?
Żadne z nas nic nie odpowiedziało.Naszym zbawieniem był nadjeżdżający samochód Louisa.
Nic nie mówiąc zapakowaliśmy się do vana i bez słowa dojechaliśmy na miejsce.Wszyscy
wiedzieli dlaczego taka atmosfera wisi w powietrzu bo Harry zadzwonił do Liama i wyjaśnił
mu całe to zdarzenie.Gdy Lou podjechał pod nasz dom podziękowaliśmy za podwózkę i
razem z Maxem wprowadziliśmy Jamiego do domu.Całe szczęście,że rodzice byli we Francji.

11 maja 2012

Rozdział 3

| Mary |
Nie do końca świadoma i półprzytomna włożyłam na nogi papcie i z zaklejonymi powiekami
poczłapałam na dół do kuchni.Majaczyły tam jakieś sylwetki,nawet lekko się zdziwiłam,że
widzę ich aż tyle ale nadal myśląc że to tylko sen,lub lunatykowanie podeszłam do lodówki,
wyciągnęłam mleko w kartonie,następnie nasypałam sobie do buzi płatki po czym zalałam
usta zimnym mlekiem.Po trzykrotnej serii odłożyłam mleko do lodówki i przetarłam oczy.
Pierwsze co zobaczyłam to czarną kamerę tuż przed moim okiem a tuż za nim bujną,
rudowłosą czuprynę.Zaraz za nią dostrzegłam osobę mojego brata.Ale zaraz zaraz...co w
moim domu robią Harry Styles,Zayn Malik i Louis Tomlinson?!
-Matko czy was naprawdę zdrowo porąbało żeby odwiedzać nas z samego rana?-spytałam
ziewając i patrząc na każdego po kolei.Nie przejmowałam się tym,że wszyscy na mnie
patrzyli z pewnym zdziwieniem.Zastanawiałam się tylko czy dlatego że,moje włosy sterczały
na każdą możliwą stronę,z tego że byłam w piżamie (czyt.luźna koszulka i kompletnie
niepasujące spodenki a do tego wielkie królicze papcie) czy z tego,że bluzka od piżamy
właśnie została poplamiona mlekiem i okruszkami płatków.
-Rose,zabieraj tą kamerę bo nakręcasz wszystkie moje niedoskonałości.-zasłoniłam
obiektyw (czy jak mu tam) dłonią.-A i Max zapraszając was wczoraj do nas miał raczej na
myśli jakieś odpowiedniejsze pory dnia,a nie wtedy kiedy ludzie dopiero wstają.
-Normalni ludzie o tej porze zabierają się za obiad.-odchrząknął Zayn
-Co?-uniosłam zdziwiona brew
-A no to,droga siostrzyczko...że jest godzina CZTERNASTA.
-Pierdzielisz?!-wybałuszyłam oczy
-Nie,Max nie pierdzieli,ale za to ja mam to wszystko nagrane.-odrzekła zadowolona
Rose-Uwielbiam dokumentować nasze wspólnie spędzone chwile.
-Aha.-mruknęłam i zaczęłam zawzięcie macać się po oku.-Oko mnie swędzi...
-Tak z drugiej strony to myślałem,że trochę bardziej przerazi Cię fakt o której zwlekłaś
się z łóżka.-zacmokał Louis
-Eee tam,wakacje są.-wzruszyłam ramionami i przeciągnęłam się
-Tak przy okazji Mary,to gdzieś ty się wczoraj szlajała z Jamesem?-zapytał ciekawsko
Max i oparł się o blat-Bo wróciłaś chyba jakoś o trzeciej nad ranem.
-Słyszałeś mnie w nocy?
-Nie trudno Cię było nie usłyszeć,skoro wspinałaś się po tych swoich pnączach na balkon.
Czy ty zdajesz sobie sprawę jak to wszystko wtedy dudni? Ciesz się,że rodziców nie ma.
-Sorry,spidermanowi na filmach zawsze to tak zgrabnie wychodzi...-ziewnęłam
-Dobra,to może idź się kobieto jakoś ogarnij bo zabieramy was dzisiaj na wycieczkę.-
odezwał się Harry-Po drodze zgarniemy jeszcze Nialla,Liama i tą waszą..Sam,tak?
-No tak.A co z moim chłopakiem?
-James nie da rady z nami jechać.Pisał dzisiaj rano,że pojechał z Chrisem na tą imprezę,
nie będzie go do jutra.-Max spojrzał na mnie z wyraźną troską
-Jak to pojechał?! Próbowałam mu to jakoś wyperswadować,myślałam że mnie posłucha!-
zawołałam zawiedziona i poczułam,że łzy pchają mi się do oczu.
-Wiesz,że jak ktoś styknie się z Chrisem...
-Wiem.-burknęłam i poleciałam do łazienki.

