19 listopada 2012

Rozdział 16

| Marina |
Świetnie.Po prostu...świetnie.Nie ma to jak wstać o 6 rano w ferie świąteczne (bo niby kto normalny wstaje o 6 nad ranem kiedy ma wolne?!) i dowiedzieć się o tym,że twoja przyjaciółka,której nie widziałaś od szmatu czasu,nie da rady przylecieć.Mało tego,ojciec musiał wyjechać w delegację i wróci dopiero dzień przed Bożym Narodzeniem,a więc nici z wspólnymi przygotowaniami.Samantha i chłopcy wyjechali.Czy może być jeszcze gorzej?-spytałam samą siebie i po chwili przekonałam się,że może...Marznąc pod domem rodziny Fanning.Jak się okazało Rosalie wybrała się z rodzicami w góry i wraca jutro,o czym nie raczyła poinformować mnie wcześniej.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?-zapytałam z wyrzutem przez telefon,idąc wzdłuż zaśnieżonej ulicy.
-Miała odwiedzić Cię Sarah,skąd miałam wiedzieć,że zmieni plany? Po za tym mama powiedziała mi o tym dopiero dzisiaj.-mruknęła a ja westchnęłam.
-Świetnie...w takim razie baw się dobrze.-rozłączyłam się i przystanęłam.
Było mi zimno,czułam się samotna i opuszczona przez wszystkich na których mi zależało,a na dodatek...ech,nie miałam pojęcia w której części dzielnicy byłam.Na domiar tego 'dobrego' zaczął sypać gęsty śnieg,przez co osłabiła się moja widoczność.Poprawiłam czapkę i poczłapałam przed siebie,w końcu i tak się gdzieś zgubiłam,więc wszystko mi jedno.
Nim się spostrzegłam zaczęło się robić ciemno,jedyne światło padało od ulicznych latarni i lampek migoczących na choinkach i dekoracjach domowych.

-Inaczej to sobie wyobrażałam...-szepnęłam sama do siebie i w tym momencie usłyszałam czyjś głos wypowiadający moje imię.
-Mary,to ty?
Zdziwiona uniosłam brew i odwróciłam się na pięcie,co spowodowało,że wyrósł przede mną nie kto inny jak Zayn.
-Zayn? Co ty tu robisz?
-A ty?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
-W zasadzie to ty pierwsza...nie ważne..-westchnął.-Wracam właśnie z zakupów.-wskazał na torby pełne produktów spożywczych.
-Ach..myślałam,że wyjechaliście.
-My z Louisem zostaliśmy.
Pokiwałam głową i zaczęłam dreptać w miejscu z zimna,co on musiał zauważyć.
-Może wejdziesz na chwilę?-zaproponował.
-Nie nie...nie dam rady,jest już dosyć późno,muszę pomóc mamie w pieczeniu pierniczków.Ale dzięki!-dodałam szybko i cofnęłam się kilka kroków w tył machając mu,a kiedy on się odwrócił,ruszyłam żwawo do domu.Nie wiadomo gdzie był i co robił Louis,więc perspektywa,że mogłabym siedzieć z Zaynem sam na sam,przyprawiała mnie o dreszcze.Przecież nasza wymiana zdań była najdrętwiejszą z możliwych! W sumie nic dziwnego,już od początku przejawialiśmy do siebie jawną niechęć.

