| Marina |
To był jeden z tych momentów w życiu,w którym czułam się strasznie upokorzona.Nie mogłam znieść tego,że wszyscy próbowali się nade mną litować.Wiedziałam,że się o mnie martwili,ale nie chciałam żeby myśleli o mnie jak o słabeuszu,bo nie taka byłam.Byłam kompletnie inna,dokładnie przeciwieństwo słabości,byłam...przede wszystkim czułam się silna.Zawsze.
Gdy wszyscy dowiedzieli się już o okropieństwie Chrisa,myślałam,że zapadnę się jak ten fotel na którym siedziałam..Zanim Sam wypowiedziała te kluczowe słowa,moja mama musiała już przeczuwać co się stało bo wybuchnęła płaczem powtarzając: moja mała córeczka! .Czułam się wtedy jakby ktoś wyrywał mi serce i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak wszystkim na mnie zależało.Niall,podobnie tak jak moja mama nie krył łez,to samo zauważyłam u Harry'ego ale ten próbował z nimi walczyć.Razem z Zaynem wyszli po chwili,prawdopodobnie zaczerpnąć świeżego powietrza.Dopiero później dowiedziałam się od Rose,że bardzo to przeżyli i próbowali wymknąć się do Chrisa gdyby nie złapał ich Louis.No właśnie Lou...Lou siedział z grobową miną obok mojej mamy i sam nie mogąc uwierzyć w przed momentem usłyszane słowa,pocieszał ją jak tylko zdołał.Mój tata już na samym początku wyszedł i nie wrócił,choć nikt wcale się nie zdziwił.Jedno wiedziałam na pewno: nie miał zamiaru krzywdzić Chrisa,nie do takich należał.Chyba po prostu musiał to sobie wszystko przemyśleć.Pozostali jeszcze Liam i Max...Dwa przeciwieństwa.Max jak tylko to usłyszał przeklął głośno i próbował wybiec,ale Payne złapał go w odpowiednim momencie.Jednak to nie on przekonał go do wyluzowania,bo była to Rosalie..Takk,już od dawna zauważyłam,że musi być w niej zakochany.
Następnego dnia obudziłam się w odrobinę lepszym humorze,a spowodowane to było z pewnością tym,że nareszcie (lub i nie) wszyscy już wiedzieli i nie musiałam niczego ukrywać.Na nie szczęście musiałam iść do szkoły.Rodzice przekonywali mnie abym sobie darowała,ale ja nie chciałam uciekać i dłużej się kryć.Jak gdyby nigdy nic ubrałam się najlepiej jak potrafiłam i poszłam po Rose,która gotowa czekała już przed swoim domem.
-Na pewno chcesz iść?-spytała mnie delikatnie a ja pokiwałam głową.Resztę drogi przebyłyśmy lekko drętwie.Próbowałam zaczynać z nią rozmowę na różne,banalne tematy,ale ona jedynie kiwała głową.Zanim weszłyśmy do szkoły,zatrzymałam ją i rozkazałam spojrzeć mi w oczy.
-Słuchaj,Rose...Ja wiem,że się przyjaźnimy.Wiem to i utwierdziłaś mnie najbardziej w tym przekonaniu właśnie teraz,kiedy się to stało.Jestem ci OKROPNIE wdzięczna za twoją chęć pomocy,zrozumienia i wysłuchania,ale błagam Cię...wróć już do siebie,dobrze? Wiem,że uwielbiasz się o wszystkich martwić i naprawdę chcesz mi pomóc,ale zapewniam Cię,że nic tak bardzo mi nie pomoże jak wrócenie do teraźniejszości.To co On zrobił,było...straszne i obrzydliwe,ja wiem o tym i skoro ty wzdrygasz się na to wspomnienie to pomyśl jak ja musiałam się czuć przeżywając to..na własnej skórze.-tu skrzywiła się jeszcze bardziej i spuściła wzrok powstrzymując łzy.Złapałam ją za ramiona i lekko potrząsnęłam.-Ale to co się stało już się nie odstanie,rozumiesz? Jedyne co ja chcę to żyć dalej...zapomnieć o tym.O tak wiele proszę?