| Zayn |
-O co chodzi z tym Chrisem?-spytał zaciekawiony Louis i spojrzał na Rose i Maxa.
Szczerze mówiąc to mnie też zaciekawiło dlaczego Marina tak zareagowała.
-To taki jeden koleś w moim wieku,z którym raczej nie masz dużo do gadania jak już
sobie owinie Ciebie wokół palca,dlatego Mary tak martwi się o Jamiego.Tym bardziej,
że Chris zarywa do niej od kilku miesięcy a on baaardzo lubi bawić się uczuciami dziewczyn.
Mówią też,że sprzedaje prochy.No i na ogół jest typem agresywnego imprezowicza.
-Najbardziej boimy się o Marinę,bo on jest zdolny do wszystkiego...-westchnęła Rosalie
-Wystarczy ją trzymać z dala od niego,no nie?-zapytałem
-Gdyby to było takie łatwe...wszyscy chodzimy do jednej szkoły,widują się codziennie.
Pokiwałem głową i zacząłem wyobrażać sobie tego gostka.Z rozmyślań wyrwał nas
głos brunetki schodzącej po schodach.
-Jestem gotowa,możemy iść.-powiedziała i wcisnęła sznurówki do trampek
-Mary,zawiąż że w końcu te sznurówki chociaż raz!-Rose zawołała z politowaniem patrząc
na przyjaciółkę,która właśnie szperała w torbie przewieszonej przez ramię,ale nic nie
odpowiedziała.Zilustrowałem ją wzorkiem po czym wsiedliśmy wszyscy do auta.
Po zgarnięciu do niego Samanthy,Nialla i Liama doszedłem do wniosku,że chyba byłem
na początku zbyt oschły dla Mariny,chociaż sam tak naprawdę nie wiem dlaczego.

