21 stycznia 2013

Rozdział 22


| Marina |
Idąc przez centrum miasta zauważyłam,że ktoś  podąża za mną od pewnego czasu.No chyba,że popadłam w całkowitą paranoje bądź Bóg już zesłał seryjnego morderce aby ukarać mnie za brutalne złamanie serca niewinnemu.
Spowolniłam krok aż w końcu brutalnie przystanęłam,a osoba tuż za mną dobiła w moje plecy.
-Eee..cześć!-gdy się odwróciłam przed oczami ujrzałam owego chłopaka z centrum handlowego,którego dwukrotnie poturbowałam.
-Ach,Święty Mikołaj.
-Jak się masz? Wyglądasz na przygnębioną.
-I tak też się mam.-mruknęłam ruszając powoli.
-To bardzo kiepsko.Co się stało?-dorównał mi kroku.
-A niby czemu miałabym Ci powiedzieć? Ledwo się znamy.
-Potrafię być dobrym słuchaczem.Będzie Ci lżej,uwierz mi.
-Złamałam serce osobie,którą niegdyś mocno kochałam...-odpowiedziałam po chwili tempo wpatrując się w drogę przed siebie.
-A on nadal tak mocno Cię kocha?
Pokiwałam głową.Opowiedziałam mu to co ciążyło mi na sercu,przez całą drogę aż ku początkowi osiedla na którym znajdowała się miejscówka One Direction.
-Faktycznie jest mi lepiej.-przyznałam.-Ale TROCHĘ,nie bierz sobie tego do serca!-wskazałam na niego paluchem a on uśmiechnął się.-Dzięki,mimo wszystko.
-Nie ma sprawy.Odprowadzić Cię na tą imprezę?
-Myślę,że ten kawałek dam sobie radę.
-No to...do zobaczenia.-pochylił się i cmoknął mnie w policzek,a potem szybko odwrócił się na pięcie.-Uciekam zanim mnie zabijesz,Marino!
-I słusznie!-zawołałam za nim.Po przejściu kilku kroków zmrużyłam brwi.-Na prawdę wyglądam na taką?-spytałam samą siebie na głos a dwie dziewczynki przechodzące obok spojrzały na mnie.
-Nie odpowiadajcie!-dodałam szybko,nałożyłam kaptur i wsadzając ręce do kieszeni przyśpieszyłam.


Jeszcze nie wyszłam na odpowiednią ulicę,a już słyszałam muzykę dochodzącą z ich wielkiego domu.Stając przed drzwiami stwierdziłam,że musi być tam sporo ludzi i tak też było.Wchodząc do środka,pierwsze co zrobiłam to ściągnęłam kurtkę i rzuciłam gdzieś do szafy wyciągając stamtąd jedną butelkę szampana.Otworzyłam ją za jednym zamachem,a chłopak obok zachichotał.
-Musisz być bardzo zdesperowana.
Wystarczyło,że zmierzyłam go wzrokiem,a ten przymknął usta i odwrócił się zmieszany.Weszłam w głąb domu i zaczęłam się zastanawiać czy aby dobrze trafiłam,bo nie kojarzyłam żadnych twarzy!
Muszę przyznać,że takiego wejścia do salonu nie spodziewałam się nawet po sobie...Nie ma to jak zahaczyć stopą o kabel i wypieprzyć się polewając się przy tym szampanem.Niestety na tym się nie skończyło...moja noga pociągnęła za sobą kable wyrywając je z wtyczki i muzyka momentalnie ustała.Ktoś zaświecił światło i dopiero wtedy rozpoznałam,że jestem na dobrej imprezie.Zayn znad sprzętu kiwnął na mnie głową i jakby nie patrzeć to był ich salon.Szybko podłączono kable i impreza z powrotem poszła w ruch.
-Nie ma to jak dobre wejście,stara!-usłyszałam przy uchu i odwróciłam się zaskoczona.
-Sam? Co ty tu do licha robisz?!
-Przyjechałam!-okręciła się wokół własnej osi.-Słyszałam o Jamesie! Strasznie mi przykro!-zawołała uśmiechając się od ucha do ucha.
-Widać.-mruknęłam.
-Muszę już iść,zobaczymy się później!

