Oburzona trzasnęłam wyjściowymi drzwiami szkoły i w pośpiechu wypadłam na świeże powietrze.Nie,to nawet nie było oburzenie.Ja byłam śmiertelnie wkur.iona! Nie mogę uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam.To...takie obrzydliwe!
-Och...tak będzie lepiej.-syknęłam sama do siebie,ściągając koszulkę Malika,na co kilku chłopaków zagwizdało.Nie spojrzałam nawet za nimi,tylko wybiegłam na ulicę.Na ojca nie ma co liczyć,bo jest już w domu,na przystanek mam za daleko,a na taksówkę poczekam wieczność,zanim wydostanie się z tego okropnego korku.A więc nie pozostaje mi nic innego jak pójście piechotą.
Mijając dziesiątki zdziwionych ludzi (no cóż,w końcu nie codziennie spotyka się na ulicy dziewczynę w staniku) po dwudziestu-paru minutach dotarłam pod dom One Direction.I byłam tak wściekła,że nawet nie przejmowałam się zadyszką.Bez pukania wparowałam do środka i odnalazłam ich wszystkich w salonie.W zasadzie,potrzebny mi był tylko jeden z nich.Malik.
-Dobrze,że jesteś Mary,musimy Ci coś...-zaczął Louis,ale kiedy zobaczył w jakim stanie przybyłam do ich mieszkania,przerwał i zmrużył brwi.-..czemu..
Ale nie pozwoliłam mu dokończyć,bo czerwona z wściekłości podeszłam do Zayn'a i rzuciłam mu jego koszulkę na twarz.
-Jak mogłeś mi dać koszulkę na której się z nią...-Nie skończyłam,bo jego ręka przywarła do moich ust.Zaczęłam się szarpać,ale Liam głośno odchrząknął i dał mi do zrozumienia,że w pomieszczeniu znajdują się dwie dziewczynki,uderzająco podobne do Louisa.
-Przepraszam.-powiedziałam,głośno oddychając,kiedy odzyskałam prawo do mówienia.-Załatwię to w bardziej ocenzurowanej wersji...Czemu robiłeś TO z NIĄ na TEJ koszulce,a potem mi ją dałeś?!-krzyknęłam prosto w twarz zdziwionego mulata.
-Po pierwsze: jest wyprana! Po drugie: sama ją sobie wzięłaś,nie pamiętasz? A po trzecie..-w jego oczach można było dostrzec lekkie przerażenie,wymieszane ze zdziwieniem.-..skąd to wiesz?
-Bo słyszałam jak twoja dziewczyna żaliła się w szkolnym kiblu,że to na pewno ta koszulka na której...-spojrzałam na młodsze siostry Louisa,które wybałuszały na mnie oczy.-...no wiesz.
-To nie jest moja dziewczyna!-wstał w oburzeniu na te słowa.
-Z łaski swojej..załatwcie te sprawy między sobą,okej?-między nami stanął Liam.-Najlepiej trochę później.I dobrze by było żebyś się ubrała,Mary,bo mamy tu nieletnie.-zachichotał.Spojrzałam na wszystkim po kolei i dopiero wtedy dostrzegłam,że oprócz 1D i dziewczynek,w salonie siedziały jeszcze Rose,Danielle,Eleanor i Sam.
-Wyprałem Ci twoją bluzkę.-odezwał się Harry znikając za drzwiami i wracając po minucie z moim białym t-shirtem w ręce.Szybko wcisnęłam go przez głowę i usiadłam na kanapie tuż obok Eleanor,która szepnęła do mnie,że już dawno się tak z Danielle nie uśmiały.Spojrzałam po nich,i rzeczywiście,Dani nadal tłumiła śmiech.
-No więc...zanim Mary wparowała tu w dość..ekhm,niecodzienny sposób...-zaczął znowu Louis,na co Danielle i Eleanor znowu zachichotały.-..chcieliśmy wam powiedzieć,że w piątek organizujemy imprezę pożegnalną i oczywiście wszyscy jesteście zaproszeni.
-O czym on mówi?-spytała siedzącego najbliżej niej Harry'ego,a kiedy on zerknął na nią z osłupieniem,przypomniała sobie,że przecież ze sobą nie rozmawiają.
-Co masz na myśli mówiąc 'impreza pożegnalna'?-spytałam.-Kogo żegnamy?
-Nas.-odpowiedział wskazując na chłopaków.-W przyszłym tygodniu ruszamy w trasę koncertową.
Już ich nie będzie.Nie będzie ich na miejscu.Nie będzie do kogo przyjść,kiedy w domu zastanie nuda i wtedy kiedy będę się chciała z kimś podrażnić.Nie będzie się na kim wyżywać i komu podkradać smakołyki.Nie będzie troskliwego Liam'a,rozbawionego Louis'a,pożerającego wszystko w okół Niall'a,zirytowanego Zayn'a i Harry'ego,który,zdaje się,nadawał na podobnej fali co ja.Nie będzie One Direction.I niesamowite jest to,jak się do nich przywiązałam.
