-Takk,więc...teraz ja..-Marina podrapała się po głowie,uderzając mnie przy tym swoim bukietem,bo razem z Niallem staliśmy tuż za nią.-Max,dobrze wiesz,że nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń.Właściwie...na wigilie i w urodziny zawsze udawałam,że mam coś lepszego do zrobienia,na przykład...zbierałam śmieci pod stołem.
-Przejdź do konkretów,Ci z tyłu strasznie się pchają.-syknął do niej Niall,kiedy pulchna kobieta trzeci raz walnęła go swoim wielkim tyłkiem.
-Nie poganiaj mnie!-odpowiedziała mu kącikiem ust.-No więc...Czegóż wam tu życzyć..na pewno dużo miłości,chociaż patrząc na was to chyba jej wam nie brakuje.-Jej słowa,choć prawdziwe,przyprawiały mnie o głęboki ból w okolicy serca.Nam nikt nigdy tak nie powiedział.-W zasadzie to powinnam powiedzieć: chociaż patrząc na wasz brzuch,bo jak wszyscy wiemy dzieci biorą się z miłości i...
-Zaczynasz gadać od rzeczy.-zauważył Horan,ale ona upomniała go gestem dłoni.
-Jak człowiek się zacznie starać,to wszyscy mu przerywają,no! Wyglądacie dzisiaj cudownie i mam nadzieję,że będziecie wyglądać tak przez całe wasze wspólne życie.-zaczęła mówić szybkim tempem.-Cieszcie się sobą,ufajcie sobie,kochajcie się,bądźcie sobie wierni,bawcie się i rozmnażajcie!-zawołała zadowolona z siebie,uściskała ich i odeszła dumnym krokiem.Cała roztrzęsiona zrobiłam krok w przód i uśmiechnęłam się niepewnie do pary młodej.Nie wiedziałam od czego zacząć,więc zainterweniował Niall.
-Na samym początku...-zaczął i to co zrobił było najbardziej szalonym wyskokiem jaki u niego widziałam od początku naszej znajomości.Wziął zamach i uderzył Maxa z pięści w twarz.Ja wybałuszyłam oczy,a Olivia zasłoniła usta dłonią.Reszta gości niczego nie zauważyła,bo była zbyt pochłonięta rozmową.-Wybacz,stary,ale należało Ci się po tym co jej zrobiłeś.-wskazał na mnie palcem i podał chusteczkę Maxowi.-Nie leje Ci się krew,nie martw się,ale tak na wszelki wypadek...-wcisnął mu ją do kieszeni,bo Max był zbyt zszokowany zaistniałą sytuacją.-No,to teraz jak już jesteśmy kwita życzymy wam mnóstwo radości i szczęścia.Wszystkiego najlepszego!-zaklaskał w dłonie i zaczął całować rękę Olivii.Gdy gawędził z nią o stanie jej zdrowia,stanęłam przed Maxem i skrzywiłam się lekko.
-Przepraszam,nie wiedziałam,że Niall z czymś takim wyskoczy.-powiedziałam,a on uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.-Albo wiesz co...jednak nie.Nie przepraszam.-oznajmiłam,a on uniósł brew.-To co mi zrobiłeś było największym okropieństwem jakie przeżyłam w swoim dotychczasowym życiu.Byłeś moją pierwszą miłością,pierwszym facetem,którego obdarzyłam takim silnym uczuciem,więc to co zrobił Niall,jak najbardziej Ci się należało!-zawołałam i wszystkie oczy gości skierowały się na nas.-Przykro mi,że mówię Ci to w takim dniu,ale dzięki twoim decyzjom nie miałam szansy zrobić tego wcześniej.-odepchnęłam Nialla i stanęłam przed Olivią.-A do Ciebie nic nie mam,bo jesteś w stanie błogosławionym.-uśmiechnęłam się lekko.-Macierzyństwo to duża odpowiedzialność,więc wszystkiego najlepszego i życzę szczęśliwego porodu.-pocałowałam ją w obydwa policzki i zostawiając ich zdezorientowanych ruszyłam w kierunku namiotu pod którym miało odbyć się wesele.