Dobiegnięcie do domu było chyba najlepszą rzeczą jaka przydarzyła mi się dzisiejszego dnia,przynajmniej w końcu mogłam się ogrzać.W drzwiach przywitał mnie nasz (a w zasadzie Chrisa,bo to on był jego pierwszym właścicielem) pies,wielki biszkoptowy labrador,który jak zwykle o mało co nie zwalił mnie z nóg.Po walce z nim,udałam się do kuchni gdzie rzeczywiście przydała się moja pomoc,więc wcale nie musiałam okłamywać Zayna.Wyrobiłyśmy się z wszystkim przed 22,na całe szczęście bo o dziwo byłam strasznie zmęczona.Jak tylko się wykąpałam,wskoczyłam do łóżka i nie wylazłam z niego aż do 12 w południe.Możliwe,że spałabym dłużej gdyby nie obudziła mnie mama,prosząc żebym poszła z nią na zakupy.Niechętnie zwlekłam się z łóżka,na omacka ubrałam się i pomalowałam,a potem pół dnia spędziłyśmy w centrum.Jak się okazało mama nie tylko chciała zrobić zakupy w supermarketach,ale większość czasu spędziłyśmy na łażeniu po sklepach z ubraniami.Kupiłyśmy nieco nowych ciuszków,a także całkiem atrakcyjne prezenty.Najbardziej byłam zadowolona z dwóch par rękawiczek jakie kupiłam dla Rosalie.Wiedziałam,że jej się spodobają,a wystarczyło napchać je jej ulubionymi cukierkami i nic więcej nie będzie jej potrzebne do szczęścia.
Zastanawiałam się przez chwilę czy kupić coś chłopcom...nie znaliśmy się długo,no ale chyba wypadało? Postanowiłam,że nie wykorzystam doszczętnie matczynego portfela w jeden dzień,a zastanowię się nad tym jutro.

Gdy wróciłyśmy do domu,pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na kanapę przed telewizorem i w taki sposób zachwycałam się wolnością od szkoły.Niedługo po tym jak mama pojechała z Max'em kupić to o czym zapomniała,do drzwi zapukała Rosalie.
-Wchoodź!-zawołałam z pilotem w ręku,spoglądając przez okno.Rudowłosa nie musiała czekać na dłuższe zaproszenie tylko rozebrała się i wyłożyła na fotelu obok.
-Jak było?-zapytałam a ona machnęła ręką.
-Szkoda gadać.Narty nie są dla mnie,tyle mogę powiedzieć...tata był załamany jak mu to oznajmiłam,bo mama też się poddała.Następnym razem będzie musiał jechać z kolegami.
-Takie życie.-uśmiechnęłam się i poczłapałam do kuchni zrobić nam gorącej czekolady.
-Kupujesz jakieś prezenty dla chłopaków?-zagadnęła podczas oglądania programu o prezentach świątecznych.
-Właśnie nie wiem...zastanawiałam się,aż w końcu doszłam do wniosku,że nie mam pojęcia co mogłabym im kupić.
-Ja tak samo...kubki są chyba trochę tandetne,co?-zmarszczyła nos.
-No trochę...Wiesz co,najlepiej będzie jak jutro wybierzemy się do galerii i tam czegoś poszukamy.
-Dobry pomysł.Jak tak nam się nie nasunie...to będziemy udawać,że nie żyjemy.-westchnęła a ja parsknęłam śmiechem.
-I co nam to da?
-No...prezentu od trupów raczej nie będą się spodziewać,nie?
-No niby racja.-uśmiechnęłam się.
Rose posiedziała u mnie dopóki jej mama nie kazała jej wracać i pomóc w sprzątaniu.Ja na całe szczęście mogłam jeszcze leniuchować,bo wszystko lśniło czystością.

No...już myślałam,że nie dobijecie tych 15! Co prawda jest kilka spamów,ale już się nie chciałam czepiać,więc szybko coś nabazgroliłam i dodałam ;] Wybaczcie,ale kompletnie nie mam weny.
Całusy ;*

7 komentarzy:

  1. Cóż za magiczną, świąteczną atmosferę nam tu zrobiłaś. Rose dobra była z tym trupem, ale fakt, co by tu kupić takim chłopcom?
    Świetny rozdział.
    /malinowaa

    OdpowiedzUsuń
  2. o fajnie że dodałaś nowy rozdział ;D już myślałam że nie napiszesz !

    szkoda ze nie dłuższy ale i tak fajny ;)
    Powodzenia oxox

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh, co ty pleciesz, bardzo sympatyczny rozdzialik! Najchętniej poszłabym spać i obudziła się dopiero na święta, a ty jak? ;] Czekam na następne. M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ! czekaam na kolejny ! <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak tak się wczytałam w ten rozdział, to aż miło było sobie wyobrazić magię świąt, które niebawem zawitają do nas.;P
    Świetny jest i czekam na następny!;)
    Gajane.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Suuper! Czekam na nn.
    Nie mam nic więcej do powiedzenia, bo kocham twoje opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń