14 października 2013

Rozdział 52


| Rosalie|
-Takk,więc...teraz ja..-Marina podrapała się po głowie,uderzając mnie przy tym swoim bukietem,bo razem z Niallem staliśmy tuż za nią.-Max,dobrze wiesz,że nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń.Właściwie...na wigilie i w urodziny zawsze udawałam,że mam coś lepszego do zrobienia,na przykład...zbierałam śmieci pod stołem.
-Przejdź do konkretów,Ci z tyłu strasznie się pchają.-syknął do niej Niall,kiedy pulchna kobieta trzeci raz walnęła go swoim wielkim tyłkiem.
-Nie poganiaj mnie!-odpowiedziała mu kącikiem ust.-No więc...Czegóż wam tu życzyć..na pewno dużo miłości,chociaż patrząc na was to chyba jej wam nie brakuje.-Jej słowa,choć prawdziwe,przyprawiały mnie o głęboki ból w okolicy serca.Nam nikt nigdy tak nie powiedział.-W zasadzie to powinnam powiedzieć: chociaż patrząc na wasz brzuch,bo jak wszyscy wiemy dzieci biorą się z miłości i...
-Zaczynasz gadać od rzeczy.-zauważył Horan,ale ona upomniała go gestem dłoni.
-Jak człowiek się zacznie starać,to wszyscy mu przerywają,no! Wyglądacie dzisiaj cudownie i mam nadzieję,że będziecie wyglądać tak przez całe wasze wspólne życie.-zaczęła mówić szybkim tempem.-Cieszcie się sobą,ufajcie sobie,kochajcie się,bądźcie sobie wierni,bawcie się i rozmnażajcie!-zawołała zadowolona z siebie,uściskała ich i odeszła dumnym krokiem.Cała roztrzęsiona zrobiłam krok w przód i uśmiechnęłam się niepewnie do pary młodej.Nie wiedziałam od czego zacząć,więc zainterweniował Niall.
-Na samym początku...-zaczął i to co zrobił było najbardziej szalonym wyskokiem jaki u niego widziałam od początku naszej znajomości.Wziął zamach i uderzył Maxa z pięści w twarz.Ja wybałuszyłam oczy,a Olivia zasłoniła usta dłonią.Reszta gości niczego nie zauważyła,bo była zbyt pochłonięta rozmową.-Wybacz,stary,ale należało Ci się po tym co jej zrobiłeś.-wskazał na mnie palcem i podał chusteczkę Maxowi.-Nie leje Ci się krew,nie martw się,ale tak na wszelki wypadek...-wcisnął mu ją do kieszeni,bo Max był zbyt zszokowany zaistniałą sytuacją.-No,to teraz jak już jesteśmy kwita życzymy wam mnóstwo radości i szczęścia.Wszystkiego najlepszego!-zaklaskał w dłonie i zaczął całować rękę Olivii.Gdy gawędził z nią o stanie jej zdrowia,stanęłam przed Maxem i skrzywiłam się lekko.
-Przepraszam,nie wiedziałam,że Niall z czymś takim wyskoczy.-powiedziałam,a on uśmiechnął się lekko i kiwnął głową.-Albo wiesz co...jednak nie.Nie przepraszam.-oznajmiłam,a on uniósł brew.-To co mi zrobiłeś było największym okropieństwem jakie przeżyłam w swoim dotychczasowym życiu.Byłeś moją pierwszą miłością,pierwszym facetem,którego obdarzyłam takim silnym uczuciem,więc to co zrobił Niall,jak najbardziej Ci się należało!-zawołałam i wszystkie oczy gości skierowały się na nas.-Przykro mi,że mówię Ci to w takim dniu,ale dzięki twoim decyzjom nie miałam szansy zrobić tego wcześniej.-odepchnęłam Nialla i stanęłam przed Olivią.-A do Ciebie nic nie mam,bo jesteś w stanie błogosławionym.-uśmiechnęłam się lekko.-Macierzyństwo to duża odpowiedzialność,więc wszystkiego najlepszego i życzę szczęśliwego porodu.-pocałowałam ją w obydwa policzki i zostawiając ich zdezorientowanych ruszyłam w kierunku namiotu pod którym miało odbyć się wesele.
-To było mocne!-Niall mnie dogonił,podskakując w miejscu.
-Wiem!-zawołałam dumna z siebie i podekscytowana zaczęłam skakać tak jak on.


