Szkoła.Specjalistyczny Zakład Karno-Opiekuńczy Łączący Analfabetów,oraz jak to mówi nonsensopedia: zbrodnicza organizacja która óczy i wyhowóje armię lewo-półgłówków.Szkoła ma na celu ogłupić ludzi, wypaczyć ich psychikę, zrobić wodę z
mózgu, zmarnować młode lata życia i zrobić z młodych ziomków i lasek
kujonów, aby robili na państwo.Tak,a więc czy ktoś może podać mi konkretny powód dla którego powinnam tam dzisiaj iść? Kiedy już zwątpiłam i z powrotem opadłam na łóżko,zamierzając pozostać w nim cały dzień,moja kochana rodzicielka,jakby przewidując co zamierzam,zadzwoniła do mnie o 7:00.
-Hej kochanie,mam nadzieję,że zbierasz się do szkoły?
Chcąc nie chcąc musiałam się zebrać.Podczas porannej toalety po głowie ciągle chodził mi mój sen.Co jeśli naprawdę miało się tak stać? Jeśli jestem w ciąży a potem umrę?
W sumie z jednej strony to śmieszne,w końcu to sen.Ubrałam się,włosy zostawiłam rozpuszczone,następnie spakowałam potrzebne książki i wyszłam na zalaną słońcem ulicę.Max'a na szczęście już nie było i mam nadzieję,że zgarnął ze sobą Rosalie,bo jakoś nie kwapiło mi się do rozmowy z nią.W szkole zamierzałam jej unikać,przeżyć jak najszybciej ten dzień i wrócić do siebie,gdzie będę mogła się zamknąć w swoim pokoju z telewizorem i pożywnymi batonikami.
I tak oto ten dzień w szkole nie należał do najlepszych.Do internetu wyciekły zdjęcia jak wychodzimy razem z Zaynem z London Eye i ludzie zaczęli szeptać.Od jednej pustej laski podsłuchałam jak mówi,że niedługo stanę się rozkapryszoną gwiazdką i do szkoły gościnnie będę przyjeżdżać limuzyną,a z ust jej przyjaciółki wyszło to,że lecę tylko na jego kasę.Świetnie,a więc cały świat przeciwko mnie.Ciekawe co powiedzą jak dowiedzą się o niespodziewanej ciąży! Na poważnie rozmyślałam przeniesienie się do innej szkoły,bo z tą wiązałam same smutne wspomnienia.Samo to,że przechodziłam obok koleszków Chrisa przyprawiało mnie o dreszcze i po prostu czułam,że ta szkoła nie lubi mnie i to z wzajemnością.
5 dni później,podczas gdy uprzątnęłam kuchnię po samotnym,sobotnim obiedzie usłyszałam jak ktoś wjeżdża na podjazd.Z początku myślałam,że to Max (który nie odzywał się do mnie od tego incydentu z Zaynem) pożyczył samochód od swojego kumpla Joela,ale szybko okazało się,że to nie Max,bo Max spał w swoim pokoju.Doszło nawet do tego,że nie wiedziałam kiedy jest,a kiedy nie ma go w domu.Wracając do podjazdu,chwilę po usłyszeniu dźwięku zaparkowanego samochodu,wyszłam przed dom i zastałam tam rodziców.Mama jak tylko mnie zobaczyła,to podbiegła do mnie na tych swoich wysokich szpilach (przez które czułam się przy niej jak kurdupel) i przycisnęła bardzo mocno do swojej matczynej piersi.
-Muszę przyznać,że bardzo mi tego brakowało,mamo.-wyznałam szczerze,a jej oczy się zaszkliły.Jeszcze moment a i ja się rozbeczę.Miałam ochotę wyjawić jej wszystko: od seksu z Zaynem,przez kłótnie z Maxem,po podejrzenie o ciąży.Ale nie dałam rady.
-Kochanie,nawet nie wiesz jak tęskniłam! Za tobą,za Maxem,za pracą...no i za tobą,wielkoludzie!-zwróciła się do labradora,który dał po sobie znać.
-Ej poważnie,ten pies jest z nami dwa miesiące,a nadal nie ma imienia.-prychnęłam.-To chore!
