Jako,że nasza dzisiejsza pobudka była bardzo wczesna,bo o 6 rano (kto normalny wstaje o 6 rano w WAKACJE?!) to podróż samolotem była idealnym miejscem na odespanie.Sam zasnęła momentalnie,jak tylko usiadła w fotelu tuż obok mnie.Co po chwila zabierałam jej głowę z mojego ramienia,ale franca odruchowo na nie spadała.Zdołałabym to zdzierżyć,gdyby nie chrapała...Mogłam usiąść z Rose.
Chociaż ona chyba też nie ma luksusów,bo jakiś facet obok niej mamrocze przez sen.
Westchnęłam,bo zdaje się,że przez blondynę raczej nie zasnę.Włożyłam więc słuchawki do uszów i odpaliłam muzykę.Edynburgu,przybywam!
Chociaż ona chyba też nie ma luksusów,bo jakiś facet obok niej mamrocze przez sen.
Westchnęłam,bo zdaje się,że przez blondynę raczej nie zasnę.Włożyłam więc słuchawki do uszów i odpaliłam muzykę.Edynburgu,przybywam!
-Max,synku!-Mama mignęła mi przed oczami,uderzyła w twarz końcówkami włosów,nadepnęła obcasem na stopę i rzuciła się na synalka.Zaczęłam skakać na jednej nodze,sycząc z bólu.
-Jejku,jak dobrze was widzieć...-Max wyściskał rodziców i stanął przede mną.Uniosłam głowę i napotkałam jego wzrok.Nie widzieliśmy się tak długo...kiedy wyjeżdżał nadal byliśmy pokłóceni.No,może nie pokłóceni,ale pogniewani.Po tym odległym incydencie z Zaynem,awanturą pod domem,już nigdy nie było między nami tak samo.Staliśmy chwilę,patrząc na siebie niepewnie,kiedy rozłożył ręce.Westchnęłam i przytuliłam się do niego.-Nie sądziłam,że kiedyś to powiem,ale brakowało mi zapachu twoich przepoconych koszulek zmieszanych z zapachem dezodorantu.-przywitałam się,a on wybuchnął śmiechem.Pocałował mnie w czoło i drugim ramieniem objął Sam,ściskając się z nią.Wreszcie przeniósł wzrok na Rosalie,która stała z boku,nerwowo ściskając rączkę swojej walizki.
Max uśmiechnął się do niej lekko,po czym skrępowany ''przytulił ją'' jeśli to sflaczałe coś można tak nazwać.
-Chodźcie,pokażę wam gdzie mieszkam.-zabrał dwie torby: jedną moją i jedną Sam,bo reszta była na kółkach i ruszyliśmy na parking.
-Boże,ile wy tam tego napchałyście?
Zaparkowaliśmy pod dużym blokowiskiem prawie w samym centrum miasta.Winda zawiozła nas na 8 piętro,gdzie poczłapaliśmy do mieszkania za Maxem.Jak tylko otworzył drzwi,uderzyła nas panująca tam...ciasnota,ale nie dlatego,że mieszkanie było małe,tylko dlatego,że znajdowało się tam mnóstwo rzeczy.
-Eee.-wydukała mama i po jej minie widziałam,że zastanawiała się w jaki sposób my się tu wszyscy pomieścimy.-Piękne mieszkanie.
-Taa..szkoda tylko,że taki tu syf.-Sam strzeliła prosto z mostu,a ja parsknęłam.
-Zabrałem się już za pakowanie rzeczy do przeprowadzki.-wyjaśnił i zaprowadził nas do bardziej przestrzennego salonu.Jedna ściana była cała oszklona,dzięki temu można było podziwiać przepiękną panoramę miasta.
-No no no...-zacmokałam.-Gdyby nie ta porażająca ilość skarpet,byłabym pod wrażeniem czystości.-usiadłam na kanapie i wyciągnęłam sobie spod tyłka dwie czarne,śmierdzące skarpetki.
-To Jake'a.Albo Matty'ego.Nie wiem,mylą nam się te skarpetki.-machnął ręką.-Siadajcie,rozgośćcie się.
-Kogo?-tata zmrużył brwi,a mama zaczęła chodzić po mieszkaniu.
