| Mary |
Tak się...tak się zastanawiam...dlaczego do licha z dołu słychać głosy stada brykających małpiszonów?! Czyżby siostra mojej mamy przyjechała na święta ze swoimi...DZIEĆMI?!
-Błagam,niech to będzie sen,niech to będzie sen...-skrzyżowałam palce i otworzyłam oczy,ale hałas nadal nie ustawał.Lekko przerażona wstałam i szybko czmychnęłam z sypialni do łazienki,tak żeby nikt mnie nie zauważył.Wykonałam poranną toaletę,ubrałam się i pomalowałam,a następnie stanęłam przy schodach nasłuchując niespokojnie.
-No gdzie ta Maary...ciociu,czy ona zawsze tak długo śpi?-spytało jedno z tych małych potworów.
-Zazwyczaj tak,Sophie.Może pójdziesz ją obudzić?
-TAAA...
-...NIEEE!-krzyknęłam.-Już idę! Ani mi się waż wchodzić na górę..do mojego pokoju...gdziekolwiek gdzie są moje rzeczy..-pogroziłam palcem.Lubiłam dzieci mojej ciotki tylko w jednym momencie ich życia: kiedy się urodziły.Były wtedy bezproblemowe i...no dobra,słodkie.Później gdy skończyły 5 lat zawarłam z nimi oficjalną wojnę.Dziś,kiedy mają po 7 czy 8,nadal ona trwa.Co roku miałam nieszczęście gościć ich w swoim domu,bo u nich nie miałabym życia.Mieszkały w St Albans,niby miasteczko urokliwe,ale ja nigdzie nie czułam się tak dobrze jak w Londynie.
-Ooj Mary,a ty dalej taka nie miła?-westchnęła Ellie i pokręciła głową.Koło niej z założonymi rękami stanęła Sophie,a obok Margharet,w skrócie Marge,w takiej samej pozycji.Były we trzy identyczne,a odróżniałam je jedynie po kolorach włosów; Sophie była blondynką,Ellie ruda,a włosy Marge były w odcieniach brązu.
-Zapamiętajcie sobie jedno.-stanęłam przed nimi i zbliżyłam głowę do ich twarzy.-Ja jeszcze z wami porozumienia nie podpisałam.
-Tak taak...
-Wiemy...-powiedziały równocześnie i każda po kolei pocałowała mnie w policzek.Skrzywiłam się i złapałam za niego z największą odrazą.
-Fuuuj...-jęknęłam i poszłam zostawiając je rozchichotane.W kuchni zastałam oczywiście mamę i ciocię.Nigdzie nie znalazłam wzrokiem Maxa ani wujka,więc zapewne gdzieś wyszli.
-No nareszcie wstałaś,Mary.-powiedziała ciocia na mój widok.-jest po 12,myślałam,że wyrosłaś z tego,ty śpiochu!-zawołała i złapała mnie w ramiona.Mówiąc szczerze...bardzo ją kochałam i na prawdę nie wiem jak mogła urodzić takie potwory.
-Ja też za tobą tęskniłam,ciociu Sharon.
-No ja myślę.Siadaj i opowiadaj mi co się u Ciebie ciekawego działo.
I owszem,rozmawiałyśmy i było całkiem miło.Problem w tym,że rozmawiałyśmy ZA DŁUGO.Do rzeczywistości,jednym sms'em,przywróciła mnie Rosalie.
-O mamo...
-Co,córciu?
-Nie,nie ty mamo...o kurcze...ja kompletnie zapomniałam...
-O czym?
-O prezentach dla chłopaków...-złapałam się za głowę.-Dzisiaj wigilia.Sklepy zamykają wcześniej...która godzina?!
-Coś po 14.Ale zaraz zaraz,jakim chłopcom?-spytała ciotka.
-Moim...kolegom.Muszę lecieć!-wybiegłam z kuchni ale mama szybko mnie zawróciła.
-A nie chcesz pieniędzy na te prezenty?-uśmiechnęła się wyciągając do mnie rękę,a ja rozradowałam się,bo swoich oszczędności rzeczywiście nie chciałam ruszać.
-Dzięki mamuś,jesteś najlepsza.-ucałowałam ją i ciocię w policzek i pobiegłam się ubierać dzwoniąc przy tym po taksówkę.
-Dzień dobry...ja chciałam zamówić taksówkę na ulicę...-zaczęłam i w momencie gdy wychodziłam z domu,wpadłam na wujka.Zabrał mi telefon,uśmiechnął się i jednym ruchem ręki zaprosił do samochodu.