| Rose |
Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi,że kiedykolwiek będę jechała jednym samochodem wśród
członków zespołu One Direction,że będę miała okazję z nimi rozmawiać i to nie w spięciu i
nieśmiałości tylko jak najbardziej na luzie,spontanicznie,jakbyśmy znali się od dawna,to z ręką
na sercu mogę przysiąc że delikatnie mówiąc bym go wyśmiała.Ta atmosfera,która wisiała
w powietrzu była tak wspaniała,że pochłaniałam ją całą sobą.
Tak naprawdę nie wiem gdzie oni nas wiozą,ale z pewnością wyjechaliśmy już poza granice
Londynu.Wszyscy byli w bardzo dobrym humorze,tylko Mary siedziała przybita głową o szybę
bezsensownie wlepiając się w przemijający za oknem obraz i z słuchawkami na uszach,zapewne
słuchająca swojego zespołu McFly,którego była fanką.Szkoda,że siedziała koło Zayna,który
nie próbował jej ani pocieszyć,ani zagadać,on w ogóle był jakiś taki...dziwny.
Po godzinie jazdy nareszcie byliśmy na miejscu.Nie powiem,że nie zdziwiłam się kiedy Louis
zaparkował samochód pośrodku wielgachnej łąki,na której nie było nic innego oprócz kwiatów
i otaczającego lasu.Wysiedliśmy,a moją twarz uderzył przyjemny powiew wiatru.
-Gdzie my tak w ogóle jesteśmy?-zapytałam cykając już pierwsze zdjęcia
-Szczerze...to nie wiem,ale myślę że to miejsce idealnie się nadaje.-odpowiedział z uśmiechem
i ruszył z kluczykami do bagażnika.Marina spojrzała na niego niepewnie.
-Nadaje na co?-westchnęła i wygramoliła się tuż za Malikiem.
-Na piknik!!-zawołał i wyciągnął wielki kosz jedzenia.
-No nie powiem,zaczyna się bardzo kusząco.-uśmiechnęłam się.Rozłożyliśmy wielki koc w
biało-czerwoną kratę na samym środeczku łąki.Pogoda była taka piękna...ptaki cudownie
śpiewały,kwiatki tańczyły do lekkiego powiewu wiatru,słońce przyjemnie ogrzewało nasze
twarze,a motyle fruwały nad nami z tak wielką gracją,że dziękowałam sobie w duchu za to,że
dzisiaj nie zapomniałam zabrać ze sobą aparatu.
-Na pewno jesteście głodni.-stwierdził Liam rozpakowując masę różnego rodzaju
jedzenia.-A szczególnie ty Mary,w końcu wyciągnęliśmy Cię tak brutalnie z samego rana!-zaśmiał się
-Nie jestem,dzięki.-szepnęła i usiadła,jak zazwyczaj,po turecku.
Wszyscy wymieniliśmy znaczące spojrzenia i pokiwaliśmy głową.Trzeba było ją jakoś rozweselić.
-Czego słuchasz?-klapnęłam koło niej i włożyłam jedną słuchawkę do ucha-Ymm..McFly,mogłam
się tego spodziewać.Ooo a pamiętasz jak próbowaliśmy zadzwonić na komórkę do Toma
Fletchera (członek zespołu McFly) bo Sam wcisnęła nam kit,że to jego numer?-walnęłam ją lekko
z łokcia,ale ta tylko kiwnęła głową,za to reszta słuchała mnie w skupieniu-Niestety,to nie był on bo
jak się szybko okazało SAMANTHA podała nam numer do naszego nauczyciela od Wf-u!-
zawołała z lekkim oburzeniem patrząc na blondynkę,która wyłożona rechotała na trawie.Chłopcy
też nie pogardzili uśmiechami.
-Ooo taaak! Jakbyście widzieli wtedy ich miny! Pan Atkinson był bardzo zdziwiony kiedy
usłyszał ich piski do słuchawki i wyznania miłosne!
-To wcale nie było śmieszne...-Mary próbowała udawać,że wcale ją to nie ruszyło jednak kąciki
ust uniosły się ku górze i po chwili wyszczerzyła pod nosem swoje białe ząbki.Ulżyło nam.-No dobra,
może i było,ale miałam ochotę Ci wtedy oczy wydrapać!-rzuciła się na Sam i zaczęły się 'bić'.
-Mary,niee! Uważaj,stanik stanik!-przerwała Sam,wybałuszyła oczy i wskazała palcem na jej biust.
-Co?
-Stanik ci się rozpiął!
-Co? Gdzie...?-Brunetka przerwała i zaczęła rozglądać się po sobie,z czego sprytnie skorzystała
Sam i uciekła chowając się za Harry'ego,który z wielkim uśmiechem przyciągnął ją do siebie.
-Łapy przy sobie Lokowaty!!
-Osz ty..!!-Marina rzuciła się na nią pędem i tak oto najbliższe dziesięć minut spędziły goniąc się
po łące.My rozbawieni całą tą sytuacją wyłożyliśmy się na kocu i przygryzając przekąski
obserwowaliśmy ich z wielkim zainteresowaniem.
-Uśmiechnęła się,piąteczka dla wszystkich.-odezwał się Niall kiedy padnięte położyły się obok.
Minęła godzinka,dwie i wszystko przebiegało w zabawnej i przyjemnej atmosferze.Pewnie
byłoby tak nadal gdyby nie jeden głupi telefon...