-To nie chore,po prostu nie możemy się zdecydować.Prawda,mój mały?
-Mały?-poczujcie tę ironię.-Koleś!-wrzasnęłam nagle.
-Co?-zdziwił się tata,podchodząc do nas z walizkami.Położył je przed drzwiami i ucałował mnie w czoło.
-Od dzisiaj to Koleś,i tak się tak do niego odzywałam,no to zapamięta.-wzruszyłam ramionami i wyszczerzyłam zęby.Kolesiowi chyba spodobało się jego imię,bo zawołałam tak do niego kilka razy i zaczął reagować.Oczywiście,kiedy wnosiliśmy ich bagaże,nie mogło umknąć pytanie: gdzie jest Max.Nie zamierzałam po niego iść,więc zmyłam się do łazienki,a oni sami powlekli się do jego pokoju.Gdy z niej wyszłam i zobaczyłam,że cała trójka siedzi w salonie,postanowiłam prześlizgnąć się na górę i zrobić tam test.Test ciążowy o którym myślałam codziennie.Spróbuję dzisiaj,spróbuję jutro.W końcu będzie musiał pokazać mi prawdę.
| Zayn |
Nie mogę.Nie mogę już tak dłużej.Muszę wiedzieć czy Marina jest w ciąży,bo po prostu nie potrafię żyć tak jak do tej pory.Każdego dnia z osobna denerwuję się coraz bardziej,i coraz więcej chorych myśli biega mi po głowie jak oszalałe.Wskoczyłem w buty,założyłem na siebie koszulkę,zabrałem kluczyki od Harry'ego i pojechałem do niej.
Na dole przywitał mnie Simon - mój były współpracownik (który nawiasem mówiąc już niedługo stanie się przyszłym współpracownikiem) a zarazem jej ojciec.Zaprosił mnie do salonu,ale gdy usłyszałem tam głos Max'a,jakoś nie chciałem się z nim widzieć i nie potrzebnie denerwować.Skierowałem się do pokoju Mary i zapukałem lekko w drzwi.Minęło kilka minut zanim usłyszałem ciche kroki,pociągnięcie nosem i przez małe uchylenie ukazała się jej twarz.
-Wejdź.-zaprosiła mnie do środka i zatrzasnęła po cichu drzwi.Odetchnęła głęboko i spojrzała na mnie,oczy jej były pełne łez.Czyli stało się najgorsze.Będę ojcem.
-A więc jednak.-szepnąłem i zamknąłem twarz w dłoniach.Minęło kilka minut zanim ona się odezwała.
-Nie.-westchnęła z ulgą i na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.Uśmiech przez łzy,czyli coś co zawsze było dla mnie niezwykłe,bo taki uśmiech przypominał mi tylko moją mamę.
-Co znaczy nie?-wstałem powoli z jej łóżka,patrząc się na nią uważnie.Łza za łzą,spływała po jej policzku.
-Nie jestem w ciąży.Test wyszedł negatywny.Nie będziemy rodzicami!-zawołała i rozpłakała się na dobre,a ja po prostu...po prostu nie wiedząc co robię złapałem ją w ramiona i przytuliłem do siebie bardzo mocno.Dopiero po kilku minutach spostrzegliśmy się,że w zasadzie,to tulimy się do siebie.
-Tak,ekhm...-odchrząknęła i oderwała się ode mnie.-A więc wszystko zostaje po staremu i...ehm,nadal możemy tolerować siebie nawzajem.
Zapatrzyłem się w poważną mimikę jej twarzy,ale nie trwała ona długo,bo po chwili pojawił się mimowolny uśmiech.Kiwnęła głową i przysiadła na łóżku.Coś się dzieje.Już nie jest tak jak kiedyś.Wydaje mi się...że chyba zbliżyliśmy się do siebie.
| Mary |
No dobra,przyznam,że ta cała sytuacja z Zaynem była dosyć dziwna...ale cholera,stało się.To znaczy,nie mam na myśli tego,że zamierzam mu się od razu oświadczać (broń Boże!),ale myślę,że możemy zacząć traktować się jak kumple,a nie wrogowie.Zawsze to jakiś postęp,nie?