-Która godzina?-spytał znudzony Liam,kiedy większość gości odjechała i pozostała tylko najbliższa (bądź też najwytrwalsza) rodzina, i znajomi.Przy stoliku,oprócz mnie i niego siedział jeszcze Niall.
-Eem...-Horan podniósł głowę ze stołu i wygrzebał telefon z kieszeni.-Dopiero 23.A ja to bym się już położył.
-Ja też.-przytaknął mu.Kapela zasiadła przy stole żeby się najeść i rzecz jasna napić,przestali grać już godzinę temu a zamiast tego w głośnikach rozbrzmiewała muzyka z laptopa.Nie powiem,trochę zawiewało nudą.Zamierzałam wziąć przykład z chłopaków i też spróbować zasnąć na stole,ale usłyszałam głośne śmiechy,bo na horyzoncie pojawiła się Mary i Louis,którzy byli w wyjątkowo dobrym humorze.
-Ej,poważnie!-zawołał do niej Lou.-Możemy się założyć jak chcesz.
-Taa jasne.-parsknęła z uśmiechem i złapała ze stołu szklankę z jakimś ginem.Jak tylko wzięła łyk,wypluła alkohol z ust równie szybko jak go stąd zabrała.
-Nigdy nie piłaś ginu,co?-Tommo wyszczerzył się.-A mogliśmy się założyć o to,że masz wypić całą szklankę!
-Chciaałbyś.-zmrużyła oczy i tuż po chwili,obok niej pojawił się Harry i Olivia.
-Słuchajcie,dzidziuś mnie kopnął!-krzyknął ucieszony,a Olivia zachichotała.
-Jaki dzidziuś?-Liam zmrużył brew,podnosząc głowę z nad stołu.-Jak to..kopnął?
-No w brzuchu!-Hazza wskazał na Olivię,która usiadła obok mnie.Patrząc na jej wielki,okrągły brzuch wciąż nie dowierzałam,że nosi pod sercem dziecko mojego ukochanego.Byłego ukochanego.-Czaderskie uczucie.Ale zaraz...coś ty taka skrzywiona?-zapytał,patrząc na Mary.
-Nigdy nie piła ginu.-zarechotał Lou,a Hazza wyszczerzył zęby.
-I jak smakuje?
-Hm...-zastanowiła się chwilę.-Jak...bagno.
-A wydawałoby się,że kto jak kto,ale taka alkoholiczka jak ty posmakuje wszystkiego.-westchnęłam i wstałam od stołu.-Idę się przejść,bo gwarantuję,że jak jeszcze raz włączy się Yesterday,Beatlesów to zasnę na siedząco.
-Idę z tobą.-Niall poderwał się z miejsca.-Muszę trochę ożyć.
I tak też się stało,jak tylko zaczęliśmy spacerować,dupy od razu nam odżyły.Oddaliliśmy się od domu i spacerowaliśmy polną drogą.Dookoła nie było niczego,tylko zielona trawa i kwiaty,za czym bardzo tęskniłam mieszkając w mieście.Wiał lekki,przyjemny wiaterek a księżyc w pełni oświetlał nam drogę.Gdzieś w trawie odzywały się świerszcze i gwiazdy widać było niemalże idealnie.
-Och it's such a perfect day...-zanucił Niall i spojrzał na mnie.-I'm glad I spend it with youuu!-wskazał na mnie palcem,a ja położyłam sobie dłoń na piersi i wydobyłam z siebie teatralne 'ach!'.To naprawdę był perfekcyjny dzień.Wybawiłam się jak nigdy,nawet mimo tego,że ta szampańska zabawa odbywała się na weselu mojego byłego.


| Mary |
Jak tylko weszłam do domu Olivii,a raczej jej rodziców,wszędzie było bardzo ciemno.Światło jedynie dochodziło z kuchni i z salonu,gdzie moi rodzice dyskutowali z resztką gości.Na podwórku oprócz Rosalie i Nialla,którzy poszli na spacer,zostali Liam,Harry i Louis,ale nigdzie nie mogłam znaleźć Zayna.Ściągając szpilki wspięłam się po schodach na palcach i zajrzałam do sypialni na drugim piętrze domu.Była ona dosyć stara,nikt od dawna jej nie używał.Znajdowały się tam trzy piętrowe łóżka i jedno pojedyncze,ale dwuosobowe gdzie miałam spać ja i Zayn.Rzuciłam buty w kąt i próbowałam znaleźć światło,ale zdaje się,że nikt nie wymienił żarówek,bo po naciskaniu na włącznik nic się nie działo.
Nagle usłyszałam jakiś szelest i serce podskoczyło mi do gardła.Spoglądałam wystraszona w ciemny kąt pokoju,ale nic nie widziałam,bo światło księżyca widoczne było jedynie przy oknie.Nasłuchując przeszukałam wzrokiem całą sypialnię,ale nic się nie działo.Wymacałam klamkę i już miałam wyjść,kiedy ktoś złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie,zatykając moje usta.