Jejku,już was przybyło! Dziękuję bardzo za wszystkie głosy i komentarze! xx

7 maja 2012

Rozdział 2

| Rose |
Nie rozumiem o co chodzi Marinie.Strasznie mnie wkurzyła tak traktując chłopców z One
Direction bo kompletnie ich nie zna,nie wie jacy są a już w głowie ocenia po swojemu.
Aż gniecie mnie coś w brzuchu jak pomyślę sobie,że niedługo idziemy na koncert i ona
znowu coś wymyśli.A tak cieszyłam się na to spotkanie...
-Ej Ruda,czemu nie jeździsz?-spytała Sam niezgrabnie siadając koło mnie
-Wiesz,że nie lubię jak tak się do mnie zwracasz.-pogroziłam jej wzrokiem
-I kompletnie nie wiem czemu,bo to nie jest w żadnym stopniu obraźliwe.Kocham kolor
twoich włosów.-Nastąpiła chwila ciszy.-To dziwne,że sypnęłam Ci komplementem?
-Tak.
-No właśnie,więc oddalam się żeby znowu przypadkiem nie powiedzieć coś miłego!-
zawołała i wskakując na deskę zjechała na dół po rampie.Zachichotałam.Po chwili podszedł
do mnie zatroskany Max.
-Nie Max,nic mi nie jest.-odezwałam się zanim ten zdążył otworzyć usta
-Eee no dobra,ale widzę że coś Cię trapi.
-Szczerze? To wkurza mnie to,że twoja siostra ma taki stosunek do...
-Do tego zespołu?-przerwał mi i wzdychając przysiadł się-No tak,może nie zachowała
wszystkich zasad grzeczności,ale znasz ją.Pewnie nawet lepiej niż ja,wiesz,te wasze
ploteczki,zwierzenia i tak dalej...-walnął mnie delikatnie w ramię i zaśmialiśmy się.
Nastąpił taki moment w którym spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy,ale zmieszana szybko
spuściłam wzrok i przerwałam nieznośną ciszę.
-Mary ma wielkie szczęście mając takiego brata.Mam nadzieję,że nigdy o tym nie zapomni.
Tym razem to ja wstałam i powoli opuściłam się w dół rampy uważając aby spódnica nie
odwiała się za wysoko.Dochodziła godzina osiemnasta czyli trzeba było się zbierać.

| Jamie |
Na miejsce dotarliśmy w samą porę,dokładnie wtedy kiedy zespół wchodził na scenę.
Z początku przyjaciel pana Daviesa,Arthur chciał zaciągnąć nas jak najbliżej nich,ale Sam
i Mary uparły się aby poszaleć na samych tyłach,tam gdzie będą luzy co niestety rozdrażniło
Rose,która jako ich fanka chciała mieć dobry widok.Ostatecznie rozdzieliliśmy się:
Ja zostałem z Mariną i Sam a Max i Rosalie stali niemalże pod sceną.Mimo że dziewczyny
po pierwszym spotkaniu z One Direction nie pajały do nich od razu wielką miłością to
do piosenek bawiły się krótko mówiąc szalenie.To że wszystkie fanki na sali piszczały,
wrzeszczały i Bóg wie co jeszcze miało się nijak do tego co one wyprawiały na tyłach tłumu.
Hahaha,z wielką ulgą muszę przyznać,że to był dobry pomysł pozostać w tym miejscu,bo
w innym przypadku ta dwójka staranowałaby wszystkich wokół co mogłoby spowodować
niemałą rozróbę.
-Jak to koniec?!-zawołała Mary mrużąc brwi kiedy chłopcy pożegnali się ze wszystkimi.
-A co,jeszcze Ci mało?-zaśmiałem się i objąłem ją w pasie
-No pewnie,ja się dopiero rozkręcam!!
-Naprawdę nie wiem skąd ty czerpiesz tą energię.-zachichotałem
-Ma się te sposoby.-poruszała zabawnie brwiami.

