15 czerwca 2013

Rozdział 39



Tik tak,tik tak,tik..wskazówki zegara tykały jak w jakimś koszmarze.Ta noc z pewnością była dla mnie koszmarem.Przebudziłam się około czwartej i nie mogłam zasnąć,bo ból w nodze dawał o sobie znać.A przecież starałam się nie ruszać,powinno być w porządku! Tymczasem gapiłam się w sufit i nie było nawet mowy o śnie.Harry leżał na brzuchu i cicho pochrapywał,czego nie można było powiedzieć o reszcie bandy.Najbardziej było słychać Payne'a i Tomlinsona i mogę nawet przysiąc,że raz któryś z nich pierdnął na tyle głośno,że usłyszałam to w pokoju Hazzy! Widocznie ściany w tym domu nie były wystarczająco grube.
Od kilkunastu minut bardzo bolał mnie brzuch,a teraz czułam jak zaczyna mi się robić duszno.Podniosłam się i usiadłam na łóżku,nie poruszając nogą,która i bez tego cholernie bolała.Nie tyle,iż kuło mnie w miejscu użądlenia,ale spuchnęła jeszcze bardziej i strasznie piekła.Nie mogłam złapać powietrza,ale też jak miałam podejść do okna,które znajdowało się kilka metrów od łóżka? Łzy zaczęły napływać mi do oczu i już w nosie miałam to,że powinnam być twarda.Przekręciłam się na drugi bok i szturchnęłam Harry'ego za rękę.
-Ja przed chwilą u nich byłem,teraz ty idź...-mruknął i przekręcił się twarzą do mnie.
-Co?-pociągnęłam nosem i jeszcze raz go dźgnęłam,tym razem mocniej.
-Dzieci...dzieci płaczą..twoja kolej..
-Harry,proszę Cię,wstań.-załkałam,a on uchylił powieki i podniósł się na łokciu.
-Mary? Ty...płaczesz? Co...
-Harry,możesz otworzyć okno? Bardzo źle się czuję.-powiedziałam słabym głosem,a on wstał jak oparzony i przecierając oczy zapalił światło,a potem uchylił okna.
-Co się dzieje?-przykucnął przy mnie i złapał mnie za rękę.
-Jest mi strasznie niedobrze i ta noga...-odsłoniłam kołdrę a noga w jasnym świetle wyglądała gorzej niż się tego spodziewałam.-...tak strasznie piecze...
-O mój Boże,jak ona spuchła!-jęknął i złapał się za loki.-Nie ruszaj się stąd,pójdę po kogoś...-wyleciał z pokoju i usłyszałam jak budzi ich po kolei.
-Kiepski żart,Styles,jak niby miałabym się stąd ruszyć?-zawołałam za nim i zaśmiałam się przez łzy,choć wcale nie było mi do śmiechu.Jako pierwszy przybiegł Liam,przecierając oczy podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka.
-Noga?-spytał i przyjrzał się jej.-Nie wygląda to dobrze...
-Nie tylko noga...-westchnęłam w momencie kiedy Harry wrócił do pokoju w towarzystwie zaspanego Zayna i Louisa z szeroko otwartymi oczami.-Kręci mi się w głowie i czuję taki ucisk w klatce piersiowej...jakbym nie mogła złapać powietrza..-przygryzłam dolną wargę.-Naprawdę nie wiem czemu,już dawno się tak źle nie czułam...
-Chyba powinniśmy pojechać do szpitala?-odezwał się Lou.Spojrzałam po każdym z nich.Wszyscy ledwo żywi stali nade mną w samych bokserkach,brakowało jedynie Nialla,który zapewne nie dał się wybudzić.Na samo słowo szpital zakręciło mi się w głowie.Miałam z nim złe skojarzenia z dzieciństwa.
-To chyba zły pomysł pakować ją w takim stanie do auta i tarmosić przez pół miasta.-powiedział zachrypniętym głosem Zayn,a Liam się z nim zgodził.
-Zadzwonię do Paula,może załatwi nam jakiegoś prywatnego lekarza,który by tu przyjechał.-Liam wstał i ruszył do pokoju,a jego miejsce zajął Harry.
-Przynieść Ci coś?-szepnął,ale ja pokiwałam przecząco głową.Niczego bardziej nie pragnęłam,jak tylko tego żeby ten ból nogi w końcu ustał.