-Moich współlokatorów.-kiedy to powiedział,drzwi otworzyły się z głośnym hukiem,i do środka wparowało dwóch chłopaków.Jeden z nich był wysokim szatynem,a drugi,nieco niższy miał blond włosy.Jak tylko nas zobaczyli to ich rozmowa ucichła.
-Och..Dzień...-zaczął szatyn,ale jego wzrok spoczął na mnie,a dokładniej na mojej...bluzce z dekoltem.Uniosłam brew i zakryłam się swetrem.
-Dzień dobry.-dokończył ten drugi i uściskał rękę taty.-Prawie zapomnieliśmy,że to już dzisiaj państwo przyjeżdżają.-palnął.Jak mogli zapomnieć o tym od wczoraj? Palanci.-Matty,powiedz coś.-syknął do niego półgębkiem,a chłopak otrząsnął się i podniósł wzrok na moją twarz.
-Cześć.-powiedział bez mrugnięcia okiem i pomachał do mnie.Wywróciłam oczami i wydobyłam z siebie dźwięk zniechęcenia.
-Eee.-wydukała mama i po jej minie widziałam,że zastanawiała się w jaki sposób my się tu wszyscy pomieścimy.-Piękne mieszkanie.
-Taa..szkoda tylko,że taki tu syf.-Sam strzeliła prosto z mostu,a ja parsknęłam.
-Zabrałem się już za pakowanie rzeczy do przeprowadzki.-wyjaśnił i zaprowadził nas do bardziej przestrzennego salonu.Jedna ściana była cała oszklona,dzięki temu można było podziwiać przepiękną panoramę miasta.
-No no no...-zacmokałam.-Gdyby nie ta porażająca ilość skarpet,byłabym pod wrażeniem czystości.-usiadłam na kanapie i wyciągnęłam sobie spod tyłka dwie czarne,śmierdzące skarpetki.
-To Jake'a.Albo Matty'ego.Nie wiem,mylą nam się te skarpetki.-machnął ręką.-Siadajcie,rozgośćcie się.
-Kogo?-tata zmrużył brwi,a mama zaczęła chodzić po mieszkaniu.
-Moich współlokatorów.-kiedy to powiedział,drzwi otworzyły się z głośnym hukiem,i do środka wparowało dwóch chłopaków.Jeden z nich był wysokim szatynem,a drugi,nieco niższy miał blond włosy.Jak tylko nas zobaczyli to ich rozmowa ucichła.
-Och..Dzień...-zaczął szatyn,ale jego wzrok spoczął na mnie,a dokładniej na mojej...bluzce z dekoltem.Uniosłam brew i zakryłam się swetrem.
-Dzień dobry.-dokończył ten drugi i uściskał rękę taty.-Prawie zapomnieliśmy,że to już dzisiaj państwo przyjeżdżają.-palnął.Jak mogli zapomnieć o tym od wczoraj? Palanci.-Matty,powiedz coś.-syknął do niego półgębkiem,a chłopak otrząsnął się i podniósł wzrok na moją twarz.
-Cześć.-powiedział bez mrugnięcia okiem i pomachał do mnie.Wywróciłam oczami i wydobyłam z siebie dźwięk zniechęcenia.
Jak się dowiedzieliśmy,Olivia studiowała w Edynburgu,ale w nim nie mieszkała.Pochodziła z małej wioseczki tuż POD Edynburgiem i to właśnie tam,w miejscowym kościółku miał pojutrze odbyć się ślub,a u niej w domu wesele.Do tego czasu rodzice i Max mieli pojechać właśnie tam,a my miałyśmy zostać tutaj z koleżkami Maxa,bo dom Olivii nie był w stanie pomieścić wszystkich gości.
Byłam oczywiście wkurzona,bo na samym wstępie miałam dosyć,ale musiałam się poświęcić dla większego dobra.Zanim się spostrzegliśmy nastawał wieczór,Max i rodzice pojechali,a my przeniosłyśmy swoje rzeczy do pokoju Maxa.Nie był on zbyt duży,ale zbyt mały też nie,spokojnie pomieścimy się w nim we trzy.Jako że w sypialni znajdowało się tylko jedno łóżko,to my z Sam miałyśmy rozłożony na ziemi pompowany materac.Stanowczo odmówiłyśmy kiedy zaproponowano nam pokój chłopaków,bo byłoby to równoznaczne z ciągłym naruszaniem naszej prywatności.-Ale nieźle,Mar,ten Matty normalnie pożera Cię wzrokiem!-pisnęła Rose a ja spojrzałam na nią dobitnie.