Pokiwała przecząco głową i zawisła na mojej szyi.
-Przepraszam,nie pomyślałam o tym! Obiecuję,że postaram się zrobić wszystko żebyś o tym nie myślała!-pociągnęła nosem a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
-No i to mi się podoba.Po za tym..chyba nie myślałaś,że pójdzie mu to na sucho,co?-zagadnęłam i ruszyłam po schodach zostawiając ją i jej ciekawość z tyłu.Po chwili dobiegła do mnie rozkojarzona.
-Co masz na myśli?-zapytała niepewnie a moje usta wykrzywiły się w jeszcze większym uśmiechu.-Nie podoba mi się to.Coś knujesz,tak?
-Powiedzmy,że nie pozwolę żeby czuł się zwyciężony...i nie dam mu tej satysfakcji.Nie będę zwykłą laską,którą zaliczył i będzie mógł odkreślić mnie na swojej liście.Idziesz już? Zaczęła się Kultura.
-Co? Och,tak tak,jasne...-odpowiedziała i udałyśmy się na lekcje w dużo lepszych humorach.
Po szkole przyjechał po nas Liam z Louisem,a co ciekawe to właśnie Daddy znajdował się za kierownicą.
-A cóż to?-spojrzałam na niego,a ten uśmiechnął się szeroko.
-Lou trochę mnie poducza.Jak na razie,jeszcze nikogo nie zabiłem,ani nie potrąciłem.
-No właśnie,JESZCZE.-zakpił Lou.-wskakujcie,porywamy was na obiad.
-Błagam,tylko nie mów mi o porwaniach...-westchnęłam i wcisnęłam się do auta.Wszyscy nagle zamilkli a ja zachichotałam.-Żartowałam! Błagam,zachowujmy się normalnie..Nie chcę tego wspominać.-powiedziałam i zerknęłam znacząco w kierunku Rosalie.
-Tak.Zachowujmy się normalnie.Marinie się to należy.
Jak się okazało,pojechaliśmy do jednej z włoskiej restauracji w której czekała już na nas reszta bandu.Nie wiedziałam czy ktoś oprócz Rose wiedział,że od dziecka przychodziłam tu z rodzicami,a jej właściciele byli ludźmi tak wspaniałymi,że odkąd ich poznałam traktowałam jak swoje wujostwo.
Już na samym początku nie mogłam powstrzymać się od śmiechu,bo kiedy tylko weszliśmy do środka,na niewielką scenę w rogu knajpki wskoczyli chłopcy i przebrani za włochów:
zaczęli śpiewać znaną,włoską piosenkę Mamma Maria z tym wyjątkiem,że zamiast Mamma Maria śpiewali Mamma Marina! Ja,Sam i Rosalie dosłownie leżałyśmy ze śmiechu do momentu kiedy zeskoczyli ze sceny.W kilku sekundach otoczyło nas pięciu wąsatych facetów,seksownie kręcąc przy tym swoimi tyłeczkami.Dziewczyny po chwili się uspokoiły,ale ja nadal rechocząc wyłożyłam się na skórzanej kanapie i nie przestawałam,a oni tylko mi w tym pomagali kręcąc się w około i podśpiewując: Mamma Marina!
Po dziesięciu minutach zza baru wyłonił się Marcello i widząc ich wybałuszył oczy po czym wypuścił niosące w dłoni winogrona.
-Mamma...mia..jak wy wyglądacie!-zawołał,ale po chwili sam zachichotał.-Toż to obraza dla nas,włochów!
-No wie Pan co...-zaczął Niall.-Pańska żona pomagała nam się przygotować.
Marcello rzucił wzrokiem w kierunku baru za którym stała Giorgia.Ta tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko.