-To było mocne!-Niall mnie dogonił,podskakując w miejscu.
-Wiem!-zawołałam dumna z siebie i podekscytowana zaczęłam skakać tak jak on.
-Która godzina?-spytał znudzony Liam,kiedy większość gości odjechała i pozostała tylko najbliższa (bądź też najwytrwalsza) rodzina, i znajomi.Przy stoliku,oprócz mnie i niego siedział jeszcze Niall.
-Eem...-Horan podniósł głowę ze stołu i wygrzebał telefon z kieszeni.-Dopiero 23.A ja to bym się już położył.-Ja też.-przytaknął mu.Kapela zasiadła przy stole żeby się najeść i rzecz jasna napić,przestali grać już godzinę temu a zamiast tego w głośnikach rozbrzmiewała muzyka z laptopa.Nie powiem,trochę zawiewało nudą.Zamierzałam wziąć przykład z chłopaków i też spróbować zasnąć na stole,ale usłyszałam głośne śmiechy,bo na horyzoncie pojawiła się Mary i Louis,którzy byli w wyjątkowo dobrym humorze.
-Ej,poważnie!-zawołał do niej Lou.-Możemy się założyć jak chcesz.
-Taa jasne.-parsknęła z uśmiechem i złapała ze stołu szklankę z jakimś ginem.Jak tylko wzięła łyk,wypluła alkohol z ust równie szybko jak go stąd zabrała.
-Nigdy nie piłaś ginu,co?-Tommo wyszczerzył się.-A mogliśmy się założyć o to,że masz wypić całą szklankę!
-Chciaałbyś.-zmrużyła oczy i tuż po chwili,obok niej pojawił się Harry i Olivia.-Słuchajcie,dzidziuś mnie kopnął!-krzyknął ucieszony,a Olivia zachichotała.
-Jaki dzidziuś?-Liam zmrużył brew,podnosząc głowę z nad stołu.-Jak to..kopnął?
-No w brzuchu!-Hazza wskazał na Olivię,która usiadła obok mnie.Patrząc na jej wielki,okrągły brzuch wciąż nie dowierzałam,że nosi pod sercem dziecko mojego ukochanego.Byłego ukochanego.-Czaderskie uczucie.Ale zaraz...coś ty taka skrzywiona?-zapytał,patrząc na Mary.
-Nigdy nie piła ginu.-zarechotał Lou,a Hazza wyszczerzył zęby.
-I jak smakuje?
-Hm...-zastanowiła się chwilę.-Jak...bagno.
-A wydawałoby się,że kto jak kto,ale taka alkoholiczka jak ty posmakuje wszystkiego.-westchnęłam i wstałam od stołu.-Idę się przejść,bo gwarantuję,że jak jeszcze raz włączy się Yesterday,Beatlesów to zasnę na siedząco.
-Idę z tobą.-Niall poderwał się z miejsca.-Muszę trochę ożyć.
I tak też się stało,jak tylko zaczęliśmy spacerować,dupy od razu nam odżyły.Oddaliliśmy się od domu i spacerowaliśmy polną drogą.Dookoła nie było niczego,tylko zielona trawa i kwiaty,za czym bardzo tęskniłam mieszkając w mieście.Wiał lekki,przyjemny wiaterek a księżyc w pełni oświetlał nam drogę.Gdzieś w trawie odzywały się świerszcze i gwiazdy widać było niemalże idealnie.