| Mary |
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Maxa i Rose jako że na sali już trochę się
przerzedziło.Po dziesięciu minutach przeciskania się znaleźliśmy ich w garderobie o czym
poinformował nas Arthur.
-Macie tu gdzieś wody?!-zawołałam i padnięta klapnęłam na kanapie obok jednego z
chłopców.Nie miałam okazji poznać ich imion co było trochę kłopotliwe.Nikogo nie
poruszył fakt,że wyłożyłam się na meblu zarezerwowanym dla One Direction.Nikogo z
wyjątkiem Rosalie.
-Ale ty jesteś nietaktowna.-pokręciła głową.Przez chwilę przypominała moją mamę.
-Nie ma sprawy,nie krępujcie się.-zachichotał mój kanapowy sąsiad-Tak w ogóle to
jestem Liam.-uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę.-Przypuszczam,że ty raczej nas
nie kojarzysz.
-Eee no nie będę ukrywać.Ja Mary jestem.-wydyszałam.W trakcie gdy Liam witał się
z resztą moich przyjaciół,Arthur był tak dobry i przyniósł całą zgrzewkę niegazowanej wody.
-Nadeszło nasze zbawienie,Sam!-razem z blondynką rzuciłyśmy się na butelki.
-Ooo tak...jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na widok wody...
Reszta zespołu zerkała na nas z lekko uniesionymi brwiami,w szczególności ten śniady.
-Stwierdzam fakt,że wy dwie jesteście nieźle pokręcone.-zaśmiał się chłopak z
szelkami i bluzce w paski.-W dobrym tego słowa znaczeniu.Tak w ogóle to Louis.-
pomachał do wszystkich
-A ja muszę przyznać,że świetnie dzisiaj graliście choć nigdy was nie słuchałam.-
powiedziałam wciąż głęboko oddychając.
-Oo tak,żałujcie że nie widzieliście ich w akcji na samych tyłach.-zaśmiał się Jamie i
powitał każdego z osobna.Po pół godzinie potrafiłam już z zamkniętymi oczami rozpoznać
po głosie każdego z nich.Mój sąsiad czyli Liam,szelkowaty to Louis,uśmiechnięty
blondasek miał na imię Niall,czupryna loków czyli Harry,a ten irytujący mnie w dalszym
ciągu (i chyba z wzajemnością) śniady człek to był Zayn.

-No! To co powiecie na lody?-zapytał Niall kiedy pół godziny później wszyscy wspólnie
opuściliśmy salę koncertową i znaleźliśmy się na londyńskiej alejce zalanej światłem
ulicznych latarni.-Bo ja osobiście zgłodniałem.
-Jak stawiasz to mogę iść.-odezwała się Sam i wszyscy się zaśmialiśmy
-Nie ja,tatuś stawia.
-Ekhm,słucham? Czy ja coś takiego w ogóle powiedziałem?-ku naszemu zdziwieniu na
słowo 'tatuś' zareagował Liam.
-Eee że tak spytam,jak udało Ci się spłodzić czwórkę chłopaków,którzy są niemalże
w twoim wieku?-uniosłam lekko brew i poczułam jak Jamie podchodzi i obejmuje
mnie od tyłu.Teraz to oni byli zdziwieni,widocznie nie pomyśleli że byliśmy razem.
-Ja jestem od niego starszy więc to był jeszcze większy wyczyn.-parsknął Louis
-Aha.No dobra,nie wnikam.
-Więc idziemy gdzieś czy coś ten teges? Bo robi się zimno.-zadygotała Rose
-To jak ty chcesz jeść lody skoro ci zimno?-zapytała Sam i zaczęły się kłócić
-Dobrze,że ja mam kogoś kto mnie ogrzeje.-szepnęłam uśmiechnięta do Jamiego ale
miałam przeczucie,że nie tylko on to usłyszał.Kątem oka zauważyłam jak na moje słowa
prycha Zayn.Nie wiedziałam o co mu chodzi ale nie zamierzałam się nim przejmować.
Mój chłopak pochylił się nade mną i pocałował mnie w usta dzięki czemu zrobiło mi
się jeszcze cieplej.
-Jeeju no to może po prostu pójdziemy do Nando's i tam każdy wybierze sobie co
będzie chciał.To chyba najlepsze rozwiązanie,tak?-zaproponował Liam,który wydawał
się najbardziej poukładany i najodpowiedzialniejszy z nich.Ale chyba nikt nie słuchał go
prócz mnie,bo nawet James wciągnął się w dyskusję.No,oprócz mnie i Malika.
-Ehh po prostu chodźmy.-złapałam Liama i Zayna pod rękę i oddaliliśmy się od reszty.
-Umiem iść sam,nie musisz mnie trzymać.-mruknął ten drugi.Spojrzałam na niego ze
zdziwieniem,Liam chyba też nie wiedział o co mu chodzi.
-A więc przepraszam.-odsunęłam ręce i schowałam je do kieszeni.
Nasza trójka szła całą drogę w milczeniu,natomiast pozostali nadal pogrążeni w
dyskusji szli od nas oddaleni.Gdy dotarliśmy do Nando's każdy złożył zamówienie.
Liam miał rację,lepszego rozwiązania być nie mogło.