-Błagam was,bo się porzygam.-skrzywiłam się i padłam na materac.-Idę spać i mam nadzieję,że jak jutro się obudzę,to będę daleko stąd.-zgasiłam światło i po chwili odpłynęłam,mimo że Sam i Rose do późna plotkowały.
Słyszałam go.Tak wyraźnie go słyszałam,chociaż wcale nie widziałam! Jego głos był nieco inny,ale wiedziałam,że to on.Mówił do mnie...tak ładnie do mnie mówił...
Niesamowite,że zrobił mi taką niespodziankę i przyjechał wcześniej! Pewnie od samego początku to planował,chciał być romantyczny,chciał sprawdzić czy przez ten jeden dzień za nim zatęsknię.I zgadł,tęskniłam jak cholera.
A teraz jest tuż obok,chociaż go nie widzę,i mówi do mnie swym pięknym włosem...
-Mary...-potrząsnął mną lekko,a ja otworzyłam powieki.
-Zayn..-uśmiechnęłam się i z powrotem zamknęłam oczy,łapiąc go przy tym za koszulkę i przyciągając do siebie.Nie wiem jakim sposobem wytrzymamy ze sobą kolejną długą rozłąkę,ale ważne,że był ze mną tu i teraz.
Momencik...pachniał jakoś inaczej niż zwykle.Otworzyłam oczy i wrzasnęłam,okrywając się kołdrą.
-Co ty tu robisz,zboczeńcu?!-cofnęłam się,a Matty Srati zmrużył brwi.
-Przyszedłem Cię obudzić na śniadanie.I nie jestem zboczeńcem,to ty złapałaś mnie za koszulę.
No tak.Czułam jak rumieńce wpełzają na moje policzki i robi mi się gorąco.Śnił mi się Zayn,myślałam,że to on do mnie mówi! Co za wtopa...
-Ekhm...-odchrząknęłam i uniosłam głowę do góry.-Teraz,z łaski swojej,wyjdź i pozwól mi się ubrać.Za chwilę przyjdę.
Chłopak kiwnął głową i skierował się do wyjścia,uśmiechając się na odchodnym.Rzuciłam się na materac i głośno westchnęłam.
Po kilku minutach kiedy ochłonęłam,pośpiesznie się ubrałam i skorzystałam z toalety,a potem dołączyłam do reszty.Na całe szczęście Jake i Matty byli dzisiaj zajęci,więc prędko się zebrali,zostawili nam klucze i wyszli.Sam i Rose spojrzały na mnie pytająco,kiedy tylko weszłam do kuchni.
-Nie mówcie o tym Zaynowi.-pogroziłam i palcem.
Niesamowite,że zrobił mi taką niespodziankę i przyjechał wcześniej! Pewnie od samego początku to planował,chciał być romantyczny,chciał sprawdzić czy przez ten jeden dzień za nim zatęsknię.I zgadł,tęskniłam jak cholera.
A teraz jest tuż obok,chociaż go nie widzę,i mówi do mnie swym pięknym włosem...
-Mary...-potrząsnął mną lekko,a ja otworzyłam powieki.
-Zayn..-uśmiechnęłam się i z powrotem zamknęłam oczy,łapiąc go przy tym za koszulkę i przyciągając do siebie.Nie wiem jakim sposobem wytrzymamy ze sobą kolejną długą rozłąkę,ale ważne,że był ze mną tu i teraz.
Momencik...pachniał jakoś inaczej niż zwykle.Otworzyłam oczy i wrzasnęłam,okrywając się kołdrą.
-Co ty tu robisz,zboczeńcu?!-cofnęłam się,a Matty Srati zmrużył brwi.
-Przyszedłem Cię obudzić na śniadanie.I nie jestem zboczeńcem,to ty złapałaś mnie za koszulę.
No tak.Czułam jak rumieńce wpełzają na moje policzki i robi mi się gorąco.Śnił mi się Zayn,myślałam,że to on do mnie mówi! Co za wtopa...