| Rosalie | - dzień wcześniej,zaraz po ognisku

Szliśmy w ciszy wzdłuż opustoszałej i ciemniej ulicy.Ja i Max,krok w krok,trzymając się za ręce.Szczerze mówiąc,bałam się ciemności odkąd skończyłam sześć lat,a o wszystko wina Mary,która raz zatrzasnęła mnie w swojej piwnicy.Ale kiedy szłam tuż obok Max'a ten strach znikał,tak jak dementor odpędzany przez patronusa.Patrzyliśmy przed siebie,co po chwila zerkając na siebie z ukosa i wybuchaliśmy śmiechem,gdy przyłapaliśmy się na swoim wzroku.Byłam taka szczęśliwa...jak nigdy dotąd.Nie byliśmy oficjalnie parą,w zasadzie nic z tego co robiliśmy nie było oficjalne.
-Jak się czujesz ze świadomością,że niedługo wakacje?-zagadnął mnie,delikatnie potrząsając naszymi splecionymi dłońmi.Powietrze było rześkie i przyjemne,mogłabym tak chodzić aż do rana.
-Wakacje...no cóż,wspaniale,ale zaraz po nich czeka mnie trudny rok,przygotowania do egzaminów...-przełknęłam głośno ślinę.-Tego się obawiam.
-Nie ma się czego bać,ja też bałem się swoich i zobacz..już po.-uśmiechnął się wzruszając ramionami.
-I co zamierzasz zrobić teraz? Skończyłeś szkołę,możesz ruszać w świat.
-No właśnie...-mruknął spuszczając wzrok.-Tata zaproponował mi pracę u jego przyjaciela.Miałbym zajmować się technicznymi sprawami na koncertach i jakieś tam duperele...
-To świetnie!-zawołałam.-Z tego co pamiętam,zawsze Cię takie coś kręciło! Dlaczego się nie cieszysz?
-Cieszę tyle że...ta praca miałaby być w Edynburgu.
Uśmiech zszedł mi z twarzy.
-Och...
-To jeszcze nic pewnego!-dodał szybko.-Jeszcze mu nie dałem żadnej odpowiedzi,więc...
-To nie załatwia sprawy.W końcu będziesz musiał to zrobić.-szepnęłam i przystanęłam,bo byliśmy już pod moim domem.
-Tak,wiem...-westchnął i złapał się za głowę.-To dla mnie takie trudne...Teraz,kiedy się w tobie...no wiesz,zakochałem...Nie wiem jak mógłbym stąd wyjechać.-złapał mnie za rękę i ucałował moją dłoń.
-Nie mogę stawać Ci na drodze,Max.Zawsze o tym marzyłeś,dopiero co zaczynasz naprawdę żyć.
Popatrzyłam mu prosto w oczy.Wesołe iskierki,które do tej pory błyszczały w jego brązowych tęczówkach,teraz zaczynały gasnąć.
-Nie mów tak.-oparł się czołem o moje czoło,a potem musnął moje usta.Ta chwila mogłaby trwać dla mnie całą wieczność.
-Muszę już iść.Nie zapomnij poinformować rodziców,że Mary została u nich,bo znowu będzie wojna.-przypomniałam mu i cofnęłam się,puszczając jego dłoń.-Dobranoc.-odwróciłam się na pięcie i po otworzeniu drzwi,weszłam do domu zostawiając go splątanego we własnych myślach.