-No to co...do jutra?-zapytał Harry jak już wyszliśmy
-Ale macie jakieś plany czy coś? Bo ja w prawdzie chciałam spać do 14,a ostatnio ciągle
mi KTOŚ w tym przeszkadza.-Sam odchrząknęła głośno i spojrzała na mnie i Rose a my
zachichotałyśmy i przybiłyśmy sobie żółwika.
-Rano jedziemy na podpisywanie płyt ale o 13 powinniśmy już być wolni.
-Niech jeden z was da mi swój telefon na moment.-poprosił Max i już zapisywał coś
na komórce Louisa-Tu jest nasz adres i numer telefonu domowego do mnie i Mary,
więc jak coś to wszyscy wiecie gdzie nas szukać.-spojrzał na każdego z osobna
-Spoko.W takim razie do zobaczenia,było miło-Liam uśmiechnął się ostatni raz i każdy
rozszedł się w swoją stronę.

Mam nadzieję,że się podoba,że z czasem będzie wpadać was tu więcej.No i mała prośba:
jak czytasz to skomentuj!! xx

3 maja 2012

Rozdział 1

| Mary |

Obudziły mnie promienie słoneczne,które nieznośnie tańczyły mi po twarzy,przedzierając się
przez niedokładnie zasunięte zasłony mojego pokoju.
-Kuźwa,są wakacje!-syknęłam i okryłam się szczelnie kołdrą,co i tak nie na długo się zdało
bo na moje łóżko skoczył Max.
-Doberek siostra!
-Daaj mi spać!-zawołałam i zanurkowałam pod poduszkę.
-Ah,no przykro mi,ale nie mogę.Musisz się zbierać,zaraz wychodzimy.
-Gdzie? Ja nigdzie nie idę.
-Idziesz idziesz,to rozkaz taty.Wczujemy się dzisiaj w niego na koncercie One Direction.
-Że co?-wychrypiałam-One Direction?
-Jop.Grają dziś koncert w wytwórni taty,a że jego nie ma bo już dzisiaj wyjeżdżają to
my mamy się nimi trochę zaopiekować.
-Co to w ogóle za zespół?-zmrużyłam brwi-I jak to wyjeżdżają?
-Do Paryża.Dzisiaj jest 15 sierpnia,ich rocznica,zapomniałaś? Gdzie ty żyjesz?-pomachał
mi ręką przed oczami-Kumaj kobieto.
-Faktycznie!-wyskoczyłam z łóżka-To wszystko po wczorajszym,za późno wróciliśmy.
-Ale Ci się podobaaaało!-poruszał zabawnie brwiami a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
-No nie powiem że nie.Idę się ubrać,a ty zrób mi śniadanie.
-Kłóciłbym się ale i tak nie mam nic lepszego do roboty.-puścił mi oczko i zjechał na dół
po poręczy.Usłyszałam jeszcze z dołu głos taty:
-Max,ile razy mam Ci powtarzać żebyś tak więcej nie robił?
Wywróciłam oczami i skierowałam się do łazienki gdzie wzięłam poranny prysznic,
ubrałam się,umalowałam i zeszłam na śniadanie przygotowane przez mojego braciszka.

| Rose |
~ rozmowa telefoniczna:
-Jestem zdumiona Mary,że dzwonisz do mnie o tej porze przytomna.Co się stało?
-A to się stało,że idziemy dzisiaj na koncert.Zespół nazywa się One Direction,kojarzysz?
-No oczywiście że tak! Bez jaj,jak załatwiłaś bilety?
-Nic nie musiałam załatwiać,grają dla wytwórni ojca.
-Mówiłam już że kocham twojego tatę?
-Wiele razy jak czegoś potrzebowałaś.-zaśmiałyśmy się-W każdym bądź razie rodzice
wyjeżdżają na tydzień do Paryża więc będziemy musieli się jakoś do nich przebić.
Wyjaśnić to i owo,przedstawić się i takie tam duperele.Także ubierz się ładnie,co ja gadam,
weź byle co tylko wyglądaj jak człowiek i o 16 tam gdzie zawsze.
-Z tym wyglądaniem ja człowiek to nie do mnie koleżanko.Nie zapominaj że to ty miesiąc
temu paradowałaś na desce w czerwonym staniku i napisem na brzuchu: Keep calm because
Weasley is our king!