| Harry |
-Poczekaj,poczekaj...-chwyciłem Sam za jej długie blond włosy i uniemożliwiłem ruch,kiedy próbowała wstać i ruszyć za resztą.
-Auua,debilu!-wrzasnęła,przywalając mi z łokcia.-Mam zrobić Ci tak samo?!
-No juuż,nie denerwuj się tak.-uspokoiłem ją,muskając ustami jej szyję.-Dwaj muszkieterowie poradzą sobie w odnalezieniu dwóch pozostałych.-wyszeptałem,patrząc jak Louis i Liam oddalają się w poszukiwaniu Nialla i Rosalie.
-Aleś ty głupi.-westchnęła.-Czego chcesz?
-Cieeebiee...-zaśpiewałem cicho,a ona zmrużyła brwi,ale już widziałem,że udało mi się wywołać delikatny uśmiech na jej twarzy.-Pojedziesz z nami w resztę trasy,prawda?-spytałem,wbijając brodę w jej obojczyk.
-Myślisz,że mama mnie puści?-wyprostowała się.
-Przecież jesteś już dużą dziewczynką,nie ma prawa Cię zatrzymywać.-zauważyłem.-I do tego skończyłaś szkołę,masz wakacje...-przejechałem palcem po jej ramieniu,wywołując u niej gęsią skórkę.-Pora zwiedzić świat.
-Pogadam z nią.-odwróciła się do mnie.-A ty możesz mi pomóc,bo coś mi się zdaje,że sama sobie z nią nie poradzę.-westchnęła.

| Zayn |
-Wygląda na to,że muszę dopisać sobie dzisiejszą datę do zakładki ''Kiedy chciałam zabić Z.Malika''.-powiedziała Mary,a ja odpowiedziałem jej uśmiechem i patrząc na nią znacząco,rozpiąłem górne guziki mojej koszuli.Ona cofnęła się kilka kroków,po czym odwróciła się i patrząc na mnie,zrzuciła z siebie szary płaszcz,odsłaniając przy tym swoją krwistoczerwoną sukienkę.Przybliżyłem się do niej,poruszając brwiami,a ona złapała mnie za krawat i przygryzając dolną wargę,rozwiązała go,a potem wyrzuciła gdzieś w kąt.Uchwyciłem jej twarz w swoje dłonie i złożyłem na jej ustach długi,leniwy pocałunek.Uśmiechnęła się,kiedy moje dłonie przeszły na jej plecy i zabrały się za rozpinanie jej sukienki.
-Cholera.-syknąłem,kiedy nie mogłem się uporać z zamkiem.-Chyba będę musiał obudzić bliźniaczki,bo one są specjalistkami w rozpinaniu twoich sukienek.-westchnąłem,a ona pomogła mi,rozpinając ją jednym ruchem ręki.
-Przypomnij mi,że je też czeka męczeńska śmierć.-szepnęła a ja zachichotałem i przeniosłem ją na łóżko.


| Mary |
Dokładnie dobę później byliśmy z powrotem w Londynie.Pożegnanie z Maxem nie było łzawe,przynajmniej dla mnie,bo moja najlepsza przyjaciółka znowu lekko to przeżyła.Nadal go kochała...
Moja mama natomiast nie mogła się oderwać od Olivii i jej brzuszka w którym mój przyszły bratanek,bądź też bratanica,bardzo dawał o sobie znać.
Zayn oznajmił,że nie wyobraża sobie reszty trasy beze mnie,więc właśnie byłam w trakcie pakowania.Rodzice nie mieli nic przeciwko,w przeciwieństwie do mamy Sam,która bardzo się z nią o to pożarła.Nie pomogła nawet interwencja uroczego Harolda Stylesa,bo ona wciąż mocno broniła swojej kwestii.Na szczęście Sam i Harry mieli jeszcze dwadzieścia cztery godziny aby ją przekonać,więc wszyscy trzymaliśmy mocno kciuki.Rosalie cieszyła się na ten wyjazd chyba najbardziej z nas wszystkich.Pragnęła zostawić wszystkie swoje problemy w Londynie i wyruszyć w świat,aby zacząć od nowa,tak jak to zrobił Max.
Następnego dnia do ostatniej minuty czekaliśmy na pojawienie się Sam.I na szczęście się zjawiła,mając ze sobą jedynie niewielką walizeczkę.
-Zdaje się,że wciąż jesteś na podium w konkursie o największy bagaż.-zachichotał Zayn,za co podłożyłam mu nogę,kiedy wchodził do samolotu.
Chłopcy nie powiedzieli nam gdzie pierwsze lecimy i jak tylko pojawiały się okazje w których mogłybyśmy się tego dowiedzieć,zatykali nam uszy,oczy,a także od kilku dni przechowywali nasze telefony,laptopy bądź też inne urządzenia zawierające internet.
Było to dla mnie miłym zaskoczeniem,kiedy wylądowaliśmy w Portugalii,bo nigdy tam nie byłam.Przez pierwszy dzień pobytu chłopcy mieli wolne aby ''porządnie się wyspać i wypoczęci rozpocząć koncertowanie'',ale oni oczywiście nawet nie myśleli o śnie.W cały dzień zwiedziliśmy chyba całą Lizbonę,co było wspaniałe,nie powiem,ale też baardzo męczące i to w takim upale.
Więc kiedy wieczorem,po kąpieli w hotelowym basenie usłyszałyśmy,że chłopcy szykują imprezę na której będziemy my i cała ekipa zespołu,baardzo się ucieszyłyśmy i prędko pobiegłyśmy się przygotować.


Pierwsza WAŻNA informacja: jest to przedostatni rozdział.
Blog zakończę na rozdziale 53,a nie 55 tak jak planowałam,bardzo was przepraszam (:
Druga,równie ważna informacja: bardzo was kocham!


6 komentarzy:

  1. Jaaaaa na początek powiem ci iż wielbię Nialla za to co zrobił.
    Po drugie jestem dumna z Rosalie że też mu wygarnęła.
    Kończąc pisanie o Rosalie i Niallu wspomnę, iż wyczuwam coś w powietrzu między nimi.
    Na początku zaciekawił mnie o jakim zakładzie gadali Louis i Mary.
    Jak Marina zaatakowała Malika.
    Jestem ciekawa co będzie w portugalii.
    I na koniec dodam iż to opowiadanie jest genialnie. I osobiście uważam że nie powinnaś go jeszcze kończyć. Na pewno będę wracała do tego opowiadania jak do steal.
    I mam nadzieję, że założysz nowego bloga.
    Kocham ten rozdział!
    /JustNiall

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe Nialler, jesteś zajebisty! No to było mocne xD :D
    Rosalie też niczego sobie, jeszcze jak tak spokojnie mówiła do Olivii haha xd
    Czy mi się zdaje czy Niall kocha Rose, a on poczuje do niego mięte na imprezie? ^^
    No nic, przekonamy się ;)
    Jak, jak możesz nam to robić?! Miało być 55 rozdziałów... :( ja chcę jeszcze trzy!
    łeee :'(
    No wiesz... to nie fair.
    A to z Zaynem i Mary ---> Boskie! hehe w końcu... ? ^^ buhahah xd
    Kocham ich <3
    Jeśli następny rozdział, będzie tym ostatnim to fajnie by było gdyby był dłuuuugi *-*
    Na pewno nie tylko ja bym się ucieszyła z tego powodu :)
    No nic, czekam z niecierpliwością na OSTATNI :'( rozdział <3
    Pozdrawiam! <3 :***

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG świetny *.* hahahahha Nialler jest przegenialny jak mu przyjebał xd Rose też dobrze zrobiła, że mu wygarnęła i nie zrobiła sobie nic z tego, że to jego ślub. A Zayn i Mary czy, czy no wieeesz ^^ hahahah w kooońcu xd A teraz ja się pytam dlaczego to jest przedostatni dlaaaaczego ?! ehh będę płakuniać :c nie rób mi tego :c Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Nienawidzę tych słów :( No nic zostaje mi czekanie na ostatni :c
    Pozdrawiam <3

    http://all-to-make-the-shelter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobijasz mnie koncem tego cudownego opowiadania, Kochanie ;(

    OdpowiedzUsuń
  5. jasneeeeee przedostatni?!
    ech szkoła mnie ogranicza i nie mogłam poczytać sobie żadnych blogów, ktore obserwuję więc mam szaloną sobotę przed laptopem! lecę teraz na always, mam 2 rozdziały do nadrobienia <3
    + haha Niall <3333

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham Niall'a za ten sierpowy ! <3 :D Rosalie musi zapomnieć o Max'ie, chociaż jeszcze jakieś uczucia pozostały w niej...Chcę, żeby ona i Niall byli razem! Będą tworzyć fantastyczną parę i Niall nie pozwoli jej skrzywdzić ! <3 <3
    Zayn i Mary...mhmhmmm! <3 UWIEEEELBIAAAM ! <3 <3
    Będę ryczeć zapewne, jak zaraz wezmę się za ostatni rozdział... :( Uwielbiam tego bloga, Ciebie i pozostałe opowiadania! <3
    Gayane.

    OdpowiedzUsuń