| Liam |
Ostatni raz powiedziałem jej,że będzie dobrze,po czym zamknięto drzwi i karetka odjechała.Wcale nie na sygnale,bo nie był to na szczęście zagrażający życiu przypadek,ale to i tak...stało się bardzo niespodziewanie.Gdy weszliśmy do środka,już prawie pobudzeni,na podjeździe zaparkował samochód,którego nie znałem,ale szybko okazało się,że to rodzice Mary.
-Spokojnie,spokojnie! Proszę wejść do salonu.-zaprosiłem ich,kiedy Pani Davies zaczęła znęcać się nad naszym dzwonkiem.
-Gdzie ona jest? Co się stało?-zaczęły padać pytania z jej ust.
-Zabrali ją do szpitala.-odpowiedział spokojnie Louis,a mamie Mariny oczy wyszły z orbit.Dla porównania,Pan Davies widocznie ledwo kontaktował.
-Proszę się nie martwić,to nic poważnego...aż tak.-dodałem i wskazałem im aby usiedli.-To nie zwichnięcie powoduje u niej taki ból.Została użądlona przez szerszenia i co najgorsze,jest uczulona na jad owadów.-westchnąłem.
-Uczulona?-Simon jakby trochę się rozbudził.-To dziwne,nikt w naszej rodzinie nigdy nie był na nic uczulony.
-Och,to nie przechodzi w genach,Simon.-jego żona westchnęła.-Jeszcze nic ją nigdy nie ugryzło,nie mieliśmy pojęcia,że jest uczulona! Ale...ale co mówił ten lekarz?
-Że objawy wskazują na drugie,albo na trzecie stadium...-Zayn podrapał się po głowie.-Na razie jest ciężko,ale wyjdzie z tego.Będzie musiała przejść odczulenie.
-Ta dziewczyna...ciągle są z nią jakieś kłopoty.-mruknął Simon wstając.-Maxem nigdy nie trzeba było się tak przejmować,a ona jak magnez przyciąga same nieszczęścia.
-Racja.-przytaknął Zayn,ale szybko ugryzł się w język kiedy Pani Davies zgromiła go wzrokiem i Harry dał mu w bok z łokcia.
-Nic na to nie poradzimy.No nic,musimy do niej jechać.Dziękujemy wam chłopcy,że szybko do nas zadzwoniliście.Wracajcie do łóżek.-uścisnęła mnie,bo stałem najbliżej,resztę pożegnała delikatnym uśmiechem i podążyła za posępnym mężem do samochodu.Zatrzasnąłem za nimi drzwi i westchnąłem.