W niedzielę,z samego rana przy śniadaniu oznajmiłam rodzicom,że mam zamiar przenieść się do innej szkoły.
-Wiecie,że szkół w Londynie jest masa i na pewno znajdę lepsze liceum od tego.-istotny argument numer jeden.-Przez Chrisa i śmierć Jamiego nie czuję się tam komfortowo,wszystko przypomina mi tylko te złe chwile.-istotny argument numer dwa.-I dobrze wiecie,że przede mną jeszcze egzaminy,a nauka w szkole do której podchodzę z niechęcią,jakoś nie specjalnie pomoże mi je zdać.-wreszcie istotny argument numer trzy.Podając im tak istotne argumenty,po prostu nie mogliby się nie zgodzić.
-Oczywiście kochanie,jeśli tylko sprawi to,że poczujesz się lepiej to już dzisiaj możemy przeglądnąć oferty.-powiedziała mama z wyraźną troską.Bingo,właśnie oto mi chodziło!-A co na to Rosalie? Ona też chciałaby się przenieść?
I wtedy uświadomiłam sobie...że zaniedbałam Rosalie.Zaniedbałam Rosalie i to strasznie.Ona dzwoniła do mnie przynajmniej raz dziennie,a ja ją olewałam.Mimo tego,że wygadała się w sprawie w której miała być dyskretna,nadal pozostawała moją przyjaciółką.Wyjaśniłam rodzicom,że jeszcze wrócimy do tej rozmowy i prędko zmieniłam piżamę na ubrania,po czym pobiegłam do domu Rose.
Jak tylko otworzyła mi drzwi,rzuciłam się na nią o mało co nie zwalając z nóg.Bardzo potrzebowałam jej uścisku,jak kogokolwiek innego,bo to w końcu ona,a nie moja mama znała całą prawdę.Oderwałam się od niej a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
-Już się na mnie nie gniewasz?-szepnęła z nadzieją w głosie a ja uśmiechnęłam się lekko.Cała Rose.
-Gniewam,okropnie gniewam,ale nie potrafię bez Ciebie żyć!-chwyciłam jej twarz w moje dłonie i pocałowałam w czoło.-Jesteś moją przyjaciółką bez względu na wszystko.
-Mówiłam już,że Cię kocham?-wyszczerzyła się w szczerym uśmiechu.
-No wiesz...-odrzuciłam włosy do tyłu.-Jak mnie tu nie kochać...-obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.Nakazałam jej założyć buty i pociągnęłam ją w kierunku parku.
-Jest piękna pogoda,szkoda siedzieć w domu,a ja mam Ci dużo do opowiedzenia!
-A to nowość.-parsknęła.-W końcu zawsze siedzisz BARDZO cicho.Widzę,że humorek dopisuje.Nie będziesz mamusią?-spojrzała na mnie z zainteresowaniem a ja wyszczerzyłam zęby i pokiwałam głową.
-Nie.Mam jeszcze na to czaaas!-okręciłam się w około.-Wiesz,po tym wszystkim nareszcie czuję,że żyję.A,no i jeszcze jedna nowość.Zmieniam szkołę.
-ŻE CO?!-przystanęła na chwilę,ale ja popchałam ją do przodu.
-Spodziewałam się takiej reakcji! Ale muszę to zrobić.Śmierć Jamiego,Chris-gwałciciel,ludzie obgadujący mnie na każdym kroku: nie dziw się,że nie chcę już tam chodzić.-wyznałam.
-W sumie racja...-westchnęła i wyraźnie posmutniała.-Będę za tobą tęsknić.
-Nie przesadzaj głuptasie,mieszkamy dwa metry od siebie!-zawiesiłam moją rękę na jej szyi.-Poza tym,zawsze możesz przenieść się razem ze mną.
I takim oto sposobem rozwiązały się wszystkie moje dotychczasowe problemy,z którymi myślałam,że się nie uporam.Uniknęłam przedwczesnej ciąży,pogodziłam się z przyjaciółką i zakopałam wojenny topór z Zaynem.Teraz została przede mną rozmowa z bratem i podjęcie decyzji co do nowej szkoły.Wtedy wreszcie będę mogła zacząć żyć.Żyć na nowo.
jesteście niemożliwi! :D kocham was! kolejny rozdział oddaję w wasze ręce :)
10 kom. = nowy rozdział
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
-Hej kochanie,mam nadzieję,że zbierasz się do szkoły?