-Ekhm...-odchrząknęłam i uniosłam głowę do góry.-Teraz,z łaski swojej,wyjdź i pozwól mi się ubrać.Za chwilę przyjdę.
Chłopak kiwnął głową i skierował się do wyjścia,uśmiechając się na odchodnym.Rzuciłam się na materac i głośno westchnęłam.
Po kilku minutach kiedy ochłonęłam,pośpiesznie się ubrałam i skorzystałam z toalety,a potem dołączyłam do reszty.Na całe szczęście Jake i Matty byli dzisiaj zajęci,więc prędko się zebrali,zostawili nam klucze i wyszli.Sam i Rose spojrzały na mnie pytająco,kiedy tylko weszłam do kuchni.
-Nie mówcie o tym Zaynowi.-pogroziłam i palcem.
Z samego rana,w dzień ślubu,kiedy się wystroiłyśmy,stanęłyśmy i zaczęłyśmy się podziwiać,bo jeszcze żadna z nas nie widziała się w nowych sukienkach.Przymierzałyśmy je w osobnych przymierzalniach,kupowałyśmy osobno,tak żeby żadna z nas nie podglądnęła kreacji drugiej.
Rosalie wybrała skromniutką,delikatną sukienkę z kilku halek i ładnym wycięciem:
Sam postawiła na klasyczne połączenie bieli i czerni,co podkreśliło jej smukłą talię:
A ja założyłam zwykłą,czerwoną sukienkę.Prostą i obcisłą,tak jak chciał Zayn:
tak,to jest nasza Marina :D |
Gdy dojechaliśmy pod kościół,na pierwszy rzut oka zauważyłam Max'a,który z nerwowym uśmiechem witał gości.Starając się nie wypieprzyć w szpilkach,które założyłam,podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.
-Wyluzuj się,będzie dobrze.Jako twoja siostra świetnie wyglądam,ty też całkiem korzystnie.Poradzisz sobie.
-Dzięki.-poprawił marynarkę i rozglądnął się wokoło.-Słuchaj,wiem,że mówię to trochę za późno...
-Niee,no coś ty,ogłaszanie rodzinie,że się żenisz,dwa dni przed ślubem to wcale nie tak późno.-machnęłam ręką.
-..ale mogłabyś zostać druhną?-dokończył,a ja znieruchomiałam.-Wiem,że nie powinienem prosić tak na poczekaniu,bo druhna to jednak mała odpowiedzialność,no wiesz,sprawdzanie czy niczego nie brakuje i...
-Czy ty wiesz ile kosztowała ta sukienka?-wskazałam na soczystą czerwień.-No dobra,może zaś nie tak dużo,ale kosztowało mnie dużo sił i cierpliwości aby ją znaleźć.
-Ale co to ma z tym wspólnego?
-Too...-prychnęłam.-..że nie włożę tej samej sukienki co jakieś inne dziewuchy.Nie ma mowy.-skrzyżowałam ręce na piersi,a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Martwię się,że nie będziesz chciała zostać druhną ze względu na odpowiedzialność tej funkcji,a ty odmawiasz,bo nie włożysz tej samej sukienki co inne..dziewuchy?-uniósł brew.
-Muszę być unikatowa.
-Twoja oryginalność mnie powala...Olivia nie ma żadnej siostry,a jej kuzynki mają dopiero 11 lat.Byłabyś jedyną druhną,i będziesz mogła mieć na sobie sukienkę jaką tylko zapragniesz!
-Ouch...-oparłam ręce na biodrach.-Kuszące.
-Więc jak? Muszę lecieć,za chwile przyjedzie Olivia z jej tatą.
-Dobra,niech będzie.
-Dzięki!-pocałował mnie w policzek.-Wchodzisz tuż po dziewczynkach z kwiatkami!-zawołał,biegnąc do kościoła,a ja namierzyłam te słodkie,pucowate bachory.A kiedy jedna z nich się odwróciła,to na moment stanęło mi serce.Te słodkie,pucowate dziewczynki to były moje kuzynki: Sophie,Ellie i Marge. (wspominane jest o nich w rozdziale 18 - klik! ) Jak tylko mnie zobaczyły,to uśmiechnęły się cwaniacko i przybiegły do mnie tymi swoimi pulchnymi nóżkami.Dla małego przypomnienia: z tymi małymi potworami toczyłam wojnę odkąd pamiętam.Były słodkie,ale i wredne,jak to dzieci.Ku odrobinie szczęścia widywałam je raz do roku i tyle stanowczo wystarczało.