Dobijcie mnie.Nie ma nic gorszego od leżenia plackiem w pokoju gdzie wszystko jest białe,wszystko ma swój specyficzny smród i podają okropne jedzenie.Poważnie,jestem tu niespełna cztery godziny,zaczyna świtać,a ja już mam dosyć! Czym ja sobie na to zasłużyłam? Okej,wiem,że może nie jestem najgrzeczniejszą dziewczyną pod słońcem i mam czasem..ciężki charakter,ale na miłość boską,żeby karać mnie w ten sposób? W ogóle...skąd u mnie ta cholerna alergia na jakiś tam jad owadów?
-Proszę,kochanie.-mama usiadła na kraju łóżka i podała mi kawę.-Jedynie taką tu dostałam,ale obiecuję,że po pracy przyniosę Ci ze Starbucks'a.
-Kiedy stąd wyjdę?-mruknęłam.Miałam ochotę wyskoczyć przez okno,bo chłopak na sąsiednim łóżku swoim chrapaniem zaczynał działać mi na nerwy.
-Może uda się jeszcze dzisiaj.-uśmiechnęła się pogodnie.-Ale wiesz,że odczulanie trwa nawet do kilku lat,jeśli chcesz uniknąć kolejnej takiej sytuacji.
-Jeśli to równa się z tym,że już tutaj nie wrócę,do bardzo chętnie!
-Wytrzymasz.-pochyliła się nade mną i ucałowała mnie w czoło.-Muszę lecieć,bo mama Rose otworzyła już zakład i zaraz mam klientkę.Dzwoń jakby co,okej?
-Jasne...-westchnęłam i pomachałam jej na pożegnanie,sztucznie się uśmiechając.Jak tylko wyszła opadłam na poduszki i zakryłam twarz dłońmi.Jeszcze chwila i wetknę temu gostkowi mojego szpitalnego papcia do gęby!
Dzięki tabletowi,którego tata podrzucił mi po drodze do pracy,i słuchawkach,czas do godziny 12 przeżyłam nawet przyzwoicie.Obejrzałam online kilka odcinków 90210,odpisałam na kilka tweetów fanek One Di ( niektóre rozwalały system - Czy to prawda,że Harry ma z rana zachrypnięty głos?  Którą kawę najbardziej lubi Liam?  Czemu lecisz na ich kasę? ) albo wysłuchałam wszystkich piosenek McFly.Facet z łóżka obok obudził się zaraz po tym jak przyniesiono nam ''śniadanie'',ale ja swojego i tak nie zjadłam,bo wcześniej napchałam się batonami,które przyniósł mi tata ( w zamian za to miałam przyrzec,że mama się o tym nie dowie ).Gdy zabrałam się za kolejny odcinek 90210,ktoś zapukał do drzwi i w sali pojawił się Zayn.
-Hej.-podszedł do łóżka tego chłopaka,ukradł mu krzesło i postawił je koło mnie,na półeczce kładąc reklamówkę z owocami.
-Cze.-wyciągnęłam słuchawki z uszów i usiadłam w pionie.-Co tu robisz?
-Przyszedłem zobaczyć jak się czujesz,czy to takie dziwne?-spytał a widząc moje uniesione brwi westchnął i oparł się na krześle.-No dobra,Liam kazał mi tu przyjść,ale poniekąd jestem tu z własnej woli.
-Czyyyżby?-skrzyżowałam ręce na piersi.
-Powiedzmy,że...czuję się trochę winny za to,że Ci wczoraj nie pomogłem.No wiesz,na schodach.
-Poczucie winy.-uśmiechnęłam się pod nosem.-No no,Malik,jestem pod wrażeniem!
-Taa...no więc,jak się czujesz?
-Noga jeszcze trochę boli,ale dali mi coś na złagodzenie.Może jeszcze dzisiaj stąd wyjdę i...Boże,oby!-jęknęłam zerkając na sąsiednie łóżko,gdzie Mick (bo tak miał na imię ten sąsiedni pacjent) włączył sobie w telefonie Modern Talking.Znowu.Słucha ich na okrągło.
-Jest aż tak źle?-podążył za moim wzrokiem i zachichotał.
-Źle? Jeszcze chwila i będę znała te wszystkie piosenki na pamięć!-jęknęłam.
-Modern Talking to całkiem przyzwoity zespół.-był naprawdę rozbawiony całą tą sytuacją,a ciekawe jak zachowałby się gdyby to on leżał na moim miejscu.
-W tym momencie czuję się najbardziej niezrozumianą kobietą świata.-opadłam na poduszki i przymknęłam powieki.
-Dobra,no to ja już zostawiam najbardziej niezrozumianą kobietę świata w samotności.-wstał i spojrzał w bok na Mick'a,który zaczął podrygiwać do rytmu.-Albo i nie.-uśmiechnął się szeroko.-Ktoś pewnie jeszcze do Ciebie niedługo wpadnie.
-Moglibyście mi przynieść jakiś przyzwoity obiad?-podniosłam się z nadzieją.-Słyszałam jak pielęgniarka mówiła,że tu podadzą jakąś grzybową...fuuj.-wzdrygnęłam się.
-Zobaczymy co da się zrobić.-zasalutował i wyszedł pozostawiając mnie z fanem Modern Talking.
-Take me home..-westchnęłam i włożyłam słuchawki do uszu,odpalając serial.

