Wsunęłam stopy do papci i poczłapałam do łazienki.Załatwiłam to co trzeba,zanurzyłam twarz w zimnej wodzie,dla pobudki,a potem zeszłam na dół.
-Cześć.-przywitałam się z czytającym gazetę tatą i mamą zaparzającą kawę.Nalałam zimnego mleka do miski,nasypałam sobie płatków i rzuciłam się na kanapę,z pilotem w ręce.Po chwili Zayn uczynił ten sam rytułał,siadając obok mnie.Zanim przystąpił do pochłaniania płatków zaczął mnie całować i jednym okiem zauważyłam,że tata się spina.Próbując go od siebie oderwać,przechyliłam miskę i zimne mleko wlało mi się za piżamę,to spowodowało,że wreszcie mnie wypuścił.Odłożyłam pustą miseczkę na stół i wrzasnęłam.
-Fuuj,teraz się cała kleję!-tupnęłam nogą i ruszyłam do łazienki,a Zayn za mną.Mulat widząc minę mojego taty odezwał się:
-Pomogę jej.
Jak tylko wpadłam do łazienki,Zayn zatrzasnął drzwi i rzucił się na mnie.
-Co ty wyprawiasz?!-syknęłam,a on przygwoździł mnie do ściany i zaczął całować po szyi.
-Stęskniłem...się...za tobą.-mówił w przerwie między pocałunkami.-Nie widzieliśmy się rok.-wyszczerzył zęby.
-Widocznie nie do końca wytrzeźwiałeś.Jesteśmy w moim domu.W kuchni są moi rodzice.Mój tata krzywo na Ciebie patrzy.A ja mam na sobie moje śniadanie.-odepchnęłam go od siebie,a on zmrużył brwi.-Muszę się przebrać.
-Och..okej.-usiadł na muszli,a ja uniosłam brew.
-Chyba sobie żartujesz.Wypad stąd.-wskazałam ręką na drzwi,a on się oburzył.
-Dlacz...
-Spierdzielaj!-wrzasnęłam szeptem tak żeby rodzice się nie zorientowali,a on wywrócił oczami i posłusznie opuścił łazienkę.Szybko się umyłam i owinięta w szlafrok pobiegłam do pokoju i przebrałam się.
-Tata już pojechał?-spytałam mamy,która zamyślona pisała coś w swoim kalendarzyku.Zapewne kolejne ważne klientki o których nie mogła zapomnieć.Pokiwała głową i upiła kawy ze swojej filiżanki.-Czemu jest taki...taki spięty jak widzi Zayna? Zawsze go lubił.-oparłam się o blat.
-Wyczuwa zagrożenie z jego strony.-Zagrożenie?-powtórzyłam,unosząc brew.
-Jesteś jego jedyną córką,a teraz widzi,że ktoś mu Ciebie odbiera.-odpowiedziała,nie podnosząc głowy.-To normalne,przejdzie mu.
Hmm...ciekawe.Przecież jak byłam trzynastolatką,miałam w swoim życiu taki okres,kiedy zmieniałam chłopaków co tydzień i nic mu to nie przeszkadzało.Później związałam się z Jamiem,widywali się codziennie i nigdy w ten sposób się nie zachowywał.Chyba nigdy nie rozkminię facetów.
-No a ty?
-Co ja?-spytała i pokręciła przecząco głową,wykreślając coś z kalendarza.
-Nie czujesz się zagrożona?
W końcu przeniosła na mnie swój wzrok i uśmiechnęła się lekko.
-Nie,bo jestem twoją mamą.Wiem,że zawsze będziesz moją małą córeczką,niezależnie od wszystkiego,nawet kiedy skończysz pięćdziesiątkę.-wyznała i powróciła do pisania.Po chwili poczułam na swoich biodrach silne,męskie dłonie i wzdrygnęłam się kiedy Malikowe usta musnęły mój kark.
-Chodź,przejdziemy się.-zaproponował,a ja zmrużyłam nos.
-No nie wiem.Mama mnie chyba nie puści.-skrzywiłam się,a on się uśmiechnął i odchrząknął.
-Pani Davies,czy Mary może wyjść z domu?-zapytał,a ona zachichotała i kiwnęła głową.Wtedy on pociągnął mnie za rękę,ubraliśmy buty i wyszliśmy na zalaną słońcem ulicę.