I zwiała mi z oczu biegnąc gdzieś na górę.Podnosząc z ziemi butelkę,poprawiłam włosy i ruszyłam na taras gdzie nad basenem ujrzałam Rosalie i Maxa.
-Cześć gołąbeczki.-usiadłam po środku nich a oni spojrzeli na mnie.-Nie wiem czemu to powiedziałam.-przyznałam po chwili ciszy a oni od razu się rozchmurzyli.-Wy też macie wrażenie,że nikogo tutaj nie znacie?
-Niestety tak..-westchnęła Rose.-Liam mówił,że impreza trochę wyrwała się spod kontroli.Ich znajomi zaprosili swoich znajomych,a oprócz tego każdy kto słyszy muzykę po prostu wbija...
-Apropos Łan Di,gdzie oni są? Widziałam tylko Zayna.A wiedziałaś,że Sam już wróciła? Nic mi nie powiedziała,nawet sms'sa nie wysłała!
-Gonią tu i tam,za chwile się zmęczą i pewnie gdzieś przyklapną.A ją widziałam,przyleciała do nas tańcząc i śpiewając gangam style,więc nie dało się jej nie zauważyć.-skrzywiła się.-Ty wiesz,że ona śpiewa to po koreańsku?
-Hahahaa,muszę to usłyszeć.
-Mary...-zaczął Max,ale przerwałam mu jednym gestem.
-Ani słowa o Jamesie.To definitywnie skończone i nie chcę o tym rozmawiać.Dzisiaj się baaawię!-krzyknęłam i upiłam łyka z butelki a oni zerknęli na siebie znacząco.
-To ja pójdę do kumpli.-mój brat wstał i odszedł chwiejącym się krokiem.
-To u nas rodzinne.-zakpiłam patrząc za nim.-Jak tam wam się układa?
-Sama nie wiem...Max jest taki jakiś inny.Dziwnie się zachowuje jak tylko mnie zobaczy.-wzdrygnęła się.
-Eee..przesadzasz.Powinnaś się napić.-podałam jej butelkę ale ona pokiwała głową.
-Chcę coś z tej impry zapamiętać.-zachichotała.-I błagam Cię,ty też nie przesadź.I najlepiej nie bierz tego co poda lub zaproponuje Ci Zayn albo Louis,dobra?
-Dlaczemu? Mają coś mocniejszego?

-O nie nie nie,nawet o tym nie myśl!
-Rosalie,ja jestem dzisiaj w kiepskiej formie..Potrzebuję się trochę zabawić...
-Sama mi kiedyś mówiłaś,że można się dobrze bawić bez alkoholu.To twoje słowa,pamiętasz?
Podrapałam się po nosie i czknęłam.
-Kłamałam.
Przyjaciółka zrobiła facepalma a potem przeniosła się na leżak,który został zwolniony.
-Nie no,dobra,nadal tak uważam,ale nawet nie wiesz jak ja się czuję...Kurcze,łamanie komuś serca to okropne uczucie.-skrzywiłam się i upiłam spory łyk.

| Harry |
-Harry.-poczułem na ramieniu dłoń Liama.-Jak tak dalej pójdzie będzie trzeba dzwonić po Paula.
Spojrzałem na przyjaciela,który obejmował w pasie swoją dziewczynę.Zmarszczyłem czoło i pokiwałem głową.
-Niestety...niestety wiem.Przed chwilą jakieś dziewczyny przeszukiwały szuflady w moim pokoju.Pozamykałem nasze sypialnie na klucz.-westchnąłem.
-Tyle dobrze.My z Niallem wykopaliśmy tych najbardziej niewychowanych gości...
-...więc jak na razie można się rozluźnić.-dokończyła za niego Danielle.-Chodźmy się pobawić.
Liam spojrzał czy nie mam nic przeciwko,ale ja z uśmiechem dałem mu wolną rękę.

-Dawno się nie widzieliście,należy wam się!
I odeszli przytuleni zabierając ze sobą poncz.Gdy schodziłem po schodach,zauważyłem jak przed frontowymi drzwiami stoi dziewczyna uderzająco podobna do...Samanthy.Długie,blond włosy,szeroki uśmiech i pucowate policzki,tak to musi być ona.Nie podobało mi się tylko to,że z dwóch stron obejmowali ją jacyś faceci z fajkami w ustach.Podszedłem bliżej i zauważyłem,że obydwoje są nieźle wstawieni.
-Puśćcie ją.-rozkazałem ale oni tylko zarechotali.-Sam,co ty tu robisz? Z nimi?-wydukałem.
-Dobrze się baaawimy!-zawołała uradowana i wypiła to co podał jej jeden z nich.Sfrustrowany pociągnąłem ją za rękę,ale ta zaczęła mi się wyrywać.
-Czego ty chcesz?!
-Idziemy! Nie widzisz co to za typki?-wysyczałem jej prosto w twarz,a ona spoważniała.
-To moja sprawa co robię,a tobie nic do tego,Styles.Nie jestem małym dzieckiem.
Rozluźniłem uścisk i wyprostowałem się.Po tych słowach zmieniłem zdanie co do niej.
-Ale tak się zachowujesz.-syknąłem i wróciłem do środka.Wkurzony niechcący popchnąłem jakąś dziewczynę,która oblała się piwem,ale chyba nic jej nie było.
-Nigdy nie umyję tej bluzki!-pisnęła do swojej koleżanki.Odwróciłem się za nią i uświadomiłem sobie,że te dziewczyny mają może z 13,14 lat.Podszedłem do nich i wziąłem im puszki z rąk.
-Jesteście Directionerkami?-spojrzałem na nie poważnie,a one obydwie pokiwały głowami.-To proszę was,skoro już się tu znalazłyście..nie wiem jakim cudem..-westchnąłem.-nie pijcie.
-Okej!-pisnęły jeszcze głośniej a ja wywróciłem oczami ale uśmiechnąłem się delikatnie.Wypiłem ich piwa do końca i podszedłem do Zayna.
-Ty też jesteś wstawiony?-spytałem go a on tylko wzruszył ramionami i zaśmiał się.

Pokręciłem głową,ale stuknęliśmy się kieliszkami,które leżały tuż obok niego i wypiliśmy do dna.

| Marina |
-Życie jest ciężkie,Rosalie...
-Co ty nie powiesz,hm? Co masz na myśli?-odwróciła ku mnie głowę.
-Alkohol sam do Ciebie nie przyjdzie,musisz po niego zajść.Życie jest ciężkie,Rosalie...-powtórzyłam wstając a ona zachichotała.
-Możesz mi przynieść poncz,jeśli chcesz!-zawołała za mną a ja podniosłam kciuk do góry nie odwracając się.Zmierzałam pomiędzy ludźmi zastanawiając się gdzie tak długo podziewa się Max i wtedy go dostrzegłam.Siedział na murku przy jacuzzi na tyłach domu,a wokół niego było chyba z dziesięciu kumpli,których bardzo dobrze znałam.Niektórzy z nich jeździli z nami na deskach.
-Co się tak śmiejecie?-podeszłam do nich.Kilku z nich wraz z Maxem odwróciło się słysząc mój głos i wtedy zauważyłam,że trzymają w rękach coś na kształt papierosów.Tylko że coś mi nie pasowało...nie wyglądało to na papierosy,tylko na...
-Chcesz jointa,Marinko?-spytał mnie Joel wyciągając do mnie rękę,a ja spojrzałam pierwsze na niego,a potem na brata.
-Pogięło was?
-Mary...uspokój się.-Max podszedł do mnie ale ja się cofnęłam.-To co zawsze mówili Ci rodzice...to nie jest takie poważne,oni Cię tylko straszyli.
-Żartujesz sobie ze mnie? Czy wy...czy wy w ogóle wiecie,że jeden joint to jak wypalenie pięciu fajek naraz?!
-Daj spokój...-Dylan machnął ręką i razem z Joelem powrócili do reszty.
-Nie mówi nic rodzicom,okej?-poprosił mnie a ja popatrzyłam mu w oczy.Miałam ochotę...przywalić mu w twarz,kopnąć go w brzuch,albo pociągnąć za włosy ale tylko zacisnęłam pięści i uciekłam stamtąd zostawiając go z wyrzutami sumienia.

| Max |
-Ej,stary,chyba nie przejąłeś się swoją młodszą siostrzyczką,co?-parsknął śmiechem Dylan.
-Nie lubię mieć z nią problemów.-wyznałem szczerze i przysiadłem z powrotem na murku.
-Za łatwo dajesz się omamić kobietom.-poklepali mnie po plecach ale mnie już nie było do śmiechu.
-Napij się i rozchmurz,to tylko dziewczyna.
-Na dodatek siostra.
Słuchając ich nie potrafiłem się dłużej oprzeć więc wziąłem puszkę i wzdychając wypiłem całą za jednym zamachem.
-Myślisz,że powie twoim starym?-spytał nagle Joel.To on był moim najlepszym przyjacielem i jako jedyny znał moją rodzinę na wylot.Wiedział,że gdyby się dowiedzieli byłbym skończony.
-Nie.-odpowiedziałem po chwili zastanowienia.-Co do tego nie mam wątpliwości.


Chcieliście długi = macie długi,ale nie bijcie jeśli przesadziłam :D
 Tweetujcie na twitterze hasło:
Teraz mała sprawa: Czy byłybyście chętne do obejrzenia twitcama na którym będę? :P Bo mogę wam przesłać linka kiedy zrobię.

6 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Fajnie że Święty Mikołaj powrócił ale co to był za gest? Bo nam się bardziej wkręci do opowiadania. No i impra zdecydowanie wymknęła sie z pod kontroli

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaki długi *_* Co to tc to bardzo chętnie. Rozdział przypadł mi zdecydowanie do gustu,trochę smutku,zabawy,alkoholu no i imprezka !!!Tak ! Coś czuję,że ten święty zostanie aniołem stróżem Mariny,zawsze będzie służył pomocą i takie tam. To wejście Mary to było mistrzostwo,na prawdę.Śmiałam się jak głupia.Max sobie nagrabił,ciekawe czy ich rodzice się dowiedzą. + świetny pomysł z tymi 13-letnimi directionerkami.Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zawsze chętna, tylko nie w środku nocy imprezowiczko! Akcja z pijanym Zayn'em mnie rozbroiła, kompletnie xd A rozdział w sam raz i czekam na kolejne. M. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. długie rozdziały są fajne ^^ a w dodatku jeśli są twoje.. *.* no jasne, że jestem chętna na twitcama :D szybciutko następny kochaniutka :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście jestem chętna i czekam na linka :)
    Pisz częściej takie dłuższe rozdziały, bo bardziej się wkręcają i przyjemniej się czyta :)
    Pozdrawiam i czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Twitcam jak najbardziej! Uwielbiam czytać Twoje napisane perełki nocą!:D
    Cudoo!♥
    Gayane.

    OdpowiedzUsuń