-Możemy porozmawiać,zanim wyjdziesz?-usłyszałam nad uchem głos Malika i w następnej chwili trzymał mnie już za rękę,ciągnąc na taras.-Jeśli chodzi o ten incydent z koszulką...To nie do końca tak..Francesca nie jest moją dziewczyną,ani nic takiego,tylko...-Zdążyłam już załapać.-przerwałam mu,krzyżując ręce na piersi.-Przypomniałam sobie twoje towarzystwo z poza zespołu,a dokładniej to jak lubicie się zabawiać.I uwierz mi,nic mnie to nie obchodzi.-zbierałam się do odejścia,kiedy jego dłoń spoczęła na moim biodrze.
-Zaczekaj! Ja już taki nie jestem.Zmieniłem się odkąd...-spojrzał mi głęboko w oczy.-..odkąd dowiedziałem się,że mogłem zostać ojcem.
-Ale nim nie zostałeś i wróciłeś na stare śmieci.-wywróciłam oczami.-Ja to rozumiem.Nie musisz mi się tłumaczyć,nie jesteśmy nawet przyjaciółmi.-ruszyłam do drzwi,ale on znowu mnie powstrzymał.
-Nie chciałabyś tego zmienić?
Odwróciłam głowę i spojrzałam na jego zmęczoną twarz.Popatrzył na mnie oczekująco,a ja poczułam jak jakiś kilkutonowy ciężar spada mi na serce.Totalnie tego nie rozumiałam.Tego,co do mnie powiedział i tego,co właśnie czułam.
-Już jest za późno,wyjeżdżacie.-wydukałam i ze spuszczoną głową wróciłam do środka.
Nie chciałabyś tego zmienić? Niby jak miałabym to zmienić? Nasza dwójka nie przepadała za sobą już od pierwszej godziny naszej wspólnej znajomości! Tego się nie da zmienić.
Nadal nie dochodziło do mnie to,że chłopcy wyjeżdżają.Wspomniałam ten dzień w którym się poznaliśmy i cóż..wywrócili moje życie do góry nogami.Pewnie gdybym ich wtedy nie poznała,do dzisiaj cieszyłabym się życiem takim jakie miałam przed nimi.Życiem na deskorolce od rana do wieczora,życiem w bliskości z Maxem,być może życiem z Jamiem...
Ale równie dobrze,Jamie mógł wpaść pod ten samochód nawet wtedy gdybym ich nie znała.W końcu...czułam to,że się od siebie oddalamy już wcześniej,dużo wcześniej.To tak naprawdę moja wina.
Dużo łatwiej było mi przywoływać te chwile w których mocno cierpiałam,bo było ich zdecydowanie więcej,ale trzeba przyznać,że ONI mimo wszystko byli przy mnie i starali mi się pomóc.Nawet wtedy kiedy ja nie chciałam tej pomocy przyjąć,i to jest najpiękniejsze.
Starałam się przestać myśleć o tym wszystkim,ale to nie działało.Tej nocy uświadomiłam sobie jaką okropną osobą dla nich byłam,jak okropnie ich traktowałam,a oni mimo to nadal chcieli się ze mną przyjaźnić! To świadczy tylko o tym,że oni są...
Nienormalni.Poważnie! Wiem,że znowu ich obrażam,ale kto normalny chce zadawać się z osobą,która sprawia im same problemy? Jeśli to nie są prawdziwi przyjaciele,to ja już nie wiem kim oni są.Na piątkowej imprezie muszę ich przeprosić,po prostu muszę!
Dopiero wtedy kiedy do tego doszłam ( i to samodzielnie,ha!) mogłam spokojnie zasnąć.
Może wszystko to,do czego doszłam wczorajszej nocy,te wszystkie wnioski,były bardzo banalne,a nawet śmieszne,ale nie miało to dla mnie znaczenia.Liczyło się tylko to,że podniosłam się z łóżka z szerokim uśmiechem na twarzy,co zaraziło resztę domowników.Zdałam sobie sprawę z tego,że przyjaźń między mną a zespołem nie zginie tak szybko,bo przyjaźń nie zna umiaru ani granic.To,że wyjeżdżają,nie znaczy,że umierają,a to jedna z największych różnic pod słońcem.
Już dawno nie udałam się do szkoły w tak wyśmienitym humorze.Nie zraziło mnie nawet to,że musiałam iść na nogach,a w połowie drogi zaczął padać deszcz.Tym razem nie wściekłam się na chłopca,który wpadł na mnie na zakręcie,a jedynie uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam z podniesioną głową,pomijając fakt,że ubrudził moje spodnie lodem.Dość dobrze zniosłam te wszystkie nudne lekcje,a na niektórych zdarzyło mi się nawet notować,co zdaniem Nick'a świadczyło o tym,że muszę mieć gorączkę.