Uchwycił moją dłoń i ruszyliśmy w kierunku miasta.Szliśmy krok w krok,gawędząc o tym o czym nie mieliśmy okazji przez ten rok,nawet jeśli były to bezsensowne tematy.Co po chwila Zayn przerywał moją wypowiedź całując mnie w usta,nos,czoło,policzek,bo jak to ujął ''nie mógł się mną nacieszyć''.
Posiedzieliśmy przez chwilę w skateparku,zjedliśmy wielkie porcje lodów,pospacerowaliśmy po parku i to wszystko było cudowne,dlatego,że byliśmy razem.
Po pół godzinie wszystko było przygotowane,laptop podłączony do telewizora,nastrój gotowy i wkrótce pojawili się także oczekiwani goście.Zasiedliśmy w salonie,rodzice dołączyli do nas jedynie na sam początek filmu,bo musieli położyć się wcześnie spać.Jutro obydwoje mieli bardzo ważny dzień.Tata cały dzień miał siedzieć w studiu,a u mamy w salonie miały pojawić się jakieś bardzo ważne klientki i już od rana razem z Panią Fanning miały wysprzątać salon na błysk.
-No Niall,wybierz w końcu jakiś film!-zawołała zniecierpliwiona Sam,bo blondyn siedział przy laptopie od pięciu minut.
-Poczekaj...-przygryzł dolną wargę.-Ej,coś się zacięło.-mruknął i nagle równocześnie na laptopie i telewizorze pojawił się Max.
-Co to jest?-Harry uniósł brew.
-To jest Max,mój brat.-parsknęłam.-Tato,miałeś włączonego skype'a.-podeszłam do Nialla i wtedy Max zauważył nas i rodziców,którzy przybliżyli się do laptopa.
-Mamo,tato...-odezwał się Max.-ŻENIĘ SIĘ!-krzyknął uradowany.
To co przed chwilą powiedział Max,przypieczętował głośny grzmot.Nie ma to jak wyczucie czasu,prawda? Spojrzałam po wszystkim po kolei i mina każdego była coraz to lepsza.Niall bez wyrazu wpatrywał się w ekran,mama wyglądała jakby ją właśnie piorun trzasnął,a tata wybałuszył oczy.Spojrzałam na Rosalie,która właśnie nas mijała i pobiegła do łazienki.
-Nie cieszycie się?-Max wyszczerzył zęby i postukał w kamerkę.-Ma na imię Olivia,jest szkotką z krwi i kości.Na pewno się polubicie.
-Max...To bardzo poważna decyzja,powinieneś to jeszcze przemyśleć.-odezwała się mama,a ja wstałam i poszłam za Rose.Zapukałam delikatnie w drzwi,ale tak jak się tego spodziewałam,ona nie zamierzała mi ich otwierać.
-Okej,jak chcesz.-zsunęłam się na podłogę i usiadłam,oparta o ścianę.-Możemy pogadać przez drzwi.
-Nie chcę o tym gadać.-odezwała się.Wcale nie miała zapłakanego głosu,był on silny i pewny.-Czuję się oszukana i tyle.
-Życie nie kończy się tylko na jednym facecie,Rose.Max to debil,wstyd mi za niego bo chyba nie widzi co stracił.Założę się,że ta jego Olivia to jakaś brzydka,owłosiona szkotka z wielkimi zębami.-westchnęłam,a ona się zaśmiała.-Żeni się...straszne mi halo,pewnie poznali się dwa tygodnie temu i ślub planują za jakieś dwa lata.Nie żebym była pesymistką,ale to raczej mało prawdopodobne żeby do niego doszło.
Odczekałam pięć minut w ciągu których nuciłam sobie pod nosem własną,skomponowaną melodię i zamek w drzwiach się przekręcił.Rosalie wyszła i oparła ręce na biodrach.
-Trochę ochłonęłam.Doznałam lekkiego szoku,ale jest lepiej.-westchnęła.
Wróciłyśmy do salonu,gdzie sytuacja była trochę napięta.Przeczuwałam,że otwarcie okien i zrobienie przeciągu raczej tego nie złagodzi,ale i tak wolałam spróbować.
-Co ty do cholery robisz?-syknęła Sam i zaczęła przecierać ramiona dłońmi.
-Hazza się spocił.-wskazałam na niego palcem.Styles powąchał swoje pachy,a Sam się od niego odsunęła.
-Wcale nie!-sprzeciwił się i próbował przyciągnąć do siebie blondynkę.
-Dobra,to co ten pajac powiedział?-usiadłam na oparciu fotela,tuż obok taty.-Dwa,czy trzy lata?
-Mary...-zaczęła powoli mama.-Jedziemy do Edynburgu....i to jutro.