-Och it's such a perfect day...-zanucił Niall i spojrzał na mnie.-I'm glad I spend it with youuu!-wskazał na mnie palcem,a ja położyłam sobie dłoń na piersi i wydobyłam z siebie teatralne 'ach!'.To naprawdę był perfekcyjny dzień.Wybawiłam się jak nigdy,nawet mimo tego,że ta szampańska zabawa odbywała się na weselu mojego byłego.
| Mary |
Jak tylko weszłam do domu Olivii,a raczej jej rodziców,wszędzie było bardzo ciemno.Światło jedynie dochodziło z kuchni i z salonu,gdzie moi rodzice dyskutowali z resztką gości.Na podwórku oprócz Rosalie i Nialla,którzy poszli na spacer,zostali Liam,Harry i Louis,ale nigdzie nie mogłam znaleźć Zayna.Ściągając szpilki wspięłam się po schodach na palcach i zajrzałam do sypialni na drugim piętrze domu.Była ona dosyć stara,nikt od dawna jej nie używał.Znajdowały się tam trzy piętrowe łóżka i jedno pojedyncze,ale dwuosobowe gdzie miałam spać ja i Zayn.Rzuciłam buty w kąt i próbowałam znaleźć światło,ale zdaje się,że nikt nie wymienił żarówek,bo po naciskaniu na włącznik nic się nie działo.
Nagle usłyszałam jakiś szelest i serce podskoczyło mi do gardła.Spoglądałam wystraszona w ciemny kąt pokoju,ale nic nie widziałam,bo światło księżyca widoczne było jedynie przy oknie.Nasłuchując przeszukałam wzrokiem całą sypialnię,ale nic się nie działo.Wymacałam klamkę i już miałam wyjść,kiedy ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie,zatykając moje usta.
| Harry |
-Poczekaj,poczekaj...-chwyciłem Sam za jej długie blond włosy i uniemożliwiłem ruch,kiedy próbowała wstać i ruszyć za resztą.
-Auua,debilu!-wrzasnęła,przywalając mi z łokcia.-Mam zrobić Ci tak samo?!
-No juuż,nie denerwuj się tak.-uspokoiłem ją,muskając ustami jej szyję.-Dwaj muszkieterowie poradzą sobie w odnalezieniu dwóch pozostałych.-wyszeptałem,patrząc jak Louis i Liam oddalają się w poszukiwaniu Nialla i Rosalie.
-Aleś ty głupi.-westchnęła.-Czego chcesz?
-Cieeebiee...-zaśpiewałem cicho,a ona zmrużyła brwi,ale już widziałem,że udało mi się wywołać delikatny uśmiech na jej twarzy.-Pojedziesz z nami w resztę trasy,prawda?-spytałem,wbijając brodę w jej obojczyk.
-Myślisz,że mama mnie puści?-wyprostowała się.
-Przecież jesteś już dużą dziewczynką,nie ma prawa Cię zatrzymywać.-zauważyłem.-I do tego skończyłaś szkołę,masz wakacje...-przejechałem palcem po jej ramieniu,wywołując u niej gęsią skórkę.-Pora zwiedzić świat.
-Pogadam z nią.-odwróciła się do mnie.-A ty możesz mi pomóc,bo coś mi się zdaje,że sama sobie z nią nie poradzę.-westchnęła.
| Zayn |
-Wygląda na to,że muszę dopisać sobie dzisiejszą datę do zakładki ''Kiedy chciałam zabić Z.Malika''.-powiedziała Mary,a ja odpowiedziałem jej uśmiechem i patrząc na nią znacząco,rozpiąłem górne guziki mojej koszuli.Ona cofnęła się kilka kroków,po czym odwróciła się i patrząc na mnie,zrzuciła z siebie szary płaszcz,odsłaniając przy tym swoją krwistoczerwoną sukienkę.Przybliżyłem się do niej,poruszając brwiami,a ona złapała mnie za krawat i przygryzając dolną wargę,rozwiązała go,a potem wyrzuciła gdzieś w kąt.Uchwyciłem jej twarz w swoje dłonie i złożyłem na jej ustach długi,leniwy pocałunek.Uśmiechnęła się,kiedy moje dłonie przeszły na jej plecy i zabrały się za rozpinanie jej sukienki.