Po pięciu minutach w ekspresowym tempie byłam pod centrum.Wysiadając,wujek wcisnął mi w dłoń kilkadziesiąt funtów i odjechał zanim zdążyłam zaprotestować.
Do centrum wpadłam...jak burza,i to dosłownie.Nie miałam BLADEGO pojęcia co mogę im kupić.Stało się to przed czym przestrzegała mnie Rose,a ja jej uwagi puściłam mimo uszu.
-Na miłość Boską,tylko dlaczeego!-jęknęłam i wzdychając poleciałam do pierwszego lepszego sklepu.
Muszę powiedzieć...że w sumie nie było tak źle jak myślałam,że będzie.Na pierwszą myśl zastanawiałam się czego do szczęścia brakuje zespołowi,który zarabia na miesiąc więcej niż ja w całym swoim życiu...ale z drugiej strony pomyślałam,że może właśnie o to chodzi.Może oni potrzebują chwili oderwania się od tego czystego szaleństwa?
Jak tylko znalazłam się z powrotem w domu,potrzebowałam porozmawiać z mamą.Jednakże nie mogłam jej znaleźć wśród tego tłumu.Pierwsze co się stało kiedy stanęłam w drzwiach,to złośliwe uwagi bliźniaczek na temat mojego wychodzenia z domu,gdy mam gości.Następnie dostałam w twarz z małej choinki,którą wujek przetransportowywał najwyraźniej na korytarzyk w półpiętrze,a potem na swoich ramionach poczułam mocne dłonie i...przestałam oddychać.
-Babciu...dusisz...mnie...-wysapałam,a ona z uśmiechem oderwała się ode mnie i uszczypała ''pieszczotliwie'' (jak dla kogo!) w policzek.
-Ale ty wyrosłaś!
Myślałam,że gorzej być nie mogło...ale mogło.Rodzice mojego taty,czyli moi dziadkowie,wzięli mnie do siebie na pogaduszki.Wiedząc z doświadczenia ile czasu zazwyczaj te ich pogaduszki trwały,chciałam się ewakuować i znaleźć mamę.Niestety,próbowałam nadaremnie...Dołączyli do nas rodzice mamy,a więc byłam uziemiona.
-Marge...psst,Marge!-zawołałam ją kącikiem ust kiedy próbowała coś podkraść ze stołu.
-Mówisz do mnie?-spytała głupkowato rozglądając się wokoło.
-Nie,do krzesła.-odpowiedziałam dobitnie.-Znajdź moją mamę i powiedz jej,żeby tu przyszła i mnie uwolniła bo muszę z nią porozmawiać.Tylko szybko!
-No nie wiem...
-Jak to nie wiesz?
-No...nie wiem co za to będę miała.
Teraz widzicie dlaczego tak okropnie ich nie znosiłam.Złapałam ją za sukienkę i przyciągnęłam do siebie.
-Posłuchaj mnie,ty wredna małpo.Albo zrobisz to o co się poprosiłam,albo zobaczysz moją wściekłość,jasne?
-Czy to jest groźba?-jęknęła,a ja uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Taaak...
-W takim razie...MAAAM...-zaczęła wyć,ale ja szybko zasłoniłam jej usta.
Później poczułam tylko jak jej zęby wbijają się w moją dłoń,po czym uciekła.Dzięki Bogu nikt z dziadków tego nie słyszał bo byli zajęci wspominaniem ślubu moich rodziców.
-Przepraszam was bardzo,kochani...-zaczęłam.-Ale muszę znaleźć mamę,to bardzo ważne...
-To dlatego jesteś taka spięta przez cały czas,Mary?-spytała babcia Penny (mama mojego taty).
-W zasadzie...to..no tak.
-Głuptasie,wystarczyło powiedzieć!-zawołał dziadek Brian (tata mojej mamy :D) i wszyscy zaczęli się śmiać.Nie chcąc już dłużej wdrążać się z nimi w dyskusje,załamana,że dopiero teraz się uwolniłam,dopadłam mamę,która była w suszarni.
-Mamo...mam prośbę..Wiem,że mówię o tym stanowczo za późno,ale...czy ja mogłabym zaprosić do nas na wigilię Zayna i Louisa? Oni nie pojechali do swoich rodzin i te święta spędzają sami,więc pomyślałam...
-Oczywiście kochanie...-uśmiechnęła się,a ja aż podskoczyłam.-...tylko myślę,że nie będzie już takiej potrzeby.