-Mary!-rzuciły się na mnie i wyciągnęły do mnie swoje małe rączki.Dobra,raz kozie śmierć.Schyliłam się i ze sztucznym uśmiechem objęłam je,ale kiedy mnie ściskały,wywróciłam oczami.
-Możecie mnie już puścić.-syknęłam,ale one pokiwały głowami i przykleiły się na dobre.
Zauważyłam,że ludzie wchodzili do kościółka,a Rose i Sam machnęły na mnie ręką.
-Puszczajcie,musimy wchodzić!-warknęłam,a one oderwały się i pobiegły,łapiąc do rąk swoje koszyczki z płatkami kwiatów.Rozglądnęłam się,panna młoda właśnie wysiadała z samochodu,ale nie widziałam jej twarzy,bo skupiłam się na osobach,które właśnie koło niej przebiegały.A mianowicie była to piątka chłopaków,którzy w swoich garniturach wyglądali niesamowicie przystojnie.Szczególnie jeden z nich.
-Jesteś druhną!-zawołał Zayn i pocałował mnie przelotnie.-Powodzenia,kochanie!-wbiegli do kościoła,a ja odwróciłam się do panny młodej.Chyba powinnam już wchodzić,ale widziałam,że nawiązywała ze mną kontakt wzrokowy.Spoglądałam to na drzwi kościelne,to na nią,aż w końcu postanowiłam chrzanić moje teatralne wejście tuż za bahorami,podbiegłam do Olivii.
I jakże się zdziwiłam kiedy zobaczyłam,że jej śnieżnobiała sukienka opina się na okrągłym brzuszku...Olivia była w ciąży! Może nie była najchudszą dziewczyną na świecie,ale ten idealnie okrągły brzuch na pewno nie był wałem tłuszczu.
-Ty pewnie jesteś Mary.-uściskała mnie jak tylko ''przybiegłam'' o mało się nie zabijając w tych butach.-Jesteś damską wersją Maxa.-zachichotała.-Wiem,że na pewno jesteś zaskoczona tym widokiem..-wskazała na swój brzuch.-Ale błagam,nie myśl sobie,że bierzemy ślub tylko dlatego.Naprawdę go kocham.-spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami,a ja poczułam,że zaraz się rozpłaczę.
Ta dziewczyna wychodziła za mąż za kilka minut,kościół był już zapełniony gośćmi,na pewno cholernie się denerwuje,a tymczasem po wyjściu z samochodu pierwsze co robi,to wyznaje mi,że bardzo kocha mojego brata.Bez słowa przytuliłam ją i zaszlochałam w jej ramię.
-Już Cię nienawidzę,jeszcze nigdy przy nikim się nie rozkleiłam.-pociągnęłam nosem i uśmiechnęłam się lekko,a ona wybuchnęła perlistym śmiechem.
-To twój bukiecik.-podała mi bukiet kremowych róż.-Powinnaś już iść,druhenko.
Złapałam za bukiet i pognałam do kościoła,o mało co nie zabijając się na schodach.Wszyscy ludzie wychylili głowy z ławek i kiedy mnie zobaczyli,obrócili się przodem do obsypanego kwiatami dywanu,po którym za chwile miała przejść panna młoda.Zaczęłam iść pewnym krokiem,ale czułam,że coś jest nie tak...Czułam się tak jakby...luźno.Kiedy byłam na samym środku drogi,moja czerwona sukienka osunęła mi się do połowy brzucha i zanim spadła jeszcze niżej,złapałam ją w ostatnim momencie.Zdziwieni goście wydobyli z siebie krótkie: 'Och!',mama i dziewczyny zasłoniły usta dłońmi,One Direction dławiło się śmiechem,a Sophie,Ellie i Marge chichocząc przybiły sobie piątkę.Czułam jak wściekłość napływa do mnie z każdego zakątka świata.Biorąc powietrze w płuca,podwinęłam sukienkę,przeszłam na bok i stawając w ławce przed przyjaciółkami,kazałam im się zapiąć.Jak tylko wzrok wszystkich przeniósł się na wchodzącą pannę młodą i jej ojca,wskazującym palcem przejechałam sobie po szyi i bezgłośnie szepnęłam do dziewczynek:
-JUŻ NIE ŻYJECIE.