-No ale popatrzcie co zrobiliście...Przecież biedna Marina zaraz się udusi!-podszedł do mnie i ustawił do pozycji siedzącej.Wzięłam głęboki oddech i trochę spokojniejsza przytuliłam się do jego dużego,włoskiego brzuszka.
-Stęskniłam się za wami...-westchnęłam,a on pogłaskał mnie delikatnie po głowie.
-My za tobą też.Tak nas zaniedbujesz!
-Widzisz,to wszystko przez tą szkołę!-zawołałam.-Nie powinnam do niej chodzić,zabiera nam tylko czas!
-Marina,Cara,fai attenzione alle parole!-wtrąciła się z uśmiechem Giorgia i usiadła obok,a Niall uniósł brew i szepnął do Zayna: 'co ona mówi?'.
-Żeby uważała na słowa! I wy lepiej też.Szkoła jest potrzebna,więc lepiej się uczcie,ja wam to mówię...-Marcello podniósł winogrona i opukał je,a ja spojrzałam na przyjaciół.
-Dziękuję wam,że to wszystko dla mnie zorganizowaliście.Jesteście...no tego...kochani.-wymamrotałam a Sam jęknęła z podziwem.
-No dobrze,to dla kogo pizza?-Giorgia podniosła się i podała wszystkim karty menu.Ten dzień był moim najlepszym odkąd zaistniało to wydarzenie z Chrisem.Wreszcie uśmiechałam się i powróciłam do starej siebie w miejsce,w którym właściwie samą siebie odkrywałam.Jak wspaniale było siedzieć w cieplutkiej jak Włochy restauracji,z ludźmi,których uwielbiałam...i byłam im bardzo wdzięczna za to,że nareszcie mogłam żyć jak gdyby nigdy nic!
Ciao tutti:) Przepraszam,że tak zwlekałam z tym wszystkim.Powód tego macie w ostatnim poście,a i na wstępie zauważam,że rozdziały na prawdę będą rzadziej.Ta szkoła to jeden wielki wycisk.
Jednakże część mojej pisarskiej natury podpowiedziała mi,że nie mogę was tak zostawić i czas się odezwać.Mam nadzieję,że się ucieszycie z mojego powrotu i żeby was trochę rozkręcić,obiecuję nowy rozdział kiedy pod tym pojawi się 16 KOMENTARZY,a dlaczego tyle opowiem wam przy następnym 'spotkaniu' ^^ Na koniec dwa zdjęcia z tegorocznych wakacji we Włoszech: (tak na pierwszym jestem brzydka ja,i nie,nie odpowiadam za popękane monitory i obrzygane klawiatury) buziaki!
To był jeden z tych momentów w życiu,w którym czułam się strasznie upokorzona.Nie mogłam znieść tego,że wszyscy próbowali się nade mną litować.Wiedziałam,że się o mnie martwili,ale nie chciałam żeby myśleli o mnie jak o słabeuszu,bo nie taka byłam.Byłam kompletnie inna,dokładnie przeciwieństwo słabości,byłam...przede wszystkim czułam się silna.Zawsze.
Gdy wszyscy dowiedzieli się już o okropieństwie Chrisa,myślałam,że zapadnę się jak ten fotel na którym siedziałam..Zanim Sam wypowiedziała te kluczowe słowa,moja mama musiała już przeczuwać co się stało bo wybuchnęła płaczem powtarzając: moja mała córeczka! .Czułam się wtedy jakby ktoś wyrywał mi serce i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego jak wszystkim na mnie zależało.Niall,podobnie tak jak moja mama nie krył łez,to samo zauważyłam u Harry'ego ale ten próbował z nimi walczyć.Razem z Zaynem wyszli po chwili,prawdopodobnie zaczerpnąć świeżego powietrza.Dopiero później dowiedziałam się od Rose,że bardzo to przeżyli i próbowali wymknąć się do Chrisa gdyby nie złapał ich Louis.No właśnie Lou...Lou siedział z grobową miną obok mojej mamy i sam nie mogąc uwierzyć w przed momentem usłyszane słowa,pocieszał ją jak tylko zdołał.Mój tata już na samym początku wyszedł i nie wrócił,choć nikt wcale się nie zdziwił.Jedno wiedziałam na pewno: nie miał zamiaru krzywdzić Chrisa,nie do takich należał.Chyba po prostu musiał to sobie wszystko przemyśleć.Pozostali jeszcze Liam i Max...Dwa przeciwieństwa.Max jak tylko to usłyszał przeklął głośno i próbował wybiec,ale Payne złapał go w odpowiednim momencie.Jednak to nie on przekonał go do wyluzowania,bo była to Rosalie..Takk,już od dawna zauważyłam,że musi być w niej zakochany.