Ale najważniejsze było to,że nie zraziło mnie to,że pod moje nogi kolejny raz napatoczyła się Francesca vel Tapeta.Gdy podeszła do mnie w towarzystwie swoich przyjaciółek,uśmiechnęłam się do niej lekko i w oczekiwaniu skrzyżowałam ręce na piersi.
-Słucham,co chcesz mi tym razem powiedzieć?-odezwałam się,co spowodowało,że Nick,który stał koło mnie,zachłysnął się swoją coca-colą.Ją też musiałam zbić z tropu,bo zmrużyła brwi.
-Ja...chciałam spytać o tą...
-O koszulkę?-wywróciłam oczami.-Boże,dziewczyno,nie powinnaś pytać się o to mnie,tylko Zayna.-Jej usta zacisnęły się mocno i najwyraźniej zamierzała dodać swoje trzy grosze,ale ja kontynuowałam.-Tak,to jego koszulka,ale ja tylko ją pożyczyłam.Jeśli masz jakieś wątpliwości co do wierności swojego kochasia,to ja naprawdę nie jestem osobą z którą powinnaś o tym rozmawiać.I wierzę,że masz na tyle dużo szarych komórek,że wymyślisz do kogo się z tym udać.Chodźmy,Nick.-poklepałam przyjaciela po ramieniu i skierowaliśmy się na parking.-Naprawdę nie musisz mnie podwozić,mogę się spokojnie przejść,przestało padać.
-No coś ty,nie ma żadnego problemu,ale...co to było?-wskazał ręką w kierunku odchodzących blondynek i otworzył mi drzwi od fiata bravo swojego ojca.Kiedy odpowiedziałam zgodnie z prawdą,że nic,uniósł jedną brew i powoli ruszył.-Potraktowałaś ją tak...łagodnie.To nie w twoim stylu.Coś musi się z tobą dziać.
-Wiem,to dziwne,ale dzisiaj mam wyjątkowy humor.Spoko,do jutra mi przejdzie.-zaśmiałam się.Resztę drogi spędziliśmy na rozmowie o wyjeździe chłopaków w trasę,a pod moim domem Nick wyznał mi,że odważył się zagadać do dziewczyny,która od dawna mu się podoba - Jessici.Nareszcie!
Już dawno nie udałam się do szkoły w tak wyśmienitym humorze.Nie zraziło mnie nawet to,że musiałam iść na nogach,a w połowie drogi zaczął padać deszcz.Tym razem nie wściekłam się na chłopca,który wpadł na mnie na zakręcie,a jedynie uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam z podniesioną głową,pomijając fakt,że ubrudził moje spodnie lodem.Dość dobrze zniosłam te wszystkie nudne lekcje,a na niektórych zdarzyło mi się nawet notować,co zdaniem Nick'a świadczyło o tym,że muszę mieć gorączkę.
Ale najważniejsze było to,że nie zraziło mnie to,że pod moje nogi kolejny raz napatoczyła się Francesca vel Tapeta.Gdy podeszła do mnie w towarzystwie swoich przyjaciółek,uśmiechnęłam się do niej lekko i w oczekiwaniu skrzyżowałam ręce na piersi.
-Słucham,co chcesz mi tym razem powiedzieć?-odezwałam się,co spowodowało,że Nick,który stał koło mnie,zachłysnął się swoją coca-colą.Ją też musiałam zbić z tropu,bo zmrużyła brwi.
-Ja...chciałam spytać o tą...
-O koszulkę?-wywróciłam oczami.-Boże,dziewczyno,nie powinnaś pytać się o to mnie,tylko Zayna.-Jej usta zacisnęły się mocno i najwyraźniej zamierzała dodać swoje trzy grosze,ale ja kontynuowałam.-Tak,to jego koszulka,ale ja tylko ją pożyczyłam.Jeśli masz jakieś wątpliwości co do wierności swojego kochasia,to ja naprawdę nie jestem osobą z którą powinnaś o tym rozmawiać.I wierzę,że masz na tyle dużo szarych komórek,że wymyślisz do kogo się z tym udać.Chodźmy,Nick.-poklepałam przyjaciela po ramieniu i skierowaliśmy się na parking.-Naprawdę nie musisz mnie podwozić,mogę się spokojnie przejść,przestało padać.
-No coś ty,nie ma żadnego problemu,ale...co to było?-wskazał ręką w kierunku odchodzących blondynek i otworzył mi drzwi od fiata bravo swojego ojca.Kiedy odpowiedziałam zgodnie z prawdą,że nic,uniósł jedną brew i powoli ruszył.-Potraktowałaś ją tak...łagodnie.To nie w twoim stylu.Coś musi się z tobą dziać.