Chcąc nie chcąc musiałam się zebrać.Podczas porannej toalety po głowie ciągle chodził mi mój sen.Co jeśli naprawdę miało się tak stać? Jeśli jestem w ciąży a potem umrę?
W sumie z jednej strony to śmieszne,w końcu to sen.Ubrałam się,włosy zostawiłam rozpuszczone,następnie spakowałam potrzebne książki i wyszłam na zalaną słońcem ulicę.Max'a na szczęście już nie było i mam nadzieję,że zgarnął ze sobą Rosalie,bo jakoś nie kwapiło mi się do rozmowy z nią.W szkole zamierzałam jej unikać,przeżyć jak najszybciej ten dzień i wrócić do siebie,gdzie będę mogła się zamknąć w swoim pokoju z telewizorem i pożywnymi batonikami.
I tak oto ten dzień w szkole nie należał do najlepszych.Do internetu wyciekły zdjęcia jak wychodzimy razem z Zaynem z London Eye i ludzie zaczęli szeptać.Od jednej pustej laski podsłuchałam jak mówi,że niedługo stanę się rozkapryszoną gwiazdką i do szkoły gościnnie będę przyjeżdżać limuzyną,a z ust jej przyjaciółki wyszło to,że lecę tylko na jego kasę.Świetnie,a więc cały świat przeciwko mnie.Ciekawe co powiedzą jak dowiedzą się o niespodziewanej ciąży! Na poważnie rozmyślałam przeniesienie się do innej szkoły,bo z tą wiązałam same smutne wspomnienia.Samo to,że przechodziłam obok koleszków Chrisa przyprawiało mnie o dreszcze i po prostu czułam,że ta szkoła nie lubi mnie i to z wzajemnością.
5 dni później,podczas gdy uprzątnęłam kuchnię po samotnym,sobotnim obiedzie usłyszałam jak ktoś wjeżdża na podjazd.Z początku myślałam,że to Max (który nie odzywał się do mnie od tego incydentu z Zaynem) pożyczył samochód od swojego kumpla Joela,ale szybko okazało się,że to nie Max,bo Max spał w swoim pokoju.Doszło nawet do tego,że nie wiedziałam kiedy jest,a kiedy nie ma go w domu.Wracając do podjazdu,chwilę po usłyszeniu dźwięku zaparkowanego samochodu,wyszłam przed dom i zastałam tam rodziców.Mama jak tylko mnie zobaczyła,to podbiegła do mnie na tych swoich wysokich szpilach (przez które czułam się przy niej jak kurdupel) i przycisnęła bardzo mocno do swojej matczynej piersi.
-Muszę przyznać,że bardzo mi tego brakowało,mamo.-wyznałam szczerze,a jej oczy się zaszkliły.Jeszcze moment a i ja się rozbeczę.Miałam ochotę wyjawić jej wszystko: od seksu z Zaynem,przez kłótnie z Maxem,po podejrzenie o ciąży.Ale nie dałam rady.
-Kochanie,nawet nie wiesz jak tęskniłam! Za tobą,za Maxem,za pracą...no i za tobą,wielkoludzie!-zwróciła się do labradora,który dał po sobie znać.
-Ej poważnie,ten pies jest z nami dwa miesiące,a nadal nie ma imienia.-prychnęłam.-To chore!
-To nie chore,po prostu nie możemy się zdecydować.Prawda,mój mały?
-Mały?-poczujcie tę ironię.-Koleś!-wrzasnęłam nagle.
-Co?-zdziwił się tata,podchodząc do nas z walizkami.Położył je przed drzwiami i ucałował mnie w czoło.