Na całe szczęście,wieczorem pozwolono mi wrócić do domu i o godzinie 20 siedziałam już wygodnie na kanapie przed telewizorem.Piękne było życie kiedy wszyscy pytali się Ciebie czy niczego Ci potrzeba,a ty z premedytacją mogłaś to wykorzystywać.Oczywiście,nie robiłam tego specjalnie,ale nie chciałam żeby było im przykro,bo może naprawdę chcieli pomóc obłożnie chorej?
W każdym bądź razie,z nogami wyłożonymi na stole i pilotem w ręku było mi bardzo wygodnie.Gdy tata musiał pojechać na noc do studia z powodu jakiejś awarii,a mama poszła do Fanning'ów żeby omówić z mamą Rose kilka spraw,do mojej dyspozycji byli chłopcy z One Direction,których wytrzasnęła moja mama.Nie żeby mi to przeszkadzało,ale przez to,że Rosalie chodziła z moim bratem (jak obydwoje twierdzą,nieoficjalnie) to właśnie z nimi częściej przebywałam.Na szczęście namówiłam Sam żeby mnie odwiedziła i obiecałam sobie,że poważnie ją spierdolę za to,że tak się od nas odcięła.
-Niall,może darowałbyś sobie tego Spongeboba?-westchnął Zayn odkładając czasopismo Cosmopolitan na stół.-Oglądnijmy coś ludzkiego.
-Spongebob jest przecie ludzi!
-Na CW leci 90210.-szepnęłam blondynowi do ucha,a ten uśmiechnął się szeroko i zmienił kanał.Przez najbliższe dziesięć minut już wszyscy byli zadowoleni.Potem sytuacja się trochę skomplikowała,bo przyszła Sam i Harry zrobił się trochę spięty.Nadal był na nią zły o ten incydent na imprezie.
-Dalibyście już sobie spokój z tymi fochami,przecież minęły chyba z trzy miesiące.-odezwał się Liam,próbując im to uświadomić już od pół godziny,ale oni nadal siedzieli jak najdalej od siebie i nie odzywali się słowem.
-Ja nie zamierzam z nią rozmawiać i lepiej się z tym pogódź.-Hazza skrzyżował ręce na piersi i wbił wzrok w telewizor.
-Ja chyba tym bardziej nie będę gadała z nim.Zapomnij.-dodała Sam,kiedy Liam znowu otwierał usta.
-No to chyba będziecie musieli czasem omówić pewne sprawy,bo zostajecie rodzicami chrzestnymi mojego dziecka.-powiedziałam głośno,a Zayn,który siedział na fotelu wypluł na Louisa wodę,którą miał właśnie w ustach.Harry wychylił się żeby sprawdzić czy mówię poważnie,a Sam zaniemówiła.Oczywiście nie mówiłam poważnie,bo wcale nie byłam w ciąży,ale to co przyszło mi do głowy było całkiem zabawne.Przynajmniej na razie.



Przepraaszam,że dopiero teraz ale prawie w ogóle nie miałam laptopa i tak wyszło :D Zbliża się koniec roku,aww już po prostu nie mogę się doczekać tego słodkiego spania,leniuchowania,robienia tego co się chce...wytrzymamy te dwa tygodnie! xD Kocham was!