-Wiem,to dziwne,ale dzisiaj mam wyjątkowy humor.Spoko,do jutra mi przejdzie.-zaśmiałam się.Resztę drogi spędziliśmy na rozmowie o wyjeździe chłopaków w trasę,a pod moim domem Nick wyznał mi,że odważył się zagadać do dziewczyny,która od dawna mu się podoba - Jessici.Nareszcie!
Jak spędzacie wakacje,kochani? Mam nadzieję,że bardzo przyjemnie - nie ważne czy to w domu,na plaży,w górach,za granicą - ważne,że z dala od szkoły!
Nowy rozdział jest,przyznać muszę,delikatnie wymuszony,bo jakoś nie miałam natchnienia,ale jest chyba w nim wszystko co chciałam zawrzeć.Mam nadzieję,że nie wyszedł aż taki najgorszy :)
No to korzystajcie z tych wakacji,bo czas niestety leci nieubłaganie! Kocham was xx
Nowy rozdział jest,przyznać muszę,delikatnie wymuszony,bo jakoś nie miałam natchnienia,ale jest chyba w nim wszystko co chciałam zawrzeć.Mam nadzieję,że nie wyszedł aż taki najgorszy :)
No to korzystajcie z tych wakacji,bo czas niestety leci nieubłaganie! Kocham was xx
O Jezu o Boże, ja to jednak jestem inteligenta, mądra i domyślna co nie. Chodzi mi tu o grzesznego Zayna!
OdpowiedzUsuńco to ma znaczyć, jakie pożegnanie?! Mam nadzieje, że ich samolot rozbije się po wylądowaniu i nie wsiądą i wtedy zablokuje sie całe lotnisko na najbliższe miesiace. By wyrównać, straty będzie budowany nowy samolot, tam na pasach, bo akurat prognoza pogody bd sie zapowiadać wyśmienicie. Słonce, zero deszczu, lekki orzeźwiający wiaterek ze strony północnego zachodu.
kontynuując zamieszkają oni znow w domu i żcyie toczy sie dalej, Zejn z Mery tugieder forever, dużo sexu
źle się czuję, więc nie zwracaja na nic uwagi i kieruj się moimi instrukcjami a nikomu się nic nie wydarzy
:*
wybacz no.
Czuję, że Zaynowi zaczęło zależeć i ani trochę nie mam zamiaru z tego powodu narzekać <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, trzymaj tak dalej :P
Jejuu, jeciuu! Dlaczego znowu każesz mi czekać na kolejny?! :(
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem kiedy, tak szybko przeczytałam ten rozdział i znów mam niedosyt! Zresztą jak zawsze. :D Zdecydowanie musisz zacząć wstawiać co najmniej po 2 rozdziały ! :P
Nie, no ja mówiłam, że prędzej czy później między Zayn'em, a Mary będzie miłość!!! <3 Normalnie ich kocham! <3 Ciebie też <3
Z niecierpliwością czekam na kolejny !
Gayane.
Genialnie, tylko znając twój styl pisania Mary z nim nie będzie i będzie żałować jak wyjadą, albo będzie z nim i będzie tęsknić za Zaynem. :D A rozdział boski, jestem ciekawa co będzie z Rose.
OdpowiedzUsuń/JustNiall
Wymuszony? w takim razie nawet te 'bez natchnienia' wychodzą ci bosko. Zawarłaś w nim piękne prawo - przyjaźni! Mnie się bardzo podoba, takie poważniejsze również cieszą :) M.
OdpowiedzUsuńNo hejka :) Dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały, od deski do deski, heh :) Wybacz mi, że tak późno! No ale nie trafiłam wcześniej na niego! Ale cieszę się, że tak się stało :) Opowiadanie... hm.. meagazarąciściedobre!! :D Inni mogą pomyśleć, że jestem głupia, ale co tam! Czy mi się zdaje, czy Niall czuje coś do Rose? Może mam tylko takie przypuszczenia, ale mnie to trapi! Ej, no...
OdpowiedzUsuńA co do Mary i Zayna, cóż... nie wydaje mi się żeby szybko się do siebie zbliżyli, porządnie zbliżyli, aczkolwiek po pewnym czasie może coś w NIEJ, (bo w nim już raczej zaiskrzyło) zaiskrzy, uczucie do niego ;)
Kocham to opowiadanieeeeee!!!!!! :D Jest boskie, piękne, śmieszne, zabawne ale zarazem poważne. I może o to chodzi by było trochę tego, trochę tego... Nie wiem, nie znam się aż tak.
Kocham Cię/To i czekam na następny rozdział!!! <3 ;***