-Cholera.-syknąłem,kiedy nie mogłem się uporać z zamkiem.-Chyba będę musiał obudzić bliźniaczki,bo one są specjalistkami w rozpinaniu twoich sukienek.-westchnąłem,a ona pomogła mi,rozpinając ją jednym ruchem ręki.
-Przypomnij mi,że je też czeka męczeńska śmierć.-szepnęła a ja zachichotałem i przeniosłem ją na łóżko.
-Idę z tobą.-Niall poderwał się z miejsca.-Muszę trochę ożyć.
I tak też się stało,jak tylko zaczęliśmy spacerować,dupy od razu nam odżyły.Oddaliliśmy się od domu i spacerowaliśmy polną drogą.Dookoła nie było niczego,tylko zielona trawa i kwiaty,za czym bardzo tęskniłam mieszkając w mieście.Wiał lekki,przyjemny wiaterek a księżyc w pełni oświetlał nam drogę.Gdzieś w trawie odzywały się świerszcze i gwiazdy widać było niemalże idealnie.
-Och it's such a perfect day...-zanucił Niall i spojrzał na mnie.-I'm glad I spend it with youuu!-wskazał na mnie palcem,a ja położyłam sobie dłoń na piersi i wydobyłam z siebie teatralne 'ach!'.To naprawdę był perfekcyjny dzień.Wybawiłam się jak nigdy,nawet mimo tego,że ta szampańska zabawa odbywała się na weselu mojego byłego.
Jak tylko weszłam do domu Olivii,a raczej jej rodziców,wszędzie było bardzo ciemno.Światło jedynie dochodziło z kuchni i z salonu,gdzie moi rodzice dyskutowali z resztką gości.Na podwórku oprócz Rosalie i Nialla,którzy poszli na spacer,zostali Liam,Harry i Louis,ale nigdzie nie mogłam znaleźć Zayna.Ściągając szpilki wspięłam się po schodach na palcach i zajrzałam do sypialni na drugim piętrze domu.Była ona dosyć stara,nikt od dawna jej nie używał.Znajdowały się tam trzy piętrowe łóżka i jedno pojedyncze,ale dwuosobowe gdzie miałam spać ja i Zayn.Rzuciłam buty w kąt i próbowałam znaleźć światło,ale zdaje się,że nikt nie wymienił żarówek,bo po naciskaniu na włącznik nic się nie działo.
Nagle usłyszałam jakiś szelest i serce podskoczyło mi do gardła.Spoglądałam wystraszona w ciemny kąt pokoju,ale nic nie widziałam,bo światło księżyca widoczne było jedynie przy oknie.Nasłuchując przeszukałam wzrokiem całą sypialnię,ale nic się nie działo.Wymacałam klamkę i już miałam wyjść,kiedy ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie,zatykając moje usta.
| Harry |
-Poczekaj,poczekaj...-chwyciłem Sam za jej długie blond włosy i uniemożliwiłem ruch,kiedy próbowała wstać i ruszyć za resztą.
-Auua,debilu!-wrzasnęła,przywalając mi z łokcia.-Mam zrobić Ci tak samo?!
-No juuż,nie denerwuj się tak.-uspokoiłem ją,muskając ustami jej szyję.-Dwaj muszkieterowie poradzą sobie w odnalezieniu dwóch pozostałych.-wyszeptałem,patrząc jak Louis i Liam oddalają się w poszukiwaniu Nialla i Rosalie.
-Aleś ty głupi.-westchnęła.-Czego chcesz?
-Cieeebiee...-zaśpiewałem cicho,a ona zmrużyła brwi,ale już widziałem,że udało mi się wywołać delikatny uśmiech na jej twarzy.-Pojedziesz z nami w resztę trasy,prawda?-spytałem,wbijając brodę w jej obojczyk.
-Myślisz,że mama mnie puści?-wyprostowała się.
-Przecież jesteś już dużą dziewczynką,nie ma prawa Cię zatrzymywać.-zauważyłem.-I do tego skończyłaś szkołę,masz wakacje...-przejechałem palcem po jej ramieniu,wywołując u niej gęsią skórkę.-Pora zwiedzić świat.