-Od dzisiaj to Koleś,i tak się tak do niego odzywałam,no to zapamięta.-wzruszyłam ramionami i wyszczerzyłam zęby.Kolesiowi chyba spodobało się jego imię,bo zawołałam tak do niego kilka razy i zaczął reagować.Oczywiście,kiedy wnosiliśmy ich bagaże,nie mogło umknąć pytanie: gdzie jest Max.Nie zamierzałam po niego iść,więc zmyłam się do łazienki,a oni sami powlekli się do jego pokoju.Gdy z niej wyszłam i zobaczyłam,że cała trójka siedzi w salonie,postanowiłam prześlizgnąć się na górę i zrobić tam test.Test ciążowy o którym myślałam codziennie.Spróbuję dzisiaj,spróbuję jutro.W końcu będzie musiał pokazać mi prawdę.
| Zayn |
Nie mogę.Nie mogę już tak dłużej.Muszę wiedzieć czy Marina jest w ciąży,bo po prostu nie potrafię żyć tak jak do tej pory.Każdego dnia z osobna denerwuję się coraz bardziej,i coraz więcej chorych myśli biega mi po głowie jak oszalałe.Wskoczyłem w buty,założyłem na siebie koszulkę,zabrałem kluczyki od Harry'ego i pojechałem do niej.
Na dole przywitał mnie Simon - mój były współpracownik (który nawiasem mówiąc już niedługo stanie się przyszłym współpracownikiem) a zarazem jej ojciec.Zaprosił mnie do salonu,ale gdy usłyszałem tam głos Max'a,jakoś nie chciałem się z nim widzieć i nie potrzebnie denerwować.Skierowałem się do pokoju Mary i zapukałem lekko w drzwi.Minęło kilka minut zanim usłyszałem ciche kroki,pociągnięcie nosem i przez małe uchylenie ukazała się jej twarz.
-Wejdź.-zaprosiła mnie do środka i zatrzasnęła po cichu drzwi.Odetchnęła głęboko i spojrzała na mnie,oczy jej były pełne łez.Czyli stało się najgorsze.Będę ojcem.
-A więc jednak.-szepnąłem i zamknąłem twarz w dłoniach.Minęło kilka minut zanim ona się odezwała.
-Nie.-westchnęła z ulgą i na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.Uśmiech przez łzy,czyli coś co zawsze było dla mnie niezwykłe,bo taki uśmiech przypominał mi tylko moją mamę.
-Co znaczy nie?-wstałem powoli z jej łóżka,patrząc się na nią uważnie.Łza za łzą,spływała po jej policzku.
-Nie jestem w ciąży.Test wyszedł negatywny.Nie będziemy rodzicami!-zawołała i rozpłakała się na dobre,a ja po prostu...po prostu nie wiedząc co robię złapałem ją w ramiona i przytuliłem do siebie bardzo mocno.Dopiero po kilku minutach spostrzegliśmy się,że w zasadzie,to tulimy się do siebie.
-Tak,ekhm...-odchrząknęła i oderwała się ode mnie.-A więc wszystko zostaje po staremu i...ehm,nadal możemy tolerować siebie nawzajem.
Zapatrzyłem się w poważną mimikę jej twarzy,ale nie trwała ona długo,bo po chwili pojawił się mimowolny uśmiech.Kiwnęła głową i przysiadła na łóżku.Coś się dzieje.Już nie jest tak jak kiedyś.Wydaje mi się...że chyba zbliżyliśmy się do siebie.
No dobra,przyznam,że ta cała sytuacja z Zaynem była dosyć dziwna...ale cholera,stało się.To znaczy,nie mam na myśli tego,że zamierzam mu się od razu oświadczać (broń Boże!),ale myślę,że możemy zacząć traktować się jak kumple,a nie wrogowie.Zawsze to jakiś postęp,nie?
W niedzielę,z samego rana przy śniadaniu oznajmiłam rodzicom,że mam zamiar przenieść się do innej szkoły.
-Wiecie,że szkół w Londynie jest masa i na pewno znajdę lepsze liceum od tego.-istotny argument numer jeden.-Przez Chrisa i śmierć Jamiego nie czuję się tam komfortowo,wszystko przypomina mi tylko te złe chwile.-istotny argument numer dwa.-I dobrze wiecie,że przede mną jeszcze egzaminy,a nauka w szkole do której podchodzę z niechęcią,jakoś nie specjalnie pomoże mi je zdać.-wreszcie istotny argument numer trzy.Podając im tak istotne argumenty,po prostu nie mogliby się nie zgodzić.