-Jak..jak to?-zrzedła mi mina.
-Bo widzisz...twój ukochany brat...
-..jedyny,mamo...
-..już się tym zajął i zaprosił ich dzisiaj z samego rana.Bardzo się ucieszyli i skorzystali z zaproszenia,będą tu lada chwila.
-Co?
-Więc lepiej idź coś zrób ze sobą bo,nie obraź się,ale wyglądasz jak po przejściu huraganu!-zaśmiała się i wyszła zostawiając mnie ogłupiałą.Po chwili otrząsnęłam się i pobiegłam na górę.W moim pokoju zastałam Josha-mojego kuzyna ze strony taty,który miał 14 lat i wydawał mi się o wiele normalniejszy od reszty kuzynostwa,dlatego też traktowałam go dużo lepiej od nich.Oprócz niego,w porządku było też jego rodzeństwo; 11 letni Timmy i Laura,która była w moim wieku.
-Młody wybacz,ale musisz stąd wyjść.-powiedziałam zdyszana.-Chyba,że chcesz oglądać swoją popieprzoną kuzynkę w bieliźnie.
Pierwsze co zrobił to wybałuszył oczy a potem uśmiechnął się cwaniacko przegryzając popcorn.
Tak,ja też nie mam zielonego pojęcia skąd on wytrzasnął popcorn i dlaczego oglądał tv właśnie u mnie w pokoju.
-Kuszące,nie powiem.-powiedział,ale szybko tego pożałował bo został,delikatnie mówiąc,wyrzucony na korytarz.Szybko wzięłam prysznic,pomalowałam oczy i założyłam sukienkę,gdyż doszły mnie z dołu słuchy,że przyszli Loui i Zayn.
Aaaaww nareszcie świąteczny rozdział, jest przecudowny jak zawsze :3 Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń+ jeśli mas ochotę zapraszm do mnie :) http://iamvoguelover.blogspot.com/
Boskie! Podejrzewam jakąś rozrubę podczas kolacji może?? xd Czekam na następne i oczywiście:Pogodnych Świąt Bożego Narodzenia! ;*M.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz u mnie, baaardzo motywujący :) xx
OdpowiedzUsuńWłaśnie opublikowałam kolejny rozdział ;3
Pozdrawiam!
idiotycznie wygląda mój trzeci komentarz pod tym samym postem, ale nieważne, miałam informować o nowych rozdziałach xd
Usuńtak więc już jest ;3
o nie ! dlaczego w takim momencie :( Już nie mogę soę doczekać tej szalonej wigilii ! ;o
OdpowiedzUsuńomgomg czuje że zaczyna się rozkręcaaać! :D Marina and Zayn! czeeekam na kolejny <3 x
OdpowiedzUsuńMaaaamo, CUDOWNY jest!!!! Tylko dlaczego skończyłaś właśnie w tym momencie?!;(
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następnyy !
Tak w ogóle to Wesołych Świąt! Życzę Ci spełnienia Twoich najskrytszych marzeń kochana! Sorry, że tak na blogu i w komentarzu, ale na gadu Cię nie było, a poza tym byłam strasznie zajęta przygotowaniami świątecznymi i tak jakoś wyszło...;)
Buziak;*
Gajane.
Wem wiem ludzie ci to mówią ale musze powiedziec ci to jeszcz raz. Kochana masz wielki talent, wiele pomysłów. Potrafisz wciągnąć czytelników co nie wszystkim wychodzi.
OdpowiedzUsuńCo chwila się coś dzieje. Rzeczytałam teraz 3 rozdziały i są BOSKIE. Ale brat Mary zakochany w Rose? Zobaczymy co z tego wyjdzie. Czekam z niecierpliwością na c.d.
/Sabina
aa no i nie napisałam Mega rodzinka.
UsuńZ tymi trzema małymi to bym nie wyrobiła.
I Mary zostawijąca wszystko na ostatni chwilę :D
Aaaaa *___* Ten rozdział jest świetny,czytając go na twarz wpełzł mi szeroki uśmiech.Wspólna wigila z Lou i Zaynem .. Tego się nie spodziewałam,ale miło mnie to zaskoczyło.Nie mogę się doczekać aż napiszesz nexta i zparaszam do siebie ,pojawił się 6 rozdział http://wszystkootobiekochanie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńGenialny ...
OdpowiedzUsuńP.S Nominowałam cię do Libster Award
http://musicismydrugstorybyneversayneverlove.blogspot.com/2012/12/libster-award.html