-Dobrze,że mi przypomniałaś.Od tamtego czasu nie mogę znaleźć mojej czerwonej szminki.
Chyba została u Jamesa,muszę do niego zadzwonić.
-A właśnie,oni też idą z nami?
-No jasne.Dobra,muszę kończyć.Trzeba pożegnać się z rodzicami.Weź zadzwoń do Sam
i przekaż jej to wszystko w skrócie.Naraa!
-Pozdrów ich ode mnie,pa!
~
Telefon Mariny całkowicie zmienił moje dzisiejsze plany ale cóż, tak to właśnie z nią bywało.
Podekscytowana dzisiejszym wydarzeniem wyrzuciłam z szafy wszystkie ubrania jakie tylko
się tam znajdowały a i tak nie było nic właściwego.No bo co niby założyć na taki koncert?
Zmęczona od całego tego szukania zdecydowałam się na spódniczkę,białą bokserkę i
żakiecik.Po przebraniu się zadzwoniłam do Sam tak jak to obiecałam i wszystko jej
wyjaśniłam.Ta stwierdziła,że idzie tam tylko po to żeby się z nich ponabijać i aby przypadkiem
nie ominęła jej dobra zabawa.Czyli cała ona.

| Max |
O szesnastej wszyscy byliśmy w skateparku.
-Szacun,że nikt się nie spóźnił.-spojrzałem na Mary,Jamie'go,Rose i Sam.-Ale już nie ma
czasu,Mary zrób coś ze sznurówkami.Na deski i za mną!-Jak powiedziałem tak też się stało.

<Muzyka>

Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu.Już z daleka można było zauważy tłumy fanek,
które rozmnażały się z niezwykłą szybkością.
-I jak my się mamy przez nie wszystkie przebić?-wydukała Rose
-Nie bój żaby,ja pójdę przodem.-powiedziała Marina i łapiąc deskę pod pachę zaczęła się
przeciskać a my tuż za nią.Kierowaliśmy się do stolika na samym początku wielgachnej
kolejki,przy którym siedziała piątka członków zespołu podpisująca autografy.
-Proszę..mnie..przepuścić!-zawołała cała czerwona-Ughh...słyszysz? Weź się przesuń!-
zawołała do jednej z dziewczyn,ale ta cała zapłakana tylko się odwróciła i przepraszając ją
przez łzy wołała: Harry! Harry,i love you!
-Matko,jaka zdesperowana.-skomentowała ją Sam jak zwykle przeżuwając gumę
-A ty mogłabyś tak nie mlaskać?-spytał poirytowany James
-Jak wy z Mariną się całujecie i mlaskacie to nikt się nie czepia.-zmrużyła oczy i ruszyła naprzód.
Rozbawiony spojrzałem za siostrą ale nigdzie jej nie widziałem.
-Ejj,stary gdzie jest...-nie dokończyłem bo zdążyłem ją zauważyć.Stała sama tuż przed dwoma
napakowanymi ochroniarzami,a wszystkiemu z daleka przyglądała się Sam uśmiechnięta
od ucha do ucha.Wymieniliśmy z Jamesem znaczące spojrzenia i podlecieliśmy do niej.