12 komentarzy:

  1. no kurdee megaaa :D
    zakończenie jest boskieee
    ju
    z nie mogę się doczekać następnegoo :)
    mam nadzieję że będzie szybkoo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. 'jak dementor odpędzany przez patronusa' gryfindorzyca bhgcfrghyujkjhug!
    jezu, dodawaj częściej takie długie!
    A teraz opieprz: co to za piosenka w ogóle, żal, nie akceptuje! :/ Harry tu nową piosenkę Ci napisał, a ty jakieś dzikie rytmy, które słysze codzień na eska.tv i rzygam nimi XD tak tylko mówie x
    dodawaj następny, jestem #marinator XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Cos czuje, ze z niewinnego zarciku wyjda calkiem spore klopoty. Dłuższy rozdzial, który kocham :* czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Niezły pomysł z ciążą, ale że Modern Talking? co cię napadło? xd Nie wyobrażam sobie ból spowodowany ukąszeniem, brr. Miastowych to pewnie omija? ;D Świetny rozdział, taki żywiołowy. W wakacje czekam na cb, M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. kochana jesteś cudna ;D
    wszystko bym dała żeby mieć taki talent jaki masz TYY <3
    dawaj następny już już ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Przestraszylam sie co jest z Mary ze tak sie jej krecilo w glowie, ale co za romantyczny moment Rose i Maxa.
    Sabina

    OdpowiedzUsuń
  7. This Is What It Feels Like *________* Jestem w niebie, w dodatku taki cudowny rozdział i od razu robi się człowiekowi weselej.
    Nie wiem skąd Ty bierzesz takie wspaniałe pomysły...Jak zwykle z resztą jestem pod ogromnym wrażeniem.Piszesz z taką fajną lekkością,że aż chce się więcej,dużo więcej.
    Martwiłam się o Mary.Myślałam,że to będzie coś gorszego,ale na szczęście to tylko uczulenie.Chłopcy,kiedy się tak troszczą są uroczy i nawet Zayn,w którym obudziło się sumienie jest kochany.
    Swoją drogą Mary i jej tok myślenia jest genialny,co wiąże się oczywiście z tym,że ty jesteś fenomenalna,bo to Ty ją stworzyłaś i to jakby na to nie patrzyć Twój tok myślenia.
    Jestem ciekawa jak na tą wiadomość zareaguje cała reszta i obawiam się,że Malik może się wyspać z tekstem typu:"Przecież test wyszedł negatywny" Czy coś w tym stylu,ale to tylko moje podejrzenia.
    Rose i Max są tacy zakochani i wspaniali.Nie wiem co to z nimi będzie,ale mam nadzieję,że on nie wyjedzie do tej pracy.
    Warto spełniać swoje marzenia,ale nie takim kosztem,no!
    Co do Sam,powinna oberwać za to,że się tak oddaliła od przyjaciół.
    A Harold powinien wreszcie się z nią pogodzić.Przecież widać,że jest zazdrosny..:)
    Napiszę to 29445975 raz,ale rozdział jest GENIALNY! <3
    Ubóstwiam Cię po prostu! :)
    Do następnego kochana <3 xx
    http://oneshootsbyola.blogspot.com/
    http://wszystkootobiekochanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. jdcvjf njhfvkxhasbvdhciavs dcxiusfdoxcasg !!!! :) xx

    OdpowiedzUsuń
  9. hahhaha rozwaliła mnie reakcja Zayna chyba jest nawet jakieś zdjęcie jak podczas wywiadu w radiu Zayn też wypluwa wodę xdd

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej jak ja uwielbiam to opowiadanie :-*
    Prawie przez dwa miesiące nie miałam możliwości czytania nowych rozdziałów. Wchodzę dziś na bloga a moje serce jest przepełnione radością, humor mam 100 razy lepszy ;-)
    uwielbiam cię :-D
    A no ja byłam na LEDNICY B-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Narobiłam sobie zaległości, które już nadrobiłam! :)
    Szkoła, poprawianie ocen (do lepszej średniej) i tak...
    Tyle, co przy czytaniu tych rozdziałów, to się dawno nie uśmiałam!:D ♥
    Dziękuję Ci za to i czekam z niecierpliwością na następny! ♥♥
    Gayane.

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny! Czekam na kolejną dawkę wydarzeń! <3

    Zapraszam do mnie na rozdział pierwszy : http://bemyinspiraation.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń