26 czerwca 2013

Rozdział 40



-Jak to? Mówiłaś,że...-zaczął Zayn,ale przerwałam mu zabójczym wzrokiem.Zmieszany wcisnął się w fotel i zasłonił oczy dłonią.
-To był żart!-zawołałam szybko,widząc spojrzenia wszystkich dookoła.-Kiepski z resztą,ale żart.
-Zaczynam się poważnie bać.-stwierdziła Sam i opadła na poduszki.-Co Cię napadło?
-Nie wiem,może udziela mi się od tej nogi.-wzruszyłam ramionami i próbując zapomnieć o całej tej sytuacji przełączyłam na jakąś komedię.-O,Kac Vegas dwójka,super!
-Zaraz zaraz...-przerwał mi Lou i w zastanowieniu podparł brodę dłonią.-Harry i Niall opowiadali jak to zamknęli Ciebie i Zayna w London Eye w walentynki...czyżby upojna nocka?
-Co?-wydukałam,a serce zaczęło mi mocniej bić.
-NIE!-wrzasnął Zayn tak głośno,że aż podskoczyłam.-To znaczy...fuj.Ja jej nawet nie lubię.-wskazał na mnie palcem,a ja kiwnęłam głową.
-W życiu nie pozwoliłabym żeby On mnie dotknął.-powiedziałam pewnym głosem,ale Lou i Liam przyglądali nam się badawczo.
-Ale by były jaja!-zarechotał Niall i klasnął w dłonie.-Bo to wszystko my zorganizowaliśmy,Hazz!
Harry rozchmurzył się po raz pierwszy odkąd przyszła Sam.Poprawił loki i rozsiadł się wygodnie,dźgając mnie przy tym lekko w bok.
-Nieźle...ale żeby w London Eye?-poruszał brwiami patrząc to na mnie,to na Zayna.
-Wasze zboczenie nie zna granic.-wycedziłam i pogłośniłam telewizor.Przez następne dziesięć minut starałam się udawać,że nie słyszę jak Harry,Niall i Lou drążą ten temat tylko skupiałam się na filmie i uwagach Sam co do aktorów.Zayn siedział w jednej pozycji przygryzając w zdenerwowaniu wargę,a Liam smsował jakby nigdy nic,zapewne z Danielle,bo uśmiechał się przy tym delikatnie.Chwilę po tym jak Niall wpadł na genialny pomysł połączenia naszych zdjęć w necie i sprawdzenia jak wyglądałoby nasze dziecko,wróciła moja mama w towarzystwie Rose i Max'a.
-Przyprowadziłam Ci gości,Mary,jakby Ci ich jeszcze było mało.-zachichotała i poszła do siebie.Rose wywaliła Hazzę na ziemie i dzięki Bogu usiadła koło mnie,a Max usiadł jak najdalej Zayna.
-Rosalie,padniesz jak Ci coś powiemy!-zawołał Lou,a Niall parsknął śmiechem.-Ty z resztą wujaszku też!-te słowa skierował do Max'a,a ja miałam ochotę na niego zwymiotować.
-Cokolwiek Ci debile powiedzą,to NIE JEST prawda!-zasłoniłam mu usta dłonią,ale kretyn zaczął mnie gryźć.


-Mary?-Mama podeszła do mnie po cichu i usiadła obok mnie na kanapie.
-Hm?-podniosłam głowę znad książki i spojrzałam na rodzicielkę.
-Powiedz mi...znaczy się..kiedy odprowadzałam twoich przyjaciół do drzwi,Louis zaczepił mnie i powiedział mi coś o jakimś..rozkwitającym związku? To działo się bardzo szybko,nie zrozumiałam go do końca,wspomniał o dwóch zagubionych duszach...coś o jakimś przyciąganiu...
-Mamo..
-...przeciwieństw i...
-Mamo.-położyłam rękę na jej dłoni.-Mają te słowa jakiś sens?
-No..może mają,ale ja chyba tego nie zrozumiałam i...
-To jest Louis.Louis Tomlinson,pacan jakich mało i uwierz mi,nie warto go słuchać.-poklepałam ją po kolanie i wróciłam do książki.
-Chcesz mi powiedzieć,że ty...nie spotykasz się z nikim?
Przymknęłam książkę wzdychając.Chyba sobie jednak nie poczytam.Odłożyłam ją na stół i wyprostowałam się,patrząc na nią.
-Nie,z nikim się nie spotykam.Nadal pamiętam o Jamie'm.
-Och,skarbie...Ja wiem,że gnębi Cię poczucie winy przez to,że odszedł wtedy kiedy go zostawiłaś,ale minęło już kila miesięcy.Musisz się trochę rozerwać!
-Próbowałam się ostatnio rozerwać i zobacz jak to się skończyło.-poklepałam moją obolałą nogę a ona uśmiechnęła się lekko.-Nie martw się,wszystko jest pod kontrolą.Ruszyłam dalej,ale nie spotkałam jeszcze nikogo wartego zachodu.A o Jamesie muszę i będę pamiętać,bo to była miłość mego życia.-zarumieniłam się lekko.
-Ciekawe czy..gdyby żył,czy żylibyście razem długo i szczęśliwie.Czy może prędzej czy później,rozstalibyście się,może rozwodem,tak jak bywa to tradycją w naszej rodzinie.
-O czym ty mówisz?-zainteresowałam się i usiadłam wygodniej.
-Jak byłaś malutka to Ci o tym opowiadałam,ale pewnie nie pamiętasz.Kobiety z rodu Evansów nie mają wielkiego szczęścia w miłości.Już od twojej...-zastanowiła się chwilę-..pra-pra-pra babki.Od tamtej pory,a może i wcześniej,tego nie wiemy,pierwsze poważne związki kończą się raczej katastrofą.Najczęściej są to rozwody,bo każda z nas wychodziła za mąż dosyć wcześnie.
-Jak to? Rozwiodłaś się już kiedyś z tatą?
Mama wstała i ruszyła do kuchni,a ja poczłapałam za nią.Wyciągnęła z lodówki dwa kubeczki lodów i podała mi jeden.
-Tata jest moim drugim mężem.
Już dawno moje oczy nie wybałuszyły się aż tak bardzo.Lody,które właśnie połykałam utknęły mi w gardle.Co to ma być?
-Żartujesz?-wydukałam jak tylko odzyskałam mowę.Audrey Evans-Davies oparła się o blat i powoli pokiwała głową.
-Ale..jak to...przecież wyszłaś za tatę jak miałaś...
-21 lat,zgadza się.Zanim go poznałam,kręcił się koło mnie taki jeden,który przeniósł się do mojej szkoły w ostatniej licealnej.Później jakoś tak się potoczyło,że oświadczył mi się.Byliśmy małżeństwem zaledwie trzy miesiące.Okazało się,że kompletnie się nie znamy.
-Wow...-tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
-Fajną masz minę.-parsknęła i dobrała się do swoich lodów.No,mamuśka,ciekawe jaką ty miałabyś minę na moim miejscu!
-Tata wie?
-Och tak,doskonale wie.Był świadkiem na naszym ślubie.-uśmiechnęła się szeroko.No w tej chwili to po prostu się udusiłam.Mama podbiegła do mnie i zaczęła klepać mnie po plecach.Kaszląc osunęłam się na barowe krzesełko i złapałam się za serce.
-Z tego powstałby następny hit filmowy!
-Kto wie,może powinnam komuś odsprzedać scenariusz.-zaśmiała się.-Także widzisz...Nam,Evansównom nie jest w życiu tak łatwo...Co prawda nie wyszłaś za Jamiego,ale spotkało Cię coś o wiele gorszego,czego w życiu nie życzyłabym nikomu.-pogłaskała mnie po policzku.-Jest jeszcze szansa,że podałaś się na tatę.
-To jakieś przekleństwo.-mruknęłam.-Myślałam,że tylko babcia podwójnie wyszła za mąż.
-Potrójnie.-poprawiła mnie szybko.Oparłam czołem o zimny blat i westchnęłam głośno.
-Tej nocy już nic mnie chyba nie zdziwi.



-One way or another...-usłyszałam stojąc jak czubek w przedpokoju apartamentu Łan Di.Po chwili po schodach bez pośpiechu złaził Louis.-...I'm gonna find you...I'm gonna get you,get...Mary! Co Cię sprowadza do nas o tak wczesnej porze?-zawołał radośnie gdy rzuciłam mu się w oczy.
-Zabaawne Tomlinson,boki zrywam!-parsknęłam,podpierając ręce na biodrach.Dziesięć minut temu zostawił mnie w drzwiach i sobie odszedł.-Może mnie ktoś w końcu odwieźć do szkoły?
-Przypomnij mi,dlaczego mamy to zrobić?-wyszczerzył zęby w uśmiechu i zeskoczył z ostatniego schodka.Czy jest na świecie ktoś bardziej irytujący od niego?
-Bo mój tata was o to prosił?-westchnęłam.Ojciec całą noc spędził w wytwórni,a mama od 7 była w pracy.Max zdołał przywieźć mnie jedynie tu,bo sam był spóźniony,a do mojej szkoły jednak jest kawałek.Nie miałam wyjścia,zjawiłam się u nich.
-Och tak,poczciwy Simon.-przypomniał sobie.-Opłaca Ci się iść? Został miesiąc z hakiem.
-Może i tak,ale w tym roku i tak pojawiałam się w szkole gościnnie.-skrzyżowałam ręce na piersi.-To jak będzie?
-Zdaje się,że tylko ja nie śpię,a więc...w drogę!


-Jesteś pewna,że chcesz tam iść?-spytał mnie,gdy podjechaliśmy pod budynek.Kiwnęłam głową i zanim wyswobodziłam się z pasów,Tommo zdążył obejść auto i otworzyć mi drzwi.Jak tylko wyszłam,pojawiło się kilka fotoreporterów.
-Macie siłę tak z raaaana?-spytałam jednego z nich,ziewając,ale on to zignorował i zamiast tego,spytał:
-Jesteś przyjaciółką zespołu,tak? A może łączy Cię coś więcej z którymś z chłopaków?-Wcisnął mi pod nos  dyktafon.Przystanęłam i prosto do urządzenia puściłam wielkiego,głośnego balona z gumy.
-A kto pyta?
-Świat chce poznać szczegóły.-odpowiedział.
-Marina jest naszą uroczą przyjaciółką.-wtrącił się Louis,objąwszy mnie ramieniem.-Która zaraz spóźni się na pierwszą lekcję.
-Racja.Hasta la vista,baby!-machnęłam do nich ręką i przecisnęliśmy się z tłumu.Ludzie ze szkoły utkwili we mnie wzrok.
-Dzięki za transport!-krzyknęłam do Tomlinsona,który odjeżdżał,a ten zatrąbił i dodał gazu.Nick,który stał pod wejściowymi drzwiami pomachał do mnie.Przeszłam więc między dziesiątkami gapiów i podeszłam do niego.
-Jak leci?-zagadnął,przepuszczając mnie w drzwiach.
-Ujdzie.A tobie?
-Ujdzie.-uśmiechnął się i odprowadził mnie na matematykę.
 


Na przerwie obiadowej,jak tylko weszłam na stołówkę,miałam wrażenie,że wszyscy o mnie gadają.Zabrałam jedzenie i wyszłam na dziedziniec,gdzie sytuacja wyglądała podobnie.Usiadłam przy wolnym stoliku i po chwili nad moją głową pojawiła się wysoka i smukła blondynka.Jej wyeksponowane nogi były tak długie,że minęło sto lat,zanim dotarłam do jej wytapetowanej twarzy.
-Na twoim miejscu nie popisywałabym się towarzystwem,bo to żałosne,skarbie.-powiedziała i odeszła bujając się na boki jak modelka.To znaczy, ''jak modelka''.Jej kumpelki zachichotały.
-Masz jakiś problem?-cisnęłam kubek z kawą na stół i spytałam głośno,ale jak się spodziewałam,nie dostałam odpowiedzi.
-Co to było?-Nick usiadł na przeciwko mnie i kładąc tacę spojrzał na mnie,a potem na nią.
-Pytaj się mnie,a ja Ciebie.-mruknęłam i zabrałam się za jagodziankę.
-Dziwne,że się Ciebie uczepiła,bo sama jest tu zaledwie tydzień.Podobno przyjechała z Paryża,ma na imię Francesca.
-Już suki nie lubię.-westchnęłam.
Po kolejnej lekcji doszłam do wniosku,że nie ma co się nią przejmować,ale ostatecznie zmieniłam zdanie,kiedy po angielskim pchnęła mnie przechodząc i strącając z rąk wszystkie moje książki.Nie wiem o co jej chodzi,ale jeśli chce wojny,to będzie ją miała.

No hej,misiaki :D Dawno się nie odzywałam,ale to długa historia o której nie będę opowiadała bo zanudziłabym was,a tego nie chcę!
Nie do wiary,że dotarliśmy do 40tki! Dopiero co kończyłam 10tkę! :o
Jak podoba wam się rozdział? Jakieś podejrzenia co do Francesci? Może jakieś skojarzenia,przebłyski? Piszcie w komentarzach,jestem bardzo ciekawa!

dziękuję za komentarze *.*

i pozdrowienia dla miśki,która zechciała wrócić na UD po dwóch miesiącach :) KOCHAM WAS!


7 komentarzy:

  1. Genialne jest twoje opowiadanie, wielbię!
    Co za żart z ciążą xD
    Teraz pora zabrać się za swoje, mam nadzieje że szybko je przeczytasz ;p
    /Sab

    OdpowiedzUsuń
  2. Loffciam to opowiadanie.♥
    Boski rozdział.
    Czekam na następny.:3

    OdpowiedzUsuń
  3. żadnych przypuszczeń, pozdrowienia od mojego blond mózgu :/
    Oczywiście czekałabym forever, więc wszystko mi jedno, ważne, że nadal piszesz kochana :)
    w sumie Marina mogłaby być w tej ciąży, tak tylko mówię XD
    ok, czekam na nn, więc spinaj tyłek!
    a co do twojego upominania się na tt, to wpadaj do mnie jutro wieczorem na czapter fajf!
    loversy! x

    OdpowiedzUsuń
  4. wielka sklerotyczko ;p informuję o nowym rozdziale na i-wont-let-you-go.blogspot.com i ogromnie dziękuje za poprzedni komentarz, trafił na listę moich ulubionych <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Termin ważności mojego umysłu upłynął, więc biernie poczekam na dalszy rozwój wypadków ;) ale oczywiście jak najszybszy, a tą historię masz mi opowiedzieć xd M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że (nie wiem w jaki sposób, ale tak się stanie)ta cała Francesca, zacznie z Zayn'em coś ten tego... :D
    Pierwsze skojarzenie tej blondi to : Edwards! :D Haahah :D
    Świetny rozdział, czekam na następny! :*
    Gayane.

    OdpowiedzUsuń