-Wyluzuj się,będzie dobrze.Jako twoja siostra świetnie wyglądam,ty też całkiem korzystnie.Poradzisz sobie.
-Dzięki.-poprawił marynarkę i rozglądnął się wokoło.-Słuchaj,wiem,że mówię to trochę za późno...
-Niee,no coś ty,ogłaszanie rodzinie,że się żenisz,dwa dni przed ślubem to wcale nie tak późno.-machnęłam ręką.
-..ale mogłabyś zostać druhną?-dokończył,a ja znieruchomiałam.-Wiem,że nie powinienem prosić tak na poczekaniu,bo druhna to jednak mała odpowiedzialność,no wiesz,sprawdzanie czy niczego nie brakuje i...
-Czy ty wiesz ile kosztowała ta sukienka?-wskazałam na soczystą czerwień.-No dobra,może zaś nie tak dużo,ale kosztowało mnie dużo sił i cierpliwości aby ją znaleźć.
-Ale co to ma z tym wspólnego?
-Too...-prychnęłam.-..że nie włożę tej samej sukienki co jakieś inne dziewuchy.Nie ma mowy.-skrzyżowałam ręce na piersi,a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Martwię się,że nie będziesz chciała zostać druhną ze względu na odpowiedzialność tej funkcji,a ty odmawiasz,bo nie włożysz tej samej sukienki co inne..dziewuchy?-uniósł brew.
-Muszę być unikatowa.
-Twoja oryginalność mnie powala...Olivia nie ma żadnej siostry,a jej kuzynki mają dopiero 11 lat.Byłabyś jedyną druhną,i będziesz mogła mieć na sobie sukienkę jaką tylko zapragniesz!
-Ouch...-oparłam ręce na biodrach.-Kuszące.
-Więc jak? Muszę lecieć,za chwile przyjedzie Olivia z jej tatą.
-Dobra,niech będzie.
-Dzięki!-pocałował mnie w policzek.-Wchodzisz tuż po dziewczynkach z kwiatkami!-zawołał,biegnąc do kościoła,a ja namierzyłam te słodkie,pucowate bachory.A kiedy jedna z nich się odwróciła,to na moment stanęło mi serce.Te słodkie,pucowate dziewczynki to były moje kuzynki: Sophie,Ellie i Marge. (wspominane jest o nich w rozdziale 18 - klik! ) Jak tylko mnie zobaczyły,to uśmiechnęły się cwaniacko i przybiegły do mnie tymi swoimi pulchnymi nóżkami.Dla małego przypomnienia: z tymi małymi potworami toczyłam wojnę odkąd pamiętam.Były słodkie,ale i wredne,jak to dzieci.Ku odrobinie szczęścia widywałam je raz do roku i tyle stanowczo wystarczało.
-Mary!-rzuciły się na mnie i wyciągnęły do mnie swoje małe rączki.Dobra,raz kozie śmierć.Schyliłam się i ze sztucznym uśmiechem objęłam je,ale kiedy mnie ściskały,wywróciłam oczami.
-Możecie mnie już puścić.-syknęłam,ale one pokiwały głowami i przykleiły się na dobre.
Zauważyłam,że ludzie wchodzili do kościółka,a Rose i Sam machnęły na mnie ręką.
-Puszczajcie,musimy wchodzić!-warknęłam,a one oderwały się i pobiegły,łapiąc do rąk swoje koszyczki z płatkami kwiatów.Rozglądnęłam się,panna młoda właśnie wysiadała z samochodu,ale nie widziałam jej twarzy,bo skupiłam się na osobach,które właśnie koło niej przebiegały.A mianowicie była to piątka chłopaków,którzy w swoich garniturach wyglądali niesamowicie przystojnie.Szczególnie jeden z nich.
-Jesteś druhną!-zawołał Zayn i pocałował mnie przelotnie.-Powodzenia,kochanie!-wbiegli do kościoła,a ja odwróciłam się do panny młodej.Chyba powinnam już wchodzić,ale widziałam,że nawiązywała ze mną kontakt wzrokowy.Spoglądałam to na drzwi kościelne,to na nią,aż w końcu postanowiłam chrzanić moje teatralne wejście tuż za bahorami,podbiegłam do Olivii.
I jakże się zdziwiłam kiedy zobaczyłam,że jej śnieżnobiała sukienka opina się na okrągłym brzuszku...Olivia była w ciąży! Może nie była najchudszą dziewczyną na świecie,ale ten idealnie okrągły brzuch na pewno nie był wałem tłuszczu.
-Ty pewnie jesteś Mary.-uściskała mnie jak tylko ''przybiegłam'' o mało się nie zabijając w tych butach.-Jesteś damską wersją Maxa.-zachichotała.-Wiem,że na pewno jesteś zaskoczona tym widokiem..-wskazała na swój brzuch.-Ale błagam,nie myśl sobie,że bierzemy ślub tylko dlatego.Naprawdę go kocham.-spojrzała na mnie swoimi zielonymi oczami,a ja poczułam,że zaraz się rozpłaczę.
Ta dziewczyna wychodziła za mąż za kilka minut,kościół był już zapełniony gośćmi,na pewno cholernie się denerwuje,a tymczasem po wyjściu z samochodu pierwsze co robi,to wyznaje mi,że bardzo kocha mojego brata.Bez słowa przytuliłam ją i zaszlochałam w jej ramię.
-Już Cię nienawidzę,jeszcze nigdy przy nikim się nie rozkleiłam.-pociągnęłam nosem i uśmiechnęłam się lekko,a ona wybuchnęła perlistym śmiechem.
-To twój bukiecik.-podała mi bukiet kremowych róż.-Powinnaś już iść,druhenko.
Złapałam za bukiet i pognałam do kościoła,o mało co nie zabijając się na schodach.Wszyscy ludzie wychylili głowy z ławek i kiedy mnie zobaczyli,obrócili się przodem do obsypanego kwiatami dywanu,po którym za chwile miała przejść panna młoda.Zaczęłam iść pewnym krokiem,ale czułam,że coś jest nie tak...Czułam się tak jakby...luźno.Kiedy byłam na samym środku drogi,moja czerwona sukienka osunęła mi się do połowy brzucha i zanim spadła jeszcze niżej,złapałam ją w ostatnim momencie.Zdziwieni goście wydobyli z siebie krótkie: 'Och!',mama i dziewczyny zasłoniły usta dłońmi,One Direction dławiło się śmiechem,a Sophie,Ellie i Marge chichocząc przybiły sobie piątkę.Czułam jak wściekłość napływa do mnie z każdego zakątka świata.Biorąc powietrze w płuca,podwinęłam sukienkę,przeszłam na bok i stawając w ławce przed przyjaciółkami,kazałam im się zapiąć.Jak tylko wzrok wszystkich przeniósł się na wchodzącą pannę młodą i jej ojca,wskazującym palcem przejechałam sobie po szyi i bezgłośnie szepnęłam do dziewczynek:
-JUŻ NIE ŻYJECIE.
Jak tam czujecie się ze świadomością,że Unusual zbliża nam się do końca? Niesamowicie ten czas przeleciał,nie wiem gdzie to wszystko tak szybko się podziało.
Czy są tu jakieś fanki Awkward.? :D Jeśli tak to na pewno wiecie skąd wzięły się imiona Jake i Matty xD
I hope you'll like it!
Bardzo proszę o oddawanie głosów w ankiecie!
Czy są tu jakieś fanki Awkward.? :D Jeśli tak to na pewno wiecie skąd wzięły się imiona Jake i Matty xD
I hope you'll like it!
Bardzo proszę o oddawanie głosów w ankiecie!
Poprostu, cie jednym słowem: Zabije! Budzisz w ludziach takie napięcie, coś się wydarzy, z 1D. Tu jej spada sukienka i KONIEC.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak najszybciej ludzie będą komentować i już jutro dodasz nowy rozdział.
Jak to ktoś powiedzieć: Nie ucz się. Nauka nie jest potrzebna. Bez tego jesteś mądra.
Więc nie ucz sie jutro tylko dodawaj rozdział.
Jestem ciekawa co się bęzie działo na tym weselu!