| Mary |
-Powtarzam wam,że jestem córką Simona Daviesa i macie mnie tam przepuścić!!-zawołałam
kolejny raz poirytowana,ale dwójka tępych osiłków nie dała sobie przegadać.
-Tak tak,a my jesteśmy braćmi bliźniakami Rihanny,prawda że podobni?-wyszczerzyli się
-Boże,kogo mój ojciec tutaj zatrudnia...-zrobiłam tzw.facepalma.-Ooo Max! Ci dwaj.-wskazałam
palcem na ochroniarzy tej placówki-Nie chcą mi wierzyć! Masz moją przepustkę czy jak jej tam..?
-Nie brałem z domu,tata mówił że nie będą nam potrzebne...
-Świetnie.
-Max? Mary? Co wy tu robicie?-usłyszeliśmy znany głos za plecami.Odwróciłam się i ku naszym
oczom ukazał się najlepszy przyjaciel taty.Chyba spostrzegł się co jest grane i szybko do nas
podbiegł.-Albert,Peter co wy wyprawiacie? To są przecież dzieci Simona,mają tu większe
przywileje niż wasza dwójka razem wzięta! Jak tak dalej pójdzie to was zwolnię,już piąty taki
przypadek w tym tygodniu!
-Ale...
-Żadnego ale,lepiej zajmijcie się czymś pożyteczniejszym,jazda!
-Tak jest...
-Uhh...wybaczcie,są jeszcze tutaj nowi.-uśmiechnął się do nas przepraszająco
-Nic się nie stało.
-Same problemy z nimi.Wczoraj zamiast pilnować wstępu na scenę,Ci plątali się w garderobie
i cykali sobie fotki z samą Lily Allen!
-Żartujesz!-zawołała Sam wybałuszając oczy-To znaczy...żartuje pan!
-Niestety nie.Ale co się dziwić,mają dopiero 20 lat,sporo nauki przed nimi.-westchnął-A teraz
muszę was przeprosić,jak im nie powiem co mają robić to znowu coś wymyślą.Trzymajcie się.
-Dzięki,ty też.-pomachaliśmy mu i odetchnęliśmy z ulgą.-Dobra,chodźcie.
Po pięciu minutach wreszcie udało nam się przepchać na sam początek kolejki i nasza piątka
znalazła się dokładnie naprzeciw piątki chłopaków siedzących przy białym stoliku i zerkających
na nas z pewnym zdziwieniem.To chyba przez to że tak brutalnie potraktowałyśmy dziewczyny
stojące za nami oraz to,że Max i Jamie byli tu jedynymi chłopakami nie licząc ich i ochrony.
-Eee?-jeden z nich,ze straszną burzą loków na głowie uniósł brew i spojrzał na nast pytająco.
-Joł.-przybiłam każdemu po kolei żółwiki-Auć,Rose nadepnęłaś mi na sznurówkę!
-To nie ja,tylko ta gruba dziewczyna z tyłu.-szepnęła mi do ucha-Po za tym mogłaś je zawiązać!
-Nie mam nigdy na to czasu.
-Przepraszam...Że tak spytam,wy po autografy?-spytał chłopak o ciemnej karnacji z czarnymi
jak węgiel włosami.W duszy cicho prychnęłam,zabrzmiało to tak jakby wydawał się lepszym
od nas bo należy do jednego z boybandów i wszystkie dziewczyny piszczą na jego widok.
-Nie.-spojrzałam na niego z wyraźną niechęcią.Super,pierwszy którego odrzuciłam już na
samym początku.-Jestem Mary,to mój brat Max,a tam Rose,Sam i Jamie.Mój tata,Simon
Davies miał się wami 'zająć' przez kilka dni jednakże wyjechał i powierzył to zadanie nam.
-Nie wiedziałem że Simon ma dzieci.-zdziwił się-Ale co wy niby chcecie z nami robić?
-No nic szczególnego,mamy się szlajać za wami bo tak nam powiedział i tak ma być.
Ten już otwierał usta jednak szybko mu przeszkodziłam-Nie pytaj o więcej bo sama nie wiem
po cholerę mamy to wszystko robić.
-Szczera jeste...
-Tak wiem.-znowu mu przerwałam.-Dobra,w zasadzie to chyba tyle,widzimy się na koncercie.
Naarka!-odwróciłam się na pięcie i zniknęłam w tłumie piszczących fanek.Mimo to nadal
czułam na sobie wzrok całej piątki.

| Sam |
-Noo młoda,łaadnie! Moja krew,żółwik.-podleciałam rozjuszona do Mary kiedy tylko udało
nam się wydostać na świeże powietrze.
-Ładne to są z nich lalusie.Jak my mamy z nimi wytrzymać te kilka dni?
-Jakoś sobie poradzimy.-powiedziała Rose-I wcale nie są takimi lalusiami,ja tam ich lubię.
Ale może teraz póki jeszcze mamy trochę czasu do koncertu to przejedziemy się na rampę?
-Świetny pomysł,chyba najlepszy żeby się zrelaksować.-uśmiechnął się Jamie i już po chwili
wszyscy rozpromienieni sunęliśmy na deskach.


Cóż,nie będę tego zbytnio komentować bo nigdy nie wychodzą mi początki opowiadań xD
Nie jestem zadowolona,ale przecież nie zacznę pisać od środka dlatego jest jak jest.