Następnego dnia obudziłam się w odrobinę lepszym humorze,a spowodowane to było z pewnością tym,że nareszcie (lub i nie) wszyscy już wiedzieli i nie musiałam niczego ukrywać.Na nie szczęście musiałam iść do szkoły.Rodzice przekonywali mnie abym sobie darowała,ale ja nie chciałam uciekać i dłużej się kryć.Jak gdyby nigdy nic ubrałam się najlepiej jak potrafiłam i poszłam po Rose,która gotowa czekała już przed swoim domem.
-Na pewno chcesz iść?-spytała mnie delikatnie a ja pokiwałam głową.Resztę drogi przebyłyśmy lekko drętwie.Próbowałam zaczynać z nią rozmowę na różne,banalne tematy,ale ona jedynie kiwała głową.Zanim weszłyśmy do szkoły,zatrzymałam ją i rozkazałam spojrzeć mi w oczy.
-Słuchaj,Rose...Ja wiem,że się przyjaźnimy.Wiem to i utwierdziłaś mnie najbardziej w tym przekonaniu właśnie teraz,kiedy się to stało.Jestem ci OKROPNIE wdzięczna za twoją chęć pomocy,zrozumienia i wysłuchania,ale błagam Cię...wróć już do siebie,dobrze? Wiem,że uwielbiasz się o wszystkich martwić i naprawdę chcesz mi pomóc,ale zapewniam Cię,że nic tak bardzo mi nie pomoże jak wrócenie do teraźniejszości.To co On zrobił,było...straszne i obrzydliwe,ja wiem o tym i skoro ty wzdrygasz się na to wspomnienie to pomyśl jak ja musiałam się czuć przeżywając to..na własnej skórze.-tu skrzywiła się jeszcze bardziej i spuściła wzrok powstrzymując łzy.Złapałam ją za ramiona i lekko potrząsnęłam.-Ale to co się stało już się nie odstanie,rozumiesz? Jedyne co ja chcę to żyć dalej...zapomnieć o tym.O tak wiele proszę?
Pokiwała przecząco głową i zawisła na mojej szyi.
-Przepraszam,nie pomyślałam o tym! Obiecuję,że postaram się zrobić wszystko żebyś o tym nie myślała!-pociągnęła nosem a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
-No i to mi się podoba.Po za tym..chyba nie myślałaś,że pójdzie mu to na sucho,co?-zagadnęłam i ruszyłam po schodach zostawiając ją i jej ciekawość z tyłu.Po chwili dobiegła do mnie rozkojarzona.
-Co masz na myśli?-zapytała niepewnie a moje usta wykrzywiły się w jeszcze większym uśmiechu.-Nie podoba mi się to.Coś knujesz,tak?
-Powiedzmy,że nie pozwolę żeby czuł się zwyciężony...i nie dam mu tej satysfakcji.Nie będę zwykłą laską,którą zaliczył i będzie mógł odkreślić mnie na swojej liście.Idziesz już? Zaczęła się Kultura.
-Co? Och,tak tak,jasne...-odpowiedziała i udałyśmy się na lekcje w dużo lepszych humorach.
Po szkole przyjechał po nas Liam z Louisem,a co ciekawe to właśnie Daddy znajdował się za kierownicą.