-Pogadam z nią.-odwróciła się do mnie.-A ty możesz mi pomóc,bo coś mi się zdaje,że sama sobie z nią nie poradzę.-westchnęła.
| Zayn |
-Wygląda na to,że muszę dopisać sobie dzisiejszą datę do zakładki ''Kiedy chciałam zabić Z.Malika''.-powiedziała Mary,a ja odpowiedziałem jej uśmiechem i patrząc na nią znacząco,rozpiąłem górne guziki mojej koszuli.Ona cofnęła się kilka kroków,po czym odwróciła się i patrząc na mnie,zrzuciła z siebie szary płaszcz,odsłaniając przy tym swoją krwistoczerwoną sukienkę.Przybliżyłem się do niej,poruszając brwiami,a ona złapała mnie za krawat i przygryzając dolną wargę,rozwiązała go,a potem wyrzuciła gdzieś w kąt.Uchwyciłem jej twarz w swoje dłonie i złożyłem na jej ustach długi,leniwy pocałunek.Uśmiechnęła się,kiedy moje dłonie przeszły na jej plecy i zabrały się za rozpinanie jej sukienki.
-Cholera.-syknąłem,kiedy nie mogłem się uporać z zamkiem.-Chyba będę musiał obudzić bliźniaczki,bo one są specjalistkami w rozpinaniu twoich sukienek.-westchnąłem,a ona pomogła mi,rozpinając ją jednym ruchem ręki.
-Przypomnij mi,że je też czeka męczeńska śmierć.-szepnęła a ja zachichotałem i przeniosłem ją na łóżko.
Dokładnie dobę później byliśmy z powrotem w Londynie.Pożegnanie z Maxem nie było łzawe,przynajmniej dla mnie,bo moja najlepsza przyjaciółka znowu lekko to przeżyła.Nadal go kochała...
Moja mama natomiast nie mogła się oderwać od Olivii i jej brzuszka w którym mój przyszły bratanek,bądź też bratanica,bardzo dawał o sobie znać.
Zayn oznajmił,że nie wyobraża sobie reszty trasy beze mnie,więc właśnie byłam w trakcie pakowania.Rodzice nie mieli nic przeciwko,w przeciwieństwie do mamy Sam,która bardzo się z nią o to pożarła.Nie pomogła nawet interwencja uroczego Harolda Stylesa,bo ona wciąż mocno broniła swojej kwestii.Na szczęście Sam i Harry mieli jeszcze dwadzieścia cztery godziny aby ją przekonać,więc wszyscy trzymaliśmy mocno kciuki.Rosalie cieszyła się na ten wyjazd chyba najbardziej z nas wszystkich.Pragnęła zostawić wszystkie swoje problemy w Londynie i wyruszyć w świat,aby zacząć od nowa,tak jak to zrobił Max.
Następnego dnia do ostatniej minuty czekaliśmy na pojawienie się Sam.I na szczęście się zjawiła,mając ze sobą jedynie niewielką walizeczkę.
-Zdaje się,że wciąż jesteś na podium w konkursie o największy bagaż.-zachichotał Zayn,za co podłożyłam mu nogę,kiedy wchodził do samolotu.
Chłopcy nie powiedzieli nam gdzie pierwsze lecimy i jak tylko pojawiały się okazje w których mogłybyśmy się tego dowiedzieć,zatykali nam uszy,oczy,a także od kilku dni przechowywali nasze telefony,laptopy bądź też inne urządzenia zawierające internet.
Było to dla mnie miłym zaskoczeniem,kiedy wylądowaliśmy w Portugalii,bo nigdy tam nie byłam.Przez pierwszy dzień pobytu chłopcy mieli wolne aby ''porządnie się wyspać i wypoczęci rozpocząć koncertowanie'',ale oni oczywiście nawet nie myśleli o śnie.W cały dzień zwiedziliśmy chyba całą Lizbonę,co było wspaniałe,nie powiem,ale też baardzo męczące i to w takim upale.