-Oczywiście kochanie,jeśli tylko sprawi to,że poczujesz się lepiej to już dzisiaj możemy przeglądnąć oferty.-powiedziała mama z wyraźną troską.Bingo,właśnie oto mi chodziło!-A co na to Rosalie? Ona też chciałaby się przenieść?
I wtedy uświadomiłam sobie...że zaniedbałam Rosalie.Zaniedbałam Rosalie i to strasznie.Ona dzwoniła do mnie przynajmniej raz dziennie,a ja ją olewałam.Mimo tego,że wygadała się w sprawie w której miała być dyskretna,nadal pozostawała moją przyjaciółką.Wyjaśniłam rodzicom,że jeszcze wrócimy do tej rozmowy i prędko zmieniłam piżamę na ubrania,po czym pobiegłam do domu Rose.
Jak tylko otworzyła mi drzwi,rzuciłam się na nią o mało co nie zwalając z nóg.Bardzo potrzebowałam jej uścisku,jak kogokolwiek innego,bo to w końcu ona,a nie moja mama znała całą prawdę.Oderwałam się od niej a ona spojrzała na mnie zdziwiona.
-Już się na mnie nie gniewasz?-szepnęła z nadzieją w głosie a ja uśmiechnęłam się lekko.Cała Rose.
-Gniewam,okropnie gniewam,ale nie potrafię bez Ciebie żyć!-chwyciłam jej twarz w moje dłonie i pocałowałam w czoło.-Jesteś moją przyjaciółką bez względu na wszystko.
-Mówiłam już,że Cię kocham?-wyszczerzyła się w szczerym uśmiechu.
-No wiesz...-odrzuciłam włosy do tyłu.-Jak mnie tu nie kochać...-obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem.Nakazałam jej założyć buty i pociągnęłam ją w kierunku parku.
-Jest piękna pogoda,szkoda siedzieć w domu,a ja mam Ci dużo do opowiedzenia!
-A to nowość.-parsknęła.-W końcu zawsze siedzisz BARDZO cicho.Widzę,że humorek dopisuje.Nie będziesz mamusią?-spojrzała na mnie z zainteresowaniem a ja wyszczerzyłam zęby i pokiwałam głową.
-Nie.Mam jeszcze na to czaaas!-okręciłam się w około.-Wiesz,po tym wszystkim nareszcie czuję,że żyję.A,no i jeszcze jedna nowość.Zmieniam szkołę.
-ŻE CO?!-przystanęła na chwilę,ale ja popchałam ją do przodu.
-Spodziewałam się takiej reakcji! Ale muszę to zrobić.Śmierć Jamiego,Chris-gwałciciel,ludzie obgadujący mnie na każdym kroku: nie dziw się,że nie chcę już tam chodzić.-wyznałam.
-W sumie racja...-westchnęła i wyraźnie posmutniała.-Będę za tobą tęsknić.
-Nie przesadzaj głuptasie,mieszkamy dwa metry od siebie!-zawiesiłam moją rękę na jej szyi.-Poza tym,zawsze możesz przenieść się razem ze mną.
I takim oto sposobem rozwiązały się wszystkie moje dotychczasowe problemy,z którymi myślałam,że się nie uporam.Uniknęłam przedwczesnej ciąży,pogodziłam się z przyjaciółką i zakopałam wojenny topór z Zaynem.Teraz została przede mną rozmowa z bratem i podjęcie decyzji co do nowej szkoły.Wtedy wreszcie będę mogła zacząć żyć.Żyć na nowo.
jesteście niemożliwi! :D kocham was! kolejny rozdział oddaję w wasze ręce :)
10 kom. = nowy rozdział
CZYTASZ = KOMENTUJESZ :)
No to komentujemy :) Uwielbiam jak dodajesz tak szybko nowe rozdziały ;D Czekam na jakąś kolejną akcję z Zaynem i Mary :)
OdpowiedzUsuńjejuu jejuuu ;D szybko następny dawaj ;P
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co z Zaynem i Mary ^^
Cudny rozdział! A już się tak bałam że Mery będzie w ciąży :p
OdpowiedzUsuńTak samo jak moi przedmówcy nie moge doczekać się nowych akcji Zayna i Mary ;)
omg, jak mnie tu dawno nie było........ile nadrabiania. Kompletnie zagubił mi się twój blog, sama nie wiem jak, ale jestem, w końcu! już nawet nie pamiętam a czym skończyłam, eh, ale nadrobię! :) xx
OdpowiedzUsuńSUPERRR !