-A cóż to?-spojrzałam na niego,a ten uśmiechnął się szeroko.
-Lou trochę mnie poducza.Jak na razie,jeszcze nikogo nie zabiłem,ani nie potrąciłem.
-No właśnie,JESZCZE.-zakpił Lou.-wskakujcie,porywamy was na obiad.
-Błagam,tylko nie mów mi o porwaniach...-westchnęłam i wcisnęłam się do auta.Wszyscy nagle zamilkli a ja zachichotałam.-Żartowałam! Błagam,zachowujmy się normalnie..Nie chcę tego wspominać.-powiedziałam i zerknęłam znacząco w kierunku Rosalie.
-Tak.Zachowujmy się normalnie.Marinie się to należy.
Jak się okazało,pojechaliśmy do jednej z włoskiej restauracji w której czekała już na nas reszta bandu.Nie wiedziałam czy ktoś oprócz Rose wiedział,że od dziecka przychodziłam tu z rodzicami,a jej właściciele byli ludźmi tak wspaniałymi,że odkąd ich poznałam traktowałam jak swoje wujostwo.
Już na samym początku nie mogłam powstrzymać się od śmiechu,bo kiedy tylko weszliśmy do środka,na niewielką scenę w rogu knajpki wskoczyli chłopcy i przebrani za włochów:
zaczęli śpiewać znaną,włoską piosenkę Mamma Maria z tym wyjątkiem,że zamiast Mamma Maria śpiewali Mamma Marina! Ja,Sam i Rosalie dosłownie leżałyśmy ze śmiechu do momentu kiedy zeskoczyli ze sceny.W kilku sekundach otoczyło nas pięciu wąsatych facetów,seksownie kręcąc przy tym swoimi tyłeczkami.Dziewczyny po chwili się uspokoiły,ale ja nadal rechocząc wyłożyłam się na skórzanej kanapie i nie przestawałam,a oni tylko mi w tym pomagali kręcąc się w około i podśpiewując: Mamma Marina!
Po dziesięciu minutach zza baru wyłonił się Marcello i widząc ich wybałuszył oczy po czym wypuścił niosące w dłoni winogrona.
-Mamma...mia..jak wy wyglądacie!-zawołał,ale po chwili sam zachichotał.-Toż to obraza dla nas,włochów!
-No wie Pan co...-zaczął Niall.-Pańska żona pomagała nam się przygotować.
Marcello rzucił wzrokiem w kierunku baru za którym stała Giorgia.Ta tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko.
-No ale popatrzcie co zrobiliście...Przecież biedna Marina zaraz się udusi!-podszedł do mnie i ustawił do pozycji siedzącej.Wzięłam głęboki oddech i trochę spokojniejsza przytuliłam się do jego dużego,włoskiego brzuszka.
-Stęskniłam się za wami...-westchnęłam,a on pogłaskał mnie delikatnie po głowie.
-My za tobą też.Tak nas zaniedbujesz!
-Widzisz,to wszystko przez tą szkołę!-zawołałam.-Nie powinnam do niej chodzić,zabiera nam tylko czas!
-Marina,Cara,fai attenzione alle parole!-wtrąciła się z uśmiechem Giorgia i usiadła obok,a Niall uniósł brew i szepnął do Zayna: 'co ona mówi?'.
-Żeby uważała na słowa! I wy lepiej też.Szkoła jest potrzebna,więc lepiej się uczcie,ja wam to mówię...-Marcello podniósł winogrona i opukał je,a ja spojrzałam na przyjaciół.
-Dziękuję wam,że to wszystko dla mnie zorganizowaliście.Jesteście...no tego...kochani.-wymamrotałam a Sam jęknęła z podziwem.
-No dobrze,to dla kogo pizza?-Giorgia podniosła się i podała wszystkim karty menu.Ten dzień był moim najlepszym odkąd zaistniało to wydarzenie z Chrisem.Wreszcie uśmiechałam się i powróciłam do starej siebie w miejsce,w którym właściwie samą siebie odkrywałam.Jak wspaniale było siedzieć w cieplutkiej jak Włochy restauracji,z ludźmi,których uwielbiałam...i byłam im bardzo wdzięczna za to,że nareszcie mogłam żyć jak gdyby nigdy nic!