Więc kiedy wieczorem,po kąpieli w hotelowym basenie usłyszałyśmy,że chłopcy szykują imprezę na której będziemy my i cała ekipa zespołu,baardzo się ucieszyłyśmy i prędko pobiegłyśmy się przygotować.
Blog zakończę na rozdziale 53,a nie 55 tak jak planowałam,bardzo was przepraszam (:
Druga,równie ważna informacja: bardzo was kocham!
Jaaaaa na początek powiem ci iż wielbię Nialla za to co zrobił.
OdpowiedzUsuńPo drugie jestem dumna z Rosalie że też mu wygarnęła.
Kończąc pisanie o Rosalie i Niallu wspomnę, iż wyczuwam coś w powietrzu między nimi.
Na początku zaciekawił mnie o jakim zakładzie gadali Louis i Mary.
Jak Marina zaatakowała Malika.
Jestem ciekawa co będzie w portugalii.
I na koniec dodam iż to opowiadanie jest genialnie. I osobiście uważam że nie powinnaś go jeszcze kończyć. Na pewno będę wracała do tego opowiadania jak do steal.
I mam nadzieję, że założysz nowego bloga.
Kocham ten rozdział!
/JustNiall
Hehehe Nialler, jesteś zajebisty! No to było mocne xD :D
OdpowiedzUsuńRosalie też niczego sobie, jeszcze jak tak spokojnie mówiła do Olivii haha xd
Czy mi się zdaje czy Niall kocha Rose, a on poczuje do niego mięte na imprezie? ^^
No nic, przekonamy się ;)
Jak, jak możesz nam to robić?! Miało być 55 rozdziałów... :( ja chcę jeszcze trzy!
łeee :'(
No wiesz... to nie fair.
A to z Zaynem i Mary ---> Boskie! hehe w końcu... ? ^^ buhahah xd
Kocham ich <3
Jeśli następny rozdział, będzie tym ostatnim to fajnie by było gdyby był dłuuuugi *-*
Na pewno nie tylko ja bym się ucieszyła z tego powodu :)
No nic, czekam z niecierpliwością na OSTATNI :'( rozdział <3
Pozdrawiam! <3 :***
OMG świetny *.* hahahahha Nialler jest przegenialny jak mu przyjebał xd Rose też dobrze zrobiła, że mu wygarnęła i nie zrobiła sobie nic z tego, że to jego ślub. A Zayn i Mary czy, czy no wieeesz ^^ hahahah w kooońcu xd A teraz ja się pytam dlaczego to jest przedostatni dlaaaaczego ?! ehh będę płakuniać :c nie rób mi tego :c Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nienawidzę tych słów :( No nic zostaje mi czekanie na ostatni :c
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
http://all-to-make-the-shelter.blogspot.com/
Dobijasz mnie koncem tego cudownego opowiadania, Kochanie ;(
OdpowiedzUsuńjasneeeeee przedostatni?!
OdpowiedzUsuńech szkoła mnie ogranicza i nie mogłam poczytać sobie żadnych blogów, ktore obserwuję więc mam szaloną sobotę przed laptopem! lecę teraz na always, mam 2 rozdziały do nadrobienia <3
+ haha Niall <3333
Kocham Niall'a za ten sierpowy ! <3 :D Rosalie musi zapomnieć o Max'ie, chociaż jeszcze jakieś uczucia pozostały w niej...Chcę, żeby ona i Niall byli razem! Będą tworzyć fantastyczną parę i Niall nie pozwoli jej skrzywdzić ! <3 <3
OdpowiedzUsuńZayn i Mary...mhmhmmm! <3 UWIEEEELBIAAAM ! <3 <3
Będę ryczeć zapewne, jak zaraz wezmę się za ostatni rozdział... :( Uwielbiam tego bloga, Ciebie i pozostałe opowiadania! <3
Gayane.