To jakiś żart.Jeden,wielki,obleśny żart,szkoda tylko,że nikt się nie śmieje.Może ja powinnam? Ironiczny śmiech to był chyba mój największy talent,ale coś mi się zdaję,że tylko pogorszyłabym tym sprawę.
-Spakowana?-Zayn wszedł do mojego pokoju i cofnął się,widząc dwie duże torby podróżne na moim łóżku.-Woow...Ile ty tego zabrałaś? Czego nie zrozumiałaś w zdaniu: ''Nie bierz zbyt dużo rzeczy,jedziemy tam tylko na dwa tygodnie'' twojego taty?
-Nadal nie wiem co włożę,a dzięki mojemu kochanemu braciszkowi,nie mam zbyt dużo czasu do myślenia.-przewiesiłam sobie torebkę przez ramię i podeszłam do lustra żeby poprawić włosy.Malik zabrał torby i zszedł na dół,a ja podążyłam za nim.
-Gdzie to położyć?-spytał ojca,który zareagował podobnie do niego.
-Nic nie mów.-przerwałam mu gestem dłoni i wyszłam na parking.Rosalie czekała już obok samochodu,ze swoją małą torbą podróżną.Podziwiałam ją za to,że uległa Maxowi i wybiera się z nami na ten ślub.Jak to powiedziała,nie chce dać mu satysfakcji,tylko chce żeby zobaczył,że wcale tego nie rozpamiętuje.
Jakby to jeszcze było prawdą...
-Pięć minut do odjazdu!-zawołał tata i pobiegł oddać psa do rodziców Rose.Zayn zapakował torby do bagażnika i przyciągnął mnie do siebie.Widząc to Rosalie,wywróciła oczami i przywaliła głową o szybę samochodu.
-Pamiętaj: bądź miła dla swojego brata,cokolwiek zrobił szalonego,potrzebuje twojego wsparcia.Jesteś jego jedyną siostrą.
-Zachowujesz się gorzej niż moja mama.-stwierdziłam,a on zachichotał i pocałował mnie w czoło.-Na pewno przyjedziesz?
-Na pewno.Najbliższe dwa tygodnie będą dla nas dosyć luźne,dopiero potem się zacznie.Nie przegapiłbym drugiej okazji żeby zobaczyć Cię w obcisłej sukience.-poruszał zabawnie brwiami.
-Och,zapomniałam Ci powiedzieć,że zabrałam ze sobą same luźne?-udałam,że się zastanawiam.
-Uważaj,bo za chwilę dam Ci moją kartę kredytową i będziesz musiała iść na zakupy.
-Błagam,skończcie to bo się porzygam.-usłyszeliśmy załamany głos Rosalie i spojrzeliśmy po sobie znacząco.
-Głowa do góry,Rose.Na pewno poderwiesz tam jakiegoś przystojnego szkota.-podszedł do niej,a ona uniosła głowę.
-W kraciastej spódnicy? I don't think so.-pokręciła głową.Mama wyjechała z domu ze swoją czerwoną torbą na kółeczkach,a tata uściskał ojca Rose i podbiegł do nas.
-Okeej,jesteśmy wszyscy?-policzył nas i zmrużył brwi.-Nie widzę blondyny.Gdzie,do cholery,jest Samantha McDoughty?!-zawołał zdenerwowany,patrząc na zegarek i w tym momencie pod naszym domem zaparkował czarny Range Rover.
-Niech się pan tak nie rozdziera,tu jestem!-krzyknęła,wypadając z auta.Harry w pośpiechu pognał do bagażnika i wyciągnął jej torbę.Nie,zaraz...dwie torby.Widząc to oparłam ręce na biodrach i uśmiechnęłam się szeroko.
-Przynajmniej nie jestem sama.
-Te kobiety mnie wykończą.-tata zacisnął zęby i kiwając głową zapakował je do i tak już pełnego bagażnika.-Wsiadajcie,bo za chwilę spóźnimy się na samolot.Przez was.
-Cześć,chłopcy.-mama pomachała im z uśmiechem i razem z tatą wsiedli do samochodu.Rosalie zrobiła to samo,ja uściskałam Harry'ego,pocałowałam szybko Zayna i usiadłam z tyłu.Styles złapał Sam za rękę,przyciągnął do siebie i wyściskał.Wściekły tata zatrąbił na nich,Zayn wybuchnął śmiechem,a Sam kopnęła Harry'ego w krocze i z triumfem wleciała do odpalającego wozu.
Dobra,wiem że trochę zawaliłam bo długo nie dodawałam,ale musicie mi wybaczyć.Nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału,ale do oceny pozostawiam go już wam :)
Jesteście zaskoczeni decyzją Maxa? :D
-Spakowana?-Zayn wszedł do mojego pokoju i cofnął się,widząc dwie duże torby podróżne na moim łóżku.-Woow...Ile ty tego zabrałaś? Czego nie zrozumiałaś w zdaniu: ''Nie bierz zbyt dużo rzeczy,jedziemy tam tylko na dwa tygodnie'' twojego taty?
-Nadal nie wiem co włożę,a dzięki mojemu kochanemu braciszkowi,nie mam zbyt dużo czasu do myślenia.-przewiesiłam sobie torebkę przez ramię i podeszłam do lustra żeby poprawić włosy.Malik zabrał torby i zszedł na dół,a ja podążyłam za nim.
-Gdzie to położyć?-spytał ojca,który zareagował podobnie do niego.
-Nic nie mów.-przerwałam mu gestem dłoni i wyszłam na parking.Rosalie czekała już obok samochodu,ze swoją małą torbą podróżną.Podziwiałam ją za to,że uległa Maxowi i wybiera się z nami na ten ślub.Jak to powiedziała,nie chce dać mu satysfakcji,tylko chce żeby zobaczył,że wcale tego nie rozpamiętuje.
Jakby to jeszcze było prawdą...
-Pięć minut do odjazdu!-zawołał tata i pobiegł oddać psa do rodziców Rose.Zayn zapakował torby do bagażnika i przyciągnął mnie do siebie.Widząc to Rosalie,wywróciła oczami i przywaliła głową o szybę samochodu.
-Pamiętaj: bądź miła dla swojego brata,cokolwiek zrobił szalonego,potrzebuje twojego wsparcia.Jesteś jego jedyną siostrą.
-Zachowujesz się gorzej niż moja mama.-stwierdziłam,a on zachichotał i pocałował mnie w czoło.-Na pewno przyjedziesz?
-Na pewno.Najbliższe dwa tygodnie będą dla nas dosyć luźne,dopiero potem się zacznie.Nie przegapiłbym drugiej okazji żeby zobaczyć Cię w obcisłej sukience.-poruszał zabawnie brwiami.
-Och,zapomniałam Ci powiedzieć,że zabrałam ze sobą same luźne?-udałam,że się zastanawiam.
-Uważaj,bo za chwilę dam Ci moją kartę kredytową i będziesz musiała iść na zakupy.
-Błagam,skończcie to bo się porzygam.-usłyszeliśmy załamany głos Rosalie i spojrzeliśmy po sobie znacząco.
-Głowa do góry,Rose.Na pewno poderwiesz tam jakiegoś przystojnego szkota.-podszedł do niej,a ona uniosła głowę.
-W kraciastej spódnicy? I don't think so.-pokręciła głową.Mama wyjechała z domu ze swoją czerwoną torbą na kółeczkach,a tata uściskał ojca Rose i podbiegł do nas.
-Okeej,jesteśmy wszyscy?-policzył nas i zmrużył brwi.-Nie widzę blondyny.Gdzie,do cholery,jest Samantha McDoughty?!-zawołał zdenerwowany,patrząc na zegarek i w tym momencie pod naszym domem zaparkował czarny Range Rover.
-Niech się pan tak nie rozdziera,tu jestem!-krzyknęła,wypadając z auta.Harry w pośpiechu pognał do bagażnika i wyciągnął jej torbę.Nie,zaraz...dwie torby.Widząc to oparłam ręce na biodrach i uśmiechnęłam się szeroko.
-Przynajmniej nie jestem sama.
-Te kobiety mnie wykończą.-tata zacisnął zęby i kiwając głową zapakował je do i tak już pełnego bagażnika.-Wsiadajcie,bo za chwilę spóźnimy się na samolot.Przez was.
-Cześć,chłopcy.-mama pomachała im z uśmiechem i razem z tatą wsiedli do samochodu.Rosalie zrobiła to samo,ja uściskałam Harry'ego,pocałowałam szybko Zayna i usiadłam z tyłu.Styles złapał Sam za rękę,przyciągnął do siebie i wyściskał.Wściekły tata zatrąbił na nich,Zayn wybuchnął śmiechem,a Sam kopnęła Harry'ego w krocze i z triumfem wleciała do odpalającego wozu.
Jesteście zaskoczeni decyzją Maxa? :D