/JustNiall
Jeblam i nie wstaje hahahahaha xd to bylo boskie z ta sukienka ! Mvahahhaha xd dobra trzeba sie ogarnac :) rozdzial swietny naprawde nie mialam ulubionego momentu bo caly rozdzial jest cudowny chodz nie ta sukienka w kosciee hahaha xd jak sobie to wyobraze to wybucham niepohamowanym smiechem i to ty bedziesz tlumaczyc mojej mamie ze wszystko jest ze mna w porzadku i nie potrzebuje psychologa xd
OdpowiedzUsuńNawet nie wspominaj z to juz koniec bo sie porycze tymrazem ze smutku prooooooosze nie koncz ! :c
Czekam nn, zycze weny i pozdrawiam :* <3
http://all-to-make-the-shelter.blogspot.com/?m=1
przepraszam za bledy pisze z tel :)
UsuńZgadzam się z Tobą! Jeśli to opowiadanie się skończy to... to będzie najgorsza rzecz w moim życiu! :( :'(
UsuńJak sie czuje z ta swiadomoscia? Beznadziejnie glupio.
OdpowiedzUsuńRozdzial godny geniusza <3
Hello:* Na moim blogu http://girl-of-my-dream-onedirection.blogspot.com pojawił się nowy VII rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wejdziesz i skomentujesz.
Ściskam i życzę weny You Belong With Me
Jedno słowo… Uwielbiamm.!!
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny :D
Pozdrawiam
Daria :)
jeju hahaha, akcja z sukienką najlepsza! jak zwykle komentuję z opóźnieniem, sorcia :c czekam na nn jeszcze bardziej niż zawsze!
OdpowiedzUsuńJa nie chce Końca Tego OPOWIADANIA!!! Nie kończ goooo :'( Proszę <3 To jest megasuperzajebiste opowiadanie!!!! Nie, nie, nie i jeszcze raz nieeee :( ja nie chcę, tak jak pewnie z resztą wszyscy, którzy czytają tego bloga. Nie chce Cię do niczego zmuszać, ale mogłabyś pomyśleć o kontynuowaniu bloga, 2 część? Pomyśl nad tym ;)
OdpowiedzUsuńRozdział jest Boski! Coś tak czułam, że te dziewczynki coś knują hehe ;) Jak ja sobie wyobrażam chłopaków siedzących w kościele i powstrzymujących się od śmiania, to... sama zaczynam się śmiać haha :D I jeszcze to zdjęcie Nialla xD
Olivia w ciąży hehe ;) fajnie :) Mary będzie ciocią *.*
Tylko pytanie, jak na brzuszek zareaguje Rosalie... :/ :(
Czekam na następny :*** <3
Sorki za spam :)
Zapraszam do mnie : http://dontstopbelieving99.blogspot.com/
<3 Jeszcze raz przepraszam, jeśli nie lubisz takich komentarzy <3
nie ma to jak cwane, małe dzieci, w szczególności dziewczynki :*
OdpowiedzUsuńrozdział mi się bardzoooo podobał :* jest zabawny i wgl extra, pozostaje mi tylko współczuć biednej druhnie, bo szybko goście o tym nie zapomną, a już na pewno nie 1D ^^
szkoda, że już myślisz o zakończeniu bloga, jest wspaniały, nietypowy, zabawny, ale też z dozą smutków i niepewności, no i oczywiście jest o najwspanialszych chłopakach na świecie <3
szkoda, ale to Twoja decyzja, więc nie będę nic więcej pisać...
czekam na 52. ")
Ja, to już nawet nie chcę myśleć o tym, że niedługo koniec MOJEJ wspaniałej historii! :( :(
OdpowiedzUsuńTo będzie najgorsza rzecz, jaką możesz mi, nam-czytelniczkom zrobić! :(
Btw. znowu pokładałam się ze śmiechu ! :D Umiesz człowiekowi przywrócić humor ! :* <3
Kocham tego bloga, Ciebie, ale smutno mi okropnie, że zdecydowałaś zakończyć tego bloga! :( Załamię się, to jest pewne! :(
Gayane.
Jasne, że lubię, nie mogło być inaczej! Poważnie to już koniec? Tak się do tego przywiązałam, że nawet tego nie wypowiem...Rozdział świetny, ale tak odpaliłaś z Maxem, że do tej pory się nie pozbierałam xd M.;*
OdpowiedzUsuń