OdpowiedzUsuńDawaj kolejny ,bo nie mogę się doczekać. Mam nadzieję ,że mimo wszystko znajomość Mary i Zayna się rozwinie ^^
jejkuu świetnyy !!
OdpowiedzUsuńZayn&Mary <3
bardzo się cieszę, że masz coraz więcej komentarzy, bo zaslugujesz w 100% :) wiesz, że Cię kocham całym sercem kjhgfdsdfghjk Zary4ever i czekam na nn! : D
OdpowiedzUsuńBOMBA !
OdpowiedzUsuńKurde jak ty to robisz ,że tak świetnie piszesz co?
OdpowiedzUsuńTeam Zayn i Mary <3
Super. Niech Sam będzie z Harrym.
OdpowiedzUsuńCo ja tu będę dużo pisać... Po prostu rewelacja kochana ^^
OdpowiedzUsuńMy też Cię kochamy!
OdpowiedzUsuńA co do nowego rozdziału,to po prostu BAJKA! Jedno wielkie WOOOOW ♥
Na pewno wspominałam już raz,czy dwa o tym jak wielbię Twój styl pisania,ale muszę to napisać jeszcze raz.Jesteś po prostu genialna.tworzysz z taką lekkością,że za każdym razem zwala z nóg(i to pewnie nie tylko mnie)
Wracając do tego cudeńka z numerkiem 36,to pomimo tego,że ubóstwiam dramaty taki happy end też przypadł mi do gustu.Bo jak tu się nie cieszyć skoro Mary jest szczęśliwa? Najważniejsze,że wszystko się ułożyło.Chyba najbardziej się cieszę z pojednania z Zaynem,oczywiście z Rose też,ale sama wiesz jak to jest.Chyba jak każdy pragnę Zary (albo Mayn,jak kto woli) i to bardzo,bardzo mocno.Swoją drogą to fajne,że dopiero po takim długim okresie oni zaczynają być kumplami,a nie już w pierwszym rozdziale się ze sobą migdalą.Mam nadzieję,że wiesz o co mi chodzi.Oczywiście gdyby wcześniej byli ze sobą to byłabym strasznie podekscytowana,ale kiedy akcja nie toczy się tak szybko jest jeszcze lepiej.
To chyba tyle.Oczywiście muszę wspomnieć o obrazkach,które są genialne i pochwalić Cię po raz kolejny.Naprawdę dobra robota,kochana!
Do następnego xx <3
http://wszystkootobiekochanie.blogspot.com/
Dziewczyny wyżej już chyba wszystko powiedziały, rozdział jest mega.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Mary i Zayn się zbliżyli, że sobie dziewczyny wszystko wyjaśniły.
Ciekawe jaką akcje wymyślisz w nowej szkole.
/Sabina
Noo jeeejciu, noo! Ja również nie wiem co napisać!!! Cuuuuuuuudowny!!!♥♥ Wiem, że się powtarzam, ale nic innego nie mogę napisać! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny !;*
Gayane.
NO SIEMA x http://sheneedstobefree.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDrugi rozdział na i-wont-let-you-go.blogspot.com Zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńNie pojmuję jak mogłam przegapić rozdział! I to jeszcze taki. W sumie dobrze się stało, że Mary nie zostanie mamą, tragiczny obrót wypadków i tak dalej, ale miło, że uchroniłaś ją od tego obowiązku. Myślę teraz nad tym i wydaje mi się, że zaczęłam ją traktować jak żywą osobę. Twoja historia hipnotyzuje! M.
OdpowiedzUsuń