Ciao tutti:) Przepraszam,że tak zwlekałam z tym wszystkim.Powód tego macie w ostatnim poście,a i na wstępie zauważam,że rozdziały na prawdę będą rzadziej.Ta szkoła to jeden wielki wycisk.
Jednakże część mojej pisarskiej natury podpowiedziała mi,że nie mogę was tak zostawić i czas się odezwać.Mam nadzieję,że się ucieszycie z mojego powrotu i żeby was trochę rozkręcić,obiecuję nowy rozdział kiedy pod tym pojawi się 16 KOMENTARZY,a dlaczego tyle opowiem wam przy następnym 'spotkaniu' ^^ Na koniec dwa zdjęcia z tegorocznych wakacji we Włoszech: (tak na pierwszym jestem brzydka ja,i nie,nie odpowiadam za popękane monitory i obrzygane klawiatury) buziaki!
świetne zdjęcie :* ( nie jesteś brzydka !!! )
OdpowiedzUsuńinteresujący rozdział :D
czekam na kolejny :)
Bomba! Długo czekałam na ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńNie jesteś wcale brzydka ! To ty nie widziałaś brzydkich ludzi kochana :))
OdpowiedzUsuńOczywiście cudowny rozdział i cieszę się, że wreszcie coś dodałas dla nas :PP
Pozdrawiam :
youknowiwilltakeyoutoanotherworld.blogspot.com
http://i-can-be-your-shelter.blogspot.com/
Fajny pomysł że brat Mariny mógł zakochać się w Rose, coś innego.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to wiesz że rozdział jak zwykle wspaniały!
Długo na niego czekałam ale wkońcu, nawet nie wiesz jak się stęskniłam za czytaniem twojego bloga.
Scena w pizzerii - cud, miód.
www.superhuman-is-here.blogspot.com
/JustNiall
Czyi podróże mają duży wpływ na twoją wyobraźnie! xd No więc kiedy jedziemy razem na wakacje? ;D Rozdział świetny ;]M.
OdpowiedzUsuńBrzydka ty?! Inflamara przecież jesteś śliczna!!!! i powiem ci, że dokładnie tak sobie ciebie wyobrażałam.
OdpowiedzUsuńRozdział super, bardzo się ciszę, że go dodałaś, w ten nudny dzień :)
www.catsbooksandally.blogspot.com - kilka nowych imaginów --> zapraszam :)
o ja super, ze wróciłaś :D mówisz po włosku ? :D a na zdjęciu jesteś bardzo ładna i pięke masz włosy :D
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału to mnie się podoba :D bo jest taki wylajtowany na przypomnienie tego co było :D
Dziewczyno ty ładna jesteś.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jest wręcz fenomenalny!
http://i-believe-in-yeasterday.blogspot.com/
Cuuudowny rozdział!!!♥ Się tak wkręciłam, że nie wiem czy dam radę wytrzymać do następnego!;oo
OdpowiedzUsuńWracając do zdjęcia to rozmawiałyśmy już o tym i wiesz, że jeszcze jeden negatywny komentarz na swój temat powiesz to...!!!;DD
Buziak! G.
Super rozdział. Fajnie, że przyjaciele Mariny tak starają się, aby ona zzapomniała o tym co się stało.. Masakra.. ;oo. ;p.
OdpowiedzUsuńCo do zdjęć.. Wiesz co kurde. Ładna jesteś ;).
Pozdr.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWreszcie . ! czekam na kolejny rozdział . I jesteś piękna <3
OdpowiedzUsuńEheheh ładna jesteś kurna ;pp.
OdpowiedzUsuńTymtyryrym... Dobrze, że Marina ma przyjaciół! :).
Czekam na nn ;d